Założenia projektu ustawy o medycynie szkolnej budzą niepokój rodziców. Wraz z zapisami, które mają poprawić opiekę zdrowotną nad dziećmi i młodzieżą szkolną w projekcie pojawiła się możliwość szerokiej interpretacji przepisów. A to prosta droga do nadmiernego ingerowania w rodziny.
Jak podał „Nasz Dziennik”, projekt negatywnie oceniła Fundacja Rzecznik Praw Rodziców m.in. z uwagi na pozostawienie dużego marginesu swobody interpretacji przepisów. „Główny akcent nowej regulacji położony jest w istocie na monitorowanie dzieci i bardzo ścisłą kontrolę nad rodzinami, w niedookreślonym, a więc uznaniowym zakresie” – oceniła Fundacja.
Wesprzyj nas już teraz!
Opieka medyczna nad uczniami ma być bowiem ujęta w zintegrowanym systemie, działającym na wrażliwych danych o zdrowiu dziecka, które będą udostępniane gabinetom szkolonym przez przychodnie. Dostęp do danych będzie miała pielęgniarka szkolna, dyrektor i nauczyciele.
Zdaniem Fundacji, tak tworzone jest narzędzie władzy nad rodzinami, bo zaproponowane rozwiązania nie poprawiają dostępu dzieci do świadczeń zdrowotnych ani nie wpływają na ich stan zdrowia. Tymczasem rodzina „ma prawo do zachowania swojej prywatności, tajemnicy związanej ze stanem zdrowia swoich członków, w tym wypadku dzieci”, a szkoła nie powinna dysponować wrażliwymi danymi dzieci.
Na tym nie koniec, bo projekt przewiduje, że wszelkie zauważone nieprawidłowości mają być zgłaszane do opieki społecznej. Finałem takich rozwiązań może być odebranie dziecka rodzinie nawet z błahego powodu, np. niedotrzymanie przez rodziców terminów zaleceń lekarskich. Zdaniem Fundacji, nowe rozwiązania spowodują, że pielęgniarka „zacznie pełnić rolę funkcjonariusza, którego głównym celem jest pilnowanie rodziny”.
Według planów, przepisy mają wejść w życie od września 2018 roku.
Źródło: „Nasz Dziennik”
MA
Zobacz także:
Jak żyć po katolicku w XXI wieku. Małżeństwo