3 lipca 2013

Gdy zabija się sumienia, zabija się niewinnych

(Fot. FORUM / Reuters)

Z ojcem Ryszardem Stolarczykiem OCD przeorem klasztoru Karmelitów Bosych w Czernej, duszpasterzem katedry lwowskiej p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w latach 1990-1991 oraz parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kijowie (1991-2004), rozmawia Jan Bereza

 

Ojcze Przeorze, w krajach Europy Zachodniej, gdzie do tej pory zabicie dziecka poczętego jest w świetle ustanowionego tam prawa dopuszczalne, coraz więcej ludzi włącza się w działania na rzecz obrony nienarodzonych. Podobne ruchy pro-life działają także na wschodzie Europy, choć ich historia jest znacznie krótsza…

Wesprzyj nas już teraz!

 

– To prawda że znacznie krótsza, ale też warunki, w jakich one powstawały, były zdecydowanie trudniejsze. Z perspektywy mojej pracy duszpasterskiej mogę podać przykład Ukrainy – dużego kraju o bardzo zróżnicowanej strukturze społecznej, w tym religijnej. Skala zjawiska tzw. przerywania ciąży jest tam nadal bardzo duża, jak podają mass media, rocznie pozbawia się tam życia około 200 tysięcy nienarodzonych dzieci. To tak, jakby co roku dokonywano zgładzenia miasta wielkości Kielc w Polsce czy Łucka albo Stanisławowa na dzisiejszej Ukrainie.

 

Skąd bierze się ten problem? W dyskusjach o tzw. aborcji część ludzi twierdzi, że jest ona dokonywana z powodu biedy, a Ukraina należy do grupy najbiedniejszych krajów Europy. Jednak inne dane mówią, że w krajach Unii Europejskiej 75 proc. aborcji jest dokonywana w bogatych krajach „starej piętnastki”, więc twierdzenie o materialnym podłożu śmiercionośnego procederu jest bezzasadne. Jak Ojciec wytłumaczyłby ten problem na znanym sobie przykładzie Ukrainy?

 

– Żeby zrozumieć podłoże i skalę problemu na Ukrainie, a jednocześnie przedstawić bariery, jakie mają tam ruchy obrońców życia poczętego, trzeba trochę poznać ten kraj, społeczność, historię. Mieszkańcy dzisiejszej Ukrainy żyli i wychowywani byli w zupełnie innych warunkach. Szczególnie ci, którzy byli obywatelami Związku Sowieckiego jeszcze przed 1939 rokiem, w okresie budowania molocha komunistycznego, w duchu ateizmu i walki z religią. Krótszy okres komunizmu przeżyli mieszkańcy dawnej II Rzeczpospolitej, ale i tutaj od II wojny światowej skala demoralizacji była ogromna, a dowodem braku szacunku dla życia było chociażby ludobójstwo dokonane na Polakach na Kresach. Patrząc jednak na Ukrainę jako na całość, trzeba trochę odwołać się do historii. Fakt dzisiejszego budowania ruchów na rzecz obrony życia poczętego wynika z obecności kościołów chrześcijańskich na terenach dzisiejszej Ukrainy dużo wcześniej, zanim władzę objęli bolszewicy. To jest właściwie powrót do korzeni, do wiary, tradycji i kultury chrześcijańskiej.

 

Na ile silny był tam Kościół katolicki przed rewolucją październikową?

 

– Wierni Kościoła powszechnego, czyli katolickiego, byli tam od wieków. Nawet na daleko wysuniętych rubieżach Syberii są dzisiaj katolicy, w znacznej części Polacy, mieszkający do dziś na Dalekim Wschodzie. Podobnie jest na Ukrainie. Przez wieki Kościół był utożsamiany na tamtym obszarze z narodem polskim. Interesującym przykładem jest chociażby Kijów – stolica państwa ukraińskiego. Tamtejszy uniwersytet miewał w XIX wieku roczniki, gdy studenci-Polacy stanowili nawet 60 proc. ogółu uczących się. Kadra naukowców była przeważnie polska, więc i życie religijne tej społeczności było związane z Kościołem. Uniwersytet Kijowski miał swój kościół katolicki, samo miasto było w sensie kulturowym jeszcze w XIX wieku mocno polskie. Polacy przybywali tam z zachodu i ze wschodu, wracając ze zsyłek na Syberię. Z obecnością naszych rodaków wiązało się życie licznych parafii katolickich na Rusi Kijowskiej.

 

Druga fala osiedleń rodzin polskich to okres po II wojnie światowej – do Kijowa wyprowadzali się Polacy ze wsi i małych miasteczek głównie z obwodów żytomierskiego, winnickiego i chmielnickiego, ale wtedy praktyki religijne były już silnie tępione, nie było więc mowy o zakładaniu nowych parafii.

 

Wielkim problemem tamtych czasów stało się przecież zamykanie kościołów i walka z światopoglądami innymi niż komunizm, szczególnie z chrześcijańskim.

 

Czy zachowały się jakieś enklawy, gdzie dopuszczano możliwość odprawiania Mszy Świętej? Pamiętam rozmowy z Polakami z Kijowa tuż po powstaniu niepodległej Ukrainy na początku lat 90. Wspominali, jak potajemnie modlili się wspólnie w mieszkaniach prywatnych, a i tak służba bezpieczeństwa stosowała wobec nich represje. Na religię nie było miejsca, nie tylko w przestrzeni publicznej, ale nawet w życiu prywatnym…

 

– W wielkim, liczącym ponad trzy miliony mieszkańców Kijowie, do 1991 roku była jedna parafia katolicka w dzielnicy Światoszyno, i to w domu jednorodzinnym, który był obudowywany i rozbudowywany przez wiernych. W tym czasie w budynkach kościołów katolickich urządzono magazyny albo – jak w Kijowie – sale koncertowe dla filharmonii albo muzeum ateizmu.

 

Pierwsza po II wojnie światowej Msza Święta w obrządku katolickim została legalnie w tym mieście odprawiona dopiero w niedzielę 2 maja 1969 roku. Do parafii na Światoszynie w latach 70. i 80. ubiegłego wieku przyjeżdżał jeden raz w miesiącu ksiądz aż z odległej o niemal 500 kilometrów Odessy. Dopiero w 1986 roku, już po katastrofie w Czarnobylu, władze zgodziły się na to, by dwa razy w miesiącu przyjeżdżał ksiądz Jan Krapan z bliższego Chmielnika.

 

Jak widać, Kościół katolicki działał w bardzo trudnych warunkach. Robiono wszystko, by zniszczyć wiarę w Boga. W duchu ateizmu nie dyskutuje się o religii, a takie zagadnienia jak życie ludzkie, obrona życia nienarodzonych czy przekazywanie wiary w Boga nie są obecne. Jedyna moralność to moralność materialistyczna, na dziecko patrzy się z punktu widzenia polityki państwa, a nie jak na łaskę Bożą. Dar życia dla człowieka wierzącego to dar z samego Nieba. Człowiekowi rzuconemu w otchłań ateizmu dziecko przedstawiane jest w kontekście zagadnień demograficznych, statystyk, zastępowalności pokoleń z punktu widzenia gospodarczego. To także element zabijania sumienia, zabijania zdolności postrzegania życia ludzkiego, i tych starszych, i tych jeszcze nienarodzonych, jako wielkiego daru. Gdy zabija się sumienia, zabija się ludzi niewinnych, bez rozróżniania wieku, a żeby zabijania nie nazywać zabijaniem wymyśla się nowe słowa: aborcja i eutanazja.

 

Po wielu dekadach propagandy komunistycznej upadł Związek Sowiecki i Kościół mógł wrócić do życia prywatnego, a nawet publicznego. I niestety od razu okazało się, że zastał ludzi z przeoranymi sumieniami, którzy nie rozumieli podstawowych spraw. Jakie działania podjął Kościół katolicki, by przywrócić zrozumienie, czym jest poszanowanie życia dziecka od chwili poczęcia?

 

– Dla nas, kapłanów z Polski czy innych państw, które nie miały tak silnego wpływu ateizmu jak tam, w dawnym ZSRS, pierwszym problemem było pojęcie świadomości zbudowanej przez okres komunizmu. „Aborcja” i rozwód to były „przywileje” kobiety sowieckiej. Styl życia społeczeństwa był podporządkowany Ktemu, co każe partia i temu, co wymaga państwo. W takim społeczeństwie zburzono to, co święte: Kościół, (czy Cerkiew), rodzinę, małżeństwo, historię, własność, kulturę. Na ruinach, na zgliszczach zaczęto budować komunizm, system gdzie człowiek był skazany na monopol partii i państwa.

 

W tak delikatnych i skomplikowanych uczuciowo sprawach, jak rodzina i macierzyństwo, kobieta nie miała punktu oparcia. Więzy rodzinne burzono, rozwody stały się plagą, miłość i wierność małżeńska spychane były na margines. W tak trudnych sytuacjach zostawiono setki tysięcy lub miliony kobiet, które mogły być matkami, ale zewsząd słyszały złe podpowiedzi, a jednocześnie nie miały do kogo się zwrócić po pomoc czy poradę.

 

Te dekady niszczenia wiary skutkują do dzisiaj w mentalności ludzi, a trzeba pamiętać, że obok pustki religijnej położenie kobiet komplikowała sytuacja demograficzna w europejskich republikach sowieckich…

 

– W dawnym Związku Sowieckim było znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Mężczyźni ginęli na frontach II wojny światowej, stacjonowali latami w krajach satelickich, miliony ginęły w łagrach. Z jednej strony kobiety były więc zdane same na siebie, ale z drugiej, w każdej z nich budziła się chęć macierzyństwa. W sytuacji, gdy nikt nie mówił czym jest grzech, związki pozamałżeńskie i nieślubne dzieci były czymś nagminnym, nawet w pewnym sensie tolerowanym w społeczeństwie. Wiele dzieci z takich związków nie narodziło się nigdy, ponieważ także lekarze byli uczeni medycyny bez uwzględnienia pierwiastka duchowego, bez rozumienia tego, że życie jest świętością i zadaniem lekarza jest go bronić, a nie niszczyć.

 

Czyli wielka skala aborcji jest między innymi wynikiem pomijania w procesie nauki, na każdym szczeblu, szacunku dla życia?

 

– Z pewnością tak. Szkoła kształtuje postawy, a gdy burzy się pozycję małżeństwa, rodziny i wiary to skazuje się tych ludzi na uczenie moralności takiej, jaką popiera państwo. Tu często pojawia się podatność na działanie zła. W Polsce kobieta ma do kogo zwrócić się o pomoc. Na Wschodzie potrzeba wielu lat, by odbudować niszczoną latami rodzinę i religię. Nie będzie to zadanie łatwe, gdyż w miejsce omnipotentnego komunizmu dzisiaj wsączają się libertyński nihilizm i hedonizm.

 

Komentując aktualną sytuację w sferze moralnej na Ukrainie i oceniając skutki otwarcia na Zachód jedna z wypowiadających się osób stwierdziła: „Myśleliśmy, że podłączyliśmy się do cywilizacji, a okazało się, że podłączyliśmy się do kanalizacji.” To brutalne słowa, ale pokazują, że wielu mieszkańców Ukrainy nie tego spodziewało się po upadku komunizmu i nie takiego postępu oczekiwali. Jak widać, nauka moralności płynąca z Zachodu jest często niewiele lepsza od tego, co sączono ludziom na wschód od Bugu do czasu upadku ZSRS.

 

Mimo to ruchy na rzecz obrony życia poczętego są już mocno obecne na Ukrainie, a część z nich zainicjowały organizacje pro-life z Europy. Jak Ojciec Przeor ocenia szanse zmiany mentalności i docelową szeroką akceptację obrony życia dzieci od poczęcia?

 

– Po kilkunastu latach pracy na Ukrainie mogę stwierdzić, że ludzi są otwarci na obronę życia. W czasie komunizmu ludzie, którzy mieli zabronione chodzenie do kościoła i tak czuli, że „aborcja” jest złem. Nawet ateiści mieli przekonanie, że zabicie dziecka w łonie matki to zabójstwo człowieka. Człowiek jest w swej naturze dobry, ale każdy z nas ma wiele słabości. Reedukacja moralna jest potrzebna, ale grunt na Ukrainie jest do tego dobry. Mimo wielu lat życia w trudnych warunkach, większość ludzi jest otwarta, życzliwa, myślę, że w swej naturze po prostu dobra. Dotarcie – podobnie jak w Polsce – z informacją czy gazetą katolicką nie jest łatwe, choć działają tam stacje radiowe katolickie i prawosławne. Temat obrony życia jest obecny nie tylko w mass mediach religijnych. Ta dyskusja zatacza coraz szersze kręgi. I samo to jest już sukcesem, gdyż przez dziesięciolecia o sprawie zabijania nienarodzonych milczano.

 

Na ile zorganizowane i zjednoczone wokół obrony życia poczętego jest społeczeństwo na Ukrainie?

 

– Ten proces wciąż trwa. Wiele dobrego zrobiły organizacje Pro Life z Europy, które na początku lat 90. ubiegłego wieku dostarczały tu materiały informacyjne. Potem pojawiła się możliwość drukowania na miejscu i w miejscowych językach – głównie po rosyjsku i ukraińsku. Obok wydawnictw i parafii ożywił się ruch świeckich katolików zaangażowanych w obronę życia nienarodzonych. Prawdziwy przełom dokonał się w maju 1994 roku, gdy rozpoczął się kurs naturalnego planowania rodziny dla 15 osób z Ukrainy. Pojedyncze kamienie ruszyły niebawem wielką lawinę. Już w maju 1995 roku w Kijowie „Fundacja na rzecz godności człowieka” (Fond „Za hidnist’ ludyny”) zorganizowała międzynarodowy kongres pn. „Miłość, Rodzina, Życie” pod patronatem międzynarodowej organizacji Human Life. Uczestniczyło w nim aż 800 osób, w tym jako przedstawiciel Watykanu ks. kard. Alfonso Lopez Trujillo, biskup katolicki diecezji żytomierskiej, biskup prawosławny Lwowa, grekokatolicki biskup z Czernichowa oraz pastorzy protestanccy.

 

Teraz ruchy obrony życia poczętego są już na tyle silne, że działają samodzielnie, ale wsparcie z innych parafii czy państw zawsze jest dla nich potrzebne. Pozytywne w działaniach obrońców życia jest to, że wszystkie wspólnoty chrześcijańskie współpracują ze sobą w tej kwestii, co w takich państwach jak Ukraina jest szczególnie ważne. To kraj wielu narodów i wielu religii. Powszechne są małżeństwa mieszane nie tylko narodowościowo, ale także religijnie. Kościół katolicki ma tam do spełnienia wielką pracę misyjną oraz zadanie przekazywania wiary. Misja Kościoła to wychodzenie do wiernych i poszukiwanie zbłąkanych owieczek, nie tylko na Ukrainie.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie