10 września 2019

Komisja Praw Niezbywalnych. Czyli Mike Pompeo i rewizja „praw człowieka”

(Fot. A. Hulimka / Forum)

8 lipca na konferencji prasowej w Departamencie Stanu Sekretarz Stanu Mike Pompeo ogłosił utworzenie nowej Komisji ds. Niezbywalnych Praw, złożonej z „ekspertów” dwóch dominujących partii, uczonych i przedstawicieli organizacji pozarządowych, specjalizujących się w dziedzinie praw człowieka, prawa i teorii politycznej.

 

Jej misją, według Pompeo, jest położenie podwalin pod to, co, jak ma nadzieję, będzie „jednym z najgłębszych ponownych badań praw niezbywalnych na świecie” od czasu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 r. Powołanie dziesięcioosobowej komisji wywołało powszechne poruszenie wśród organizacji pozarządowych i liberalnych prawników w USA. Pojawia się coraz więcej głosów, podważających legitymizację komisji i sam jej cel. Szef amerykańskiej dyplomacji oczekuje, że nowy twór, któremu przewodniczy konserwatywna profesor Harvard Law, Mary Ann Glendon, udzieli cennych rad, mogących być wykorzystanych w polityce zagranicznej USA. Pompeo ma nadzieję, że gruntowny przegląd „praw człowieka” od czasu przyjęcia Deklaracji Praw Człowieka przez ONZ w 1948 r., zrewiduje i uzna, jakie prawa ponadczasowe należy faktycznie respektować i domagać się ich bezwzględnego przestrzegania na świecie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wybór prof. Glendon na przewodniczącą nowej komisji jest znaczący. W ostatnich latach była ona ambasadorem USA w Watykanie. Zyskała rozgłos m.in. z tego powodu, że odmówiła udziału w ceremonii rozpoczęcia roku akademickiego na Uniwersytecie Notre Dame w 2009 r., ponieważ „katolicka” z nazwy uczelnia zamierzała uhonorować ówczesnego prezydenta Baracka Obamę. Uzasadniając powód odmowy uczestnictwa, wykładowczyni zacytowała list biskupów amerykańskich z 2004 r., w którym zwrócono się do instytucji katolickich, by „nie honorowały osób, które działają wbrew podstawowym zasadom moralnym”.

 

Przeciwnicy komisji podnoszą, że prof. Glendon od dawna jest zwolenniczką dostosowania amerykańskiej polityki praw człowieka do nauczania katolickiego. Jako członek Ramsey Colloquium pod koniec lat 90. była ambasador wraz z nieżyjącym już nawróconym katolikiem ks. Richardem Johnem Neuhaus, podjęła działania dla lepszego uzasadnienia Deklaracji Praw Człowieka ONZ z 1948 r. w oparciu o względy religijne, filozoficzne i moralne. Wyraziła także zaniepokojenie, z powodu „nadprodukcji praw człowieka”, które de facto doprowadziły do osłabienia „powszechnych praw człowieka”. Powołanie Glendon na szefową Komisji Praw Niezbywalnych zaniepokoiło liberalne środowiska, obawiające się, ograniczenia dostępu do aborcji, opieki zdrowotnej, „praw seksualnych” „społeczności LGBTQ” i innych mniejszości.

 

Glendon nie kryje swoich poglądów. Podkreśla, że przez nadanie szeregu nowym swobodom seksualnym rangi „praw” świat w końcu stanie się areną wielkiego prześladowania, „cyrkiem współczesnych despotów”, którzy będą szarżować tymi „prawami”, odbierając w międzyczasie swobody polityczne i obywatelskie. Wykładowczyni harwardzkiej uczelni obawia się, że „podstawowe prawa człowieka są przez wielu źle rozumiane, manipulowane i ignorowane”.

 

Komisja Praw Niezbywalnych postrzegana jest przez liberalnych uczonych i polityków jako kolejna inicjatywa chrześcijańskich konserwatystów, którzy chcą ograniczyć prawa człowieka w służbie ich własnego programu. Jezuita, o. Drew Christiansen podejrzewa, że ​​celem komisji może być „przerobienie międzynarodowych praw człowieka w trybie amerykańskim, zawężenie ich zakresu, aby odzwierciedlały wyjątkowy amerykański pogląd na prawa człowieka”.

 

Kilka dni temu ponad 400 byłych amerykańskich urzędników, uczonych oraz aktywistów NGO-sów wyraziło sprzeciw wobec nowej instytucji. W liście skierowanym do Sekretarza Stanu grupa, w skład której wchodzi wielka zwolenniczka tzw. praw reprodukcyjnych, była doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego Obamy, Susan Rice, wyraziła swoje zaniepokojenie z powodu „dobrze udokumentowanych poglądów znaczącej większości 10 członków Komisji”. Dodano, że „Komisja wyraźnie nie spełnia prawnego wymogu, aby federalny komitet doradczy był dość zrównoważony pod względem swojego składu i reprezentowanych punktów widzenia oraz funkcji, jakie ma pełnić”. Liberałowie podnoszą, że rzeczywiście konieczna jest rewizja praw człowieka. Sugerują jednak, że lepszym podejściem byłoby uznanie globalnych zobowiązań, które obejmowałyby zakaz torturowania, masowego zabijania cywilów, zakaz prowadzenia wojny prewencyjnej czy zakaz degradacji środowiska, które w ich przekonaniu powinny znaleźć się w centrum uwagi. Oznaczałoby to odejście od „amerykańskiej mentalności krucjatowej ukrytej pod płaszczykiem „praw człowieka” w kierunku dawno spóźnionego ponownego rozpatrzenia naszego własnego zachowania za granicą” – sugerują.

 

Mike Pompeo, ogłaszając powołanie nowej instytucji zapewnił, że administracja Trumpa rozpoczęła politykę zagraniczną, która poważnie traktuje idee założycieli USA dotyczące indywidualnej wolności i konstytucyjnych rządów prawa. Sekretarz stanu wyjaśnił, że chociaż zasady te są bardzo ważne, to jak mówił wielbiciel amerykańskiego eksperymentu Alex de Tocqueville, demokracje mają tendencję do zapominania większej panoramy w pośpiechu trudnych codziennych spraw. –  Dlatego co jakiś czas powinniśmy cofać się i poważnie zastanawiać nad tym, gdzie jesteśmy, gdzie byliśmy i czy zmierzamy we właściwym kierunku – tłumaczył szef amerykańskiej dyplomacji. Stąd pomysł utworzenia Komisji Praw Niezbywalnych, w skład której weszli eksperci w dziedzinie praw człowieka, filozofowie i działacze, republikanie, demokraci i niezależne osoby o różnym pochodzeniu i przekonaniach, którzy mają instruować inne kraje na temat praw człowieka, opartych na podstawowych założeniach Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 r. Komisja ta ma pilnować, by „nie wykoślawiać” praw i nie wykorzystywać ich w wątpliwych lub co gorsza, złych celach.

 

Pompeo ubolewał, że międzynarodowe instytucje zaprojektowane i zbudowane w celu ochrony praw człowieka odeszły od swojej pierwotnej misji. W miarę rozprzestrzeniania się roszczeń dotyczących praw człowieka, niektóre z nich były sprzeczne, powodując pytania i spory dotyczące tego, które prawa winny być respektowane. – Państwa narodowe i instytucje międzynarodowe pozostają zdezorientowane co do swoich obowiązków dotyczących praw człowieka – przekonywał szef amerykańskiej dyplomacji. – Mając to na uwadze nadszedł czas na świadomy przegląd roli praw człowieka w amerykańskiej polityce zagranicznej – dodał.

 

Obok prof. Mary Ann Glendon, wykładowczyni prawa  z Harvard Law School w nowej komisji znaleźli się: Russell Berman, Peter Berkowitz, Paolo Carozza, Hamza Yusuf Hanson, Jacqueline Rivers, Meir Soloveichik, Katrine Lantos Swett, Christopher Tollefsen i David Tse-Chien Pan. Osoby te mają dokonać „jednej z najgłębszych ponownych analiz niezbywalnych praw na świecie od czasu Powszechnej Deklaracji z 1948 r.”

 

–  Mam nadzieję, że komisja ponownie zada sobie najbardziej podstawowe pytania: co to znaczy powiedzieć lub twierdzić, że w rzeczywistości coś jest prawem człowieka? Skąd wiemy lub jak ustalić, czy coś jest prawem człowieka, jest prawdą i dlatego należy je honorować? Jakie powinny istnieć prawa człowieka, prawa, które posiadamy, nie jako przywileje, które nam przyznano, a nawet je zdobyliśmy, lecz po prostu z racji naszej przyrodzonej godności? Czy to prawda, jak twierdzi nasza Deklaracja Niepodległości, że jako ludzie, my – wszyscy z nas, każdy członek naszej ludzkiej rodziny – jesteśmy obdarzani przez naszego Stwórcę pewnymi niezbywalnymi prawami? Na te pytania ma odpowiedzieć komisja – stwierdził Pompeo. Zasady te następnie mają znaleźć odzwierciedlenie w amerykańskiej polityce zagranicznej.

 

Liczne grono prawników postuluje, by obecna komisja oparła się na tzw. zasadach paryskich i nawiązała do sposobu funkcjonowania innych komisji  praw człowieka na świecie, które stanowią część ogólniejszej sieci międzynarodowej – Globalnego Sojuszu Krajowych Komisji Praw Człowieka (GANHRI). By otrzymywała wytyczne od ponadrządowych „ekspertów” w zakresie tego, co powinno być „prawem człowieka” i jak należy postępować względem tych, którzy nie uznają pewnych „praw” np. dostępu do aborcji, „praw” mniejszości seksualnych itp.

 

Komisja Praw Niezbywalnych ma „odchudzić” prawa człowieka, by można było domagać się ich skutecznego przestrzegania zagranicą. Obecnie Ameryka nie radzi sobie z kwestionowaniem samej idei praw powszechnych. Chiny, Arabia Saudyjska czy Pakistan – jak podnoszą urzędnicy –  mimo, że powszechnie łamią prawa, wciąż zasiadają w organach międzynarodowych, takich jak Rada Praw Człowieka ONZ, osłabiając te instytucje.  

 

Obecna „nadprodukacja praw człowieka”, obejmująca wezwania do uczynienia wszystkiego, od dostępu do Internetu po bezpłatne doradztwo w zakresie zatrudnienia, prawami człowieka, zmniejszyły znaczenie i zwiększyły konflikty o katalog praw. Kontekst działalności organizacji praw człowieka dramatycznie się zmienił w ciągu ostatnich lat. Podczas gdy wiele państw wschodzących kiedyś zaakceptowało idee dotyczące praw człowieka z szacunku dla osiągnięć lub władzy Zachodu, dziś odrzucają je, gdy finansowane przez Zachód organizacje określające się mianem broniących praw człowieka, promują idee, które nie są szeroko rozpowszechniane – ubolewają Amerykanie.

 

Zwolennicy praw człowieka poszerzyli zakres zagadnień objętych prawami człowieka, jednocześnie zawężając pole do różnic w ich wdrażaniu. Czyniąc to, błędnie interpretują pierwotne cele praw człowieka, najwyraźniej zawarte w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, będącej podstawą większości projektów dotyczących praw po 1945 r. Tym samym narasta sceptycyzm wobec ich wdrażania – sugerują niektórzy prawnicy. Na przykład próby promowania „praw” sodomitów w Afryce przez kraje zachodnie wywołały głęboko zakorzenioną niechęć do Zachodu. Rezultatem są surowsze przepisy, ostrzejsza retoryka, większe finansowanie organizacji zwalczających propagandę homoseksualistów i jeszcze większe nękanie działaczy praw człowieka – narzekają liberałowie.

 

Kraje niezachodnie – jak argumentuje brazylijski naukowiec Oliver Stuenkel w swojej książce „Post-zachodni świat” – kwestionują „operacjonalizację norm liberalnych” oraz legitymizację instytucji międzynarodowych, które uprzywilejowują kraje zachodnie. Innymi słowy, jest coraz większy sprzeciw wobec norm narzucanych przez niewybieralnych „ekspertów” organizacji ponadnarodowych.  Jennifer Lind i William C. Wohlforth przekonują, że „ograniczenie nadmiernie ekspansjonistycznych i rewizjonistycznych aspiracji” nowych krajów niezachodnich w zakresie określania katalogu praw człowieka, „ma zasadnicze znaczenie dla zachowania liberalnego ładu międzynarodowego po II wojnie światowej”.

 

Sposobem na to ma być rewizja praw, by mogły one zostać uznane w różnych kulturach i ideologiach i dlatego można je było skutecznie wyegzekwować. Innymi słowy, postuluje się powrót do samych podstaw, by przywrócić autorytet moralny dla tych praw, by móc je skutecznie egzekwować.  

 

Powszechna Deklaracja z 1948 r. była wynikiem intensywnej debaty, negocjacji i kompromisu, a wszystko to przy założeniu, że jej zasady będą mogły być wdrożone w różny sposób w różnych częściach świata. Dzisiaj prawa te zostały zdominowane przez zachodnie założenia normatywne, które są kwestionowane nawet na Zachodzie. W rezultacie, prawa człowieka stały się, jak pisze profesor z New York University, Sally Engle Merry „częścią charakterystycznej modernistycznej wizji dobrego i sprawiedliwego społeczeństwa, które kładzie nacisk na autonomię, wybór, równość, sekularyzm i ochronę ciała ”, przekształcając normy kulturowe z jednej części świata w prawa powszechne.

 

W związku z tym wartości nieindywidualistyczne – takie jak np. związane z wiarą religijną – zostały odrzucone. Argumenty, że istnieją inne sposoby promowania i zapewniania godności ludzkiej, są odrzucane jako nierealne lub ignorowane. Afrykańskie, azjatyckie i inne niezachodnie instytucje dotyczące praw człowieka są marginalizowane. Tymczasem liczba praw i roszczeń dot. praw gwałtownie wzrosła, ponieważ różne grupy interesów o szczególnym znaczeniu, starały się wykorzystać moralny autorytet idei praw człowieka dla swoich celów.

 

Magazyn „Foreing Policy” na przykład wskazuje, że sposób myślenia obecnie panujący wśród wielu podmiotów zajmujących się prawami człowieka sprawia, iż ​niezwykle trudno jest zrealizować cel twórców Powszechnej Deklaracji, jakim jest promowanie wdrażania podstawowych zasad praw człowieka w różnych okolicznościach i kulturach. W rezultacie zmniejszono zarówno skuteczność, jak i atrakcyjność tych zasad. Organizacje zajmujące się prawami człowieka są mniej zdolne do osadzenia się w lokalnych kulturach i uzyskania ich aprobaty. Są więc coraz mniej skuteczne w swoich działaniach. Dlatego postuluje się, by ruch na rzecz praw człowieka skoncentrował się na zasadach Powszechnej Deklaracji – „dokumencie bardziej chwalonym niż rozumianym”. Jego autorzy opracowali ramy praw człowieka, które były zarówno uniwersalne, jak i elastyczne. Ich celem było ustanowienie „wspólnego standardu osiągnięć,” opartego na „wrodzonej godności” i „równych, i niezbywalnych prawach wszystkich członków ludzkiej rodziny” – sugeruje prof. Seth Kaplan.

 

Jeśli chodzi o wdrażanie tych praw, to jak zaznaczyli twórcy Powszechnej Deklaracji, uniwersalność nie oznacza jednorodności. Oczekiwali, że kraje będą powszechnie respektować je, ale eksperymentować w zakresie różnych trybów ich implementacji.

 

Źródło: state.gov., foreignpolicy.com., thenation.com., news.mit.edu.,

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram