31 sierpnia 2018

Przemówienie, którego nie było

(Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM )

Pierwszego września 2015 roku, początkujący wówczas prezydent Andrzej Duda wygłosił przemówienie z okazji kolejnej rocznicy niemieckiej napaści na Polskę. Przemówienie ucieszyło wielu – nareszcie prezydent, który mówi wprost o napaści Niemiec, nie zaś mitycznych Nazistów, Hitlerowców, czy nawet eufemistycznych „nazistowskich Niemiec”. To było cenne. Bynajmniej jednak nie wyczerpało tematu.

 

Ówczesna zmiana rządu w Polsce z pewnością była zimnym prysznicem dla rządu Niemiec, który od tego czasu wielokrotnie dawał do zrozumienia, iż Polacy nie mieli prawa wybierać rządu bez uwzględnienia jego opinii; skoro zaś wybrali, uruchomiono całą machinę unijną przeciw Polsce. Niestety, dziś możemy powiedzieć wprost, iż nasz rząd nie próbował nic realnie zmienić w nierównych realiach pomiędzy Polską a Niemcami. Karta niemiecka była regularnie odgrywana na krajowej arenie, gdzie kolejne działania ze strony Niemiec czy Unii były przedstawiane – najczęściej słusznie – jako niedopuszczalna ingerencja dawnego agresora w polską politykę. Jednak ta karta nigdy nie została wykorzystana na arenie międzynarodowej. Od lat bronimy się przed sławetnymi „polskimi obozami,” ale prawie nigdy nie przypominamy światu o tym, co tak naprawdę się stało, o ogromnie zniszczeń, i o tym, że straty wojenne które nawet w Berlinie dawno już są historią, w Polsce pozostają teraźniejszością.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ostatnio miałem okazję rozmawiać z pewnym niemieckim twórcą gier, który omawiał swój projekt gry przedstawiającej życie Niemców pod presją narodowosocjalistycznej władzy w III Rzeszy. Można by pomyśleć, że taka osoba będzie dobrze zorientowana w temacie. Tymczasem, mój rozmówca, omawiając swój projekt, stwierdził, iż Niemcy wymordowali sześć milionów żydów i… setki tysięcy ludzi innych narodowości. Gdy wytłumaczyłem mu w jakim stopniu fałszywe są te „setki tysięcy,” przeprosił i wyraził pewne zażenowanie, iż nic po prostu nie wiedział o skali niemieckich zbrodni w Polsce. Nie jest to jego wina: taka od lat była i jest polityka edukacyjna i medialna rządów niemieckich. Taka polityka trwa zresztą tak długo, że już same sfery polityczne i medialne w Niemczech mogą nie wiedzieć, iż fałszują historię, albo w jakim stopniu fałszują. Zmiana tej sytuacji jest możliwa tylko za pomocą swego rodzaju terapii szokowej. Takim szokiem mogłoby być ostre, wręcz bezczelne – do bólu – przemówienie naszego prezydenta, najlepiej wygłoszone w Bundestagu, a jeszcze lepiej – od razu po niemiecku. Ale na to nie zdobędzie się żaden polityk. Cóż więc zrobić?

 

Sztuka zamiast życia

Trzynaście lat temu, premier Wielkiej Brytanii w rozmowie z dziennikarzami na temat pewnych problemów w relacjach brytyjsko-amerykańskich wypowiedział takie osobliwe słowa: Wiem, że gdzieś w nas jest pragnienie, abym odegrał Hugh Granta z To właśnie miłość, i powiedział Ameryce, co myślimy. Ale różnica między dobrym filmem a rzeczywistością jest taka, że w życiu przychodzi następny dzień, następny rok, a nawet całe życie na żałowanie katastrofalnych konsekwencji szukania łatwego poklasku.

 

Filmu, do którego odnosił się Blair, To właśnie miłość, nie polecam; jest to komedia ogólnie wulgarna i płytka, gdzie miłość niewybrednie zrównana jest ze zwykłym cielesnym pożądaniem. Jednak w pamięci widzów po obu stronach Atlantyku zapadła jedna konkretna scena, w której brytyjski premier – grany właśnie przez Granta – stanowczo przeciwstawia się chamskiemu amerykańskiemu prezydentowi, przypominając, że wprawdzie Wielka Brytania nie jest już mocarstwem, ale nadal ma swoją dumę. Słowa te, wypowiedziane zaledwie przez aktora nagranego na taśmie filmowej, miały swoją wymowę. Samo ich pojawienie się w scenariuszu popularnej komedii było mocnym sygnałem dla Amerykanów o nastrojach panujących we współczesnym brytyjskim społeczeństwie.

 

Mówi się, że czasem, życie imituje sztukę. W przypadku To właśnie miłość, życie nigdy nie odważyło się pójść w ślady za sztuką. Nawet gdyby w relacjach brytyjsko-amerykańskich była potrzeba na zastosowanie tak ostrych środków, to i tak, jak widać, nie znalazłby się premier, który odważyłby się je zastosować. Nie znalazłby się również wśród innych światowych przywódców. Jeden jedyny Trump potrafi wykazać się taką bezpośredniością – czasem prostactwem – aby wypalić czy przeciwnikom, czy sojusznikom, w twarz, co myśli o ich działaniach. Ale oczywiście on mówi z pozycji prezydenta światowego mocarstwa. Gdzie nam do tego?

 

Skoro więc nie sposób liczyć na prawdziwych polityków, chciałoby się zobaczyć przynajmniej to, co zobaczyli Brytyjczycy: sztukę, zamiast życia. Marzy mi się nagranie – z aktorem zamiast prezydenta Dudy, z planem filmowym zamiast rzeczywistości, ale ze szczerymi słowami, które w płynnym języku niemieckim popłynęłyby w eter. W dobie dystrybucji internetowej, takie przemówienie zostałoby obejrzane przez miliony i błyskawicznie wyrosłoby ponad sztukę. Jego niemieccy adresaci bowiem bez trudu zrozumieliby, iż tu nie chodzi o scenariusz filmowy, ale o prawdę.

 

O przemówieniu, którego nie będzie

Co chciałbym usłyszeć w takim przemówieniu? Co, tak naprawdę, chciałbym, aby nasz rząd przypomniał dziś Niemcom? Zacząłbym symbolicznie: w 1938 roku władze Warszawy rozpoczęły budowę metra. Pierwsza linia tego metra została ukończona 70 lat później, w 2008 roku. Siedemdziesiąt lat na jedną linię! Ktoś złośliwy zażartuje o „polnische Wirtschaft,” ale tu przyczyną było „Deutsche Wirtschaft.” Wasza napaść na Polskę w 1939 roku przerwała prace nad metrem. Potem, przez to, iż w szale i amoku wasze wojska nawet w obliczu klęski poświęciły ogromny wysiłek na niemal kompletne zrównanie Warszawy z ziemią – jeszcze wiele lat Polacy mieli bardziej przyziemne priorytety niż budowę metra. To samo działo się w skali całego kraju. Zniszczenia materialne cofnęły Polskę właśnie o te symboliczne 70 lat warszawskiego metra. A przecież straty te – za które Niemcy nigdy nie wypłacili Polsce nawet jednej marki – były niczym w porównaniu z katastrofą jaką była śmierć sześciu milionów polskich obywateli z rąk waszych żołnierzy i policjantów. Wasi dziadkowie, ojcowie, wasze babki i matki, rozpoczęli systematyczny mord polskiego narodu już w pierwszym dniu wojny. W każdym polskim mieście, miasteczku i w jakże wielu wsiach, na każdym kroku napotykamy pomniki ku pamięci konkretnej niemieckiej zbrodni w tym właśnie miejscu.

 

Kontynuowałbym taką wyliczankę zbrodni, na każdym kroku przypominając słuchaczom, że choćby akurat w ich rodzinie jakimś cudem nie było żołnierza czy urzędnika, który walczyłby przeciw Polsce, to jednak nie dalej niż u sąsiada znajdą takowych. Przypominałbym o tym, że gdy Niemcy odbudowywali się dzięki wolności i amerykańskim zapomogom, Polacy pomocy nie uzyskali, i spędzili 45 lat pod kolejną okupacją. Powiecie, że komunizm to już nie wasza wina. A czyja? Kto wywołał wojnę, która ściągnęła na nasze ziemie żołnierzy sowieckich? Czy powiecie, że spłaciliście ten dług pomagając Polsce, przesyłając zapomogi w trudnych czasach stanu wojennego, a potem wspierając nas w dążeniach do członkostwa w Unii Europejskiej? Nie, nie spłaciliście nawet kropli waszego długu. A może powiecie, że właśnie fundusze europejskie są waszą pomocą dla nas dzisiaj? Te fundusze, które sami tak skonstruowaliście, aby nasza gospodarka znalazła się pod władzą niemieckich banków. A bywało też tak, że wprost prowadziliście wojnę gospodarczą przeciw nam, korzystając z naszej słabości: oburzacie się, gdy nasi politycy mówią o nadmiernych wpływach niemieckich nad Wisłą, a nie pytacie się, jak to możliwe, że trzy czwarte polskiej prasy znalazło się w niemieckich rękach.

 

Ale przemówienie nie może być tylko litanią krzywd. Musi prowadzić do konstruktywnych wniosków. Tu też byłyby takie. Czy Niemcy chcą zadośćuczynić za swoje winy? Być może nigdy nie będzie to możliwe w pełni. Choćbyście spłacili wszystkie nasze publiczne i prywatne długi – zaciągnięte wszak przeważnie w waszych bankach, aby odbudować się po waszych zniszczeniach – być może wtedy nawet nie zbliżylibyście się do wyrównania rachunku. Zacznijcie jednak po prostu od prawdy. Przyznajcie, że nasze straty wojenne nigdy nie zostały zadośćuczynione. Że rząd komunistyczny, za który przecież również wy ponosicie odpowiedzialność, bez zgody polskiego narodu i pod presją sowieckich okupantów zgodził się z tych roszczeń zrezygnować, jednak taka rezygnacja musi być nieważna jako czyste bezprawie w oczach demokratycznego rządu Niemiec. Niech prawdomówność również dotyczy skali waszych zbrodni: dziś tak wielu Niemców wydaje się nie wiedzieć, za co ponosicie odpowiedzialność. Niech wasze media i wasze szkoły podejmą prawdę, a porzucą kłamstwo. A wasi politycy niech już nigdy nie ważą się niepokoić naszą praworządnością: bo choćby tysiąc lat minęło, wasze winy wobec nas pozbawiły was wszelkich praw moralnych interwencji w nasze sprawy.

 

Cóż, nie jestem doświadczonym oratorem. Inni z pewnością napisaliby zgrabniej i konkretniej, co trzeba powiedzieć Niemcom. Ale dobrze by było, aby ktoś o tym w ogóle pomyślał. Wśród naszych polityków nigdy chyba nie znajdzie się taki, który odważyłby się wypowiedzieć nawet połowę tych słów. Może zresztą faktycznie lepiej, aby fikcja zastąpiła życie; tak jest dyplomatyczniej, a prawda i tak ujrzy światło dzienne. Za rok przypadnie równa 80. rocznica rozpoczęcia wojny. Byłby to dobry termin i niewątpliwie pozostawia więcej niż sporo czasu na przygotowanie takiego nagrania. Czy ktoś wśród naszych reżyserów i scenarzystów podejmie rękawicę?

 

Jakub Majewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie