19 października 2017

Kaja Godek: ataki „Gazety Wyborczej” na inicjatywę Zatrzymaj Aborcję to znak, że lewica się boi

(Kaja Godek z synem Wojtkiem. Fot.Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska / Forum)

Widać wyraźnie, że redaktorzy z Czerskiej mierzą swoją miarą i rozpoczynają poszukiwanie sposobów, jak bez ponoszenia konsekwencji łamać przepisy, które jeszcze nie weszły w życie – mówi Kaja Godek, pełnomocnik inicjatywy #ZatrzymajAborcję z Fundacji Życie i Rodzina.

 

Na pierwszej stronie czwartkowego wydania „Gazeta Wyborcza” straszy, że wraz z ewentualnym wejściem w życie projektu „Zatrzymaj Aborcję”, zakazującego aborcji eugenicznej, wprowadzone zostaną również ograniczenia dotyczące badań prenatalnych…

Wesprzyj nas już teraz!

Odbieram to jako atak spanikowanej lewicy, ponieważ projekt „Zatrzymaj Aborcję” ma wielkie szanse na uchwalenie. Popierają go nie tylko osoby odpowiedzialne za stanowienie prawa jak premier Beata Szydło czy marszałek Senatu Stanisław Karczewski, ale również Prezydent RP Andrzej Duda, który zapowiedział, że podpisze ustawę, jak tylko trafi na jego biurko.

 

Jest to ustawa, pod którą zbiórka podpisów przebiega najbardziej dynamicznie ze wszystkich dotychczasowych zbiórek antyaborcyjnych. W ciągu 5 tygodni zebraliśmy ponad 200 tys. podpisów polskich obywateli, którzy popierają wprowadzenie zakazu zabijania chorych dzieci.

 

Dzisiejszy tekst na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” pokazuje, że na lewicę padł blady strach. Nie jest tajemnicą, że zbiórka podpisów pod „konkurencyjnym” projektem „Ratujmy Kobiety” idzie niemrawo. Jest to przede wszystkim mocno upolityczniona inicjatywa partyjna, w którą zaangażowały się SLD, Razem i „Zieloni”. Projekt „Zatrzymaj aborcję” jest z kolei projektem obywatelskim, w którym zwykli ludzie przejęci losem dzieci poczętych apelują do rządzących o zmianę prawa.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że znaleźli się naukowcy, którzy popierają tezy zawarte w artykule „Gazety Wyborczej”.

Dla „Gazety Wyborczej” wypowiadają się pseudoautorytety, znane z ubiegłych lat z lobbowania za mordowaniem nienarodzonych dzieci.

 

Dr Południewski ma związki z przemysłem farmaceutycznym. Krystyna Kacpura to następczyni Wandy Nowickiej, skompromitowanej braniem dotacji od producentów sprzętu do wykonywania aborcji i środków wczesnoporonnych. Z kolei prof. Łuków jest od zawsze znany jako zwolennik mordowania dzieci w łonach matek i nie zmarnuje żadnej okazji, aby wyrazić swoje poparcie dla aborcji.

 

Cały ten artykuł opiera się na błędnej tezie, że po wejściu w życie ustawy zakazującej aborcji eugenicznej, kobietom w ciąży będzie trudniej przeprowadzić badania prenatalne. Moim zdaniem będzie wręcz przeciwnie.

 

W standardzie prowadzenia ciąży w dalszym ciągu będą badania przesiewowe, jak i inwazyjne dla tzw. grup ryzyka. W mojej ocenie będzie nawet łatwiej o te badania, ponieważ wielu lekarzy dzisiaj ich nie zleca, bojąc się, że wynik będzie stanowił podstawę do zamordowania dziecka.

 

Kobieta ma prawo się dowiedzieć, w jakim stanie jest dziecko w jej łonie. Choćby dlatego, że część badań prenatalnych, które dzisiaj się wykonuje, służy do tego, żeby dziecku pomóc jeszcze przed narodzinami albo bezpośrednio po urodzeniu.

 

Pomysł, żeby nas atakować jako przeciwników badań bierze się po prostu z głębokiej desperacji aborcjonistów.

 

 „GW” sugeruje jednak coś zupełnie odwrotnego, mianowicie: nawet jeśli badania prenatalne zostaną przeprowadzone, to lekarze ostatecznie będą fałszować ich wyniki, aby zapobiec ewentualnej „nielegalnej aborcji”. Istne kuriozum!

Gdyby mieli fałszować wyniki, żeby chronić życie, to robiliby to raczej teraz – gdy te wyniki są podstawą do legalnej aborcji.

A poza tym, czy jest Pan w stanie wyobrazić sobie sytuację, że u dziecka 6-, 8-, 10-letniego zdiagnozowano ciężką chorobę i lekarz nie informuje o tym rodziców?

 

Nie.

No właśnie! Nie dość, że informuje, to jeszcze robi wszystko, aby dziecko zostało wyleczone. To samo będzie się tyczyło badań prenatalnych. Wykrycie choroby u dziecka w łonie matki stanowić będzie podstawę do jego leczenia lub informację, dzięki której rodzice będą mogli przygotować się do porodu.

 

Przytoczę jeszcze jeden niezwykle „smakowity” fragment z „GW”: „W 2016 roku na 1,1 tys. zabiegów (SIC! – red.) aż 1044 przeprowadzono, ponieważ badania prenatalne wskazywały na ciężkie upośledzenie płodu. Ocenia się, że faktycznie wykonuje się rocznie 50-100 tys. aborcji”. Skąd redakcja z Czerskiej ma te dane?

Jeżeli „Gazeta Wyborcza” ma jakieś informacje na temat przeprowadzania nielegalnych aborcji, to nie powinna o tym pisać, tylko zgłosić do prokuratury.

 

Trzeba powiedzieć wprost: dane, które podają różnego rodzaju organizacje feministyczne i lewicowe są z sufitu. Widać jednak, że trochę spasowali, ponieważ dzisiaj piszą, że dokonuje się rocznie od 50 do 100 tys. nielegalnych aborcji. Kiedyś podawali, że rocznie jest ich ponad 200 tys.

 

Widać, że powoli zbliżają się do prawdy.

 

Przypomnę, że w Polsce w latach 1996 i 1997 przez 10 miesięcy można było zabić dziecko ze względów społecznych, czyli praktycznie na życzenie i wtedy wykonano około 3 tys. aborcji. Obecnie aborcja jest znacznie mniej akceptowana społecznie niż 20 lat temu, a do tego jest nielegalna. Jak to możliwe, że tak wiele dzieci się obecnie zabija? „Gazeta Wyborcza” rzuca liczby bez pokrycia, żeby manipulować opinią publiczną.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Tomasz D. Kolanek

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 904 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram