31 marca 2014

Gender studies – nauka czy modne bzdury?

(nickobec.sxc.hu)

Wielokrotnie próbowałam przedrzeć się przez magmę słowną publikacji poświęconych gender. Za każdym razem czuję się tak, jak bym czytała tekst słynnej prowokacyjnej rozprawy Alana Sokala, pt. Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce kwantowej grawitacji.


Nawet się nie zorientowaliśmy jak minęło już 12 lat od prowokacji amerykańskiego fizyka. W 1996 r. wysłał on do recenzowanego pisma naukowego poświęconego studiom kulturowym artykuł, w którym przy użyciu specjalistycznego żargonu przedstawił zmyśloną, „nowatorską” teorię, dotyczącą związków pomiędzy koncepcjami rozwoju społecznego, emancypacji i feminizmu a grawitacją kwantową. Tekst został opublikowany i cieszył się niemałym zainteresowaniem. Prowokacja Sokala wywołała potrzebną dyskusję nad naukowością różnych prądów rozwijających się w ramach dziedzin humanistycznych.

Wesprzyj nas już teraz!

Naukowość nauki
Prawdziwa nauka, aby nią była, musi posiadać właściwą metodologię i wbrew temu, co próbują nam wmówić „nowocześni naukowcy”, istnieją historycznie i dziedzinowo niezmienne normy oraz reguły metodologiczne. Zaliczamy do nich intersubiektywną komunikowalność (nauka powinna być zrozumiana przez każdego badacza posiadającego odpowiednie kwalifikacje), intersubiektywną kontrolowalność (teza/teoria jest naukowa o ile można ją, albo przewidywania o nią oparte, skonfrontować z danymi empirycznymi) oraz zgodność z zasadami logiki. Mówiąc prościej, twierdzenia naukowe muszą być możliwe do zweryfikowania przez niezależnych ekspertów, a jej tezy – zgodne z rzeczywistością.

Definitywny brak definicji

Metodologia nauk analizuje nie tylko procedury badawcze, lecz także pojęcia, hipotezy i twierdzenia. Zakłada także jasne definiowanie, poprzez przedstawienie tego, jak należy rozumieć charakterystyczne dla danej dyscypliny pojęcia i terminy.

Problem z gender pojawia się już w przypadku definiowania – nie istnieje bowiem jednoznaczna, spójna definicja tego, czym „to” jest. Ile dokumentów, artykułów, monografii tyle prób definicji.

Weźmy na przykład definicję stworzoną przez WHO, według której gender to: „stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, działania i atrybuty, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet”. Ale już w wydanej przez agendę WHO – Międzynarodowy Instytut Kształcenia i Badań nad Awansem Kobiet – publikacji zatytułowanej Gender Concepts, pojęcie to definiowane jest jako „system ról i stosunków między kobietą i mężczyzną, który nie jest zdeterminowany biologicznie, lecz zależy od kontekstu społecznego, politycznego i gospodarczego”.

W „Oświadczeniu w sprawie nieprawdziwych interpretacji pojęcia gender”, wystosowanym przez Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz twierdzi, że: „tak w polityce jak prawie, tak w Polsce jak za granicą, gender odnosi się do równego traktowania kobiet i mężczyzn. W nauce gender – płeć kulturowa, to kategoria badawcza, która analizuje przejawy kobiecości i męskości w czasie, przestrzeni, w różnych kulturach i kręgach cywilizacyjnych.” Widzimy więc wyraźnie, że gender w polityce to nie to samo co gender w nauce.

Nie ma się chyba co dziwić, że nie istnieje jedna, pełna definicja gender, gdyż jednym z zadań tej „nauki” jest wypracowanie metod pozbywania się z kultury stabilnych definicji np.: „kobiety”, „mężczyzny”, „matki”, „ojca” czy „hetero- i homoseksualisty”, ponieważ każde definiowanie niesie ze sobą wykluczanie.

Błędna historiozofia
O ideologii mówimy w przypadku stworzenia systemu poglądów i ocen tłumaczących sytuację historyczno-społeczną, gospodarczą, kulturową i polityczną jakiejś grupy ze względu na jej interesy. W takim przypadku człowiek uwodzony jest albo iluzją przyszłej szczęśliwości, albo wewnętrzną logiką samego systemu. Jak pisze Piotr Morciniec, „prawdą jest, że w wielu miejscach i w różnych epokach pojawiała się cała gama nierówności, które były potem skrupulatnie wykorzystywane przez silniejszych. Wśród osób, które wielokrotnie w historii doświadczały krzywdy i ucisku, były kobiety. Twórczynie genderyzmu wyciągnęły jednak z tych faktów zaskakujący wniosek, że nierówność wynika z natury, z tego, kim się człowiek poczyna i rodzi – z jego płci, w omawianym przypadku: z faktu bycia kobietą. W konsekwencji wystąpiły do walki o «usunięcie nierówności», którym na imię «kobieta» i «mężczyzna».”

Ideologia ma miejsce wtedy, gdy poznanie zostało oderwane od rzeczywistości i stanowi zaplecze dla działań politycznych. Czym innym bowiem jest badanie relacji między kobietami i mężczyznami – historyczne, psychologiczne, socjologiczne, a czym innym rozwijanie i propagowanie z góry postawionej tezy, że świat tkwi w okowach patriarchalnej hegemonii, z której co prędzej musimy się wyzwolić.

Nieempiryczny charakter
Niesprawdzalność tez genderowych obnażył norweski komik Herald Eia w filmie Gender Equality Paradox, po opublikowaniu którego Uniwersytet w Oslo zamknął gender studies. Zwolennicy gender zdają się nie przyjmować potwierdzonych empirycznie badań, które dowodzą mających wpływ na zachowanie różnic biologicznych mózgu mężczyzny i kobiety. Mężczyźni wykazują np. wyższość w wykonywaniu różnych zadań wymagających wyobraźni przestrzennej lub złożonych operacji matematycznych, kobiety zaś w niektórych zadaniach językowych oraz wymagających precyzji manualnej. Badania wskazują ponadto na wyższą wrażliwość kobiet na subtelne sygnały emocjonalne, zwłaszcza wyrażane w mimice twarzy. Z kolei mężczyźni łatwiej dopuszczają się aktów agresji. Badania te, choć nie deprecjonują czynników kulturowych, jednoznacznie wskazują, że elementarne różnice płciowe mają swoje źródło w neurobiologii. Teoretykom gender nie przeszkadza to jednak twierdzić, że krzywdzącym stereotypem jest „postrzeganie mężczyzn jako tych, którzy działają, kierują, zarządzają, a kobiet jako tych, które pomagają i wspierają, czyli wykonują czynności pomocnicze oraz dbają o dobre relacje”. Ignorowanie wyników badań, które nie są zgodne z założoną hipotezą jest domeną ideologii a nie prawdziwej nauki.

Ideologiczne źródła

Jak zauważył ks. prof. Paweł Bortkiewicz, gender jest teorią eklektyczną, stanowiącą połączenie różnych myśli, idei, teorii. Efekt tej kompilacji jest daleki od spójnej całości. Swoje podstawy czerpie z marksizmu, egzystencjalizmu, neomarksizmu i szeroko rozumianej postmoderny. Znajdziemy tam elementy konstruktywizmu, psychoanalizy, strukturalizmu, słowem ideowy new age.

By nie być gołosłowną, wspomnę cytat z Pochodzenia rodziny, własności prywatnej i państwa Fryderyka Engelsa: „W historii za pierwszorzędny antagonizm należy uznać antagonizm między mężczyzną i kobietą w monogamicznym małżeństwie, a za pierwszorzędny ucisk – ucisk kobiety przez mężczyznę”. Amerykańska feministka Shulamith Firestone w książce Dialektyka płci pisze: „Tak jak wyeliminowanie klas ekonomicznych wymaga rewolucji proletariatu i przejęcia środków produkcji na drodze przejściowej dyktatury, tak wyeliminowanie klas płciowych wymaga rewolucji klasy uciśnionej (kobiet) i objęcia przez nie władzy nad środkami reprodukcji”. Nancy Chodorow w The Reproduction of Mothering: Psychoanalysis and the Sociology of Gender podkreśla, że „…dopóki kobiety będą pełnić funkcje wychowawczo-opiekuńcze, dzieci będą rosnąć, postrzegając ludzkość podzieloną na dwie różne i – według niej – nierówne klasy. Jest to przyczyną tolerowania ucisku «klasowego»”.

Znając ideowe źródła gender, nikogo nie powinny dziwić hasła, pojawiające się w oficjalnych dokumentach rządowych. Na przykład autorki raportu „Dyskryminacja ze względu na płeć i jej przeciwdziałanie”, przekonują, że krzywdzącym kobiety stereotypem, który należy wyeliminować instytucjonalnie, jest „twierdzenie, że opiekę nad małymi dziećmi powinny sprawować kobiety”.

Wolność i niezależność badań

W tym akapicie można by wiele rozpisywać się o niezależności badań naszej rodzimej nauki. Zamiast mojej narracji pozwolę sobie oddać głos prof. dr hab. Lenie Kolarskiej-Bobińskiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego: „MNiSW będzie wspierać wszystkie elementy polityki równości płci, do których odwołują się europejskie programy operacyjne i nowy program ramowy Horyzont 2020. Zasady polityki równościowej stanowią istotne ogniwo tych programów, a ich odrzucenie eliminowałoby polskich uczonych z możliwości korzystania ze środków unijnych, które są znaczące. W samym tylko Horyzoncie 2020 fundusze dla bloku tematycznego poświęconego wyzwaniom społecznym sięgają 30 mld euro.” Jest to fragment stanowiska MNiSW w sprawie zajęć i badań dotyczących gender na uczelniach, który komentarza nie wymaga.

Naukowość twierdzeń

Wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej publikacji stworzonej przez wykładowców gender studies, by pozbawić się złudzeń, że jest to dziedzina naukowa. Lucy Irigaray, francuska myślicielka przekonuje nas, że: „Jeśli fizycy zajmowali się dotąd mechaniką ciała stałego w większym stopniu niż mechaniką cieczy, to z pobudek seksistowskich. Mechanika cieczy jest bowiem dziedziną kobiecą, podczas gdy mechanika ciała stałego to sprawa typowo męska – jak wiadomo, kobiece narządy płciowe wydzielają czasem płyny, męskie zaś wystają i sztywnieją.” Sheila Jeffreys, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Melbourne w Australii stwierdza: „Gdy kobieta osiąga orgazm z mężczyzną, kolaboruje z systemem patriarchalnym, erotyzując tylko opresję, której ulega.” Nasza rodzima genderystka – prof. Inga Iwasiów ze Szczecina pyta: „Czy można (…), dziś napisać coś kobiecym ciałem? Niekonkludywnie, cyrkularnie, fragmentarycznie, macicznie, preedypalnie.” Przedstawiciele genderyzmu jak ognia unikają otwartej konfrontacji ich tez z prawdziwą nauką. Przedstawianie twierdzeń zgodnie z metodami zapewniającymi prawdziwie zasadne, pełne, ścisłe i uporządkowane poznanie problematyki równości kobiet i mężczyzn mogłoby przynieść koniec gender studies.

Wspomniany na początku Alan Sokal odważył się zdemaskować nadużycia, których dopuszczają się dziś wielokrotnie humaniści, poprzez używanie sformułowań zaczerpniętych z języka nauk ścisłych, głównie matematyki i fizyki dla tłumaczenia swoich pokrętnych teorii.

Może i jest w publikacjach genderowych ukryty głębszy sens, „niedostępny” dla zwykłych czytelników. Warto byłoby jednak poddać je rewizji i odnieść do rzeczywistości, chyba że twórcom tekstów genderowych chodzi jedynie o to, by powstała książka Modne bzdury 2?

Monika Kacprzak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie