15 października 2014

Kongres i ład w Europie

Słynny Talleyrand przybywszy do Wiednia w roku 1814 powiedział: „lepsza okazja być może już nigdy nie będzie nam dana”. „Okazja” ta, to zadanie, które stanęło przed zebranymi w Wiedniu europejskimi mocarstwami – ponowne ustalenie ładu w Europie.

 

Wszystko zaczęło się dwieście lat temu wielkim balem maskowym w wiedeńskim Hofburgu, 2 października 1814 roku. Gospodarzem była para cesarska Franciszek I oraz Maria Ludwika. Gości przybyło ok. dwunastu tysięcy. Wśród nich najważniejszy aktorzy rozpoczynającego się kongresu: austriacki kanclerz Klemens von Metternich, lord Robert Stewart Castlereagh – szef brytyjskiej dyplomacji, rosyjski car Aleksander I, król Prus Fryderyk Wilhelm III oraz reprezentant pokonanej Francji – książę Charles de Talleyrand. Ten ostatni mawiał, że „kto nie znał czasów ancien regime’u, ten nie znał słodyczy życia”. Na parę miesięcy ta słodycz powróciła do cesarskiej stolicy, gdzie w całej swojej okazałości błyszczał ancien regime. Niekiedy mówiono o „tańczącym kongresie”. Podobno car Aleksander, gdy nie miał z kim tańczyć, tańczył z krzesłem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Talleyrand po przybyciu do Wiednia powiedział: „Obecna epoka jest jedną z tych, jakie nie zdarzają się nawet raz na kilkaset lat. Lepsza okazja być może już nigdy nie będzie nam dana. Dlaczego nie mielibyśmy pozwolić sobie na skorzystanie z niej?”. Stary lis wiedział jak korzystać z douceur de la vie. Ale nie chodziło w tym przypadku o czerpanie tylko ze sposobności uprawiania intensywnego życia towarzyskiego. „Okazja”, o której wspominał Talleyrand odnosiła się do zadania, jakie stanęło przed zebranymi w Wiedniu europejskimi mocarstwami – ponownego ustalenia ładu w Europie (a tym samym na świecie) po ustaniu ponad dwudziestoletniego cyklu krwawych wojen rewolucyjnych i napoleońskich.

 

Na porządku dnia były trzy słowa: „legitymizm”, „restauracja” oraz „równowaga”. Kongres wiedeński zatwierdził powrót legitymistycznych dynastii do Francji, Hiszpanii oraz Królestwa Neapolu (we wszystkich przypadkach Burbonowie) oraz do północnych i środkowych Włoszech (drobniejsze władztwa Habsburgów). W pełni zostało odrestaurowane Państwo Kościelne pod władzą papieża.

Jednak przywrócenie należnych praw, pogwałconych w okresie rewolucji francuskiej i panowania Napoleona I, nie było pełne. A przecież po 1789 roku z mapy Europy zniknęły trzy organizmy państwowe o niemal tysiącletniej historii: I Rzeczpospolita, Republika Wenecka oraz Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego (I Rzesza). Żaden z nich nie został przywrócony do życia na mocy decyzji kongresu wiedeńskiego.

 

W przypadku Polski najważniejsze na kongresie mocarstwa (Rosja, Wielka Brytania, Austria, Francja i Prusy) postanowiły o kolejnym podziale naszych ziem. Państwo polskie nie zostało wskrzeszone w kształcie terytorialnym sprzed aktów rozbiorowych, jednak przekreślone zostało porozumienie zaborców zawarte w specjalnej konwencji już po trzecim rozbiorze o wzajemnym pilnowaniu, by nigdy nazwa „Królestwo Polskie” nie pojawiła się w dokumentach dyplomatycznych i na mapie Europy. Nawet zwycięski Napoleon zdawał się przestrzegać tego porozumienia nazywając w 1807 roku wskrzeszaną Polskę Księstwem Warszawskim.

 

Tymczasem kongres wiedeński postanowił o powrocie na mapy Europy Królestwa Polskiego, które w sensie terytorialnym było okrojonym Księstwem Warszawskim. Wielkopolska i Ziemia Chełmińska odeszły do Prus jako Wielkie Księstwo Poznańskie, natomiast Kraków stał się osobnym bytem państwowym, Rzeczpospolitą Krakowską.

 

Królestwo Polskie było na mocy decyzji kongresu złączone z Rosją unią personalną (car rosyjski stał się konstytucyjnym królem Polski) i unią polityczną (Królestwo nie mogło prowadzić osobnej polityki zagranicznej), ale nie unią ustrojową. Królestwo Polskie to monarchia konstytucyjna, z osobną administracją, sądownictwem i – co najważniejsze – własną armią.

 

Nic dziwnego, że w Polsce postanowienia wiedeńskiego kongresu przyjmowano w okresie jego trwania (1814 – 1815) oraz w pierwszych kilku latach po jego zamknięciu z niekłamanym entuzjazmem. Hymn „Boże coś Polskę”, który w kolejnych dziesięcioleciach nabrał zupełnie innego kontekstu, był przecież skomponowany z okazji koronacji Aleksandra I na konstytucyjnego króla Polski. Dodatkowo krążyły pogłoski, że car obiecał przyłączenie do Królestwa Polskiego anektowanych w pierwszym, drugim i trzecim rozbiorze „ziem zabranych”.

 

Oceniając postanowienia kongresu wiedeńskiego w sprawie polskiej trzeba zaznaczyć, że bazowały one na tym, co w tym zakresie ustalił wcześniej „Uzurpator z Korsyki”. Gdyby nie było Księstwa Warszawskiego, nie byłoby Królestwa Polskiego. Z drugiej strony, mając wiedzę o naszych dziejach w dziewiętnastym wieku, nie sposób nie przyznać, że powołanie do życia konstytucyjnego Królestwa Polskiego (nota bene ostatniego sukcesu politycznego ks. Adama Jerzego Czartoryskiego u boku Aleksandra I) i jego istnienie w latach 1815 – 1830 było największą polską zdobyczą aż do 1918 roku.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że punktem odniesienia była zawsze pamięć o pogwałconym pod koniec XVIII wieku prawie Polaków do posiadania własnego państwa, które nie zostało przecież w pełni odrestaurowane. Jego odnowienie było przecież nadrzędnym celem polityki polskiej (Maurycy Mochnacki). W tym sensie trafna jest opinia ks. Adama Czartoryskiego z jego „Eseju o dyplomacji”, opublikowanym piętnaście lat po zamknięciu obrad kongresu, że ten dbał o „legitymizm tronów”, zapominając o równie ważnym „legitymizmie narodów”.

 

Kluczem do równowagi sił w Europie – pryncypium, o które zabiegali szczególnie usilnie Brytyjczycy oraz Metternich – była sytuacja w Niemczech. Kongres wiedeński, jak już zaznaczono, nie zdecydował o wskrzeszeniu instytucji cesarstwa rzymskiego złączonego z koroną niemiecką (odtąd nie będzie już w Europie cesarstwa rzymskiego, powołane do życia przez Bismarcka w 1871 roku nawet formalnie nie nazywało się „cesarstwem niemieckim” tylko „Rzeszą Niemiecką”, na której czele stał „cesarz niemiecki”). W Wiedniu przesądzono również o zachowaniu zmian terytorialnych w obrębie Rzeszy wymuszonych przez Francję po 1803 roku. W praktyce oznaczały one tzw. komasacje terytoriów, w wyniku których zniknęło kilkaset bytów politycznych istniejących dotąd – wolnych miast, opactw, elektoratów duchownych Rzeszy. To była wielka sekularyzacja majątków kościelnych, w wyniku której „element katolicki” w Niemczech uległ poważnemu osłabieniu.

 

Można więc potraktować zmiany dokonane po 1803 roku jako pierwszy etap jednoczenia Niemiec. Autorem kolejnego był Napoleon po 1806 roku (np. poprzez powołanie Związku Reńskiego). Już w 1803 roku najwięcej na zmianach terytorialnych w Rzeszy skorzystały Prusy. Ten trend został podtrzymany na kongresie wiedeńskim. Po raz pierwszy w dziejach państwa Hohenzollernów rozszerzyło się ono przede wszystkim kosztem ziem niemieckich. Dostały północną Saksonię, a przede wszystkim nowe prowincje nad Renem (Westfalię i Nadrenię).

 

Trudno przecenić to mocne osadzenie Prus nad Renem. Brytyjczykom, którzy od początku forsowali ów pomysł, zależało przede wszystkim na stworzeniu w ten sposób skutecznej przeciwwagi dla Francji. Po raz pierwszy w takim zakresie powstała granica francusko-pruska. Ale mocna obecność Prus nad Renem niosła ze sobą  również istotne implikacje wewnątrzpruskie i wewnątrzniemieckie. Protestanckie Prusy dostały kolejną (po Śląsku i ziemiach polskich) prowincję katolicką. Po drugie zaś, Nadrenia miała za sobą blisko dwadzieścia lat rządów francuskich. To w dużym stopniu (choć nie jedynie) tłumaczyło fakt, że wraz z Nadrenią Prusy otrzymały prężny ośrodek liberalizmu politycznego.

 

No i wreszcie zaczęła przemawiać geografia. Prowincje nadreńskie były oddzielone od trzonu państwa pruskiego innymi państwami niemieckimi. To siła narzucało dążenie do połączenia Berlina i Kolonii najpierw linią telegraficzną, potem linią kolejową, a następnie pasem terytorialnym. Tę ostatnią zdobycz Prusy uzyskają pół wieku po kongresie wiedeńskim dzięki kunsztowi dyplomatycznemu Bismarcka oraz zwycięstwom pruskiej armii nad Austrią (1866 r.).

 

Inaczej było na wschodzie. Tutaj Prusy odzyskały co prawda część swoich wcześniejszych nabytków, które po 1807 roku odpadły do Księstwa Warszawskiego. Jednak w sensie strategicznym ich sytuacja pogorszyła się. Granice Rosji (poprzez Królestwo Polskie) przesunęły się do Kalisza, o parę dni marszu od Berlina. Tutaj jest geneza „koszmaru wojny na dwa fronty” (jednocześnie przeciw Rosji i Francji), który będzie nawiedzał później Bismarcka, i który zrealizowany w czasie pierwszej wojny światowej doprowadzi do upadku II Rzeszy.

 

Metternich przeczuwał, że przyszłość w Niemczech, a tym samym w Europie należy do Prus. Jednak nie przyglądał się biernie. Chciał przeciwdziałać temu poprzez stworzenie z Niemiec politycznej próżni wspólnie administrowanej przez Austrię i Prusy. Taki był sens powołania na kongresie Związku Niemieckiego, luźnej konfederacji państw niemieckich, w której najwięcej do powiedzenia miały Wiedeń i Berlin.

 

Niemcy pozostały więc rozbite, ale monarchiczne. Dominowały królestwa i księstwa. W tym przypadku zasady legitymizmu oraz restauracji ściśle współgrały z wymogami równowagi. Metternich doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że istnienie odrębnych dynastii panujących (Wettinów, Wittelsbachów, Welfów) jest najskuteczniejszą zaporą przeciw ambicjom monarchii Hohenzollernów. Inaczej rzecz się miała z powstającymi w Niemczech po epoce napoleońskiej ruchami demokratycznymi czy burszowskimi (studenckimi). Austriacki kanclerz doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że pomimo swojej ultrademokratycznej frazeologii będą one upatrywać w „postępowych” (bo protestanckich) Prusach głównego gwaranta realizacji ich naczelnego postulatu: zjednoczenia Niemiec kosztem „starej i reakcyjnej” (bo katolickiej) Austrii.

 

Kongres wiedeński był ostatnim międzynarodowym kongresem, który ustalił ład światowy tylko w gronie mocarstw europejskich. Ostatnim, który ustalił ten ład na tak długo, bo niemal na sto lat (do 1914 roku). Oczywiście dochodziło w międzyczasie do wojen między głównymi mocarstwami kongresu (wojna krymska, wojna francusko-austriacka w 1859, prusko-austriacka w 1866), ale zasada pozostała niezmienna. A zasada głosiła, że sprawami Europy dyryguje tzw. koncert mocarstw.

 

Na kongresie wiedeńskim została ukształtowana europejska (a de facto światowa) pentarchia złożona z Wielkiej Brytanii, Rosji, Francji, Austrii oraz Prus. Liczba ta nie zmieniła się do końca, ale nastąpiły w niej znaczne przetasowania. Najsłabsze początkowo Prusy, po 1871 roku poprzez zjednoczenie Niemiec pod swoją egidą awansowały do roli głównego gracza. Osłabła za to pozycja Austrii.

 

Z pewnością o trwałości ładu wiedeńskiego zadecydował fakt, że od początku głównym uczestnikiem obrad kongresowych była pokonana przecież Francja. To jedna z wielkich zasług Talleyranda.

 

Dla nas, zwłaszcza po 1830 roku trwałość ładu ustalonego w Wiedniu oznaczała trwanie skrajnie dla nas niekorzystnego status quo pilnowanego przez mocarstwa Świętego Przymierza. To zaś, z dzisiejszej perspektywy zachwytów nad rozmaitymi ekumenicznymi inicjatywami, może być przez niektórych traktowane jako prekursor „ekumenicznego dialogu”. W końcu z inicjatywy prawosławnego cara nad respektowaniem zasad monarchicznych i chrześcijańskich czuwali ewangelicki król Prus i katolicki cesarz Austrii. Do Przymierza zaproszeni zostali wszyscy władcy Europy, nie wyłączając papieża. Ten ostatni odmówił jednak, będąc nieufnym wobec zbyt „ekumenicznego” charakteru całego przedsięwzięcia. Ach, to „zamknięcie” Kościoła przedsoborowego!

 

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie