25 lutego 2019

Klęska komunistów i groźba „euromajdanu”, czyli Mołdawia po wyborach parlamentarnych

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Po podliczeniu głosów w ponad 98 proc. komisji, na czele stawki w mołdawskich wyborach parlamentarnych plasuje się Partia Socjalistyczna, którą popiera obecny prezydent Igor Dodon. Drugie miejsce zajmuje nowy blok wyborczy ACUM, a rządząca do tej pory Partia Demokratyczna zajmuje dopiero trzecie miejsce. Na horyzoncie widać trudności, jakie będą wiązały się z powołaniem nowego rządu. Liderka ACUM już zapowiada organizację masowych protestów ulicznych z powodu „najgorszych wyborów” w historii Mołdawii po 1991 roku.

 

O 101 miejsc w parlamencie walczyli przedstawiciele 14 partii i jednego bloku. Oficjalne wyniki mogą ulec niewielkiemu wahnięciu względem danych z 98 proc. komisji. Znane już dziś dane wskazują, że na Partię Socjalistyczną prezydenta Igora Dodona zagłosowało 31,39 proc. wyborców, na Partię Demokratyczną (PMD) oligarchy Vlada Plahotniuca i premiera Pawła Filipa 24,04 proc. Z kolei na blok opozycyjny ACUM („Teraz”) Mai Sandu i Andreia Nastase zagłosowało 26,07 proc. wyborców, a na partię oligarchy Ilana Szora 8,48 proc. Po raz pierwszy do parlamentu nie weszła partia komunistyczna. Progu nie przekroczą też prawdopodobnie dotychczasowi koalicjanci Partii Demokratycznej. W niedzielę do elit politycznych popłynął jasny sygnał braku zainteresowania przyszłością kraju ze strony społeczeństwa zmęczonego walkami politycznymi i trudną sytuacją gospodarczą. Niska frekwencja wyborcza, na poziomie 49,22 proc., przełożyła się na udział w wyborach tylko 1,45 mln z 2,8 mln osób uprawnionych do głosowania.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wyniki partii, które wejdą do parlamentu w Kiszyniowie i dotychczasowy przebieg kampanii wskazują na wielkie trudności, jakie będą mieć deputowani przy tworzeniu stabilnej, zdolnej do rządzenia krajem większości parlamentarnej. Dotychczasowe efekty przeplatania się sfery władzy i biznesu dały szansę blokowi ACUM i partii założonej przez mołdawsko-izraelskiego oligarchę Ilana Szora, burmistrza miasta Orhei. Wyniki ugrupowań, które przekroczyły próg wyborczy (6 proc. formacje i 8 proc. bloki wyborcze), są lepsze niż wynikałoby to z sondaży, co oznaczałoby, że w dniu głosowania Mołdawianie zdecydowali się postawić na pewniaków, którzy wejdą do parlamentu.

 

Zwycięzca wyborów, Partia Socjalistyczna Republiki Mołdawii, z wynikiem powyżej 31 proc. będzie mieć największą reprezentację, ale samodzielnie nie stworzy rządu. Formalnie konkurujący z socjalistami demokraci z premierem Pawłem Filipem i przewodniczącym parlamentu Andrianem Candu, dość często wspólnie z socjalistami głosowali nad projektami ustaw, tworząc realną koalicję w celu przyjmowania ustaw. Wobec braku samodzielnego lidera rodzi się więc pytanie, czy Demokratyczna Partia Mołdawii będzie skłonna współpracować oficjalnie z Partią Socjalistyczną Igora Dodona, skoro w kampanii każda z nich opowiadała się za innymi rozwiązaniami w sprawach kluczowych dla państwa mołdawskiego – stosunku do separatystycznego Naddniestrza i Rosji oraz stosunku do członkostwa w Unii Europejskiej i NATO.

 

Cieniem nad takim projektem politycznym kładzie się działanie Rosji, która tuż przed wyborami ogłosiła, że „szara eminencja” i najbardziej wpływowy oligarcha Mołdawii Vlad Plahotniuc jest oskarżony w Federacji Rosyjskiej o nielegalne operacje finansowe na kwotę 37 mld rubli. Plahotniuc, rozdający karty w Demokratycznej Partii Mołdawii i kontrolujący olbrzymie obszary gospodarki kraju, wraz z drugim politykiem oskarżonym przez Rosję – Wiaczesławem Płatonem – są obywatelami Federacji Rosyjskiej, ale w Mołdawii prezentują opcję proeuropejską. W komentarzach politycznych często pojawia się wątek, że niektórym politykom i biznesmenom fundusze unijne są potrzebne do tego, aby korzystały z nich wybrane, powiązane z układem oligarchicznym w tym kraju firmy.

 

Stąd też deklaracje o poparciu dla integracji z UE i NATO, krytykowane przez socjalistycznego prezydenta Igora Dodona, pozostają w znacznej mierze w sferze werbalnej, a większych postępów w reformowaniu kraju nie widać. Na takim stanie rzeczy oparł swoją kampanię blok ACUM zawiązany 16 grudnia 2018 roku przez przywódców partii Godność i Prawda (DA) oraz platformy Działania i Solidarności (PAS) – Andrei Năstase i Maię Sandu.

 

O Mai Sandu i Andrei Năstase było głośno przy okazji prac specjalnej komisji parlamentarnej powołanej w celu zbadania związku ich partii z Fundacją Otwarty Dialog, kierowaną przez Ludmiłę Kozłowską. W samym dniu wyborów doszło do sytuacji, która mogła wpłynąć na ostateczny wynik wyborczy. Jak donosiły różne media, do lokali wyborczych w Mołdawii przywożeni byli obywatele Republiki Naddniestrzańskiej, mający prawa wyborze w Mołdawii. Oddawali oni – zdaniem mediów – swoje głosy na określonego kandydata w zamian za pieniądze. Sposób prowadzenia kampanii wyborczej i sam proces głosowania przez mieszkańców z Naddniestrza dały okazję oponentom Demokratycznej Partii Mołdawii i Partii Socjalistycznej, liderom ACUM – Mai Sandu i Andrei Năstase, do ogłoszenia mobilizacji społecznej przeciw „starym” elitom i organizacji ulicznych protestów, które mogą przerodzić się w zapowiadany jeszcze przed wyborami „mołdawski Majdan”.

 

 

Źródła: vesti.md / moldova.inform / publika.md / 112.ua / Tiroler Tageszeitung

PK

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 364 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram