5 września 2013

Szwedzi odrzucają reformę szkolnictwa, którą my wprowadzamy

(fot. igoghost / commons.wikimedia.org, licencja cc)

Chciałem podzielić się z Państwem wnioskami z reportażu z jednej ze szkół w Szwecji, na który natrafiłem w prasie. Pokazuje on, że demokratyzacja szkolnictwa, degradowanie edukacji tak, by każdy mógł sobie przyswoić „bylejakość” to nieudany eksperyment edukatorów.

 

Tekst został opublikowany w „Dużym Formacie”, dodatku „Gazety Wyborczej”. Wiadomo, że gazeta ta jest zlewaczała i nie polecam jej czytania, ale tekst redaktora Macieja Zaremby Bielawskiego jest wyjątkowo ciekawy i daje do myślenia. Reportażysta opisuje sposób uczenia w szkole w szwedzkiej szkole „Minerva”, która jest bardzo krytykowana za sposób podejścia do ucznia. Co nie podoba się w niej tamtejszej prasie czy szwedzkim „znawcom” edukacji? No, na przykład nauczanie dzieci niczym z katedry uniwersyteckiej, odbywanie dyskusji na temat literatury i zmuszanie do myślenia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Minerva, jak opisuje Zaremba Bielawski naprawdę uczy! Przykład prowadzonej tam lekcji geografii robi wrażenie. Wszystko odbywa się bardzo nowocześnie, są komputery, pojawia się mapa konturowa, a uczniowie muszą wskazywać na niej państwa. Jeśli rozpoznają je poprawnie – będą punkty, jeśli popełnią błąd – punkty stracą. Efekty? Zacytujmy fragment reportażu: „Myślę sobie, że jeśli pięciu z nich dobrze wskaże Kosowo, to zjem swój beret. Po dziesięciu minutach pierwszy jest gotowy. Wszystkie odpowiedzi bezbłędne. Nauczyciel spaceruje wśród monitorów i notuje. Prawie połowa klasy ma maksymalną liczbę punktów. Teraz chcą Afrykę”.

 

Nie brakuje jednak w Szwecji nowoczesnych pedagogów, którym nauczanie w tej szkole się nie podoba. Jak pisze autor reportażu, lekcja literatury z dyskusją żywcem wyjętą z akademickiej sali, zdaniem nowoczesnych pedagogów, byłaby „absolutnie karygodna”. I autor wyjaśnia: „To przecież nauczanie z katedry! Od początku do końca prowadzone przez nauczyciela. Jest przestarzałe i autorytarne, tłumi u dziecka zapał do samodzielnego uczenia się. Bardziej demokratycznie i aktywnie byłoby, gdyby w grupach odpowiadali na pytania z podręcznika”.

 

I faktycznie, jak możemy przeczytać w reportażu, w Szwecji nie brakuje takich profesorów-pedagogów, którzy uważają, że edukacja musi być demokratyczna i najlepiej kreatywna, zamiast poważna i dająca tym, którzy się uczą jakąś wiedzę. Jakiś przykład? Autor reportażu opisuje, jak szwedzkie ministerstwo edukacji nadało więcej powagi nauczaniu geografii i zmieniło jej program. I wtedy jakiś krajowy Związek Nauczycieli Geografii wraz z 14 profesorami napisał list, w którym skrytykował taką zmianę. A co im się nie spodobało? „Trzeba czytać między wierszami, by odkryć, co wzburzyło pedagogów. Jak się okazało, reakcyjne było przekonanie rządu, że uczniowie powinni się uczyć, w którym kraju leży Bruksela i jakimi mówi się tam językami”. No żenada jakaś! A przecież takie właśnie pomysły degradowania nauki na rzecz jej demokratyzacji rządzą od lat w naszej edukacji. W Szwecji wręcz przeciwnie, bo choć tam również doprowadzono do demokratyzowania szkoły, to jednak sami Szwedzi kręcą nosami na takie pomysły i coraz chętniej wysyłają dzieci do Minervy. Podobno do rekrutacji ustawiają się tam kolejki!

 

Wiesław z Łęczycy 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie