25 czerwca 2018

Wzrosną ceny prądu! Polska przegrała ważną sprawę przed Trybunałem Sprawiedliwości UE

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Polska przegrała w czwartek sprawę przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w bardzo ważnej kwestii energetycznej i klimatycznej. Koncerny energetyczne znalazły się w tarapatach, a obywatele muszą liczyć się z bardzo dużymi podwyżkami cen energii w najbliższych latach.

 

21 czerwca Trybunał w Luksemburgu odrzucił skargę Państwa Polskiego przeciw Parlamentowi Europejskiemu i Radzie Europejskiej, które – w opinii skarżącej Polski –naruszyły procedury i kilka zasad wspólnoty, zmieniając unijny system handlu uprawnieniami do emisji (ETS).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niedawna rewizja systemu handlu pozwoleniami do emisji (ETS) ma na celu wprowadzenie tak zwanej Rezerwy Stabilności Rynkowej (MSR) w 2019 roku, by skorygować niedociągnięcia w unijnych narzędziach redukcji emisji.

 

Założenia systemu ETS są zgodne z modelem, że „zanieczyszczający płaci”. Zakłady opierające się na węglu musiały więc kupować na dużą skalę pozwolenia na emisję dwutlenku węgla albo ograniczyć produkcję, pozbywając się węglowego paliwa na rzecz „czystszych” alternatyw, które z kolei nie są pewnymi źródłami energii (Odnawialne Źródła Energii – np. energia słoneczna lub wiatrowa itp. – są zależne od pogody).

 

Na rynku było do tej pory dostępnych stosunkowo dużo pozwoleń ETS, przez co koncerny energetyczne czerpiące energię z węgla mogły kupować je po relatywnie niskiej cenie. W rezultacie emisje dwutlenku węgla wzrosły w 2017 roku – po raz pierwszy od siedmiu lat.

 

Na początku tego roku instytucje UE dokonały ważnej aktualizacji systemu ETS, która obejmuje ustanowienie MSR, aby stopniowo zmniejszać liczbę zezwoleń na rynku i by ceny ETS wzrosły.

 

Ta decyzja jest bardzo niekorzystna dla Polski, zaspokajającej aż 83 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną z węgla kamiennego i brunatnego. Warszawa zakwestionowała tę część zmienionego programu i zgłosiła skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, powołując się na uchybienia w procesie podejmowania decyzji w celu przyjęcia zaktualizowanego prawodawstwa.

 

Po wydaniu przez Trybunał opinii na początku tego roku, w pełnym wyroku w czwartek odrzucono pięć głównych zarzutów Polski.

 

Głównym argumentem Warszawy było to, że MSR wpłynie znacząco na koszyk energetyczny państw UE, będący wyłączną kompetencją państw członkowskich, a zatem powinien zostać uzgodniony jednomyślnie przez Radę.

 

Warszawa tłumaczyła, że utworzenie MSR doprowadzi do wzrostu cen uprawnień do emisji, co z kolei przełoży się na konkurencję i „nieuchronnie zmieni sektor energetyczny” naszego kraju. Doprowadzi także do wzrostu aż o 700 proc. zużycia gazu ziemnego do 2035 roku.

 

Trybunał w Luksemburgu odrzucił ten argument i orzekł, że część traktatu UE w sprawie terytoriów państw członkowskich należy interpretować łącznie z częścią dotyczącą ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatu. Trybunał dodał, że aktualizacja ma na celu „naprawienie strukturalnego osłabienia ETS” i rozwiązanie problemu nieefektywności systemu.

 

Sędziowie dodali, że MRS i ETS ogólnie nie ustalają ceny uprawnień i że będą one regulowane przez siły rynkowe, co oznacza, że ​​jakikolwiek wpływ na polską gospodarkę nie będzie bezpośrednią konsekwencją przepisów.

 

Drugi argument Polski był taki, że pierwotnie Rada Europejska podjęła decyzję w 2014 roku, zgodnie z którą dopiero w roku 2021 (a nie dwa lata wcześniej, jak zdecydowano ostatnio) miały wejść w życie MRS, przez co organy unijne naruszyły swoje kompetencje.

 

Sędziowie również odrzucili tę uwagę Polski, stwierdzając, że wnioski nie określają wyraźnie tej daty i że w ocenie skutków dokonanej przez Komisję od 2014 roku uwzględniono możliwość przyspieszenia daty wejścia w życie MRS. Zdaniem sędziów, trzy instytucje działały zgodnie z traktatami UE i wcześniejszym orzecznictwem.

 

Problemy związane z ETS są znane publicznie od 2012 roku, a orzeczenie Trybunału wyjaśniło, że żaden „ostrożny operator nie może oczekiwać, że przedmiotowe ramy prawne pozostaną niezmienione”.

 

Polska również bezskutecznie argumentowała, że ​​zezwolenie MRS na wejście w życie przed 2021 roku wpłynie na nadgorliwe zobowiązania UE do redukcji emisji o 20 proc. do 2020 roku i „zmusi Unię oraz jej państwa członkowskie do osiągnięcia wyższego celu” niż ten, który już uzgodniono na szczeblu międzynarodowym.

 

Warszawa skarżyła się również na naruszenie zasady proporcjonalności prawa i że proces decyzyjny nie został upubliczniony, a jego zasięg, w tym wpływ na rynek pracy, nie został jeszcze w pełni zbadany. Sąd z całym przekonaniem odrzucił twierdzenie, że ocena skutków przeprowadzona przez Komisję była niekompletna, a także przytoczył publiczne spotkania i konsultacje z ekspertami naukowymi jako dowód prawidłowego przestrzegania procesu decyzyjnego. W orzeczeniu dodano, że „niepubliczny charakter innych spotkań nie jest wystarczającym powodem, aby uznać proces za nielegalny”.

 

Co więcej, sąd stwierdził, że instytucje nie muszą brać pod uwagę indywidualnych sytuacji państw członkowskich podczas decydowania o ustawach dla całej UE i ze ich głównym celem jest równowaga między wszystkimi interesami.

 

Polska, której wszystkie pięć argumentów zostało odrzuconych, musi pokryć koszty prawne procesu.

 

W swej skardze Rzeczpospolita Polska wnosiła do Trybunału o stwierdzenie nieważności decyzji Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/1814 z dnia 6 października 2015 roku w sprawie ustanowienia i funkcjonowania rezerwy stabilności rynkowej dla unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych i zmiany dyrektywy 2003/87/WE.

 

Warto zauważyć, że sprawa wiąże się z tzw. poprawką dauhańską do protokołu z Kioto, którą rząd polski długo blokował, po czym zmienił decyzję i kilka miesięcy temu zdecydował się na jej ratyfikację, niwecząc polską politykę energetyczną.

 

W 1992 roku państwa członkowskie ONZ wzięły udział w konferencji poświęconej środowisku i rozwoju (UNCED), znanej jako Szczyt Ziemi w Rio. Spotkanie doprowadziło do podpisania umowy znanej pod skrótem UNFCCC. Głównym jej celem było osiągnięcie stabilizacji stężeń gazów cieplarnianych w atmosferze na poziomie, który zapobiegałby niebezpiecznej ingerencji w system klimatyczny. Taki poziom powinien zostać osiągnięty w pewnych ramach czasowych wystarczających, aby umożliwić ekosystemom naturalne przystosowanie się do rzekomych zmian klimatu.

 

Traktat wszedł w życie w 1994 roku, wsparło go 197 państw. Od 1995 roku strony spotykają się co roku, by dyskutować o krokach zmierzających do rozwiązania problemu rzekomego globalnego ocieplenia wywołanego działalnością człowieka.

 

Z kolei podpisany w 1997 roku Protokół z Kioto zobowiązał 37 uprzemysłowionych krajów do prawnie wiążących celów redukcji gazów cieplarnianych. Umowa obejmuje dwa okresy realizowania zobowiązań: pierwszy został wyznaczony na lata 2005-2012, kolejny na lata 2013-2020.

 

Właśnie ten drugi okres, będący konsekwencją tzw. poprawki dauhańskiej, wymaga od stron zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 20 proc. poniżej poziomu z 1990 roku.

 

Spośród 37 państw uczestniczących w protokole z Kioto, tylko 7 ratyfikowało poprawkę z Doha. Uznając jej ogromne konsekwencje ekonomiczne oraz fakt, że redukcja gazów cieplarnianych nakreślona w protokole z Kioto miałyby niewielki lub żaden wpływ na prognozowane ocieplenie, Stany Zjednoczone nigdy nie ratyfikowały protokołu z Kioto.

 

Kanada wycofała się z umowy w 2012 roku. Japonia, Rosja i Nowa Zelandia stwierdziły, że nie wezmą udziału w drugim okresie rozliczeniowym, wymagającym dodatkowych redukcji emisji gazów cieplarnianych ze względu na ogromne potencjalne obciążenie dla gospodarki.

 

W 2015 roku przywódcy z całego świata zwołali w stolicy Francji konferencję na temat zmian klimatu. Porozumienie osiągnięte pod koniec spotkania wyznaczyło cel osiągnięcia progu ocieplenia poniżej 2 stopni Celsjusza. Ma to nastąpić w dużej mierze na drodze transformacji globalnej gospodarki energetycznej i jej przejściu od surowców kopalnych w kierunku źródeł odnawialnych.

 

Mim że umowa nie jest dla państw wiążąca, Stany Zjednoczone w trakcie kadencji Baracka Obamy podjęły szereg zgodnych z nią decyzji. Wprowadziły na przykład regulacje dotyczące efektywności paliwowej, redukcji tzw. gazów cieplarnianych czy elektromobilności.

 

Problem z programami dotyczącymi zmian klimatu polega w dużej mierze na tym, że chociaż wiążą się one z ogromnymi kosztami dla podatników i gospodarki, to środowisku przynoszą korzyści w niewielkim stopniu, jeśli w ogóle. Wywierają natomiast olbrzymi wpływ na gospodarki poszczególnych państw. – Po raz pierwszy w historii ludzkości zamierzamy w określonym czasie zmienić model rozwoju gospodarczego, który panuje od co najmniej 150 lat – przyznała Christiana Figueres, sekretarz wykonawczy UNFCCC. Odniosła się w ten sposób do międzynarodowych zobowiązań w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych.

 

Podjęte kwalifikowaną większością głosów decyzje Rady zaskarżone przez rząd zmniejszą o  900 mln liczbę uprawnień odjętych od wolumenów sprzedawanych na aukcji w latach 2014–2016 i nie zostaną – jak to było dotychczas – dodane do wolumenów przeznaczonych do sprzedaży na aukcji w latach 2019 i 2020, lecz umieszczone w rezerwie. Co to oznacza?

 

Polska od dawna chwaliła się, że dzięki restrukturyzacji swojej gospodarki, która byłą niezwykle kosztowna dla społeczeństwa, nadgorliwie ograniczyła emisję dwutlenku węgla (zmniejszenie produkcji, zamykane zakłady pracy), przez  co miała do dyspozycji więcej ETS do odsprzedaży dla innych państw, które mogły przechodzić na następne lata. Teraz to się zmieniło i straciliśmy kontrolę nad nimi.

 

Górnicy, hutnicy i pracownicy cementowni będą tracić miejsca pracy. Wszyscy natomiast odczują wzrost kosztów energii, ponieważ orzeczenie Trybunału jest kluczowe dla polityki dotyczącej polskiego miksu energetycznego.

 

Po raz kolejny instytucje unijne zmieniły – mimo wcześniejszych ustaleń – przepisy w trakcie okresu rozliczeniowego, po to tylko, by przyjąć środki, które doprowadzą do realizacji celów redukcji emisji bardziej zaawansowanych niż wynika to z międzynarodowych zobowiązań Unii Europejskiej i niż wymaga tego dyrektywa 2003/87. Wszystko po to, by przyspieszyć realizację niezwykle kosztownej ideologicznej Agendy Zrównoważonego Rozwoju 2030.

 

Rzeczpospolita Polska w kwestii fundamentalnej została pozbawiona prawa weta i jak podkreśliła przed Trybunałem, odbije się to na jej bezpieczeństwie energetycznym, stabilności dostaw energii i konkurencyjności polskich przedsiębiorstw. Unijne instytucje – wskutek orzeczenia Trybunału – będą mogły podejmować decyzje niekorzystne dla polskiej energetyki w zwykłej procedurze ustawodawczej i do ich zablokowania potrzebne będzie budowanie koalicji.

 

Co nas czeka? Szybka dekarbonizacja albo nieustanne spory z instytucjami UE i kary oraz szybko rosnące koszty energii.

 

W czasie, gdy Polska, która „stoi węglem”, musi zrezygnować z jego wydobycia, Chińczycy inwestują przede wszystkim w kopalnie węglowe, spodziewając się wzrostu popytu na ten surowiec.

 

Powołany kilka lat temu do życia Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych,  przedstawiający się jako „zielony bank” inwestuje przez pośredników w węgiel.

 

Jako najnowszy na świecie wielostronny bank rozwoju, AIIB dołożyło wszelkich starań, aby marka stała się „zielonym” bankiem, a prezes Jin Liqun powiedział, że jego „świętą misją” jest inwestowanie „bez pozostawiania śladu węglowego”.

 

Na zeszłorocznym spotkaniu zapewniał, że ​​AIIB „nie rozpatrzy żadnych wniosków o kredyty, jeśli będą one miały wpływ na środowisko i reputację banku”. Deklarował, że „nie mają projektów węglowych w swoim portfelu”.

 

Z raportu Bank Information Center Europe and Inclusive Development International wynika, że AIIB udziela wsparcia finansowego na bynajmniej nie ekologiczne projekty.

 

We wrześniu 2017 roku AIIB wsparło fundusz IFC Emerging Asia (EAF), który następnie wykupił akcje Shwe Taung Cement na rozbudowę cementowni w Mjanmie. Inwestycja sfinansuje nowy piec w celu znacznego zwiększenia produkcji, a także podwoi produkcję z kopalni węgla, która jest jedynym źródłem energii elektrowni zasilającej cementownię.

 

EAF inwestuje także w Summit Power International w Singapurze, który obsługuje 13 elektrowni w Bangladeszu i wszystkie są zasilane paliwami kopalnymi. Nie zamierzają natomiast inwestować w OZE. Inwestycja IFC w Summit Power jest uważana za inwestycję „wysokiego ryzyka” ze względu na obawy dotyczące kwestii nabycia gruntu i zanieczyszczenia.

 

W latach 2006-2014 Azja zwiększyła emisję gazów cieplarnianych o 3,6 proc. rocznie, czyli o 3 proc. więcej niż średnia światowa, głównie z powodu inwestycji w cementownie i kopalnie. Te pierwsze, jak podaje Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu stanowią co najmniej jedną piątą wszystkich emisji bezpośrednich.

 

AIIB w swojej strategii zastrzegła w ubiegłym roku, że nie wykluczy węgla, a tym bardziej paliw kopalnych. Do tej pory AIIB wypłacił 4,59 mld USD, z czego 990 mln USD zainwestowano w pięć projektów związanych z paliwami kopalnymi.

 

 

Agnieszka Stelmach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram