28 maja 2020

Handel emisją CO2 i nowe podatki. To sposób Komisji na sfinansowanie funduszu naprawczego

(Fot. Reuters / Forum)

Komisja Europejska ma pomysł na sfinansowanie tzw. unijnego funduszu naprawczego. Środki na ten cel mają pochodzić z pozwoleń na handel emisjami dwutlenku węgla, rozszerzonymi na sektor lotniczy i morski. Informację potwierdziła szefowa KE, Ursula von der Leyen.

 

Celem Komisji Europejskiej jest pozyskanie 750 mld euro z systemu handlu uprawnieniami do emisji (ETS), poprzez sprzedaż pozwoleń na zanieczyszczenia dla niektórych sektorów. Aktualnie są one kierowane z powrotem do budżetów krajowych. W celu sfinansowania programu naprawczego „Next Generation EU”, organ wykonawczy UE zasugerował, że ETS można rozszerzyć na sektory, które są obecnie z niego zwolnione. Wszelkie zyski ma zachować jednak Bruksela.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Opcje mogą obejmować zasoby własne oparte na systemie handlu uprawnieniami do emisji, w tym jego ewentualne rozszerzenie na sektory: morski i lotniczy oraz mechanizm dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji CO2” – czytamy w planie Komisji.

 

Pomysł na uwzględnienie zysków z emisji dwutlenku węgla w budżecie UE nie jest nowy. Bruksela wprowadziła go jako sposób na uzupełnienie luki w finansowaniu pozostawionej po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, ale został on w dużej mierze odrzucony przez poszczególne stolice państw.

Już wcześniej komisarz ds. budżetu UE, Günther Oettinger ujawnił, że Komisja Europejska zaproponuje opodatkowanie plastiku i przesunięcie dochodów z handlu emisjami na poziom UE, próbując zrównoważyć ubytki w budżecie.

 

Aby zbudować poparcie dla tego „nowego impulsu”, Komisja Europejska proponuje, by bieżące dochody zostały wyodrębnione i nadal były wypłacane państwom członkowskim. Pozostałe środki zatrzymałaby Bruksela.

 

„Takie zasoby własne mogłyby wygenerować dochody budżetu UE w wysokości około 10 miliardów euro, w zależności od ewolucji cen emisji dwutlenku węgla i rozszerzenia systemu na inne sektory” – przewiduje unijny plan naprawczy.

 

Przewodnicząca Ursula von der Leyen wspomniała w swoim przemówieniu do posłów z Parlamentu Europejskiego o rozszerzeniu systemu handlu pozwoleniami na emisję CO2 i wprowadzeniu nowego podatku od emisji dwutlenku węgla. „Liczę na pełne poparcie dla tych inicjatyw” – zaznaczyła.

 

Karima Delli, eurodeputowana i przewodnicząca komisji ds. transportu, powiedziała, że ​​z zadowoleniem przyjęła pomysł dotyczący zasobów własnych Brukseli, dodając, że „musimy wprowadzić podatek od ropy, podatek od emisji dwutlenku węgla na granicy, a także podatek od ciężkich pojazdów”.

 

Wyżsi urzędnicy UE nalegają, by duża część zasobów własnych, w tym środków z handlu emisjami (ETS), podatek od emisji dwutlenku węgla, podatek od plastiku i podatek cyfrowy, pokryły planowaną przez Komisję spłatę zadłużenia, która musiałaby się zakończyć nie później niż w 2058 r.

 

Pod koniec marca ETS-y straciły 40 proc. na wartości (15 euro za tonę), ale od tego czasu wzrosły do ​​ponad 20 euro obecnie. Wzrost wartości pozwoleń będzie miała kluczowe znaczenie dla planu pozyskania zasobów własnych. Handel ETS-ami i ich wysoka cena przekładają się na koszty energii w krajach, w których energetyka oparta jest na tradycyjnych, kopalnych źródłach energii.

 

Komisarze mają nadzieję, że ich program naprawczy zostanie zaaprobowany przez większość europosłów podczas lipcowego głosowania na posiedzeniu plenarnym. Komisja Europejska chce także obciążyć wyższymi podatkami transport lotniczy i wszystkie statki odwiedzające porty znajdujące się na terenie Unii Europejskiej.

 

Według raportu Komisji opublikowanego w ubiegłym tygodniu, sektor morski wyprodukował 3,7 proc. całkowitej produkcji dwutlenku węgla w UE w 2018 r.

 

Zwolennicy tego pomysłu podkreślają, że jest to „elegancki sposób’, aby zanieczyszczający spoza UE płacili za swój wpływ na środowisko. Ma to być również potężne narzędzie „eksportujące” politykę klimatyczną.

 

ETS obejmuje już loty wewnątrz Unii Europejskiej, które są wyceniane według rynkowej ceny emisji dwutlenku węgla. Nie jest jasne, czy Komisja zamierza zastosować ten system w odniesieniu do lotów międzynarodowych, czy też wprowadzi inne poprawki.

 

Na szczeblu ONZ nadal trwają rozmowy na temat globalnego mechanizmu kompensacji emisji pochodzących z lotnictwa – znanego jako CORSIA – ponieważ kraje nie są pewne, czy 2020 rok należy uwzględnić w obliczeniach bazowych mechanizmu.

 

Każda tona CO2 emitowanego powyżej pewnego poziomu odniesienia będzie musiała zostać zrekompensowana poprzez zakup programów ochrony środowiska, takich jak projekty w zakresie energii odnawialnej i starania o ponowne zalesianie.

 

Środki blokujące koronawirusa zmniejszyły popyt na podróże lotnicze, a linie lotnicze poprosiły, aby w tym roku nie wykorzystywać ich do pomiaru przyszłej trajektorii emisji, co zostanie omówione na spotkaniu w Montrealu w czerwcu.

 

Zamiast wchodzić w skomplikowane rozmowy prowadzone przez ONZ, Komisja Europejska może zmienić sposób wyceny lotów krajowych w ramach ETS, ponieważ linie lotnicze korzystają obecnie z pewnej liczby bezpłatnych zezwoleń.

 

Według szacunków „bezpłatne zezwolenia” tylko w 2019 roku wycenione zostały na 500 mln euro. Na marcowym spotkaniu ministrów środowiska, 10 państw członkowskich poparło propozycję Polski, zgodnie z którą linie lotnicze nie powinny już otrzymywać gratyfikacji.

 

Zgodnie z polityką “Zielonego Ładu”, organ wykonawczy UE zobowiązał się również do zbadania, czy także transport drogowy można objąć systemem ETS.

 

Większość państw członkowskich UE zareagowała pozytywnie na propozycję Komisji Europejskiej w sprawie funduszu naprawczego o wartości 750 miliardów euro. Pakiet obejmuje łącznie 500 miliardów euro dotacji, a reszta zostanie zaoferowana rządom w formie pożyczek.

 

Zwolennicy wniosku nalegają teraz na szybkie zatwierdzenie. Kompromisu nie należy się jednak spodziewać przed lipcem, kiedy Niemcy przejmą rotacyjną prezydencję w UE. Zarówno Paryż jak i Berlin pochwalili propozycję Komisji, która zasadniczo opierała się na przedstawionym przez te dwa państwa projekcie.

 

Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że zamierza wykorzystać nadchodzącą niemiecką prezydencję w Radzie UE jako sposób na „konstruktywne ukierunkowanie” wniosku w drodze negocjacji.

 

Warto zauważyć, że należąca do grupy 10 państw o najwyższym PKB Belgia, otrzyma dotacje w wysokości 5,5 mld euro z unijnego funduszu naprawczego. Belgijski minister finansów Alexander De Croo mówił o „historycznym planie”, który „zapewni właściwą równowagę między solidarnością a odpowiedzialnością”. “To jedyny sposób, aby Europa wyszła silniejsza z kryzysu” – dodał.

 

De Croo ostrzegł jednak, że szacunkowa kwota Belgii jest „przedwczesna i błędna”. Według niego potrzebne byłyby dodatkowe zasoby za pośrednictwem innych instrumentów lub programów siedmioletniego budżetu wzmocnionego przez fundusz, takich jak EU Invest lub Europejski Fundusz na rzecz Inwestycji Strategicznych (EFIS), dla których jeszcze nie jest dostępny klucz podziału.

 

“Nasz kraj jest już płatnikiem netto budżetu UE, co oznacza, że ​​co roku wpłacamy do budżetu europejskiego więcej niż odzyskujemy. Europejski fundusz naprawczy składający się w całości z dotacji prawdopodobnie pogorszyłby naszą pozycję jako płatnika netto. I to w bardzo trudnych czasach kryzysu finansowego” – narzekał flamandzki premier Jan Jambon, tuż przed ogłoszeniem planu.

 

Spośród oszczędnej czwórki Dania znalazła najcieplejsze słowa powitania dla propozycji Komisji Europejskiej. Duński minister spraw zagranicznych, Jeppe Kofod nazwał go „bardzo istotnym dodatkiem do wielu ważnych środków, które podjęliśmy na szczeblu europejskim w celu złagodzenia skutków kryzysu”.

 

Podział na dotacje i pożyczki to „ważny krok w kierunku duńskiego stanowiska”, jednak ogólne kwoty budżetu są nadal „po prostu zbyt wysokie” dla Danii. W nadchodzących negocjacjach Kofod poprzysiągł „walczyć o duńskie interesy”, ale przyznał, że trzeba będzie znaleźć kompromis.

Ze szczegółów planu naprawczego UE nie jest zadowolona Finlandia, ale zapowiedziała, że go przeanalizuje. Informuje o tym minister Tytti Tuppurainen z Partii Socjaldemokratycznej.

 

Najbardziej krytycznie na temat projektu wypowiedział się szwedzki premier Stefan Lövfen. Polityk ganił KE za to, że proponuje 500 miliardów euro w formie dotacji, bez wymogów dotyczących spłaty. Może to prowadzić do niewłaściwych zachęt, nieefektywnej alokacji zasobów i „znacznego wzrostu wkładu Szwecji do UE” – dodał, sugerując, że Szwecja nie zaakceptuje wpłat do wspólnego budżetu na tak wysokim poziomie, jaki jest obecnie.

 

Warto zauważyć, że zadowolona z propozycji KE jest Polska. Prezydent Andrzej Duda napisał, że „Polska namawiała Europę do ambitnego budżetu. Mamy więc sukces! Powstanie Fundusz Odbudowy Gospodarczej w wysokości 750 miliardów euro, a Polska będzie jednym z największych beneficjentów”.

 

Warszawa miałaby otrzymać łącznie około 64 mld euro w postaci dotacji i pożyczek. Premier Mateusz Morawiecki powiedział także, że propozycja jest dobrym punktem wyjścia i zaznaczył, że głos naszego kraju jest słyszalny w Europie.

 

Przed ogłoszeniem planu, ministrowie ostrzegali, by poczekać na zarys wniosku, ale wskazali, że wolą granty i nie będą skłonni być płatnikiem netto dla funduszu naprawczego, jak przewidywano wcześniej (więcej musielibyśmy dopłacić niż zyskać). Polska gospodarka ma się skurczyć w tym roku o 4,3 proc., a według Komisji Europejskiej, bezrobocie wzrośnie do 7,5 proc.

 

Słowacja jest ogólnie zadowolona z wniosku Komisji Europejskiej. Wdrażanie na szczeblu krajowym będzie wyzwaniem, biorąc pod uwagę ograniczone możliwości administracyjne i historię powolnego pozyskiwania funduszy unijnych przez Słowację, jak zauważają urzędnicy, zwłaszcza jeśli pieniądze są przeznaczone na pierwsze trzy lata. Według wstępnych obliczeń, Słowacja powinna skorzystać z dodatkowych 8 mld euro, co stanowi 8 proc. PKB.

 

„Dla nas ważne jest, aby dodatkowe [fundusze] były powiązane z reformami strukturalnymi” – powiedział sekretarz stanu ministerstwa finansów Ľuboš Jančík. Słowacka gospodarka ma skurczyć się w tym roku o 6,7 proc., a bezrobocie wzrosnąć do 8,8 proc. w 2020 r. z 5,9 proc. w 2019 r.

 

Republika Czeska spodziewa się gwałtownego spadku gospodarczego w 2020 r. o wartości – 6,7 proc. PKB w 2020 r. i – 4 proc. w 2021 r. Bezrobocie wzrośnie do 5 proc. w 2020 r. i nieznacznie spadnie do 4,2 proc. w 2021 r.

 

Premier Czech Andrej Babiš uważa propozycję Komisji za „duży dług”. Stwierdził, że ​​UE powinna pożyczyć tylko taką kwotę, która jest porównywalna ze spadkiem gospodarczym spowodowanym kryzysem koronawirusowym. Szacuje, że spadek wyniesie 10-15 proc.

 

Według niego, słabiej rozwinięte gospodarki o niższym PKB niż średnia UE powinny mieć dostęp do takiej samej kwoty pieniędzy, jak w obecnym okresie programowania. Chce, aby pieniądze z programu naprawczego były rozdzielane według tego samego klucza alokacji jak w latach 2014-2020. Babiš podkreślił także znaczenie spójności i inwestycji w tradycyjne sektory gospodarki.

 

Portugalia z zadowoleniem przyjęła wniosek Komisji jako ambitną odpowiedź na wyzwanie związane z koronawirusem i podkreśliła fakt, że opiera się on zasadniczo na dotacjach. – Włączenie tego wzmocnienia do WRF gwarantuje spójność między wysiłkami na rzecz odbudowy a strategicznymi priorytetami Europy w zakresie walki ze zmianami klimatu, transformacji cyfrowej i wzmocnienia strategicznej autonomii naszych zdolności produkcyjnych – powiedział premier António Costa. Bruksela szacuje skurczenie gospodarki portugalskiej o 6,8 proc. PKB  do 2020 r.

 

Włochy również pochwaliły plan Komisji. „Znakomity sygnał z Brukseli idzie w kierunku sugerowanym przez Włochy” – komentował włoski premier Giuseppe Conte. Prognozuje się, że we Włoszech nastąpi spadek o 9,5 proc. PKB w 2020 r., A według najnowszych danych, zagrożonych jest 500 tys. miejsc pracy.

 

Minister gospodarki Roberto Gualtieri ogłosił, że rząd pracuje nad „poważną reformą i planem inwestycyjnym” skoncentrowanym na zrównoważonym rozwoju i innowacjach, ze szczegółowymi planami dla sektora turystyki i motoryzacji.

 

Hiszpania jest również zadowolona z propozycji wykonawczej, która „zawiera wiele żądań podniesionych z Hiszpanii”. Madryt ufa, że ​​przewodniczący Rady, Charles Michel rozpocznie konsultacje z przywódcami w celu zwołania posiedzenia Rady Europejskiej „w najbliższych tygodniach, co pozwoli na jak najszybsze osiągnięcie porozumienia”.

 

Grecja, która według prognoz z powodu COVID-19 będzie miała największą recesję (spadek o 9,7 proc. PKB), jest również zadowolona, ​​biorąc pod uwagę, że otrzyma około 22,5 mld euro w postaci dotacji i prawie 9 mld euro w postaci pożyczek.

 

Grecki premier Kyriakos Mitsotakis podkreślił, że wniosek stwarza sytuację korzystną dla wszystkich państw członkowskich UE. “Ostatecznie, nawet kraje niezdecydowane i sceptycznie nastawione do tego, czy powinniśmy pójść tą drogą, są w dużym stopniu zależne od jednolitego rynku, prawdopodobnie bardziej niż my” – komentował. “Gdyby jednolity rynek upadł z jakiegokolwiek powodu, zapłaciliby bardzo, bardzo wysoką cenę” – dodał.

 

Interesująca jest reakcja Malty, która otrzyma około 350 mln euro w postaci dotacji i 642 mln euro w formie pożyczek. „The Times of Malta” poinformował, że minister finansów, Edward Scicluna zareagował „letnią reakcją” na ogłoszenie pakietu. Valletta obawia się, że pakiet pomocowy może w końcu otworzyć puszkę Pandory w postaci harmonizacji systemów podatkowych.

 

„To dobry owoc, ale jak opuncja, trzeba się z nim obchodzić ostrożnie” – powiedział Scicluna. Wyraził również wątpliwości co do tego, w jaki sposób UE sfinansuje ogólny plan i czy wywrze presję na rodzimy system podatkowy na Malcie.

 

Słowenia wierzy, że propozycje Komisji są krokiem we właściwym kierunku i z pewnością pomogą rozwiązać problem kryzysu COVID-19. Słowenia rozważy wieloletnie ramy finansowe i fundusz naprawczy jako część jednego pakietu i chce, aby problemy, które pojawiły się podczas negocjacji w sprawie przyszłych wieloletnich ram finansowych, zawieszonych w lutym 2020 r., zostały należycie rozwiązane.

 

W Chorwacji premier Andrej Plenković ogłosił, że Komisja Europejska zarezerwowała dla Chorwacji 10 miliardów euro, z czego 7,3 miliarda euro zostanie przeznaczone na Zagrzeb w formie dotacji.

„Ten plan jest ważny dla całej Europy, ale szczególnie dla Chorwacji. To kryzys, którego nie można było przewidzieć, a jego konsekwencje będą bezprecedensowe. Kryzys pokazał znaczenie solidarności UE. Nasze członkostwo w UE nie jest już abstrakcyjnym pomysłem, ale jest bardzo rzeczywistą i kluczową koniecznością” – przekonywał.

 

W przypadku Bułgarii, najbiedniejszego kraju UE, Komisja przewiduje część bodźca w wysokości 15 miliardów euro, przy wkładzie 3,3 miliarda euro. Tak więc kwota netto, którą otrzyma Bułgaria, poza kwotą przewidzianą w WRF, wynosi 11,7 mld euro – ponad 19 proc. rocznego PKB tego kraju. Przydzielona na 4 lata, oznacza to około 5 proc. PKB rocznie i ma zostać uzupełnione o ponad 3 proc. PKB, które Bułgaria spodziewa się otrzymać z budżetu UE.

 

 

Źródło: euractiv.com

AS

WMa

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram