Wstępne rozmowy koalicyjne w Niemczech dobiegają końca. W piątek Angela Merkel i jej partnerzy z FDP i Zielonych ogłoszą, czy powstanie rząd „Jamajki” – egzotyczny sojusz zwolenników wolnego rynku i ograniczonej migracji oraz skrajnych lewicowych radykałów.
W wyborach do niemieckiego Bundestagu żadna partia nie odniosła zwycięstwa umożliwiającego jej samodzielne rządy. Choć kilka miesięcy temu spekulowano powszechnie, że kolejna kadencja upłynie pod znakiem przedłużonej „wielkiej koalicji” CDU i SPD, wynik głosowania unieważnił te przewidywania.
Wesprzyj nas już teraz!
Klęska Martina Schulza sprawiła, że podjął on decyzję o przejściu do opozycji, tak by w kolejnych wyborach móc wystartować ze świeżych pozycji, nieobarczony odpowiedzialnością za rządy. Angela Merkel deklarowała wprawdzie, że preferowałaby koalicję właśnie z SPD, ale wobec niechęci tej partii została zmuszona do stworzenia tak zwanej „Jamajki” – koalicji nazwanej tak od barw trzech ugrupowań, czerni CDU, żółci FDP i zieleni Zielonych.
Rozmowy o kształcie nowego rządu toczą się od czterech tygodni i w zgodnej ocenie mediów są nad wyraz trudne – ale właśnie dobiegają końca. Prawdopodobnie w piątek poznamy wiążące decyzje podjęte przez Merkel oraz szefostwo dwóch mniejszych partii, Christiana Lindnera z FDP oraz Cema Özdemira i Simone Peter z Zielonych.
Punktów spornych jest wiele, głównie za sprawą Zielonych. Partia ta, obok licznych spraw mniejszej wagi, naciska między innymi na wprowadzenie radykalnej polityki klimatycznej, choćby poprzez ograniczenie wydobycia węgla i stopniowe rugowanie silników spalinowych. Postuluje też daleko posuniętą otwartość w polityce migracyjnej. „Przez Jamajkę przetacza się właśnie huragan” – skomentował obecny etap negocjacji wiceszef FDP, Wolfgang Kubicki. Szef frakcji parlamentarnej Zielonych Anton Hofreiter przyznaje Kubickiemu rację, mówiąc: „Huragan jest faktem, bo tak mało robi się dla klimatu”, co ma oznaczać, że Zieloni nie chcą ustąpić CDU i FDP w kluczowych dla nich tematach ochrony środowiska. Ekologicznie radykałowie chcą ograniczenia emisji CO2 do roku 2020 o przynajmniej 90 mln ton, podczas gdy CDU i FDP mówią o od 32 do 66 mln ton. Dla niemieckiej gospodarki to gigantyczna różnica.
Przynajmniej tak samo trudnym problemem są imigranci. W 2018 roku kończy się moratorium na sprowadzanie do Niemiec rodzin przez tych uchodźców, którzy uciekali wprawdzie przed wojną, ale pojętą ogólnie, a nie przed konkretnie na nich nakierowanym prześladowaniem. Zieloni chcą, by tego moratorium nie przedłużać. CDU, FDP i CSU przede wszystkim nie chcą się na to zgodzić, obawiając się wybuchu kolejnego kryzysu migracyjnego porównywalnego nawet z tym z roku 2015. Mowa o niebagatelnych liczbach – moratorium dotyka obecnie około 130 tysięcy Syryjczyków i Irakijczyków. Ilu mogliby sprowadzić krewnych dokładnie nie wiadomo, ale najczęściej wymienia się liczbę 300 tysięcy osób, choć CSU mówi nawet o 750 tysiącach.
Trzecim z dużych problemów jest polityka militarna i zbrojeniowa. Problemy stwarzają ponownie Zieloni. Chcą po pierwsze usunięcia z terytorium RFN amerykańskiej broni jądrowej, na co pozostałe partie absolutnie nie chcą się zgodzić. Partia Özdermira i Peter żąda też porzucenia przez CDU/CSU planów zakupu dronów bojowych dla Bundeswehry. Wreszcie sprzeciwia się dotychczasowej polityce sprzedaży broni, domagając się nowych ograniczeń, co znowu napotyka na sprzeciw chadecji – i potężnego przemysłu zbrojeniowego.
Zieloni są w powszechnej ocenie polityków CDU, CSU i FDP głównym hamulcowym rozmów koalicyjnych. Bez nich jednak Jamajka nie powstanie, a CDU nie będzie w stanie rządzić, o ile nie przekona jednak Schulza do zmiany zdania w sprawie „wielkiej koalicji”. O współpracy CDU/CSU i FDP z Alternatywą dla Niemiec, uważaną za partię ksenofobów, nie ma mowy. Przyspieszone wybory? W ten wariant wierzy mało kto, ufając, że do piątku Jamajka jednak powstanie. Nawet, jeżeli z zawartego kompromisu nikt nie będzie zadowolony.
Pach