22 listopada 2016

Kiedy nadchodzi koniec. Dobra śmierć zamiast „eutanazji”

(FOT. HENRYK PRZONDZIONO / Foto Gosc / FORUM)

Podczas mojej szesnastoletniej pracy w opiece hospicyjnej na palcach jednej ręki mogę policzyć pacjentów, którzy pragnęli „eutanazji”. Po interwencji medycznej łagodzącej cierpienie fizyczne lub rozmowie wspierającej, temat zanikał – mówi dr n. med. Dominik Krzyżanowski.


Doktor Krzyżanowski jest dyrektorem Hospicjum Bonifratrów Św. Jana Bożego we Wrocławiu, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie pielęgniarstwa opieki paliatywnej dla województwa dolnośląskiego oraz nauczycielem akademickim Uniwersytetu Medycznego. Na co dzień zarówno śledzi najnowsze osiągnięcia w opiece paliatywnej i hospicyjnej, jak też towarzyszy pacjentom, których medycyna uznała za niekwalifikujących się już do leczenia przyczynowego.

Wesprzyj nas już teraz!

Myślę, że w opiece hospicyjnej nie ma problemu eutanazji. On wynika raczej z przepychanek politycznych niż rzeczywistych potrzeb jej zwolenników – podsumowuje współczesne trendy.

Integralność

Opiekę paliatywną i hospicyjną w środowisku medycznym nazywa się alternatywą dla eutanazji. W skrócie można powiedzieć, że polega ona na akceptacji śmierci i afirmacji życia. Akceptacji śmierci – czyli faktu, że człowiek (pacjent i ja, opiekun) jest śmiertelny. Takie podejście pozwala leczyć przyczynowo, dopóki ma to sens, i zaprzestać uporczywej (daremnej) terapii tam, gdzie jest ona niepotrzebna. Z kolei afirmacja życia oznacza takie zabezpieczenie pacjenta w każdym możliwym wymiarze, by żyło mu się na danym etapie choroby najlepiej jak to tylko możliwe.

 W podejściu afirmatywnym do życia niezwykle ważne jest traktowanie człowieka z jego fizycznością, psychiką, duchowością i aspektem społecznym jako całości – mówi dr Krzyżanowski.  Medycyna europejska (techniczna) trochę nas szatkuje, lecząc „samo oko, ucho, raka”. Tymczasem, jak wskazują autorytety medyczne  choćby prof. Robert Twycross z Oxfordu, prof. Christina Puchalski z the George Washington University w Waszyngtonie – i jak wiemy z doświadczenia, człowiek jest jednością.

Ból

Zwolennicy eutanazji mówią o chęci eliminacji fizycznego cierpienia.  Rzeczywiście, jeśli uda się wyeliminować lub zminimalizować cierpienie fizyczne, człowiek dużo lepiej funkcjonuje psychicznie i duchowo. Wystarczy ból zęba, by być na nim tak skupionym, że nie jest się w stanie rozmawiać o relacjach, potrzebach duchowych, sakramentach. Dlatego aspekt dobrego postępowania medycznego jest bardzo ważny.

 W moim odczuciu trudne objawy fizyczne można obecnie u pacjentów w bardzo dużej mierze wyeliminować lub zmniejszyć do rozmiaru akceptowalnego. Posługujemy sie w tym różnymi metodami terapeutycznymi: farmakologicznymi, radioterapeutycznymi czy pozafarmakologicznymi (np. w przypadku bólu psychogennego). W sytuacjach szczególnie trudnych  gdy nie umiemy sobie poradzić medycznie (np. występuje duży krwotok wskutek zaawansowanego procesu nowotworowego) i gdy objawom towarzyszą stany lękowe, za zgodą pacjenta, mamy możliwość zastosować sedację paliatywną wyłączającą świadomość chorego, po to by zmniejszyć jego cierpienia i umożliwić mu umieranie w godności  mówi lekarz

Doktor Krzyżanowski podkreśla, że obok aspektów stricte fizycznych, bardzo ważne w aspekcie jakości życia są relacje międzyludzkie.

 Pamiętam, gdy kiedyś na nocnym dyżurze wszedłem do pokoju pana Józefa. „Panie Dominiku, czy ja będę umierał?” – zwrócił się do mnie. To bardzo mocne pytanie, które niespecjalnie chciałoby się usłyszeć lub wolałoby się je zagłaskać.  Jeśli Pan tak czuje, Panie Józefie, to być może będzie Pan umierał – odpowiedziałem.  To ja bym chciał się spotkać z rodziną, a szczególnie z córką – poprosił po dłuższym namyśle.

W głowie zapaliła mi się czerwona lampka: i rzeczywiście – relacja z córką okazała się trudna. Mimo to udało się ją zaprosić. Byłem świadkiem, jak wtulili się sobie w ramiona, jak sobie popłakali, potem wiem, że pan Józef przekazał rodzinie swój testament; zamknął sprawy. A co by było jakbym odpowiedział inaczej? Być może nie byłoby tego ważnego dla córki i dla ojca spotkania… Pan Józef w ciągu dwóch dni odszedł.

Psychika

Kolejnym argumentem zwolenników eutanazji jest eliminacja cierpienia psychicznego. W opiece paliatywnej i hospicyjnej zwraca się uwagę, że eutanazji może szczególnie pragnąć pacjent w fazie ujawniania bardzo skrajnych emocji (okresie buntu) i w fazie depresji reaktywnej czy przystosowawczej (podział dokonany przez autorkę słynnej książki „Rozmowy o śmierci i umieraniu”, dr Elisabeth Kübler-Ross). Bywa że mechanizmy obronne i niezgoda na śmierć są tak silne, że w pierwszej z nich pacjent przerzuca swoje nieprzyjemne uczucia na towarzyszące mu osoby. To, co mu wtedy pomaga to zapewnienie takiej przestrzeni, by tych emocji doświadczał w bezpieczny sposób, ujawnił, zrozumiał i zintegrował. Druga z wymienionych faz – depresja – także pełni ważną rolę w procesie odchodzenia: pozwala skonfrontować się z pytaniami natury egzystencjalnej: dlaczego mnie to spotkało? Jak będzie wyglądało moje umieranie? Moje życie po śmierci?

 Obserwuję jak po tych trudnych etapach wielu chorych doświadcza wzrostu poczucia niezależności lub czegoś, co nazwałbym za Kübler-Ross zwróceniem się ku doskonałej Miłości (ku Bogu) – pan Dominik podkreśla, że często ważny okazuje się tu aspekt życia sakramentalnego. Podczas gdy z perspektywy człowieka pewne sprawy w życiu są trudne, w relacji z Chrystusem okazują się łatwiejsze do rozwikłania.

 To idealna dla pacjenta sytuacja, gdy umiera w fazie akceptacji, w osobistej bliskości z Bogiem  podsumowuje mój rozmówca.

 

Towarzyszenie

Najtrudniejszym aspektem w umieraniu dla osób towarzyszących jest – zdaniem specjalisty – moment, w którym nie trzeba już podawać zbędnych leków i niepotrzebnie się wokół chorego krzątać, ale usiąść i  jeśli pacjent oczekuje i pozwala – przytulić jego dłonie, jeśli chce – modlić się z nim lub za niego. Wspaniałą, wyciszającą, dodającą odwagi w ciężkiej i trudnej drodze modlitwą jest na przykład Koronka do Bożego Miłosierdzia.

Towarzyszenie pacjentowi w jego umieraniu to równocześnie doświadczanie bezradności. Aby móc być autentycznie z nim, niezbędne jest przyznanie się do własnej bezsilności i zgoda na to, że istnieje rzeczywistość, która ode mnie nie zależy. Taką możliwość dają w Polsce hospicja – mogące funkcjonować dzięki społecznemu wsparciu. Gdy tej zgody na własną bezsilność nie ma – by być z odchodzącym, zamiast towarzyszenia które jest wyrazem miłości  będziemy mu proponować uporczywą terapię lub eutanazję.

Dorota Niedźwiecka


 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie