8 czerwca 2016

Kino, którego nie trzeba się wstydzić

Czy w Polsce może powstać solidna katolicka produkcja filmowa, ukazująca siłę wiary, nadziei i miłości i zarazem będąca najlepszą wizytówką miasta polskich królów? Najnowszy film spod znaku Rafaela udziela na to pytanie wielce czytelnej odpowiedzi. Produkcja o której mowa została „zmasakrowana” przez lewicowo-liberalnych recenzentów. To właśnie najlepsza rekomendacja dla „Boga w Krakowie”.

 

„Bóg w Krakowie” – w tych trzech zgrabnych słowach zawiera się przesłanie, jakie najnowsza produkcja wyreżyserowana przez Dariusza Reguckiego przynosi polskiemu widzowi. Mamy więc tytuł jako kuszącą zachętę do spędzenia 95 minut w kinowym fotelu. Czy warto?

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Bóg w Krakowie” to film, w którym dramat przeplata się z komedią. Jednak nie gatunek jest tu na pierwszym planie, ale dwa fundamenty, na których zbudowane zostało całe dzieło. Pierwszy element to bogaty, przepiękny, kunsztowny pejzaż królewskiego miasta Krakowa, widzianego z poziomu bruku, ludzkich oczu oraz z lotu ptaka. Widoki, jakich mieszkający i nawiedzający to miasto mogą doświadczyć osobiście, tutaj zostały jakościowo podniesione do poziomu przewyższającego wszystko, co dotychczas można było nakręcić o Krakowie. Operatorska kreatywność w połączeniu z nowoczesną techniką dały niesamowity efekt – taki Kraków to wizytówka katolicyzmu i polskości, taki Kraków po prostu trzeba zobaczyć!

 

Drugi filar produkcji to urzekający w treści i niekonwencjonalny w formie wybór rozważań duchowych, sięgających esencji katolicyzmu. Pojawiają się przy tym pytania o naturę i istotę Boga, o realną obecność Chrystusa i jego ofiarę złożoną za każdego człowieka, o potrzebę i siłę modlitwy w kluczowych momentach życia. Rozważania te towarzyszą poszczególnym bohaterom, stanowią w ich wyjątkowej sytuacji element dialogu z Bogiem lub po prostu komentarz do poruszających przeżyć. Wspomniana wyjątkowość poszczególnych przypadków ma zarazem oblicze ludzkie, proste, „życiowe”, gdyż dotyczy sytuacji, które zna lub o których słyszał każdy z nas.

 

„Bóg w Krakowie” to kilka ciekawych historii, które niedopowiedziane, niekiedy wręcz ucięte w intrygującym momencie, pozostawiają odbiorcę z perspektywą doprowadzenia we własnej głowie każdej z nich do końca. Wszystkie te nowele otacza pozytywny klimat, zwiastujący nadzieję na triumf dobra, które z Bożą łaską zagląda do duszy człowieka i konfrontuje się tam z szalejącym grzechem oraz z ludzką słabością. Wynik tych potyczek symbolizuje pojawiający się nierzadko zły duch, w którego postać wcielił się Maciej Słota. Tak więc od strony scenariusza film także należy ocenić wysoko – jest to obraz, który nie zanudza i nie męczy, ale stara się wciągnąć widza emocjonalnie w układankę losów kilku jednostek, par i rodzin.

 

„Bóg w Krakowie” to produkcja, w której nie zabrakło znanych i cenionych nazwisk polskiego kina i teatru. Choć żadna z postaci nie gości tu na dłużej, przez co wśród obsady nie ma pretendentów do miana gwiazdy pierwszego planu, to jednak ów niedosyt rekompensuje bardzo solidna gra aktorska Radosława Pazury, Jerzego Treli , Piotra Cyrwusa, czy Edwarda Linde-Lubaszenko. Każda z ich kreacji wyróżnia się na tle pozostałych, daje dawkę śmiechu bądź wzruszenia lub po prostu budzi sympatię. Słynny kapitan Stopczyk z „Psów” tym razem odsłania oblicze zabawnego bezdomnego, raczącego się regionalnym piwem na bulwarze przy Moście Dębnickim. Utrwalony w pamięci piszącego te słowa „Johnny” z „Demonów wojny wg Goi” gra tutaj bogatego posiadacza Mercedesa S-klasy, któremu aż chce się kibicować, by nie rozstawał się z żoną. Legendarny Rysiek z „Klanu” kolejny raz pokazuje natomiast, iż znakomicie pasuje do niego rola księdza – tutaj wołającego do sumienia przyjaciela-agnostyka.

 

„Bóg w Krakowie” to jednak film na starcie skreślony przez licznych redaktorów aspirujących do miana krytyków filmowych. W pewnych środowiskach najwidoczniej nie chce lub nie może przejść przez klawiaturę choćby jedno słowo pochwały dla jakiejkolwiek katolickiej produkcji, bez względu na jej realną wartość, obsadę, scenariusz. Taką drogą konsekwentnie postępuje Łukasz Muszyński z Filmwebu, który obrazowi Reguckiego zarzuca „mistycyzm rodem z odpustowych czytanek”, a także w sposób typowy dla antyklerykała kpi z duchowej wartości filmu. Podobnie zareagowała, co nie może dziwić, „Gazeta Wyborcza”, której recenzent orzekł, iż „Bóg nie umarł, ale podczas kręcenia zabrakło go w Krakowie”. Cóż, na takie „merytoryczne” oceny nie ma sensu udzielać odpowiedzi, warto jedynie pamiętać, iż sprawdziło się stare porzekadło – po uderzeniu w stół nożyce ponownie się odezwały. „Bóg w Krakowie” jest dla wielu niewygodny, niepożądany, wręcz szkodliwy w wypełnianiu misji laicyzowania świata. Może właśnie dlatego zamiast słów krytyki – które można oczywiście sformułować w odniesieniu do niektórych dialogów, do pewnych uproszczeń i ewidentnych niedostatków gry aktorskiej – formułowana jest totalna dyskredytacja w postaci przytoczonych słów oraz najniższych możliwych ocen? Jak wiele zarzutów padało przecież pod adresem znanych produkcji kina światowego, celowo ignorujących istnienie Stwórcy, takich jak choćby „Chappie” czy „Interstellar” – wówczas nikt jednak nie kompromitował się wystawianiem im „jedynki”.

 

„Bóg w Krakowie” to film bardzo dobry. Nie idealny, ale jednak z wielu względów świetny. Dariusz Regucki wykonał jakościowy skok do przodu w stosunku do filmu „Karolina” i zarazem wskazał kierunek, w jakim podążać może polskie kino w kolejnych latach. Na tej drodze niewątpliwie jest miejsce dla produkcji katolickich, powstających głównie z pasji i inicjatywy tych wszystkich, którzy nie wstydzą się Jezusa i zarazem nie obawiają się lewicowej dyskredytacji. Pamiętajmy jednak, iż Bóg powróci do sfery kultury, tylko jeśli katolicy zapragną go tam poszukać.

 

 

 

Paweł Momro

 

Bóg w Krakowie, reż. Dariusz Rogucki, premiera: 3 czerwca 2016

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 314 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram