5 stycznia 2017

Herod Roku, oby tylko 2016!

(Fot. Krystian Maj / Forum)

Pod adresem Fundacji Pro – Prawo do Życia posypały się ostatnio z kilku stron oskarżenia o działanie na szkodę ruchu pro-life. Bezpośrednim powodem było ogłoszenie rezultatów corocznego plebiscytu na „Heroda Roku 2016”, czyli osobę, która w największym stopniu przyczyniła się do tego, iż w Polsce wciąż zabijane są – w wątpliwym majestacie prawa – dzieci nienarodzone.

 

Mało chwalebnego tytułu nie przyznaje zarząd Fundacji, lecz internauci głosujący poprzez jej witrynę internetową. Dobór zaś nominowanych był sprawiedliwy. Jarosław Kaczyński, z racji swych „zasług”, mógłby poczuć się niesłusznie pominięty, gdyby zabrakło go w tym gronie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Popatrzmy na sekwencję zdarzeń: na długo przed wyborami partia kierowana przez Kaczyńskiego zapisała ochronę życia w pierwszych zdaniach własnego programu. Z myślą o poparciu ze strony katolików deklarowała przywiązanie do chrześcijańskich wartości. Politycy partii pytani, czy wystąpi ona z ustawową inicjatywą w duchu prolife odpowiadali, że czekają na projekt obywatelski, by nie upolityczniać sprawy. Gdy jednak projekt się pojawił, tylko w pierwszym odruchu czołowe postaci Prawa i Sprawiedliwości deklarowały poparcie dla ochrony życia.

 

Im bardziej stawało się jasne, że Komitet „Stop aborcji” z łatwością uzbiera wymagane do przyjęcia projektu pod obrady przez parlament 100 tysięcy podpisów, liderzy ugrupowania coraz mocniej odcinali się od inicjatywy. Wreszcie, na oczach całej Polski, dopuścili do karczemnej wręcz awantury na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości. Rzekomo ze strachu przed czarnymi parasolkami proaborcyjnego aktywu, błyskawicznie odrzucili projekt. Nie było szansy na merytoryczną dyskusję ani wprowadzenie poprawek. Prezentująca przed posłami założenia nowelizacji przedstawicielka „Stop aborcji” nie miała nawet możliwości zdążyć na zwołane ad hoc posiedzenie komisji. I tak zresztą zostało ono ograniczone tylko do przyjęcia wniosku o odrzucenie inicjatywy pro-life. Następnego dnia, związana imperatywem „moralnej dyscypliny” sejmowa większość (każdy, oczywiście w niezachwianym poczuciu wolności własnego sumienia) zmieniła o 180 stopni opinię na temat projektu i wyrzuciła go do kosza.

 

Jeśli ktoś chce, szuka sposobów. Jeśli nie chce – ucieka się do wymówek. Niewiele ponad rok rządów PiS przekonało dobitnie, iż posiadająca sejmową większość partia potrafi skutecznie przeprowadzić wolę własnego lidera. Według swego uznania i potrzeby chwili. Jeśli trzeba, po to by zgasić konflikt. Innym razem posłuży się chaosem, tak jak w przypadku obecnej sejmowej awantury, którą można było uciąć u korzenia równie szybko jak utrącono obywatelską inicjatywę. Niestraszny PiS-owi Trybunał Konstytucyjny ani Komisja Wenecka. Niestraszny cia-Majdan, europarlament i Komisja Europejska. Wszechpotężna partia zadrżała na widok czarnych parasolek…

 

W takich okolicznościach, biorąc też pod uwagę dokonania poprzednich laureatów (Donald Tusk, Hanna Gronkiewicz-Waltz) pominięcie osiągnięć prezesa PiS byłoby zwyczajnie krzywdzące.

 

PiS miał bowiem okrągły rok, by wspólnie ze środowiskami obrońców życia i hierarchami Kościoła omówić plan wprowadzenia w Polsce pełnej ochrony życia, zgodnie z elementarną sprawiedliwością. Był czas na rozmowy, na szeroką akcję promocyjną w mediach „odzyskanych” i katolickich. Łatwo można byłoby wówczas uniknąć kompromitujących (dla nadawców, nie adresatów!) oskarżeń wobec Fundacji Pro oraz instytutu Ordo Iuris o brak należytej kampanii informacyjnej.

 

Jarosław Kaczyński wybrał jednak strategie uników oraz „dziel i rządź”. Wolał poprzez najbliższych współpracowników przekonać swoich katolickich i „prawicowych” entuzjastów oraz – pośrednio bądź bezpośrednio – także hierarchów Kościoła o tym, że projekt pełnej ochrony życia nie ma szans na przegłosowanie. Mniejsza o metody tej perswazji, tych możemy się zaledwie domyślać. Tak czy inaczej, dzisiaj, jak dosadnie ujęła to jedna z czołowych postaci polskiego ruchu pro-life, „PiS ma pełnię władzy, a co za tym idzie, jego wierchuszka ma też możliwości dokładnego zorientowania się, co dzieje się w konkretnych środowiskach. I dlatego pluje nam, obrońcom życia, w twarz. Każdemu po równo. Wie, że może”.

 

Nie wiem, co kierowało wszystkimi głosującymi w plebiscycie Herod Roku 2016 (znam motywacje zaledwie jednego). Jednak obrońcy życia mieli prawo oczekiwać od Jarosława Kaczyńskiego więcej niż od wymienionych wyżej polityków PO. Ich postępowanie w kwestii rzezi nienarodzonych przynajmniej nie kłóci się z deklaracjami.

 

Najmocniejsze spośród oskarżeń kierowanych dzisiaj wobec Fundacji Pro – Prawo do Życia dotyczą zniweczenia kilkudziesięcioletniego dorobku organizacji pro-life. Kilku działaczy Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia szermuje nieustannie wynikami badań sondażowych, zgodnie z którymi w ciągu zaledwie paru miesięcy poparcie dla pełnej ochrony nienarodzonych miałoby spaść w Polsce aż o połowę. Oczywiście, wszystko rzekomo z powodu projektu „Stop aborcji” i pikiet, w trakcie których fundacja państwa Prybyłów i Mariusza Dzierżawskiego prezentuje na wielkoformatowych planszach skutki zbrodni aborcji.

 

Wolne żarty. Nawet jeśli ów spadek był faktem, w co mocno wątpię, równie histeryczną reakcję lewicowo-liberalnych mediów, a w ślad za nią ewentualną zmianę nastrojów społecznych, wywołałaby jakakolwiek próba zmiany ustawy dopuszczającej zabijanie dzieci. Także ta firmowana przez PFROŻ, różniąca się od propozycji Ordo Iuris ponoć zaledwie jednym, chociaż istotnym szczegółem. Powtórzę: porażka inicjatywy obywatelskiej wynikała z braku jedności środowisk pro-life i katolickich, oraz désintéressement ogłoszonego wobec projektu przez prezydium Komisji Episkopatu Polski.

 

Fundacja Pro – Prawo do Życia działa zaś w podobny sposób, konsekwentnie już od wielu lat. Cieszy się rosnącym poparciem, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Stale przybywa jej wolontariuszy. Zajmuje się najtrudniejszą stroną społecznego uświadamiania w temacie zabijania dzieci przed narodzeniem. Afirmowanie wartości i piękna życia to bowiem tylko część kampanii prolife. Jej drugim, również niezbędnym obliczem, jest konieczność pokazania, jak w istocie wygląda morderczy proceder skrywany za gładkimi eufemizmami. Czy chociaż jedna osoba stała się zwolennikiem tzw. aborcji dlatego, że zobaczyła drastyczne w swojej wymowie plakaty fundacji? Bardzo wątpliwe.

 

Czy sprawa obrony życia jest polityczna? Tak, panie i panowie parlamentarzyści! Jest etyczna, cywilizacyjna, ale także polityczna. Chyba nie jesteście zaskoczeni, sami podnosiliście ręce „za życiem”, kiedy od was nic nie zależało, bo byliście w opozycji. Dziś, tracąc część poparcia swego elektoratu, ponosicie konsekwencje własnych niezrealizowanych deklaracji.

 

Nie ma powodu, dla którego Mariusz Dzierżawski i jego współpracownicy mieliby stosować wobec polityków różnych opcji odmienne miary. Nie powinno dziwić także, iż więcej wymagają od rządzących niż od opozycji. Sam program socjalny nazwany, cokolwiek na wyrost, „Za Życiem”, może być oceniany pozytywnie, lecz tylko jako uzupełnienie do ustawy chroniącej nienarodzonych. Sam nie wystarczy by skutecznie strzec ich istnień, czego dowodzą przykłady krajów zachodnich. Póki co zatem, Polska pod rządami PiS pozostała na eugenicznej ścieżce i wciąż selekcjonuje ludzi ze względu na niepełnosprawność oraz okoliczności poczęcia. Oby już niedługo!

 

Tytuł Heroda nie jest dożywotni. Oby Jarosław Kaczyński w roku 2017 zapisał się w pamięci obrońców życia znacznie lepiej.

 

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie