12 grudnia 2012

Jarosław Szarek: 13 grudnia. Pozostała pamięć

(Kadr z filmu „Towarzysz generał idzie na wojnę”, autorstwa Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka.)

„Pogratulowałbym waszym komunistom umiejętności strojenia się w kostium patriotyczny. Wmawiali narodowi, że powinni ich kochać, bo są mniejszym złem niż Sowieci. Co za hipokryzja! Prawdziwym mistrzem w tej grze był Jaruzelski. Miałem nieprzyjemność uczestniczyć w jego odczycie na paryskiej Sorbonie. Studenci witali go jak bohatera. Mdliło mnie” – mówił przed kilkunastu laty francuski sowietolog Alain Besançon.

 

Już blisko od ćwierćwiecza, w okolicach 13 grudnia, do takiego stanu doprowadzają nas postkomuniści i ich okrągłostołowi towarzysze z nieboszczki Unii Demokratycznej i jej kolejnych mutacji z tą ostatnią – Platformą Obywatelską.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Scenariusz jest zawsze ten sam. Najpierw sondaże – połowa akceptuje decyzję Jaruzelskiego. Potem jego festiwal, wywiady, dziennikarze pochyleni z troską nad staruszkiem, a w tle garstka nienawistników palących świece i niepozwalających mu spędzić tej nocy w domu. I jeszcze ci co maszerują tego dnia z biało-czerwonymi flagami pod hasłami: wolności, solidarności i niepodległości… Dużo będzie o tym, jaką złą porę wybrali i jacy to źli ludzie idą.

 

W ostatnim czasie pojawiały się też inne, nowe elementy. Na wizję powrócił „Goebbels stanu wojennego” – już można go znów pokazywać, a 13 grudnia udziela wywiadów. Wtórują mu uczniowie, którzy przerośli go w plugastwie. W tym roku też zobaczymy ich wszystkich w akcji, będą jeszcze głośniejsi i bardziej nachalni.

 

Stan wojenny to nie tylko najbardziej bolesne ofiary śmiertelne, dramat rodzin prześladowanych lub wypchniętych na emigrację, ale przede wszystkim przetrącony kręgosłup moralny społeczeństwa. Wartości, które niosła posierpniowa „Solidarność”: bezinteresowne poświęcenie dla spraw publicznych, traktowanie działalności politycznej w kategoriach służby, pomoc słabszym, patriotyzm zastąpione zostały przez cwaniactwo, nihilizm, cynizm i zwykłe chamstwo. Podniesione do rangi cnoty po 1989 roku, zatruwają nas do dzisiaj.

 

Postawy takie stały się po 13 grudnia 1981 roku reakcją na przytłaczającą rzeczywistość. Nie zabrakło wówczas ludzi gotowych do zajęcia miejsc w redakcjach po wyrzuconych dziennikarzach, przychodzili również młodzi, korzystając z nadarzającej się okazji, a niejeden uczony złożył podpis za wręczony paszport. Jaruzelska normalizacja kusiła… i łamała sumienia. Jakże wielu z nich tworzy dzisiejszą polityczną, medialną czy naukową „elitę”. Ludzi gotowych, jeżeli nie nawet służyć każdej władzy, to przynajmniej dobrze z nią żyć.

 

Takim postawom poświęcił jedną ze swych pieśni Jacek Kaczmarski, przebywający po 13 grudnia 1981 roku na emigracji. O piosence „Artyści” mówił, iż dotyczy ona tych, którzy przebywając na świecie na polskich paszportach służbowych, artystycznych, pagartowskich zapomnieli po 13 grudnia o wszystkim tym, co robili przed 13 grudnia. Zapomnieli swoich własnych piosenek, poematów, filmów, książek itp., itd. W zamian za co mogą zarabiać na Zachodzie, żyć w Polsce i utrzymywać poprawne stosunki z nową władzą. Piosenka oczywiście dedykowana wszystkim tym artystom ze szczególnym uhonorowaniem Andrzeja Wajdy.

 

Jaruzelski okazał się mistrzem nie tylko w kreowaniu się na patriotę – o czym wspominał Besançon – ale przeprowadził jeszcze jedną operację, przy której wprowadzenie stanu wojennego jest ledwie niewielką potyczką.

 

Tą operacją był okrągły stół – jego największe zwycięstwo. Z ludzi bezpieki różnorakich odcieni i jej agentury (w połowie lat 80. XX wieku osiągnęła poziom z czasów stalinowskich) oraz PZPR-u uczynił największych beneficjentów III RP, czyli systemu stworzonego po 1989 roku, w który przeniesione zostały wszystkie patologie z czasów PRL. I dzisiaj generałowie bezpieki są grzebani z honorami, esbecy wytaczają procesy w obronie „ich dobrego imienia”, kształcą młodzież na prywatnych uczelniach. Natomiast na katolickich akademiach profesorami są byli I sekretarze PZPR POP z okresu stanu wojennego, pouczają w mediach, o których nie warto nawet wspominać, podobnie jak o dominacji w gospodarce, „wymiarze sprawiedliwości”, dyplomacji… Blisko ćwierć wieku po 1989 roku trudno znaleźć sferę życia, która byłaby wolna od tych wpływów. W takiej sytuacji jest oczywistym, iż komuniści nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za peerelowskie zbrodnie, a także za stan wojenny. Ta bezkarność jego autorów jest również jednym z efektów okrągłego stołu, efektów o szczególnie demoralizujących skutkach. Jeżeli nie zostali ukarani winni wytoczenia czołgów przeciwko własnemu narodowi, to czego mogą się obawiać ci, dokonujący dzisiaj ograniczania wolności, czyniąc to w sposób nieporównywalnie delikatniejszy.

 

Jaruzelski nie osiągnąłby tak wiele, gdyby nie ludzie z dawnej opozycji, którzy wsparli postkomunistów. Już w 1989 roku zadziałała gruba kreska i w przededniu ósmej rocznicy stanu wojennego „solidarnościowy” szef Radiokomitetu Andrzej Drawicz (wtedy jeszcze nie wiedziano, że były TW) zadbał, aby dziennikarze „wystrzegali się jakichkolwiek ataków personalnych, a zwłaszcza ewentualnych prób dezawuowania osoby prezydenta PRL”. Inni postępowali zgodnie z odpowiednimi instrukcjami tzw. Zespołu Programującego, złożonego z przedstawicieli kancelarii ostatniego prezydenta PRL Jaruzelskiego, KC PZPR, MON, MSW i Prokuratury Generalnej przygotowującego wytyczne, jak należy mówić o stanie wojennym.

 

Potem był czas „wybierania przyszłości”, czego próbkę mieliśmy, gdy w przeddzień piętnastej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego jeden z dziennikarzy zapytał: Co prezydent [Kwaśniewski] będzie robił w piątek? – A co jest w piątek? – zapytał rzecznik. – Rocznica wprowadzenia stanu wojennego. – A… myślałem, że chodzi panu o czwartek, kiedy pan prezydent ma imieniny. To ważniejsze wydarzenie.

 

Później szefowie WRON i MSW stali się „ludźmi honoru”, a jeszcze wcześniej było słynne „odpieprzcie się od generała”. I ostatnie odsłony z wożeniem Jaruzelskiego do Moskwy oraz zaproszenie go przez Komorowskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jeżeli Besançon dostawał mdłości na spotkaniu Jaruzelskiego ze studentami na Sorbonie, to strach myśleć o jego reakcji na późniejsze wyczyny.

 

Francuski sowietolog zdecydowanie twierdzi, iż zbrodnie komunistów, a stan wojenny jest jedną z nich, nie mogą zostać nie potępione. Ich zdrada idzie o wiele dalej niż targowiczan, „zasługując na ostrzejsze potępienie”. I podkreśla: Nie sądzę, aby odebranie Polsce niepodległości na dwa pokolenia, pozbawienie Polaków wolności i dobrobytu, i poddanie ich totalitarnej władzy, mogło nie zostać potępione w historii waszego kraju.

 

Na razie nie możemy na to liczyć. Komunistom udało się stworzyć w miejsce wymordowanej przez Niemców i Sowietów i dobitej po wojnie niepodległościowej elity, swą własną. Dzisiaj to już dzieci i wnuki ludzi z KPP, PPR i PZPR. Oni nie upomną się o prawdę o stanie wojennym. Nie zostaną też skazani już jego autorzy. Sprawiedliwość nie zwyciężyła. Pozostaje nam zatem pamięć o oprawcach i ofiarach 13 grudnia 1981 roku.

 

 

Jarosław Szarek

 

 

Przypominamy tekst opublikowany po raz pierwszy na portalu PCh24.pl w roku 2012.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie