Podczas mojej szesnastoletniej pracy w opiece hospicyjnej na palcach jednej ręki mogę policzyć pacjentów, którzy pragnęli „eutanazji”. Po interwencji medycznej łagodzącej cierpienie fizyczne lub rozmowie wspierającej, temat zanikał – mówi dr n. med. Dominik Krzyżanowski.
Doktor Krzyżanowski jest dyrektorem Hospicjum Bonifratrów Św. Jana Bożego we Wrocławiu, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie pielęgniarstwa opieki paliatywnej dla województwa dolnośląskiego oraz nauczycielem akademickim Uniwersytetu Medycznego. Na co dzień zarówno śledzi najnowsze osiągnięcia w opiece paliatywnej i hospicyjnej, jak też towarzyszy pacjentom, których medycyna uznała za niekwalifikujących się już do leczenia przyczynowego.
Wesprzyj nas już teraz!
– Myślę, że w opiece hospicyjnej nie ma problemu eutanazji. On wynika raczej z przepychanek politycznych niż rzeczywistych potrzeb jej zwolenników – podsumowuje współczesne trendy.
Integralność
Opiekę paliatywną i hospicyjną w środowisku medycznym nazywa się alternatywą dla eutanazji. W skrócie można powiedzieć, że polega ona na akceptacji śmierci i afirmacji życia. Akceptacji śmierci – czyli faktu, że człowiek (pacjent i ja, opiekun) jest śmiertelny. Takie podejście pozwala leczyć przyczynowo, dopóki ma to sens, i zaprzestać uporczywej (daremnej) terapii tam, gdzie jest ona niepotrzebna. Z kolei afirmacja życia oznacza takie zabezpieczenie pacjenta w każdym możliwym wymiarze, by żyło mu się na danym etapie choroby najlepiej jak to tylko możliwe.
– W podejściu afirmatywnym do życia niezwykle ważne jest traktowanie człowieka z jego fizycznością, psychiką, duchowością i aspektem społecznym jako całości – mówi dr Krzyżanowski. – Medycyna europejska (techniczna) trochę nas szatkuje, lecząc „samo oko, ucho, raka”. Tymczasem, jak wskazują autorytety medyczne – choćby prof. Robert Twycross z Oxfordu, prof. Christina Puchalski z the George Washington University w Waszyngtonie – i jak wiemy z doświadczenia, człowiek jest jednością.
Ból
Zwolennicy eutanazji mówią o chęci eliminacji fizycznego cierpienia. – Rzeczywiście, jeśli uda się wyeliminować lub zminimalizować cierpienie fizyczne, człowiek dużo lepiej funkcjonuje psychicznie i duchowo. Wystarczy ból zęba, by być na nim tak skupionym, że nie jest się w stanie rozmawiać o relacjach, potrzebach duchowych, sakramentach. Dlatego aspekt dobrego postępowania medycznego jest bardzo ważny.
– W moim odczuciu trudne objawy fizyczne można obecnie u pacjentów w bardzo dużej mierze wyeliminować lub zmniejszyć do rozmiaru akceptowalnego. Posługujemy sie w tym różnymi metodami terapeutycznymi: farmakologicznymi, radioterapeutycznymi czy pozafarmakologicznymi (np. w przypadku bólu psychogennego). W sytuacjach szczególnie trudnych – gdy nie umiemy sobie poradzić medycznie (np. występuje duży krwotok wskutek zaawansowanego procesu nowotworowego) i gdy objawom towarzyszą stany lękowe, za zgodą pacjenta, mamy możliwość zastosować sedację paliatywną wyłączającą świadomość chorego, po to by zmniejszyć jego cierpienia i umożliwić mu umieranie w godności – mówi lekarz
Doktor Krzyżanowski podkreśla, że obok aspektów stricte fizycznych, bardzo ważne w aspekcie jakości życia są relacje międzyludzkie.
– Pamiętam, gdy kiedyś na nocnym dyżurze wszedłem do pokoju pana Józefa. „Panie Dominiku, czy ja będę umierał?” – zwrócił się do mnie. To bardzo mocne pytanie, które niespecjalnie chciałoby się usłyszeć lub wolałoby się je zagłaskać. – Jeśli Pan tak czuje, Panie Józefie, to być może będzie Pan umierał – odpowiedziałem. – To ja bym chciał się spotkać z rodziną, a szczególnie z córką – poprosił po dłuższym namyśle.
W głowie zapaliła mi się czerwona lampka: i rzeczywiście – relacja z córką okazała się trudna. Mimo to udało się ją zaprosić. Byłem świadkiem, jak wtulili się sobie w ramiona, jak sobie popłakali, potem wiem, że pan Józef przekazał rodzinie swój testament; zamknął sprawy. A co by było jakbym odpowiedział inaczej? Być może nie byłoby tego ważnego dla córki i dla ojca spotkania… Pan Józef w ciągu dwóch dni odszedł.
Psychika
Kolejnym argumentem zwolenników eutanazji jest eliminacja cierpienia psychicznego. W opiece paliatywnej i hospicyjnej zwraca się uwagę, że eutanazji może szczególnie pragnąć pacjent w fazie ujawniania bardzo skrajnych emocji (okresie buntu) i w fazie depresji reaktywnej czy przystosowawczej (podział dokonany przez autorkę słynnej książki „Rozmowy o śmierci i umieraniu”, dr Elisabeth Kübler-Ross). Bywa że mechanizmy obronne i niezgoda na śmierć są tak silne, że w pierwszej z nich pacjent przerzuca swoje nieprzyjemne uczucia na towarzyszące mu osoby. To, co mu wtedy pomaga to zapewnienie takiej przestrzeni, by tych emocji doświadczał w bezpieczny sposób, ujawnił, zrozumiał i zintegrował. Druga z wymienionych faz – depresja – także pełni ważną rolę w procesie odchodzenia: pozwala skonfrontować się z pytaniami natury egzystencjalnej: dlaczego mnie to spotkało? Jak będzie wyglądało moje umieranie? Moje życie po śmierci?
– Obserwuję jak po tych trudnych etapach wielu chorych doświadcza wzrostu poczucia niezależności lub czegoś, co nazwałbym za Kübler-Ross zwróceniem się ku doskonałej Miłości (ku Bogu) – pan Dominik podkreśla, że często ważny okazuje się tu aspekt życia sakramentalnego. Podczas gdy z perspektywy człowieka pewne sprawy w życiu są trudne, w relacji z Chrystusem okazują się łatwiejsze do rozwikłania.
– To idealna dla pacjenta sytuacja, gdy umiera w fazie akceptacji, w osobistej bliskości z Bogiem – podsumowuje mój rozmówca.
Towarzyszenie
Najtrudniejszym aspektem w umieraniu dla osób towarzyszących jest – zdaniem specjalisty – moment, w którym nie trzeba już podawać zbędnych leków i niepotrzebnie się wokół chorego krzątać, ale usiąść i – jeśli pacjent oczekuje i pozwala – przytulić jego dłonie, jeśli chce – modlić się z nim lub za niego. Wspaniałą, wyciszającą, dodającą odwagi w ciężkiej i trudnej drodze modlitwą jest na przykład Koronka do Bożego Miłosierdzia.
Towarzyszenie pacjentowi w jego umieraniu to równocześnie doświadczanie bezradności. Aby móc być autentycznie z nim, niezbędne jest przyznanie się do własnej bezsilności i zgoda na to, że istnieje rzeczywistość, która ode mnie nie zależy. Taką możliwość dają w Polsce hospicja – mogące funkcjonować dzięki społecznemu wsparciu. Gdy tej zgody na własną bezsilność nie ma – by być z odchodzącym, zamiast towarzyszenia które jest wyrazem miłości – będziemy mu proponować uporczywą terapię lub eutanazję.
Dorota Niedźwiecka