9 stycznia 2018

Kolejne pytania o rekonstrukcję

(Fot. Adam Chelstowski / FORUM )

„Poprzedni ministrowie wykonali swoją pracę bardzo dobrze i chciałem im bardzo serdecznie za to podziękować”, powiedział żegnając odchodzących szefów resortów premier Mateusz Morawiecki. Wśród pożegnanych znaleźli się między innymi Antoni Macierewicz, Jan Szyszko i Witold Waszczykowski – ministrowie szczególnie znienawidzeni na europejskich salonach. Przypadek?

 

Kiedy w grudniu ubiegłego roku z fotela premiera „spadła” Beata Szydło, wiadomo było że ta decyzja stanowi początek zmian w szeregach „białoczerwonej drużyny”. Od tego czasu giełda nazwisk ministrów, którzy mogą pożegnać się z rządem, ruszyła pełną parą. Do najgorętszych należało bez wątpienia nazwisko Antoniego Macierewicza. Trudno sobie było wyobrazić, że tak mocno związany z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej polityk, może być niespokojny o swoją przyszłość w rządzie PiS. A jednak stało się. W tym momencie bez znaczenia jest jakie stanowisko przyjdzie mu pełnić, czy będzie marszałkiem, czy może wicemarszałkiem Sejmu, czy zostanie odesłany do „głębokiej rezerwy”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Warto w tym kontekście postawić dwa pytania:

 

Co sprawiło, że Mateusz Morawiecki, oczywiście nie bez wiedzy i akceptacji Jarosława Kaczyńskiego, zdecydował się na tak radykalny krok?

 

Jak na taką decyzję zareagują najwierniejsi wyborcy PiS, dla których Macierewicz był ucieleśnieniem walki o „dobrą zmianę”?

 

Na drugie pytanie nie jest trudno odpowiedzieć, można bowiem z dużą dozą prawdopodobieństwa przepuszczać, że gniew tej części elektoratu obróci się przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który nie od dziś obwiniany jest o „zmiękczanie” działań PiS. Na krytykę Jarosława Kaczyńskiego, który „stworzył” Andrzeja Dudę, a teraz rzekomo ugiął się pod jego presją, „ludowi pisowskiemu” może już nie starczyć odwagi. A przecież dla nikogo nie jest tajemnicą, że ostatnie słowo należało właśnie do szefa partii rządzącej. Ale może taki właśnie jest plan – zrzucić całą winę na „blokującego reformy” prezydenta? To zadeklarował już między innymi jeden z najwierniejszych druhów Macierewicza – Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. Wszystko to rodzi tym głębsze pytania, że wyborcom PiS nikt nawet nie próbował wyjaśnić przyczyny zmiany na stanowisku premiera. Tym razem również decyzje zapadały za zamkniętymi drzwiami, a nawet media związane z PiS nie były w stanie przewidzieć, co się stanie, ani przygotować swych czytelników do zmian.

 

Jeszcze trudniej będzie odpowiedzieć na pytanie o faktyczne powody dymisji szefa MON – których wyborcom podać nie chciano. Wszak jego zasługi nieustannie były obiektem zachwytów najbardziej fanatycznych kibiców „białoczerwonej drużyny”. Ministra otaczał nie tylko nimb smoleński, ale także legenda pogromcy wszechpotężnej WSI, czy chwała budowniczego WOT i niestrudzonego modernizatora armii. Dziś jednak okazało się, że to, czym przez długie miesiące karmiono wyborców przychylnych PiS, nie wystarczy aby utrzymać się w ministerialnym fotelu.

 

Ex-ministrów Macierewicza, Szyszkę i Waszczykowskiego łączy kilka spraw. Po pierwsze, na skutek swej działalności – uzgodnionej przecież z premierem, i z pewnością zaakceptowanej przez prezesa Kaczyńskiego – stali się obiektem autentycznej nienawiści „ulicy i zagranicy”. Irytowali eurokratów i opozycję jak chyba żadne inne postaci w rządzie.  Czy zatem ich dymisje to początek strategii podejmowana prób radykalnego złagodzenia wizerunku w kraju, oraz dogadania się z unijną biurokracją? A może kluczową rolę odegrała wyraźnie zaznaczona krytyka wobec pewnych poczynań rządu, płynąca zza wielkiej wody?

 

Po drugie, już na samym początku swej pracy ministrowie Szyszko, Macierewicz jak i Beata Szydło zostali przez liberalno-lewicowe media oparzeni łatką „katolików”, oraz – co miało potwierdzać ich religijne zaangażowanie – „ludzi ojca Rydzyka”.

 

Przypomnijmy, że zmiana na fotelu premiera, miała wynikać ze „zmiany sytuacji międzynarodowej” i oznaczać „zwrot ku sprawom gospodarczym”. Czyżby wspomniani politycy przestali pasować do nowego otwarcia? Odpowiedź na pytanie, w czym mogli „przeszkadzać” i na kogo chce się „otwierać” PiS, będziemy mogli poznać po „owocach” rządów premiera Morawickiego. Świadkami pierwszego testu będziemy już w środę, kiedy Sejm zajmie się propozycjami zmian w krwawym „kompromisie” aborcyjnym.

 

Obserwując listę zmian w rządzie, nie sposób odnieść wrażenia, że Mateusz Morawiecki otrzymał zadanie stworzenia bardziej technokratycznej i niekoniecznie konfliktogennej maszyny do zarządzania krajem – z jego gabinetu znikają bowiem najbardziej wyraziści politycy. Z pewnością nowy rząd ma do zrealizowania określone zadania, których prawdziwe oblicze zna tylko Jarosław Kaczyński. A Polacy? Dowiedzą się o tych zadaniach we „właściwym” czasie.

 

Albo i nie.

 

 

Łukasz Karpiel

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie