W sobotę na ulice Paryża i kilku innych miast Francji, m.in. Bordeaux, Lyonu, Tuluzy czy Marsylii wyszli zwolennicy ruchu „żółtych kamizelek”. Pomimo, że ósmy tego typu protest zgromadził znacznie mniej demonstrantów niż poprzednie tego typu wydarzenia, to policja i tak miała pełne ręce roboty.
Organizatorzy protestów wzywali ich uczestników, aby tym razem nie zakładali żółtych kamizelek, żeby „utrudnić policji zidentyfikowanie demonstrantów”. W odpowiedzi minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner wezwał lokalne władze do bezwzględnego rozprawiania się z uczestnikami ewentualnych zamieszek.
Wesprzyj nas już teraz!
„W Paryżu, w pobliżu merostwa manifestanci zaczęli rzucać butelkami i kamieniami w funkcjonariuszy, którzy odpowiedzieli gazem łzawiącym” – relacjonuje agencja AFP. Jak podkreślono wcześniej demonstracja przebiegała bez większych incydentów. „Zamieszki na jakiś czas wstrzymały marsz, który – jak planowano – miał dotrzeć przed budynek Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu”, poinformowano.
W Nancy pięćdziesięciu protestujących próbowało zablokować budynek, w którym drukowana jest gazeta regionalna „L’Est Republicain”. Działania demonstrantów udaremniła policja, która zatrzymała cztery najbardziej agresywne osoby. Zachowanie „żółtych kamizelek” potępił na Twitterze rzecznik francuskiego rządu Benjamin Griveaux, który nazwał tego typu ataki „naruszeniem wolności mediów”.
Do napięć doszło również w Beauvais, Rennes, i Rouen. Dwa pojazdy opancerzone i dwie armatki wodne stacjonowały przed ratuszem w Bordeaux. Demonstrowało tam ponad 4,5 tysiąca osób. Protest przerodził się w starcia z policją.
W Rennes grupa manifestantów usiłowała się wedrzeć do ratusza.
Z kolei w Rouen protestowało około 2 tysięcy „żółtych kamizelek”. Zamieszki wybuchły już na początku manifestacji, kiedy to w kierunku policji poleciała kostka brukowa. „W odpowiedzi służby użyły gazu łzawiącego i gumowych kul trafiając jedna osobę w tył głowy. Protestujący wznieśli kilka barykad, podpalili bankomat i zniszczyli przystanek autobusowy”, podaje Polskie Radio.
Kobiety to większość z 2 tysięcy osób protestujących w Nantes. Tam także doszło do starć. Policja użyła granatów z gazem łzawiącym. Co najmniej jedna osoba odniosła obrażenia.
Od początku fali demonstracji w wyniku wypadków w pobliżu organizowanych przez „żółte kamizelki” blokad dróg zginęło 10 osób, a około 1500 odniosło rany.
„Żółte kamizelki” protestują w całej Francji przeciw rosnącym kosztom utrzymania. Początkowo manifestanci domagali się rezygnacji z planowanej na 1 stycznia podwyżki podatków od paliwa. Po tym jak rząd się z niej wycofał, mnożone są kolejne wymagania. Chodzi m.in. o podniesienie wysokości płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych, oraz ustąpienie z urzędu prezydenta Macrona.
Źródło: rp.pl / Polskie Radio / polskieradio24.pl
TK