Ze Stanów Zjednoczonych dochodzą sprzeczne informacje na temat przyczyn ogłoszenia fałszywego alarmu rakietowego, który niemal na trzy kwadranse postawił na nogi mieszkańców i służby Hawajów.
Władze przesłały w sobotę, między innymi za pomocą wiadomości sms, liczącej ponad 1,5 miliona osób społeczności wezwanie do przejścia do najbliższego schronu, ze względu na zbliżające się zagrożenie. „To nie są ćwiczenia” – głosił komunikat.
Wesprzyj nas już teraz!
Po ogłoszeniu alarmu, aż do jego odwołania, mieszkańcy żegnali się z bliskimi na wypadek tragedii i gorączkowo poszukiwali wyznaczonych przez władze bunkrów. Trwało to niemal 40 minut.
David Ige, gubernator Hawajów przyznał niebawem, że przyczyną zamieszania był błąd jednego z pracowników służb publicznych. Miał on uruchomić system ostrzegawczy omyłkowo.
Inny przekaz dochodzi jednak na temat alarmu z Białego Domu. – Był to wyłącznie stanowy sprawdzian systemu ostrzegania w sytuacjach kryzysowych – przekonywała rzecznik prezydenckiej administracji, Lindsay Walters.
Z kolei Ajit Pai, prezes Federalnej Komisji Łączności zapowiedział wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.
Stanowy system ostrzegania został aktywowany niedawno, w związku z atomowym zagrożeniem ze strony Korei Północnej.
Źródło: interia.pl
RoM