14 października 2018

Pompeo: USA nie wycofają się z Syrii dopóki nie usuną wpływów irańskich. Ameryka blokuje pokój

(Mike Pompeo fot. REUTERS/Kevin Lamarque/FORUM)

Szef dyplomacji amerykańskiej wyartykułował, jakie są obecnie cele Stanów Zjednoczonych do osiągnięcia w Syrii. Ameryka – mimo zapowiedzi prezydenta Donalda Trumpa – nie wycofa się z kraju ogarniętego wojną, lecz rozszerzy swoją „misję”, by wyprzeć z niego jakąkolwiek obecność Iranu.

 

Zwracając się do żydowskiego Instytutu Bezpieczeństwa Narodowego w Waszyngtonie, Sekretarz Stanu Mike Pompeo powiedział, że „pokonanie ISIS, które było naszym głównym celem, nadal jest najwyższym priorytetem, ale dołączyły do niego jeszcze dwa inne. Obejmują one pokojowe i polityczne rozwiązanie konfliktu syryjskiego oraz usunięcie wszystkich sił irańskich i wspieranych przez Iran milicji z Syrii”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pompeo ostrzegł, że USA wstrzymają fundusze na odbudowę Syrii, dopóki Iran nie wycofa się z tego kraju. – Wyraziliśmy się klarownie: jeśli Syria nie zapewni całkowitego wycofania oddziałów wspieranych przez Iran, to nie otrzyma ani jednego dolara ze Stanów Zjednoczonych na odbudowę – oznajmił szef amerykańskiej dyplomacji.

 

USA po raz pierwszy zaangażowały się w Syrii przed powstaniem ISIS, która wyewoluowała z sunnickiego ugrupowania w Iraku po inwazji USA w 2003 roku. Do marca 2011 r. masowe demonstracje i represje rządowe w Syrii przerodziły się w wojnę domową, a prezydent Barack Obama uruchomił program CIA, polegający na szkoleniu i dozbrajaniu sił opozycyjnych, czyli tych właśnie radykałów sunnickich, którzy przekształcili się w organizację Państwo Islamskie.

 

W miarę jak te radykalne frakcje islamskie stawały się coraz bardziej wpływowe i rozprzestrzeniły się poza granice, USA utworzyły w 2014 r. koalicję do walki z ISIS.

 

Tym samym nastąpiła kolejna ekspansja amerykańska z udziałem sił lądowych. Pentagon utrzymywał, że jej celem było całkowite pokonanie dżihadystów Państwa Islamskiego w Syrii. Wybory prezydenta Donalda Trumpa wzmocniły tę narrację. Trump rozważał nawet połączenie sił z rosyjskimi, by zlikwidować dżihadystów, którzy niegdyś okupowali około połowy Iraku i Syrii, a których Ameryka niejako sama sobie „wyhodowała”, podobnie jak Al.-Kaidę.

 

Zmieniło się to w kwietniu 2017 r., około tygodnia po tym, jak administracja Trumpa zasugerowała, że ​​oficjalnie zrezygnowała z zamiaru odsunięcia od władzy prezydenta Assada. Zasugerowano, że syryjska armia użyła broni chemicznej w śmiertelnym ataku w zbuntowanej prowincji Idlib. W niecałe 72 godziny Trump odpowiedział pierwszym oficjalnie celowym uderzeniem USA przeciwko rządowi Syrii. Prawie dokładnie rok później i krótko po tym, jak Trump wyraził chęć wycofania się z konfliktu w obliczu większych sukcesów w zwalczaniu ISIS, amerykański przywódca ponownie zareagował na doniesienia o użyciu toksycznego gazu.

 

Naloty i inne ograniczone zaangażowanie USA z pro-syryjskimi bojownikami rządowymi niewiele zmieniły sytuację. Rosyjskim i irańskim siłom udało się odzyskać większą cześć kraju. Wiele państw zaczęło rezygnować z polityki domagania się odejścia Assada jako warunku wstępnego rozmów pokojowych.

 

Jednak, jeszcze pod koniec sierpnia Sekretarz Obrony James Mattis oznajmił, że  celem Stanów Zjednoczonych jest „przeniesienie wojny domowej w Syrii do procesu genewskiego, aby naród syryjski mógł ustanowić nowy rząd, który nie będzie kierowany przez Assada i dać szansę na przyszłość, którą Assad odbiera z jawnym poparciem ze strony Rosji i Iranu”.

 

Administracja Trumpa od samego początku sprzeciwiała się obecności Irańczyków w Syrii. W styczniu, były Sekretarz Stanu Rex Tillerson zasugerował, że konieczne jest ograniczenie wpływów irańskich. Obecny Sekretarz Stanu potwierdził stanowisko Waszyngtonu.

 

W maju Trump zerwał umowę nuklearną z Iranem z 2015 r., pomimo próśb europejskich sojuszników, a także Chin i Rosji, by tego nie robić. Decyzja ta ucieszyła Izrael.

 

Tel Awiw, który od dziesięcioleci wymienia Iran jako główne zagrożenie egzystencjalne, wielokrotnie interweniował w Syrii. Izraelskie Siły Obronne dokonały ponad 200 nalotów na cele w Syrii, za każdym razem twierdząc, że likwidowano konwoje lub punkty dostarczania broni przez Irańczyków dla Hezbollahu.

 

Żydzi przyrzekli, że nadal będą interweniować w Syrii, pomimo niedawnej dostawy rosyjskich rakiet S-300 dla syryjskich sił zbrojnych po tym, jak doszło do omyłkowego zestrzelenia rosyjskiego Iła – wg Rosjan stało się tak z powodu prowokacji izraelskich pilotów – podczas izraelskiego nalotu w zeszłym miesiącu. W ubiegłym tygodniu szef Amerykańskiego Dowództwa Centralnego Joseph Votel powiedział w medialnym briefingu, że jego „misja jest ściśle skoncentrowana na pokonaniu ISIS” w Syrii. Dodał jednak: – Myślę, że robimy miejsce i pełnimy pośrednią rolę, wspierając szerszą kampanię nacisku przeciwko Iranowi.

 

Wypowiedź ta pojawiła się po tym, jak doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton stwierdził w ubiegłym miesiącu, że „nie wyjedziemy dopóki wojska irańskie będą znajdować się poza granicami Iranu, w tym irańscy prokurenci i milicje”.

 

Jednocześnie, Iran, który niedawno uderzył w bojowników ISIS w Syrii za pomocą ataku rakietowego – rakiety miały wylądować zaledwie trzy mile od amerykańskich żołnierzy – przyłączył się do Syrii i Rosji, wzywając do całkowitego wycofania sił USA z Syrii. Damaszek uważa, że ​​Moskwa i Teheran są legalnymi partnerami międzynarodowymi, oskarżając koalicję pod dowództwem USA i tureckie wojsko o nielegalne zajęcie terytoriów syryjskich.

 

Popierając Syryjskie Siły Demokratyczne, głównie kurdyjską frakcję, która chce uzyskać autonomię na północnych i wschodnich obszarach kraju, USA zostały oskarżone przez rząd syryjski o próbę podziału Syrii. Syryjskie Siły Demokratyczne wykazały gotowość do negocjacji z Damaszkiem, ale rozmowy zostały ostatnio wstrzymane, ponieważ minister spraw zagranicznych Syrii Walid al-Muallem oskarżył USA o nacisk na Kurdów, by dążyli do separatyzmu.

 

W dwa tygodnie po tym, jak Trump i premier Izraela Benjamin Netanjahu zaatakowali Iran w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, a prezydent Iranu Hassan Rouhani bronił swojego kraju, syryjski ambasador przy ONZ Baszar Dżafari skrytykował ONZ za nieuwzględnianie nielegalnej – wg władz syryjskich –  obecności obcych sił na terytorium Syrii.

 

Ambasador odniósł się do wojsk koalicyjnych USA i Turcji, które dopuszczają się interwencji w jego kraju bez aprobaty Damaszku i pod fałszywymi pretekstami rzekomego zwalczania broni masowego rażenia i ochrony swoich obywateli przed nieistniejącym fikcyjnym niebezpieczeństwem czy wskutek „szerzenia fałszywej demokracji” – mówił  Dżafari na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.

 

Przedstawiciel syryjskiej dyplomacji oskarżył USA i inne kraje zachodnie o bezprawną obecność w jego kraju i rażące naruszenie prawa międzynarodowego, a także agresję na suwerenność Syrii i zagrożenie dla międzynarodowego pokoju oraz bezpieczeństwa.

 

Źródło: newsweek.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram