5 stycznia 2017

Kompromis, którego nie ma

(Michal Dyjuk/FORUM )

Mija kolejna rocznica uchwalenia ustawy, w efekcie której obowiązuje w Polsce prawo mylnie nazywane „kompromisem aborcyjnym”. Ów rzekomy kompromis został dwadzieścia lat temu złamany przez lewicę – SLD przywrócił bowiem aborcję na życzenie zmieniając ustawę, czego krwawe skutki polskie dzieci nienarodzone odczuwają do dzisiaj. 


Słowo „kompromis” jest w naszym kraju odmieniane przez wszystkie przypadki – temperatura politycznego sporu sprawia bowiem, że przed kamerami telewizyjnymi wszyscy szukają porozumienia. Podobnie jest w kwestii aborcji – polscy politycy jak oka w głowie chronią „kompromisu”, zawartego w 1993 roku pomiędzy komunistami przemianowanymi na socjaldemokratów, a częścią ówczesnej  prawicy.

Wesprzyj nas już teraz!

Wskutek tamtego swoistego aborcyjnego okrągłego stołu uznano, że niektóre dzieci nadal będzie można zabijać. Ustalono trzy warunki, które muszą zostać spełnione aby dziecko można było zamordować: ciąża może stanowić zagrożenie dla życia matki, istnieje PRAWDOPODOBIEŃSTWO że dziecko urodzi się chore lub niepełnosprawne, albo do zapłodnienia doszło w wyniku czynu zabronionego (gwałt lub zbyt młody wiek matki lub ojca dziecka!).

Utarło się, że od tego czasu, od stycznia 1993 roku, jedna rzecz łączy niemal całą polską klasę polityczną – sprzeciw wobec łamania ustaleń „kompromisu”. Ale nie jest to prawda. Miłość do kompromisu aborcyjnego łączy bowiem większość polskiej prawicy i partii określających same siebie mianem centrowych. Słynne wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie, oraz postawa partii jego brata w październikowym głosowaniu nad projektem ustawy antyaborcyjnej stanowią najlepsze tego przykłady. Lewica nigdy natomiast nie zamierzała ustaleń aborcyjnego okrągłego stołu przestrzegać.

Warto bowiem uświadomić sobie, że niesławny „kompromis aborcyjny”, wcale nie działa nieprzerwanie od 1993 roku. Otóż już w roku 1996, gdy Polską rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej, postkomuniści zmienili „kompromisową” ustawę – przywrócono możliwość dokonania aborcji „ze względów społecznych”, a więc de facto na życzenie. Kilka miesięcy później Trybunał Konstytucyjny zasadniczą treść zmiany postkomunistów uchylił. Mimo tego wprowadzone do prawodawstwa przez postkomunistów zmiany leksykalne – w procesie tworzenia prawa ogromnie istotne – pozostają tam po dziś dzień!

Jakie to zmiany? Otóż politycy SLD zmienili treść artykułu 152. ustawy brzmiącego początkowo „kto pozbawia życia dziecko poczęte podlega karze” na następującą treść: „kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę podlega karze”.

Być może na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy w tych zapisach wielkiej różnicy, oba zdają się przecież mówić dokładnie o tym samym. Ale z formalno-prawnego punktu widzenia, zmiana jest zasadnicza! Otóż od 1996 roku ochronie prawnej w Polsce na mocy „kompromisowej” ustawy zmienionej przez SLD nie podlega już „życie dziecka poczętego” ale… „ciąża kobiety”.

Czy więc człowiek nienarodzony jest – w myśl prawa danego nam przez łamiące „kompromis” SLD – człowiekiem? Nie. Staje się nim dopiero w momencie skurczy porodowych. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że na dzień, godzinę czy minutę przed rozpoczęciem tych skurczy dziecko w brzuchu matki nie jest jeszcze człowiekiem, ale… płodem. Nikt i nic go nie chroni. Można je zabić, jeśli spełniony zostanie jeden z trzech warunków. Takie mamy w Polsce prawo, którego jak najcenniejszego skarbu bronią niezmiennie zarówno politycy PO, PiS czy PSL.

Co niezwykle istotne, to właśnie ten zabieg postkomunistów był jedną z głównych przyczyn zorganizowania w roku 2016 tzw. „Czarnych Marszów”. Dlaczego? Maszerowano głównie przeciwko „karaniu kobiet”. Przypomnijmy – chodziło o zapisane w projekcie „Stop Aborcji” możliwość ukarania przez sąd kobietę, która zgadza się na aborcję. Projektodawcy musieli wpisać ów przepis do swej propozycji, gdyż to politycy SLD zostawili po sobie w polskim prawie pułapkę „automatycznej bezkarności kobiet”. Pisząc bowiem „kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę” jednocześnie wykluczyli z karalności… matkę, bo skoro napisano „za zgodą”, oznacza to, że zapis nie dotyczy osoby zgodę wydającej.

To właśnie dzięki tym zapisom, stworzonym pod okiem takich autorytetów jak Kwaśniewski, Miller, Oleksy, Jaskiernia czy Cimoszewicz, mieszkające w Polsce kobiety pozostają dziś – z automatu – bezkarne, jeśli z premedytacją zabiją swoje dziecko, na przykład połykając tabletki wywołujące poronienie. To właśnie dzięki temu prawu, liczni mężczyźni mogą namawiać swoje partnerki do dokonania aborcji farmakologicznej sugerując (w zgodzie z prawdą), że nic im za to nie grozi. To właśnie tych przepisów chronią dziś politycy wszystkich opcji politycznych. W imię „kompromisu”, którego nie ma i nie było.

 

 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie