31 stycznia 2014

Homorodzice – fakty i mity

(Mark Regnerus. Fot. dailytexanoniline.com)

Gdy w lipcu 2012 roku opublikowane zostało badanie socjologa Marka Regnerusa nad długoterminowymi skutkami wychowania dzieci przez homoseksualne pary – zawrzało. Powód jest dość oczywisty. Owe rezultaty przeczą promowanej od dłuższego czasu tezie, że homoseksualne rodzicielstwo jest równowartościowe heteroseksualnemu, a może je nawet przewyższa.

 

O zaletach homorodzicielstwa rozpisuje się na przykład autorka szeroko przytaczanego opracowania Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego (APA). Tam, po analizie 59 wybranych badań znalazło się stwierdzenie, że żadne z nich nie wskazało na gorsze wyniki dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne w stosunku do wzrastających w rodzinach heteroseksualnych.

Wesprzyj nas już teraz!

Dlatego warto przyjrzeć się dwóm zagadnieniom: zaletom badania oraz argumentom wobec niego krytycznym.

 

Zalety badania Regnerusa

 

Jest to pierwsze i jak dotąd jedyne badanie homoseksualnego rodzicielstwa, w którym grupa osób badanych została wybrana w sposób losowy ze znacznie większej populacji. Wszystkie inne do tej pory opublikowane badania dobierały uczestników w sposób celowy, np. przez ogłoszenia w pismach czy klubach popularnych w środowisku osób identyfikujących się jako tak zwani geje czy lesbijki. Bardzo często odbywało się to metodą kuli śnieżnej (czyli jedna osoba badana rekrutowała kolejne). W rezultacie większość badań została przeprowadzona na lesbijkach z wyższym wykształceniem, dobrze zarabiających mieszkankach dużych miast, w dodatku rasy białej.  Oznacza to, że żadne z wcześniejszych badań nad homoseksualnym rodzicielstwem nie pozwala na wysnuwanie wniosków dotyczących ogółu tej populacji, a jedynie drobnej i uprzywilejowanej jej części.

 

Jest to pierwsze i jedyne jak dotąd badanie porównujące dziewięć różnych modeli rodziny pod kątem aż 40 różnych zmiennych. Osoby homoseksualne wychowujące dzieci zostały porównane  z pełnymi rodzinami biologicznymi, rodzinami adopcyjnymi, samotnymi matkami, itp.

W tym samym numerze Social Science Research, co raport Regnerusa, ukazała się także metaanaliza autorstwa Lorena Marksa[1].  Autor poddaje w niej dogłębnej krytyce wspomniane opracowanie APA w kontekście metodologii przywoływanych tam prac badawczych.

 

Dla przykładu na 59 badań omówionych przez APA tylko w 7 przypadkach grupą kontrolną były związki heteroseksualne[2] w 11 – samotni rodzice, w 18 respondentami były inne osoby (np. dziadkowie, psychologowie, koledzy szkolni), a w 24 badaniach w ogóle brakowało grupy kontrolnej. Co więcej, przytaczane przez APA rezultaty operowały wskaźnikami nie pozwalającymi nawet na porównanie wyników z różnych badań – jak np. porównać kwestię tożsamości płciowej dzieci z kwestią podziału prac domowych w rodzinie? Badania te dodatkowo w większej części opierały się na samoocenie rodziców (czyli ich poczuciu, jak dobrymi są rodzicami).

 

Jest to pierwsze i jedyne jak dotąd badanie dotyczące homoseksualnego rodzicielstwa w którym autor udostępnił zarówno narzędzia badawcze jak i dane surowe, umożliwiając innym naukowcom replikę badań. Pozwala to także na pełną przejrzystość i umożliwia samodzielną kontrolę poprawności zastosowanej metodologii.

 

Co możemy powiedzieć o wcześniejszych badaniach? Jak podsumowuje sprawę Douglas W. Allen, naukowiec z Kanady: „Rezultatem jest rozrastająca się literatura, która nie spełnia podstawowych standardów badań naukowych. W najlepszym wypadku zawiera ona ciekawe studia sygnalizujące problemy,  stawia prowokacyjne pytania, dostarcza interesujących obserwacji. W najgorszym wypadku staje się narzędziem presji skierowanej na sędziów i władze ustawodawcze – co może wyjaśnić, dlaczego mimo słabości naukowej, literatura ta jest silnie rekomendowana w celu zmiany prawa dotyczącego rodziny.[3]

 

Krytyka badań Regnerusa

 

Gdy pominąć argumenty pozamerytoryczne typu: „zrobił to wszystko bo jest homofobem”, zostaje doprawdy niewiele, co można zarzucić tym badaniom.

 

Argument największego kalibru dotyczył kwestii finansowania badania. Przeprowadzenie badania na tak ogromną skalę wymaga oczywiście dużych nakładów finansowych. Badanie omawiane przez  socjologa sfinansowane zostało po części przez Witherspoon Institute oraz the Bradley Foundation, znane jako organizacje broniące instytucji małżeństwa  w tradycyjnym tego słowa rozumieniu[4].

 

Regnerus udziela wyjaśnień w wywiadzie dla Christianity Today: „Jak zaznaczyłem w samym tekście studium, jak i wszędzie gdzie mnie pytano – żadna z organizacji nie miała wpływu na badania. Żaden z przedstawicieli finansujących badanie organizacji nie był konsultantem w kwestii projektu badawczego, zawartości wywiadów, analizy, ani konkluzji. Wszelkie oskarżenia o to, że fundatorzy mogli wywierać na mnie naciski są zwyczajnie fałszywe[5]„.  Chętnym i analitycznie nastawionym proponuję analizę źródeł finansowania oraz publicznych deklaracji zaangażowania politycznego osób przeprowadzających badania, których wyniki są przytaczane na korzyść homoseksualnej adopcji.

 

Wracając do meritum, najpoważniejszy zarzut brzmi: „Niemal pięćdziesiąt innych badań wykazało że nie ma różnic między dziećmi wychowywanymi w rodzinach heteroseksualnych i przez homoseksualistów”.  Problem polega na tym, że nawet przytaczane w opracowaniu APA badania w rzeczywistości wykazały różnice między dziećmi wychowywanymi przez homoseksualistów, a resztą społeczeństwa. Dla przykładu: „Dzieci wychowywane przez lesbijki stają się homoseksualne siedmiokrotnie częściej niż wychowywane przez heteroseksualistów[6].” czy: „W porównaniu (różnych struktur rodzinnych), dzieci homoseksualistów wypadły najgorzej w 9 z 13 kategorii akademickich, moralnych i społecznych[7].”

 

Drugi z poważnie brzmiących zarzutów dotyczy kwestii kwalifikacji do bycia „homoseksualnym rodzicem”.  Najbardziej barwny artykuł z powyższym zarzutem napisał John Corvino[8], utrzymujący  że Regnerus uznałby za „homoseksualnego rodzica” np.  heteroseksualną prostytutkę, która czasem miewa homoseksualne klientki czy kobietę, która ujawniła się jako lesbijka, rozwiodła z mężem i rozpoczęła w wieku 55 lat relację lesbijską, po tym jak jej dzieci od dawna są dorosłe. Trzeba podkreślić, że żaden z przykładów przytoczonych przez Corvino – prostytucja, cudzołóstwo, seks więzienny i relacja homoseksualna, która rozpoczęła się gdy dziecko było już dorosłe – nie zostałby ujęty w populacji osób badanych.

Regnerus zastosował kryterium zachowań – za „wychowanie przez homoseksualistę” uznał sytuację, gdy rodzic wszedł w romantyczną relację z osobą tej samej płci w okresie dzieciństwa osoby badanej. Owszem, oznacza to, że w badaniu nie ujęto np. osób, które mają skłonności homoseksualne, ale skutecznie ukrywają to przed swoją rodziną. A także osób samotnych, deklarujących się jako homoseksualiści, lecz nie wchodzących w relacje romantyczne (te osoby byłyby zakwalifikowane jako samotny rodzic). 

Regnerus skoncentrował się na kwestii najbardziej podstawowej –  zachowania – współzamieszkiwania z partnerem seksualnym tej samej płci przez rodzica osoby badanej w czasie gdy była dzieckiem. Dlatego, że to ma wymierny, konkretny wpływ na dziecko.

 

Socjolog zbadał też kwestię trwałości relacji – czy i jak długo partner (-ka) rodzica mieszkał (-a) z rodzicem i dzieckiem. 91 procent dorosłych osób, których matki pozostawały w związku lesbijskim – mieszkało z nią w tym czasie.  57 proc. stwierdziło, że mieszkało z partnerką swej matki ponad 4 miesiące. 23 procent mieszkało z mamą i jej partnerką ponad 3 lata. 42 proc. dorosłych dzieci, których ojcowie żyli w związku homoseksualnym – mieszkało z ojcem i jego partnerem w dzieciństwie. Tylko 24 proc. – dłużej niż 4 miesiące. Ze 175 dorosłych dzieci lesbijek dokładnie dwie osoby mieszkały z mamą i jej partnerką przez całe dzieciństwo, nie znaleziono ani jednej pary męskiej, która mieszkałaby ze sobą przez całe dzieciństwo badanego.

 

W związku z tym trzeba powiedzieć jasno – badanie Regnerusa ma ograniczenia. Nie może powiedzieć, jak radzi sobie dziecko wychowywane przez całe dzieciństwo przez dwie lesbijki lub dwóch gejów w trwałym, długoletnim związku. Nie może, bo jest to niezwykle rzadkie doświadczenie.

 

Bogna Białecka, psycholog

 

[1]    Marks, L. (2012). Same-sex parenting and children’s outcomes: A closer examination of the American psychological association’s brief on lesbian and gay parenting. Social Science Research, 41, 735-751.

[2]    małżeństwa lub/i konkubinaty, w tym zarówno rodzice naturalni, adopcyjni jak i mający dzieci z procedury in-vitro

[3]    źródło: http://www.nationalreview.com/articles/302749/regnerus-debate-douglas-w-allen

[4]    czyli – jedna kobieta, jeden mężczyzna związani ślubem. Nawiasem mówiąc przykro mi, że żyję w czasach w których trzeba precyzować co rozumiem pod określeniem „małżeństwo”.

[5]    http://www.christianitytoday.com/ct/2012/october/mark-regnerus-interview-gay-parenting-study.html?start=3

[6]    Fiona L. Tasker and Susan Golombok, “Adults Raised as Children in Lesbian Families,” Developmental Psychology, 31 (1995), 213

[7]    Sotirios Sarantakos, “Children in Three Contexts: Family, Education and Social development,” Children Australia 21, No. 3 (1996): 23-31.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie