15 października 2013

Już po nas idą

(fot. Todd Page/commons/creative)

Jeśli sprawy wciąż będą szły w kierunku radykalnego ograniczania wolności słowa w imię absurdalnej politycznej poprawności, portal Polonia Christiana wkrótce – obok innych prawicowych mediów – zostanie zakneblowany. A być może w ogóle przestanie istnieć.


Trwają sejmowe prace nad ustawą, której przepisy mają pomóc władzy walczyć z nieprawomyślnością. Nieprawomyślność zdefiniowana ma być w 256. artykule Kodeksu Karnego, do którego posłowie PO, SLD i Ruchu Palikota chcą wprowadzić zapis: „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (…) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Taka treść przepisu pozwalać będzie sądom na karanie każdego, za cokolwiek. Sowiecka metoda „dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf” przestaje być aktualna, gdyż wielu posłów zamierza najwyraźniej zagłosować za hasłem „dajcie mi człowieka, paragraf 256. już na niego czeka”. Dwa lata więzienia mogą bowiem czekać zarówno starszą Panią, która na ulicy powie: „popatrz Krysiu, murzyn!”, nastolatka który nie będzie chciał grać w piłkę z innym bo „to jest cygan”, a także katolickich dziennikarzy, którzy posługiwać się będą słownikowym pojęciem słowa pederastia a także nazywać aborcję zabijaniem dzieci.

Wesprzyj nas już teraz!

W Polsce można jeszcze w przestrzeni publicznej mówić prawdę  np. o aborcji, ale i tak w sposób bardzo ograniczony. Wyroki sądów przeciwko ks. Gancarczykowi oraz Tomaszowi Terlikowskiemu udowodniły, że według polskiego wymiaru sprawiedliwości, aborcja może być nazwana zabijaniem dzieci w sensie ogólnym, ale nie w konkretnym przypadku. Takie sentencje wyroków padły z ust sędziów zajmujących się pozwami złożonymi przez Alicję Tysiąc. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że wciąż legalne są wystawiane na ulicach polskich miast transparenty pokazujące rozszarpane ciała nienarodzonych dzieci, ale podpisanie tych zdjęć imieniem i nazwiskiem matek tych dzieci, mogłoby podlegać karze. To absurd, ale po wejściu w życie postulowanego przepisu o tzw. „mowie nienawiści”, dzisiejsza „wolność” zostanie zredukowana do zera.

Lewicowi publicyści i parlamentarzyści demonstracyjnie okazywali oburzenie językiem, którego używała podczas sejmowego wystąpienia Kaja Godek, reprezentująca ponad 400 tys. osób przeciwnych aborcji eugenicznej. Kaja Godek mówiła o aborcji jako o zabijaniu dzieci. Nie jakiś konkretnych dzieci, nie dziecka Alicji Tysiąc, ale „ogólnie”. Została pouczona przez marszałek Sejmu by takich słów nie używać, a posłowie siedzący z lewej strony sali dostawali wręcz wścieklizny. To samo stało się z liberalnymi mediami, które uznały, że Kaja Godek nie ma prawa wypowiadać się w taki sposób, gdyż jest to… mowa nienawiści. Czy w ten właśnie sposób zadziała zmodernizowany artykuł 256. Kodeksu Karnego?  

Przepisy o zakazie tzw. mowy nienawiści funkcjonują już w kilku krajach Zachodu. W Wielkiej Brytanii „dyskryminacji” dopuścił się hotelarz, który we własnym hotelu nie chciał przenocować pary homoseksualistów. Gdy stanął przed sądem powiedział, że to niezgodne z jego wiarą, co sąd uznał za mowę nienawiści. Mieszkający w Kanadzie Polak, mimo dobrych wyników w pracy, został zwolniony. Powód? W newsletterze, jaki wysłał do swoich klientów, zamieścił informację o wynikach badań obnażających szkodliwość homozwiązków. Został wezwany na policję, gdzie poinstruowano go, że jest… bliski mowy nienawiści. W amerykańskim CNN wyemitowano niedawno materiał informacyjny, w którym zastanawiano się, kiedy można stwierdzić, że chrześcijańska nauka wynikająca z Biblii staje się „mową nienawiści” względem homoseksualistów. To tylko garstka przykładów.

Wiadomo, że najwięcej aktów „mowy nienawiści” zdarza się – według lewicowych ideologów – w Internecie. Radykalizm sieciowych publikacji często budzi obawy piewców postępu, którzy opanowali już wielkie media,  ale nie byli w stanie zatrzymać rozwoju wolności słowa w Internecie. W telewizjach nie uświadczymy audycji o zbrodni aborcji lub o zagrożeniach płynących z promocji homoseksualizmu, ale w sieci stron zajmujących się tymi tematami istnieje jeszcze bardzo wiele. I na to jednak można znaleźć sposób. Rada Europy zainicjowała pół roku temu projekt, polegający na cenzurze pewnych sfer Internetu. Wszystko to w imię walki z „mową nienawiści” rzecz jasna. Chodzi o zautomatyzowane śledzenie wpisów zawierających „mowę nienawiści” przez inteligentnego robota. To po prostu szybki sposób na donos.

Internet jest w tej chwili głównym celem lewicowych elit Europy. Na początku października Trybunał w Strasburgu uznał, że jeden z największych portali internetowych w Estonii – Delfi – słusznie musiał zapłacić za to, że dopuścił do pojawienia się „nienawistnych wpisów”. Sprawa nie dotyczyła „mowy nienawiści”, ale była precedensem z innego powodu – uznano, że wydawca ponosi odpowiedzialność za każdy komentarz internauty zawarty na jego portalu, nawet gdy wcześniej nie został o tym wpisie poinformowany. Do tej pory europejskie sądy wydając wyroki brały pod uwagę wiedzę wydawcy o wpisie. Wyrok ze Strasburga może zmienić cały świat mediów internetowych. Jakże łatwo będzie teraz zniszczyć niewygodny portal, wpisując na nim „nienawistny” komentarz i składając zaraz donos do prokuratury?

Kierunek, w którym zdają się zmierzać działania polityków w Polsce, wydaje się niebywale niebezpieczny. Połączenie doniesień o pracach nad artykułem 256. z informacjami o działaniach Rady Europejskiej i Europejskiego Trybunału nie poprawia humorów nikomu, komu bliska jest idea wolności słowa. Jak więc w tym kontekście skomentować sytuację, w której sejmowa komisja pracująca nad projektem ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi zdecydowała, że każdy może być bezterminowo umieszczony w ośrodku psychiatrycznym, jeśli okaże się, że ma zaburzoną osobowość? Co więcej, projekt ustawy dotyczy osób, u których „w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych”. Przed postępowaniem można być normalnym, ale w jego trakcie można udowodnić zaburzenia osobowości i… wysłać delikwenta do zakładu psychiatrycznego. Kto o tym zdecyduje? Dyrektor więzienia.

Wydaje się, że o takim losie dla wielu prawicowych blogerów, dziennikarzy i publicystów marzą wyznawcy neobolszewickiej ideologii postępu. Do naszej redakcji dotarł niedawno taki list:

W imieniu wszystkich Polaków żądamy zaprzestania rozpowszechniania karygodnej propagandy homofobicznej na portalu Polonia Christiana. Wasze artykuły są przepełnione (…) nienawiścią, dyskryminacją, manipulacją zdobyczami współczesnej nauki i skutkują spotęgowaniem niechęci do homoseksualności wśród osób o mniej obeznanych ze współczesną wiedzą. (…) Wkrótce w Polsce większością głosów wprowadzona zostanie nowelizacja ustawy antydyskryminacyjnej. Wasze artykuły tchną nienawiścią i dyskryminacją. Nie odróżniacie pederastii od homoseksualności. Autorzy tego typu tekstów będą pociągani do odpowiedzialności.


Sami Państwo widzą. Oni tylko na to czekają. 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie