22 lipca 2013

Jak ks. Lemański pouczał ks. Isakowicza

(fot.Wojciech Kurczewski / FORUM )

Ten sam ksiądz, który dziś ostentacyjnie staje w kontrze do decyzji swoich przełożonych, jeszcze niedawno ganił za takie zachowanie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, pogardliwie określając go „nieokiełznanym bohaterem” i publicznie oburzając się na jego „brak podporządkowania”.

 

Relacje ze sporu abp Hoser – ks. Lemański obiegły w ostatnich tygodniach wszystkie możliwe stacje telewizyjne. Konflikt, sztucznie podsycany przez antykościelne media, stał się dla tych ostatnich idealnym narzędziem do podjudzania wiernych przeciw klerowi. Skutek osiągnięto, choć na bardzo wąskim odcinku, bo tylko w Jasienicy, gdzie ks. Lemański był proboszczem (jedynie tam miejscowi obrońcy duchownego rzucili się do gardeł jego „oprawców”, czyli wysłanników kurii).

Wesprzyj nas już teraz!

 

O co poszło? Przypomnijmy: ksiądz Wojciech Lemański jeszcze w 2012 r. został ukarany przez abp. Hosera upomnieniem kanonicznym m.in. za „podejmowanie decyzji parafii bez zgody kompetentnej władzy kościelnej”, „konfliktowanie lokalnej społeczności”, „deprecjonowanie osób i posługi kapłanów i biskupów”, „naruszenie dóbr osobistych i dobrego imienia”, a także za „brak współpracy z władzami oświatowymi i samorządowymi”.

Na upomnienie ks. Lemański zareagował dość ostentacyjnie i odwołał się do kongregacji ds. Duchowieństwa Stolicy Apostolskiej, która – koniec końców – odwołanie odrzuciła. Pozbawiony w międzyczasie przez arcybiskupa misji kanonicznej (możliwości nauczania w imieniu Kościoła katolickiego) ks. Lemański zwrócił się, również bezskutecznie, z protestem do Sygnatury Apostolskiej.

 

I tu spór się zaognia: abp Hoser w maju br. powtórnie stosuje wobec ks. Lemańskiego upomnienie kanoniczne, dodając do tego zakaz występów w mediach (gdzie głosił rzeczy niezgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego), w czerwcu prosi, aby ksiądz sam zrezygnował z funkcji proboszcza, 5 lipca wydaje zaś dekret odwołujący ks. Lemańskiego z urzędu. W uzasadnieniu arcybiskup powołał się m. in. na fakt, że ksiądz wykazuje brak posłuszeństwa i szacunku wobec biskupa diecezjalnego oraz publicznie wygłasza opinie niebędące w zgodzie z prawem kanonicznym (np. odnośnie nauczania polskich biskupów w kwestiach bioetycznych).

 

Nie każdy jednak wie, że ten sam ksiądz, który szkodząc Kościołowi przed kamerami TV, zbuntował się przeciw woli swoich przełożonych, jeszcze nie tak dawno właśnie za to samo wytykał ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego (który notabene buntował się w imię prawdy, a nie postępowych ideałów, nie mówiąc o tym, że nie łamał prawa kanonicznego).

 

W swoim tekście „Próba sił” zamieszczonym na portalu znanego antyklerykała Tomasza Lisa – natemat.pl – ks. Lemański w taki oto elegancki sposób pisał o ks. Isakowiczu: „ (…) dorwał się nasz bohater do lustracyjnego królestwa teczek i jął okładać biskupów, arcybiskupów, bardziej i mniej dostojnych księży wiedzą zaczerpniętą z UB-eckich archiwów. Nawet Arcybiskup-generał, którego Kościół w Polsce postawił na straży biskupich teczek, nie był w stanie okiełznać księdza Tadeusza. Napisał sławną książkę o księżach współpracownikach PRL-u i co jakiś czas, któremuś z duchownych szarą teczką wymachuje przed nosem”.

 

Następnie ks. Lemański wylicza, jak to ksiądz Tadeusz „przyczepił się” do kardynała Dziwisza, który upolityczniał Kościół krakowski: „Taki bohater może przecież pouczać, i to publicznie, każdego i z każdej przyczyny”. „Coś mi się zdaje” – czytamy –„że gdyby to było upolitycznienie zgodne z sympatiami księdza Tadeusza, to by kardynałowi darował. Ale skoro kardynał Dziwisz odważył się, nie pytając księdza Isakowicza-Zaleskiego, spojrzeć przychylniej w inną stronę, to już tadeuszowe larum zagrzmiało i echem co jakiś czas powraca”.

 

Ks. Lemański nie podarował także ks. Isakowiczowi jego krytycyzmu wobec kościelnego pojednania polsko-rosyjskiego; napisał, że to, co ksiądz Tadeusz „wystrugał z prawicowymi oszołomami”, przekroczyło już wszystkie granice. „Pośród kleru niższego, zwłaszcza czytającego zamiast Biblii Codzienną Gazetę Polską, nastroje również bojowe, jak przed kolejną bitwą z bolszewikami” – grzmiał ks. Lemański, oburzając się: „(…) publicznie wzywać do nieposłuszeństwa Episkopatowi? Podpowiadać księżom, by nie czytali tego orędzia, a wiernym, by ostentacyjnie wyszli z kościołów?”.

 

15 lipca ks. Lemański odmówił przekazania zarządu nad parafią wyznaczonemu przez abp Hosera administratorowi. Dopiero po kilku godzinach, gdy kurz po walce nieco opadł, a stacja TVN24 zrelacjonowała na żywo awanturę pod Kościołem, ks. Lemański wydał oświadczenie, w którym zobowiązał się do podporządkowania woli zwierzchnika i opuszczenia parafii.

 

Czy cała ta awantura warta była świeczki? Jeśli bunt kapłana z  Jasienicy wcale nie był taki spontaniczny, na co wskazuje wiele faktów, to całą operację (na której stracił głównie abp Hoser) można by nazwać częściowym sukcesem.

 

Ale być może faktycznie był to jedynie osobisty wyskok, a ks. Lemański chciał po prostu przez chwilę pobyć „bohaterem”, którego sam arcybiskup „nie był w stanie okiełznać”. Jeżeli tak, to szkoda, że duchowny wcześniej nie wziął sobie do serca tego, co sam szyderczo – i niesłusznie – pisał o ks. Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim: „Teraz już przed księdzem Tadeuszem tylko jakaś reprymenda dla nuncjusza apostolskiego albo i wprost do papieża Benedykta. Jak się ksiądz Tadeusz rozpędził, to go już chyba nikt i nic nie zatrzyma. A może warto by się zatrzymał?”.

 

Magdalena Żuraw

 

 

(Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”)

 

 


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie