Kiedy na początku stycznia wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki zapowiedział, że do Trybunału Konstytucyjnego zostanie złożony wniosek o delegalizację Komunistycznej Partii Polski, wiele wskazywało na to, że ugrupowanie żądające „burżuazyjnej własności prywatnej” w końcu zniknie z polskiej przestrzeni publicznej. Za słowami polityka partii rządzącej nie poszły jednak żadne konkretne czyny, a członkowie KPP nadal działają.
Dlaczego Komunistyczna Partia Polski nie została jeszcze zdelegalizowana, mimo że Prokuratura Krajowa dostała „zielone światło” do podjęcia odpowiednich działań w tej sprawie? Ponieważ od kilkudziesięciu dni trwa „skrupulatna analiza celów i działalności” ugrupowania. – Obejmuje ona oficjalne dokumenty, jak statut, deklaracja programowa i program wyborczy – poinformowała w rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita” Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Wesprzyj nas już teraz!
W manifeście polskich komunistów możemy przeczytać, m.in., że „Komunistyczna Partia Polski, odwołując się do najlepszych idei i poglądów postępowych, jest jedyną polską reprezentacją polityczną polskich Proletariuszy, którzy są wyzyskiwani i zniewoleni w reżimie kapitalistycznym oraz że domaga się „zniesienia burżuazyjnej własności prywatnej” i utworzenia „zrębów republiki rad”. Ponadto jej członkowie opublikowali na stronie internetowej ugrupowania raport, z którego wynika, że mordów w Katyniu dokonali… Niemcy.
W ocenie Jerzego Bukowskiego z krakowskiego Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, które od lat zabiega o delegalizację KPP, jest to wystarczający powód do likwidacji tego ugrupowania. Jego zdaniem działania prokuratury w tej sprawie są co najmniej zdumiewające. – To brzmi tak, jakby prokuratura była na początku drogi – powiedział „Rzeczpospolitej”. Dodał, że problemy organów państwa polskiego z KPP świadczą o słabości państwa i nierównym traktowaniu obu totalitaryzmów. – Gdyby istniała partia z „nazizmem” w nazwie, skasowano by ją od razu, nie patrząc na niuanse – podkreślił.
Polska konstytucja zabrania nie tyle funkcjonowania partii komunistycznych, co takich, które odwołują się „do totalitarnych metod i praktyk działania” komunizmu. I to w dokumentach programowych.
Art. 256. Kodeksu karnego o „propagowaniu faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego lub nawoływanie do nienawiści” mówi:
1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w pkt. 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.
W ocenie szefa KPP Krzysztofa Szweja ani Kodeks karny ani jakikolwiek inny akt prawny nie dają podstaw do delegalizacji jego ugrupowania. – Jeśli pisaliśmy o Stalinie i Dzierżyńskim, nie oznacza, że aprobujemy ich metody. Zakładamy, że współczesny komunizm nie musi się uciekać do rewolucyjnej przemocy, bo istnieją mechanizmy demokratyczne w odróżnieniu od sytuacji z XIX w., gdzie robotnicy najczęściej nie mieli praw wyborczych – powiedział „Rzeczpospolitej”.
Źródło: „Rzeczpospolita”
TK
