8 stycznia 2016

Jestem Owsiak. Szukam pracy

(forumgwiazd.com.pl / FORUM)

Nazywam się Owsiak. Jurek Owsiak. Oferuję pełen pakiet usług: wyśmianie polityka-oszołoma, prowokacyjne wypowiedzi pod adresem o. Rydzyka, zwymyślanie czepialskim dziennikarzom. Ostrzegam: nie przyjmuję zleceń kolidujących z moim życiowym mottem: „róbta co chceta”. Podpisano: szef WOŚP.


Być może takie ogłoszenie wkrótce pojawi się w gazecie – przede wszystkim tej, której „nie jest wszystko jedno” –  wszak powab budowanego z mozołem autorytetu Owsiaka osłabł znacznie w porównaniu z tym, którym uwodził tłumy jeszcze kilka lat temu. Dyrygent Wielkiej Orkiestry miał być niekwestionowanym liderem i cieszącym się powszechnym szacunkiem typem społecznika, w ostatnich dwóch latach został zaś sprowadzony do rangi członka bohemy, jakich wielu, z pasją gardłującego w obronie interesów postępowej elity.

Wesprzyj nas już teraz!

Mit Owsiaka

O działalności Jerzego „Jurka” Owsiaka napisano już bodaj wszystko. Poddano w wątpliwość dokonywane przezeń operacje finansowe, transparentność działalności jego spółek obracających przecież milionami pieniędzy uzbieranych z monet i banknotów wrzucanych do puszek przez Polaków, przeanalizowano też skrupulatnie zaangażowanie w działalność WOŚP państwowych środków. Warto jednak pochylić się nad Owsiakowym mitem, wszak aspirował on do absolutnie wyjątkowej kategorii celebrytów, których zdołano w pewnym okresie – z niemałym sukcesem – wykreować na autorytet wielu, szczególnie młodych, Polaków.

Zajmuje on miejsce podobne do Jakuba Wojewódzkiego – irytującego typa, który mimo braku jakichkolwiek kompetencji zabiera głos na każdy temat, czyniąc to z pozycji tego mądrzejszego, wiedzącego więcej, patrzącego dalej i myślącego bardziej przenikliwie niż „zwykły” Polak. Podobnie jak Wojewódzki Owsiak usilnie stara się pozować na idola młodego pokolenia, choć sam zapewne sięgnie wkrótce po laskę, by podeprzeć nieco przeciążony kręgosłup. Obaj panowie również – naturalnie – nie ukrywają swej antykatolickiej postawy.

Wojewódzki na Przystanku Woodstock pozwalał sobie na wypowiedzi łączące katolicyzm z nazizmem, zaś Owsiak z otwartymi rękoma witał na tym samym festiwalu sekty, a także lewackie zespoły takie jak choćby Hurt, śpiewający swego czasu piosenkę zachęcającą do zdejmowania krzyży ze ścian i wyrzucania ich za drzwi.

Obok wielu podobieństw – wszak mówimy o celebrytach pełniących funkcję „najwyższego autorytetu” – jest jedna, zasadnicza różnica. Wojewódzki to błazen, człowiek, który może wypowiedzieć każde bluźnierstwo, obrażać niemal wszystkich dookoła, a następnie wyjaśnić to „konwencją żartu” czy „montypajtonowskim poczuciem humoru”. Owsiak natomiast podjął się zupełnie innego zadania: organizując każdego roku akcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stawał się kimś, kto narzuca swój światopogląd z pozycji bohatera, działacza społecznego, „doktora Judyma”, człowieka zmagającego się z dziecięcymi chorobami, a więc tym, co budzi uzasadnione emocje. Taki bohater musi zaskarbiać sobie sympatię, szczególnie, gdy stoi za nim wielka machina telewizji publicznej, państwowe pieniądze oraz ludzie, pełniący stanowiska w instytucjach publicznych, słowem: przedsiębiorstwo promocyjne.

Legenda, jaką zbudowano – bo przecież sam nie byłby w stanie tego dokonać – Owsiakowi przez wiele lat miała niesamowitą siłę rażenia. Przykład? Podczas jednej z dyskusji w programie Tomasza Lisa publicysta Łukasz Warzecha starał się cierpliwie tłumaczyć na czym polega problem z pomocą udzielaną przez Owsiaka – że nie ma nic wspólnego z filantropią, że jest to de facto wyręczanie państwa z obowiązków, które na siebie przyjęło. Lis podsumował jego wywód pytaniem: „A gdyby podeszło do pana dziecko z puszką WOŚP, to wrzuciłby pan pieniądze?”, na co Warzecha odparował: „nie”. Dalszy bieg wydarzeń powinien być już każdemu znany: buczenie publiczności, nieco zakłopotana mina odpytywanego, zaś tryumfująca Lisa.

Mimo to legenda bohatera-Owsiaka powoli umiera, wprawiając w konsternację tych wszystkich, którzy napompowawszy jego popularność do ogromnych rozmiarów liczyli, że stanie się on niezniszczalnym autorytetem, operującym śmiertelnie groźną bronią – moralnym szantażem. No bo jak można kwestionować wielkość człowieka, który prowadzi nierówną walkę z ludzkim cierpieniem? Nie wzięto jednak pod uwagę jednego: zbyt krewkiego charakteru wykreowanego bohatera, który zamiast zgrywać na co dzień „Owsiaka wszystkich Polaków”, a jedynie w sytuacjach najwyższej potrzeby z niewinną miną przeprowadzać chirurgiczne uderzenia, zaczął ślepo wymachiwać toporem usiłując ściąć głowy wszystkim, którzy zagrażają interesowi jego oraz kreującego go środowiska postępowców.

Pieniądze i uznanie

Tym samym Owsiak dołączył do grupy celebrytów, którzy ośmieszają się głupimi wypowiedziami oraz tragikomicznymi próbami obrony społeczno-politycznego status quo, by zabezpieczyć swoje własne interesy. Oczywiście w pierwszej kolejności owym „interesem” są pieniądze. Bodaj najpopularniejszym przykładem celebryty wojującego nieporadnie niczym agresywne, lecz nieszkodliwe lwiątko w obronie zasobności kasy własnego teatru, jest aktor Tomasz Karolak. Podczas kampanii wyborczej w 2011 roku wsiadł z Donaldem Tuskiem do autobusu, próbował wizerunkiem popularnego komika ratować wizerunek nieporadnego Bronisława Komorowskiego, a wreszcie usiłował atakować córkę Andrzeja Dudy, oskarżając ją o nieprawdziwy wpis na twitterze. Wkrótce jednak, zorientowawszy się, że władza w Polsce zmieniła się na taką, którą Karolak widział dotąd jedynie w nocnych koszmarach, prędko postanowił ratować, co tylko się dało i udzielił pokornego wywiadu tygodnikowi „W Sieci”, by wystarczające dobitnie przeprosić prawicowy elektorat za atak na Dudę. W międzyczasie dostał po kieszeni, wszak firmie Orange nie spodobały się polityczne boje Karolaka, który z tego właśnie powodu musiał szybko zniknąć z bilboardów oraz reklam telewizyjnych znanego dostarczyciela usług telekomunikacyjnych.

Innym celebrytą, budzącym negatywne emocje, okazał się Marek Kondrat. Ten nigdy nie krył swoich liberalnych poglądów, ale zamknąwszy się w piwniczce z winami własnej marki, gromadził pieniądze na koncie, sprzedając swój wizerunek jedynie w reklamach banku ING. Gdy jednak do władzy doszedł PiS, zdecydował się opuścić piwniczkę i odczytać tekst konstytucji podczas krakowskiej demonstracji KOD. Czy do tej decyzji pchnęło go ING, obawiające się podatku bankowego, czy może Agora, której ING jest udziałowcem? Możemy spekulować.

Celebrytów, stających dniem i nocą w obronie interesów swojego środowiska, a także tak niezbędnego w świecie mediów uznania, z wielką łatwością można znaleźć w środowiskach dziennikarskich. Wspomniany już Tomasz Lis stracił kilka dni temu sute uposażenie, jakie dostawał za swój program w telewizyjnej Dwójce.

Musiało ono stanowić bardzo ważne źródło utrzymania państwa Lisów, wszak dziennikarz robi co tylko może, by jak najmocniej przyłożyć obecnej władzy, nie stroniąc od inwektyw. Niemal co tydzień na antenie radia TOK FM ogłasza datę zakończenia demokracji w Polsce, zaś w „Newsweeku” każdy jego tekst zaczyna się od Jarosława Kaczyńskiego, a kończy na PiS. Musicie Państwo przyznać, że nie świadczy to najlepiej o publicystycznym szlifie podobno świetnego dziennikarza. Z kolei szef „Wiadomości” Piotr Kraśko usiłował czmychnąć przez zmianami w TVP do TVN, ale nie uzyskawszy od władz tej stacji zgody na azyl, miał się – według medialnych plotek – udać m.in. do kardynała Stanisława Dziwisza, by ten poparł jego starania w uzyskaniu akredytacji korespondenta w Watykanie. Może to i lepiej, bo Kraśko-korespondent był znacznie lepszy niż Kraśko-kreator informacji w TVP.

Chude lata

Zeszłoroczny dość żenujący obrazek Owsiaka, który obiegł internet i serwisy informacyjne, gdy broniąc się przed zarzutami jednego z internautów wdrapał się podczas konferencji prasowej na stół i krzyczał zachrypniętym głosem: „gdzie ten słoik, no gdzie?!”, nie był więc wyjątkiem na tle aktywności innych celebrytów. Jednak, pamiętajmy, Owsiak miał być inny. W końcu przyszło mu pełnić rolę „brata łaty” ze wspaniałą opinią herosa, toczącego nierówną walkę ze złem tego świata.

Jego wizerunek jednak w dużej mierze naruszył właśnie Internet. Medium to, bardzo niedoceniane przez wielu dziennikarzy i polityków, z roku na rok zdobywa coraz większe grono odbiorców, kształtując ich poglądy oraz opinie. W Polsce tak zwanym influencerami w sieci są coraz częściej ludzie o poglądach antysystemowych. Być może dojdzie więc u nas do podobnej eksplozji „konserwatywnego” Internetu, jak na Węgrzech, gdzie ton tamtejszym blogom, portalom czy memowej wojnie społeczno-politycznej nadają zwolennicy konserwatywno-narodowego Jobbiku, zaś jednym z najczęściej wpisywanych pytań w Google, w ubiegłym roku było: „w jaki sposób chrześcijanie mają się zachować wobec problemu imigrantów?”. Rosnący wpływ „antysystemowego Internetu” nie jest zresztą przypadkiem węgierskim. To często skutek braku zaufania do mainstreamowych mediów, coraz bardziej powszechnego w przedstawianych Polakom za wzór państwach Zachodu. Na przykład w Niemczech przeprowadzono nie tak dawno badania, gdzie większość ankietowanych zadeklarowało brak zaufania do mediów, jako instytucji dezinformujących i jednostronnych.

Wracając jednak na polskie podwórko, możemy śmiało powiedzieć, że kreowanie u nas autorytetów, których w każdego chwili można wyciągnąć z pudełeczka, gdy zajdzie potrzeba walki w obronie interesów rozmaitych koncernów, grup czy środowisk nie jest już tak łatwe, jak choćby dekadę temu. Obecnie celebryta musi się liczyć z buntem fanów, amatorskimi filmikami wrzucanymi do Internetu czy prześmiewczymi obrazkami. Dla Jerzego Owsiaka i spółki szykują się więc chude lata. Być może więc wkrótce Owsiak faktycznie zostanie już tylko żywym eksponatem do wynajęcia dla koneserów wątpliwej jakości życia elit III RP.

 

Krzysztof Gędłek 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie