28 września 2015

Chociaż współpraca Jana Tomasza Grossa i środowiska Adama Michnika sięga lat 60. XX wieku, to dopiero niedawno opinia publiczna poznała nazwisko historyka. Stał się rozpoznawalny po 2000 roku, kiedy wydał książkę „Sąsiedzi”, a media lewicowo-liberalne wylansowały go na autorytet od „polskiego antysemityzmu”. Jego tezy są na rękę Rosji i Niemcom – czytamy w tygodniu „Do Rzeczy”.

 

Urodzony w Warszawie Jan Tomasz Gross w latach 60. związany był z „komandosami”, czyli młodzieżową grupą lewicowej opozycji w PRL. Autor antypolskich publikacji razem z Adamem Michnikiem zakładał Klub Poszukiwaczy Sprzeczności. Po 1968 roku Gross wyjechał do USA, gdzie kontynuował studia a następnie rozpoczął pracę naukową.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przed książką „Sąsiedzi” o Jedwabnem jego prace były zupełnie niedostrzegane, nie miał żadnych, nawet negatywnych recenzji w poważnych anglojęzycznych periodykach – powiedział o Grossie tygodnikowi „Do Rzeczy” polski historyk pracujący w USA, prof. Marek Jan Chodakiewicz. Przełomem w karierze autora „Złotych Żniw” okazało się wydanie w 2000 roku „Sąsiadów”. Co ciekawe, praca została wydana w bardzo małym nakładzie – 2 tys. egzemplarzy, przez działającą w Sejnach Fundację Pogranicze. Jest ona kojarzona ze środowiskiem lewicowo-liberalnym.

 

Przy pisaniu pierwszej oczerniającej Polaków książki miał pomóc Grossowi prof. Andrzej Paczkowski. Wsparcie polegało na umożliwieniu dostępu do źródeł. – Pomogłem mu te materiały znaleźć, choć rzeczywiście komisja była już zamykana [chodzi o Główną Komisję Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu – red.] Pomógłbym każdemu, kto by mnie o to poprosił – powiedział tygodnikowi „Do Rzeczy” Paczkowski.

 

Po wydaniu kontrowersyjnej pracy do akcji wkroczyła „Gazeta Wyborcza”. Nie bez wpływu na uwiarygodnianie Grossa były także przeprosiny, jakie „w imieniu narodu polskiego” złożył w Jedwabnem Aleksander Kwaśniewski.

Dla postkomunistów była to doskonała okazja do poprawy swojego wizerunku na arenie europejskiej. Zaczęli uchodzić już nie za partię z mroczną przeszłością, ale nowoczesną, europejską socjaldemokrację. A w Polsce mogli odbić piłeczkę: zamiast tłumaczyć się ze zbrodni komunizmu, mogli zacząć rozliczać Polaków z zachowań podczas wojny – ocenia pracujący przez lata za Odrą prof. Bogdan Musiał. Nie dziwi go przedrukowywanie najbardziej antypolskich artykułów przez niemiecką prasę. Jego zdaniem za sukcesem Grossa stoją także niektórzy polscy naukowcy, podejmujący kontrowersyjne tezy, by otworzyć sobie drzwi na salony.

 

Kolejne lata przyniosły następne książki Jana Tomasza Grossa. Tym razem opublikowało je krakowskie wydawnictwo „Znak”, co niestety znów podniosło prestiż autora, którego dla dobra prawdy wypadałoby raczej przemilczeć. „Strach” oraz „Złote żniwa” sprzedały się łącznie w ilości ponad 100 tysięcy egzemplarzy. Zachwyt niektórych mieszkańców Polski nad tymi książkami doszedł do tego stopnia, że obowiązek pisania panegiryków na cześć Grossa sugerował ks. Adam Boniecki. „Powinniśmy być wdzięczni Grossowi za spowodowanie dyskusji. Chwała Grossowi za to, że stymuluje szukanie poważnej odpowiedzi” – pisał w 2011 roku były redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

W 2014 roku autor antypolskich publikacji był głównym ekspertem podczas konferencji „Być świadkiem zagłady”. Zaprosił go Bronisław Komorowski.

 

Jak zauważa „Do Rzeczy”, Gross został nawet zaproszony na konferencję organizowaną przez Instytut Pamięci Narodowej w 70. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Zdaniem historyka Sławomira Cenckiewicza w ten sposób państwowa instytucja „autoryzowała kłamstwa Grossa”. – Ostatnio IPN nie był nawet w stanie jednoznacznie sprostować kłamstw Grossa opublikowanych na łamach „Die Welt” – uważa Cenckiewicz. O oburzającym tekście autora „Złotych żniw” pisaliśmy na portalu PCh24.pl.

 

Popularne są głównie tezy Grossa, nie zaś jego książki. W Niemczech i Rosji one się praktycznie nie sprzedają. Za to tezy są świetnie rozgrywane i wykorzystywane przez polityków. Rosja najazd na Polskę może tłumaczyć koniecznością pójścia z pomocą Żydom żyjącym w antysemickiej Polsce, Niemcy mogą z kolei mówić, że do zagłady Żydów rękę przykładali również Polacy. Gross jest lansowany, bo jest przydatny – zauważa prof. Musiał.

Z kolei zdaniem prof. Chodakiewicza Gross eksploatuje wątki dające mu popularność, a w swojej pracy nie weryfikuje ustnych relacji świadków, co jest obowiązkiem każdego rzetelnego badacza. Z tez Grossa chętnie korzystają również środowiska żydowskie, popularyzujące antypolskie opinie.

 

Źródło: „Do Rzeczy”

MWł

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram