4 lipca 2018

Jerzy Wolak: Jurajski świat – czyżby bliżej niż nam się zdaje?

(fot. CAP/FB/FORUM)

Tym razem współczujemy dinozaurom. Na długo zapadnie w pamięć – nie tylko bohaterom filmu będącym świadkami wydarzenia – ale i niejednemu widzowi, zwłaszcza z tych młodszych, obraz oszalałego ze strachu długoszyjca, który spóźniwszy się na arkę, spowity w kłęby dymu rozpaczliwym rykiem woła o pomoc brodząc w zalewającej wyspę wulkanicznej lawie.

 

Mają prawo żyć – pada z ekranu zdecydowana deklaracja. A przecież już po raz piąty doświadczamy obrazu w całej makabrycznej krasie ukazującego absolutną niekompatybilność tych krwiożerczych bestii ze światem ludzi. Nic to! Mają prawo żyć! Mają prawo żreć! Głównie homo sapiensa, bo ten na naszej pięknej planecie stanowi pewny rezerwuar substancji pokarmowej o bezsprzecznie najkorzystniejszym stosunku masy ciała do prędkości ucieczki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ale takie niuanse ani w głowie aktywistom z ruchu obrony dinozaurów, którzy nie cofną się przed niczym, aby tylko ratować „te biedne stworzenia”. W tym aspekcie „Jurassic World: Upadłe królestwo” poraża profetycznym przebłyskiem: przecież gdyby kiedyś faktycznie przywołano mezozoiczną gadzinę z otchłani ekstynkcji do życia, natychmiast powstałyby komitety obrony triceratopsów, koalicje praw zaurolofów i otwarte klatki huajangozaurów. A media zalałby klangor samozwańczych strażników ich dobrostanu – oczywiście kosztem ludzi. W rzeczy samej można by tę sprawę elegancko wprząc w rydwan problemu srodze dziś palącego demiurgów Nowego Wspaniałego Świata, mianowicie: przeludnienia. Przecież nawet mocno umiarkowana populacja teropodów w stosunkowo krótkim czasie wydatnie przyczyniłaby się do ograniczenia populacji ludzkiej.

 

Być może zresztą podobne plany już lęgną się w głowach wzmiankowanych demiurgów – nie tak dawno X PRIZE Foundation ogłosiła, iż sowicie nagrodzi zespół badawczy, który pierwszy wskrzesi jakiś wymarły gatunek. A kino jako soczewka rewolucyjnej agendy już zaczyna oswajać publikę z tematem – być może znacznie mniej fantastycznym niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. Warto zwrócić uwagę na zbieżność motywów w na pozór jakże odległych dziełach X Muzy. Oto w „Pokocie” Agnieszki Holland słyszymy o holokauście robaczych larw, a twórcy „Upadłego królestwa” raczą nas obrazem nieszczęsnych zwierząt ciasno stłoczonych w zamkniętym pomieszczeniu, z którego ścian z siłą cyklonu buchają kłęby gazu. Metafora jakże wymowna (i co z tego, że tania jak zupa z brukwi?).

 

Któż więc się zawaha wypuścić „te biedne stworzenia” na wolność? Na pewno nie sklonowana istota – kolejny element antyludzkiej układanki przyszłości… Ale na razie dość o tym, bo dinozaury właśnie poszły w las, a my już wiemy, o czym będzie następny film z rodziny Jurassiców.

 

Jerzy Wolak

 

„Jurassic World: Upadłe królestwo” (Jurassic World: Fallen Kingdom); scenariusz: Derek Connolly i Colin Trevorrow; reżyseria: J.A. Bayona; w rolach głównych: Chris Pratt, Bryce Dallas Howard, Justice Smith, Daniella Pineda; USA 2018; 128 minut.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie