9 października 2012

Filmik, na którym sędzia Milewski przybija „piątkę” z premierem, wzbudził spore oburzenie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę nie na jego polityczny wymiar, lecz na aspekt obyczajowy. Przyczynkiem do tego będzie wykonany przez sędziego zaczerpnięty z kultury anglosaskiej gest, powszechnie uważany za obraźliwy. Gest ten na dobre zadomowił się w naszym kraju i spowszedniał do tego stopnia, że jego obelżywy charakter został już skutecznie „upupiony”.

 

Wśród rozlicznych wymagań, jakie stawia polskie prawo przed kandydatami na sędziego jest bycie osobą nieskazitelnego charakteru. Czy w tym mieści się również wykonywanie obelżywych gestów w miejscu publicznym i to w obecności premiera?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Sądzę, że równie „ciekawe” okazałyby się nagrania audio z loży VIP na tym meczu. Obawiam się, że byłby to ciężki i głęboki szok dla niejednego ucha. Plugastwo wdarło się do naszego języka – to fakt. Jednak już dawno nie mieliśmy do czynienia z taką erupcją wulgaryzmu w przestrzeni publicznej, jaką obserwujemy obecnie. „Przykład idzie z góry”, „ryba psuje się od głowy” – te dwa przysłowia chyba najlepiej ilustrują to, z czym mamy do czynienia. Takie chwile prawdy przeżyło kilku ważnych funkcjonariuszy państwa. Warto wspomnieć o marszałku Józefie Zychu, który choć kreował się niemal na starożytnego mędrca i uosobienie taktu i kultury, podczas krótkiej wymiany zdań przy – jak mu się wydawało – wyłączonym mikrofonie, wpisał się w powszechne splugawienie języka.

Trzymając się podziału partyjnego, na podobną rafę kultury języka natrafiła minister Jolanta Fedak, która w zdecydowanie nieparlamentarny sposób zwróciła się do kolegi-ludowca Marka Sawickiego. Pomijam popisy wybrańców narodu, których podczas pełnienia obowiązków zmogła „choroba filipińska”, tu również lista jest długa i idzie w poprzek istniejących podziałów, nie zwracając uwagi na przynależność partyjną.

 

Doskonałym przykładem na to, jak daleko jest Tomaszowi Lisowi do wykreowanego wizerunku dżentelmena w każdym calu, są nagrania rozmów, w których to naczelny „Newsweeka” gniew wyraża w tak plugawych słowach, że nawet najbardziej odporne na tego typu sformułowania ucho może się zaczerwienić.

 

Warto zapytać o przyczyny tego zjawiska. Jest ich kilka. Pierwszą o charakterze najbardziej ogólnym jest zjawisko powszechnej  demokratyzacji. Elita władzy, pochodząca w demokracji z wyboru, czuje się w obowiązku do ukazywania swego „swojskiego” oblicza. Popatrzcie, jestem jednym z was! Tak samo jak wy chodzę na mecze, kibicuję, a i grubszego słowa nie waham się użyć!

Rekrutacja elit politycznych często odbywa się na zasadzie doboru negatywnego. Szkoła, jaką otrzymuje cześć młodych działaczy od swych politycznych protektorów skutecznie odziera z zasad moralnych i dziesiątkuje kadry przyszłych rządców kraju.

Zachowanie sędziego Milewskiego jest na tym tle jeszcze bardziej godne potępienia. Musiał przejść przez sito studiów prawniczych, na których uczono, że to litera prawa a nie głos ludu jest najwyższym prawem. Można jednak podejrzewać, że sędzia uczestniczył także w kompletach z właściwego odczytywania intencji władzy i był pojętnym uczniem. Prowokacja telefoniczna wobec sędziego obnażyła to bezlitośnie.

 

Wróćmy jednak do języka elit. Jego pauperyzacja ma wymiar powszechny. Kształcące się na uniwersytetach przyszłe elity, również i tam mogą dojść do przekonania, że w tzw. wyrażaniu się nie ma nic złego. Niejeden profesor, by skrócić dystans nie waha się przed używaniem grubszych określeń, które zresztą zasłyszał od swoich mistrzów na studiach. Mamy zatem zidentyfikowaną kolejną przyczynę omawianego zjawiska.

 

Przekleństwo obraża nasz język, obraża tych, którzy walczyli i ginęli, byśmy mogli swobodnie się nim posługiwać. Jednak będąc sprawą kompromitującą człowieka wyrażającego się w ten sposób, nade wszystko obraża Boga.

Kiedyś o ludziach, którzy posługiwali się wulgaryzmami mówiło się, że bluźnią – intuicyjnie wyczuwając, że w tych słowach zawarte jest coś więcej niż na pierwszy „rzut ucha” słychać. Jeśli coś obraża Boga, to może mieć tylko jednego sprawcę – księcia ciemności. Nie ma żadnej przesady w twierdzeniu, że przeklinanie jest swoistym zaproszeniem dla osobowego zła, jakim jest szatan. Widać wyraźnie, że problem plugastwa obecnego w naszym języku jest daleko bardziej poważną kwestią niż gdyby dotyczyła tylko kultury czy polityki.

 

 

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 240 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram