„Kancelaria Prezydenta Korei Południowej zapowiedziała przegląd przepisów regulujących kwestię aborcji w tym kraju. Jego efektem może być liberalizacja antyaborcyjnego prawa” – poinformowała agencja Reuters.
Powodem takich działań ma być petycja podpisana przez 230 tys. mieszkańców Korei Południowej, którzy domagają się „ułatwień” dla osób, które chcą eksterminacji dzieci poczętych.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecne przepisy zezwalają na aborcję, podobnie jak w Polsce, w trzech przypadkach: gdy życie matki jest zagrożone, gdy płód jest obarczony poważnymi wadami lub gdy ciąża jest efektem gwałtu. Warto jednak zwrócić uwagę, że od 1953 roku do 1973 roku w Korei Południowej obowiązywał całkowity zakaz aborcji. Władze kraju, w związku z zagrożeniami, jakie płynęły wówczas ze strony Korei Północnej, chciały w ten sposób zwiększyć przyrost naturalny, a co za tym idzie – zwiększyć i utrzymać liczebność armii.
Walka o poszerzenie prawa do mordowania dzieci w łonach matek trwa od kilkunastu lat. „Aborcyjnym ułatwieniom” ostro sprzeciwiają się południowokoreańscy obrońcy życia organizujący liczne protesty i akcje przeciwko „cywilizacji śmierci” oraz tamtejsi parlamentarzyści. Wielu z nich powtarza, że w związku „z problemem starzenia się południowokoreańskiego społeczeństwa” każdy nowo narodzony obywatel „jest na wagę złota”.
Zwolennicy aborcji mają jednak niestety poparcie tamtejszego Pałacu Prezydenckiego, którego administracja z prezydentem Moon Jae-inem zapowiedziała „przeprowadzenie analizy dotyczącej dokonywanych w kraju aborcji”.
Wiele wskazuje na to, że kolejnym krokiem w tej sprawie ze strony Seulu będzie zalegalizowanie „aborcji na życzenie”, bowiem z ostatnich tego typu badań przeprowadzonych w 2010 roku wynikało, że „na 16900 dokonywanych w kraju aborcji tylko 6 proc. było wykonanych legalnie”. W ostatnich latach, zdaniem ekspertów, wynik ten uległ co najmniej podwojeniu.
Źródło: rp.pl
TK