14 czerwca 2017

Hetman na ordynansach u Maryi

Choć nie dorównał dokonaniami największym polskim hetmanom, jego nazwisko zajmuje wysoką pozycję na liście wybitnych dowódców wysokiego szczebla I Rzeczypospolitej. Wychowany w szkole Czarneckiego i Lubomirskiego, współpracownik Jana Sobieskiego, zamyka Stanisław Jabłonowski epokę, gdy geniusz wodzów i dzielność wojska niwelowały słabość liczebną armii Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Rok jego śmierci, to także data porażki husarii w bitwie ze pod Szwedami pod Kliszowem, postrzeganej jako symboliczny kres staropolskiej sztuki wojennej.

 

Szkoła szlachcica

Wesprzyj nas już teraz!

Stanisław Jabłonowski urodził się 3 kwietnia 1634 roku w Łuczy (Ziemia Halicka). Związany z dworem króla Władysława Wazy ojciec przyszłego hetmana, Jan nosił tytuł miecznika koronnego i reprezentował szlachtę halicką na sejmach, a w latach 1637 i 1640 pełnił funkcję marszałka. Niestety odrzucenie przez szlachtę propozycji reform ustrojowych, jakie forsował, przyczyniło się do jego przedwczesnej śmierci w 1647 roku. Wychowaniem trzynastoletniego wówczas Stanisława zajęła się matka Anna z Ostrorogów. Wkrótce wysłała syna do Krakowa, by czerpał wiedzę od profesorów Akademii Krakowskiej. W 1649 roku młody Jabłonowski wyjechał z preceptorem za granicę. Przez Czechy i południowe Niemcy dotarł do Paryża. Tam, w jednej ze szkół rycerskich, zgłębiał tajniki rzemiosła wojennego. Po kilku miesiącach ruszył do ojczyzny, zwiedzając po drodze Niderlandy hiszpańskie.

 

Wkrótce po powrocie do kraju Stanisław Jabłonowski rozpoczął służbę wojskową w chorągwiach jazdy pancernej. W 1653 roku, podczas buntu Chmielnickiego, brał udział w niefortunnej kampanii żwanieckiej Jana Kazimierza, a dwa lata później w zwycięskiej bitwie z siłami kozacko-moskiewskimi pod Ochmatowem. Podczas Potopu szwedzkiego zdobywał cenne doświadczenie bojowe pod komendą Stefana Czarneckiego. Brał także udział w wyprawie do Danii. Podczas walk o Koldyngę odniósł kontuzję nogi, tak że musiał przedwcześnie wrócić do kraju na rekonwalescencję.

 

W 1659 roku stanął w szeregach polskich wojsk walczących z Moskwą. Brał m.in. udział w bitwie pod Cudnowem (1660). Hetman wielki koronny Stanisław „Rewera” Potocki powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne zadania dowódcze.

 

Polityk

Młodego, zdolnego, a od czasów pobytu w Paryżu wykazującego sympatie profrancuskie rotmistrza, pozyskało do współpracy stronnictwo dworskie, które stawiało sobie za cel osadzenie na tronie Rzeczypospolitej francuskiego kandydata.

 

W1664 roku Stanisław Jabłonowski został wojewodą ruskim. Awans był znaczący, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że objęcie tego urzędu często poprzedzało nominację na hetmana. Jako wierny stronnik Jana Kazimierza wojewoda brał udział w wojnie domowej przeciw rokoszanom Jerzego Lubomirskiego.

 

Podczas elekcji przeprowadzonej po abdykacji Jana Kazimierza, Jabłonowski poparł kandydaturę księcia d’Enghien. Oprócz ideowego, sprawa miała także aspekt finansowy – za profrancuski kurs oficer otrzymywał od posła Ludwika XIV pokaźną pensję. Naturalnie, stało to w sprzeczności z normami ustanowionymi przez Sejm polski. W tym niewątpliwie nagannym procederze miał zresztą wybitnego towarzysza, którym był nie kto inny, tylko przyszły monarcha Jan Sobieski. O tempora! O mores!

 

Po abdykacji Jana Kazimierza Wazy, wbrew rachubom stronnictwa profrancuskiego, kolejnym monarchą Polski został Michał Korybut Wiśniowiecki. Współpracujący blisko z hetmanem Sobieskim wojewoda ruski znalazł się w opozycji do króla.

 

W obronie kresów ukrainnych

Oprócz rozgrywek politycznych wojewodę Jabłonowskiego pochłaniały także związane z pełnionym urzędem, sprawy obrony kresowych rubieży. Okazał się sprawnym dowódcą. Wyróżnił się zarówno podczas kampanii podhajeckiej 1667 roku, jak i cztery lata później w trakcie wyprawy przeciw połączonym oddziałom kozacko-tatarskim, dowodzonym przez Piotra Doroszenkę. Siły hetmana kozackiego zostały wówczas rozbite przez Sobieskiego pod Bracławiem. W bitwie tej Jabłonowski dowodził prawym skrzydłem polskim. Wielkim męstwem wojewoda ruski odznaczył się także w zmaganiach z Turkami pod Chocimiem. Osobiście poprowadził tam do brawurowej szarży husarię, czym znacznie przyczynił się do zwycięstwa polskiego.  

 

Śmierć króla Wiśniowieckiego zapobiegła dalszej eskalacji konfliktu dworu z opozycją i otwarła drogę do korony popularnemu wśród szlachty hetmanowi wielkiemu koronnemu Janowi Sobieskiemu. Jabłonowski wsparł przyjaciela, wygłaszając na polu elekcyjnym żarliwą mowę, w której  zachęcał do głosowania na niego. Wybrany na króla Jan III Sobieski odłożył koronację, by pociągnąć przeciw zagrażającym Rzeczypospolitej Turkom i Tatarom. Towarzyszył mu w tej kampanii Jabłonowski. W nagrodę za dotychczasową współpracę otrzymał buława polną koronną, którą wręczono mu w Krakowie wiosną 1676 r.

 

Po zawarciu rozejmu z Turcją Jan III Sobieski postanowił w sojuszu z Francją umocnić polskie wpływy nad Bałtykiem. Oznaczało to wojnę z elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem. Wojewoda ruski nie akceptował nowych planów monarchy i starał się je storpedować. Nie trzeba dodawać, że zepsuło to jego relacje z królem.

 

Hetman wielki koronny

Niepopularność wojny z Brandenburgią wśród szlachty polskiej oraz nieprzyjazna względem Rzeczypospolitej postawa Turcji, skłoniły Jana III Sobieskiego do wykonania kolejnego zwrotu w polityce zagranicznej i podjęcia współpracy z dworem wiedeńskim. Następstwem tego był marsz wojsk polskich w sukurs oblężonemu przez siły tureckie Wiedniowi. Pogodzony z dworem Jabłonowski, od 5 lutego 1683 roku hetman wielki koronny, poprowadził główną kolumnę wojsk koronnych. W zmaganiach pod murami stolicy cesarstwa dowodził prawym skrzydłem armii polskiej. W ramach planowanej szarży generalnej, jego kawalerii powierzono ważne zadanie, odcięcia pobitemu nieprzyjacielowi drogi odwrotu za rzekę Wiedenkę. Jazda hetmana zaatakowała z impetem, kładąc trupem wielu pogan, a resztę zmuszając do ucieczki. Niestety, nie udało jej się odciąć drogi pierzchającym z pola bitwy niedobitkom tureckim. Prawdopodobnie uniemożliwiły to warunki terenowe.

 

Mimo wspaniałego zwycięstwa wojna trwała dalej. Jeszcze w tym samym roku doszło do dwóch bitew pod Parkanami. W pierwszej, rozegranej 7 października, Polacy nie popisali się. Zarówno Jan III, jak i hetman wielki koronny popełnili błędy, które o mało nie zakończyły się klęska i śmiercią monarchy. Na szczęście sprzymierzone oddziały cesarskie były tuż, tuż. Dwa dni później, Lew Lechistanu, jak nazywali Sobieskiego Turcy, pokazał na co go stać i w drugiej bitwie pod Parkanami rozbił siły tureckie. Tym razem, także Jabłonowski zaprezentował się z dobrej strony. Sprawnie dowodził siłami centrum i lewego skrzydła, nie cofając się przed osobistym udziałem w zmaganiach, czym zasłużył sobie na podziękowania Jana III.   

 

W 1685 roku Jabłonowski poprowadził wyprawę na Mołdawię. Doszło do bitwy pod Bojanem, w trakcie której Polacy zadali spore straty armii Solimana paszy.

 

W kolejnych latach wojska polskiego nie było już stać na spektakularne zwycięstwa. Po fiasku kolejnej wyprawy do Mołdawii, którą w roku 1686, wbrew ostrzeżeniom hetmana, poprowadził król Jan III, ciężar walk z siłami turecko-tatarskimi spadł na Jabłonowskiego. Lew Lechistanu jeszcze raz tylko, w 1691 roku stanął na czele armii, potem, zwyciężony przez chorobę musiał śledzić wydarzenia militarne z głębi kraju.  

 

W latach następnych działania hetmana koncentrowały się głównie na blokowaniu Kamieńca. Temu celowi miała służyć budowa twierdzy Okop Góra Świętej Trójcy oraz kilku innych warowni, na które, wobec pustek w skarbie państwa, dowódca wojsk koronnych musiał łożyć środki z własnej kieszeni. Ze zmiennym szczęściem trwało polowanie Polaków na tureckie konwoje wiozące zaopatrzenie do twierdzy. Do bardziej spektakularnych akcji w tym względzie należała bitwa pod Uścieczkiem, 6 października 1694 roku, podczas której dowodzona osobiście przez hetmana kawaleria, wspierana przez ruchomy tabor, rozbiła ordę i zdobyła bogaty łup.

 

Już jednak w lutym następnego roku przeciw Rzeczypospolitej ruszyły duże siły tatarskie. Jabłonowski przetrzepał je trochę pod Glinianami. Niestety, nie powstrzymało to czambułów, które wkrótce podeszły pod Lwów. Walki na przedmieściach miasta obfitowały w dramatyczne chwile. Niewiele brakowało by do niewoli dostał się sam hetman wielki koronny. Ostatecznie jednak udało mu się Tatarów przegonić. Wdzięczni lwowianie uczcili potem swego obrońcę, a przy tym sąsiada, tu bowiem Jabłonowski miał swą główną rezydencję, kamiennym pomnikiem.  

 

Ostatnie lata życia Jana III Sobieskiego i czas bezkrólewia, to okres największego znaczenia politycznego hetmana Jabłonowskiego, od 1692 roku pełniącego także urząd kasztelana krakowskiego. Liczyć się z nim musiał zarówno zabiegający o koronę dla królewicza Jakuba dwór królewski, jak i magnaci. Po śmierci Lwa Lechistanu i wyborze na tron Polski Augusta II Mocnego pozycja polityczna hetmana w państwie osłabła. Nowy król dobrał sobie innych doradców.

Stanisław Jabłonowski skoncentrował się więc na prowadzeniu wojny z Turcją.  Dzięki jego działaniom Porta zdecydowała się na podpisanie pokoju i oddanie Kamieńca Podolskiego.

 

Niechęć hetmana do króla z czasem narastała. W końcu Jabłonowski przeszedł do jawnej opozycji wobec monarchy. Sprzeciwiał się planom wojny z Brandenburgią, a potem ze Szwecją.  Niestety, awanturnicza polityka Augusta II ściągła na Rzeczpospolitą agresję wyliniałego, ale wciąż jeszcze groźnego mocarstwa, jakim była wówczas Szwecja.

Hetman Stanisław Jabłonowski nie mógł już wówczas służyć ojczyźnie w polu. Zmarł 3 kwietnia 1702 roku na skutek odnowienia się starych ran, odniesionych podczas wyprawy do Danii.

 

Na ordynansach u Maryi

Choć do historii wszedł Jabłonowski jako hetman i polityk, warto kilka słów poświęcić także jego dokonaniom na polu kultury i sztuki. Hetman żywo interesował się tymi dziedzinami. Inwestował w rozbudowę i upiększenie swoich rezydencji, z lwowską na czele, kupował dzieła sztuki, wspierał literaturę i literatów. W jednym z pałaców przechowywał bogaty księgozbiór.

 

Nie był także sknerą, gdy chodziło o wydatki na Kościół. Głęboko pobożny, wspierał finansowo dominikanów, którym wzniósł we Lwowie klasztor, jezuitów, franciszkanów (czarnych i brązowych) oraz karmelitów. Chętnie nawiedzał sanktuaria maryjne. Był gorącym czcicielem Bogurodzicy. Na wyprawy wojenne zabierał ze sobą odziedziczony po przodku obraz Maryi z Dzieciatkiem. Wizerunek ten cieszył się wielką popularnością wśród żołnierzy. Otrzymał nawet nazwę Matki Bożej Rycerskiej (obecnie obraz znajduje się w Kościele NMP na Piasku we Wrocławiu. Inne jego nazwy to: Matka Boża Hetmańska i Matka Boża Zwycięska). W czasie pokoju był przechowywany w kaplicy wybudowanego przez Stanisława Jabłonowskiego zamku w Mariampolu. Dodajmy, że nazwa nie jest przypadkowa. Nadał ją twierdzy sam hetman, by uczcić Maryję. Notabene znajdującej się na drugim brzegu Dniestru miejscowości Czesybiesy, także wymyślił nową nazwę – Jezupol – na cześć Zbawiciela.

 

Adam Kowalik

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie