2 marca 2013

Mistrz „prawdziwej historii” i „prawdziwej polityki”

(Józef Szujski w malarskim "obiektywie" Jana Matejki. Repr. Picus viridis/Wikimedia Commons)

Niespełna miesiąc temu – 7 lutego – przypadła 130. rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych polskich historyków, a jednocześnie myślicieli i polityków konserwatywnych na ziemiach polskich w XIX wieku – Józefa Szujskiego.

 

W 1869 roku, w wieku trzydziestu czterech lat objął on, jako profesor zwyczajny Katedrę Historii Polski – pierwszej tego typu placówki w  historii polskiego życia akademickiego (jeden z pierwszych profitów rozpoczynającej się właśnie epoki galicyjskiej autonomii). W tym samym czasie Szujski był jednym z autorów ukazującej się na łamach „Przeglądu Polskiego” tzw. Teki Stańczyka – zbioru politycznych pamfletów, chłoszczących polityczną „tromtadrację” i ciągotki do „liberum konspiro”. Rodził się galicyjski konserwatyzm; polityczna, ale i historyczna szkoła „stańczyków”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A przecież ten sam Józef Szujski, ostro zwalczający polityczny romantyzm tych, którzy „nie zdążyli na powstanie”, parę lat wcześniej zaangażowany był w pomoc dla styczniowych powstańców w zaborze rosyjskim (razem z Janem Matejką szmuglował broń dla zgrupowania Mariana Langiewicza). Nie tylko on wśród „stańczyków” miał taki rozdział w swojej biografii.

 

Aż do swojej śmierci w 1883 roku należał do czołowych reprezentantów konserwatywnych „stańczyków” zarówno w ławach galicyjskiego Sejmu Krajowego oraz jako poseł do austriackiej Rady Państwa. Nie stronił od zaangażowania publicystycznego i ostrych prasowych polemik. Jego dwa artykuły: Kilka prawd z dziejów naszych (1867) oraz opublikowany dziesięć lat później O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki słusznie uchodzą za manifesty ideowe nowej, konserwatywnej szkoły myślenia o polityce i polskiej historii.

 

Podobną rangę ma opublikowane w 1880 roku jego Historyi polskiej treściwie opowiedzianej ksiąg dwanaście. Chociaż sam autor adresował swoje dzieło przede wszystkim do „młodzieży doroślejszej”, to nie tylko ona, kolejne jej pokolenia właśnie na Szujskim (i Dziejach Polski Michała Bobrzyńskiego, opublikowanych rok wcześniej) uczyły się nie tylko historii, ale i pryncypiów polskiej polityki. Jak wspominał Aleksander Rembowski, dwanaście ksiąg historii Polski Józefa Szujskiego „wywierały czarodziejski wpływ na umysły młodzieży, rozchwytywano je gorączkowo i stanowiło to jedną z najwyższych ambicji gimnazjasty podług nich się przygotować”.

 

„Fałszywa historia”, z którą walczył Szujski, to przede wszystkim dziedzictwo tzw. lelewelowskiej szkoły historiograficznej, głoszącej kult rodzimości, wyjątkowości polskiej historii – w tym charakterystycznego dla Polaków „umiłowania wolności” rozumianej jako radykalny demokratyzm polityczny. Pierwsze ślady tegoż Joachim Lelewel i jego uczniowie (romantycy przede wszystkim) dostrzegali już w tzw. słowiańskim gminowładztwie.

 

Z tak zarysowaną mitologią historyczną ostro rozprawiał się Szujski, wskazując na konieczność ujmowania dziejów Polski jako części głównego nurtu rozwoju europejskiej cywilizacji. Chociaż, jak podkreślał, Polska charakteryzowała się „młodszością cywilizacyjną”, to fakt ten nie był dla niego bynajmniej powodem do zachwytu, jak chcieli adepci Lelewela afirmujący brak cywilizacyjnego „skażenia” Polski zachodnią (łacińską) cywilizacją.

 

Najważniejszym eksponentem tego „skażenia” Polski okcydentalizmem był, jak uczyła demokratyczna szkoła historiograficzna, Kościół katolicki. Na to Szujski replikował wskazując, że „w społeczeństwie naszym młodym, w porównaniu z zachodnim mało rozwiniętym i doświadczonym politycznie, Kościół jeden rozporządzał potęgą inteligencji i cywilizacji wyższą od tej, którą rozporządzał tron”.

 

„Fałszywa historia” to także teza o „naturalnym” republikanizmie (demokratyzmie) Polaków. Szujski podkreślał, iż do końca panowania Kazimierza Wielkiego historia naszego kraju, w niczym nie odbiegając od modelu zachodniego, charakteryzowała się silnie zaznaczonym wątkiem monarchicznym (zwłaszcza w epoce pierwszych Piastów). Krakowski historyk uważał zresztą panowanie ostatniego Piasta na polskim tronie za jedne z najlepszych w całych naszych dziejach. Podkreślał: dzięki roztropnej polityce zagranicznej Kazimierza Wielkiego (wygaszeniu konfliktu z Czechami i krzyżakami w zamian za dotkliwe straty terytorialne) i jego osiągnięciom w stabilizacji wewnętrznej kraju (fundacje miast, kolonizacja wiejska, utworzenie Akademii Krakowskiej), zostały zapewnione warunki dla „cywilizacyjnego rozrostu [Polski] na Wschodzie” w epoce jagiellońskiej. I tutaj Kazimierz Wielki był prekursorem, włączając w obręb Korony Ruś Czerwoną i Podole.

 

A po 1370 roku zaczyna się powolny schyłek, a następnie upadek Polski. Szujski – a za nim cała „stańczykowska” historiografia – podkreślając wielkość jagiellońskiej epoki i czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, przede wszystkim w kontekście rozszerzania łacińskiej cywilizacji na Wschód (chrystianizacja Litwy) i jej obrony jako antemurale – zauważał, że w tym samym okresie datować należy początek swego rodzaju cywilizacyjnego wyczerpywania się polskiego potencjału cywilizacyjnego, skrzętnie gromadzonego zwłaszcza przez ostatniego Piasta – króla. Polska schodzi też wówczas z ogólnoeuropejskiej (czyt. zachodniej) ścieżki rozwoju cywilizacyjnego.

Dramatycznym i tragicznym w skutkach dla naszego państwa wyrazem tego odejścia była „zgubna forma rządu”, czyli osłabienie władzy królewskiej kosztem szlacheckiego narodu politycznego. Ten chwalony przez piewców szlacheckiego republikanizmu – w XVII wieku i w wiekach późniejszych – model ustrojowy – był dla Szujskiego dowodem, że stanęliśmy jako naród „poza europejskimi stosunkami” i trudno mówić w tej epoce o polskim społeczeństwie, a raczej o „kupie nieświadomych zadania swego i wyobrażenia o warunkach państwa nie mających jednostek”.

 

Polityczny sarmatyzm doprowadził do tego, że doszło w Polsce do odwrócenia tendencji, które były normą w XVII i XVIII wieku dla najsilniejszych państw Zachodu. U nas „społeczeństwo odwróciło się do góry dnem: polityczny pierwiastek na dole, szlachta, stał się bezwzględnie konserwatywnym, […] król na górze sam i najbliżsi jego, przedstawiali rewolucję, naruszenie ustaw, dążenie do zmiany”.

Warto w tym kontekście przytoczyć krytyczne uwagi Szujskiego o tak bardzo chwalonej polskiej tolerancji w epoce reformacji. Według autora „Kilku prawd”, to, że w Polsce nie płonęły stosy, było kolejnym faktem utrwalającym złą „formę rządu”. Jak pisał: „Nietolerancja przeprowadziła na Zachodzie rządy nowożytne, katolickie we Francji, akatolickie w Anglii i Szwecji; tolerancja u nas wywołała milczący układ: niedopuszczenie silniejszego rządu. Nietolerancja, gorące uchwycenie się pewnej nauki religijnej za granicą, łączyła i topiła w jedność interesa feudalnego pana, rycerza, mieszczanina, sięgała do ludu wiejskiego, szeregując ich często w jeden obóz; u nas ruch religijny nie postawił różnowierczego pana obok różnowierczego szlachcica, mieszczanina nie uratował przed eksterminacyjną polityką szlachty, ludu nie poruszył wcale”.

 

Poznanie naszej „fałszywej historii” miało być wstępem do pracy nad „polityką prawdziwą”. Jej najważniejszymi pryncypiami, jak uczył „stańczykowski” historiograf, powinny być: jednoznacznie okcydentalistyczny wybór cywilizacyjny (porzucenie mrzonek o polskiej Sonderweg), systematyczna praca nad podniesieniem cywilizacyjnym narodu, na którego czele powinna stać „warstwa przodkująca” (której rdzeniem musi być szlachta) oraz lojalne dotrzymywanie kontraktu politycznego z monarchią Habsburgów (galicyjska autonomia).

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie