10 kwietnia 2018

Gaudete et Exsultate: Nowa adhortacja papieża o świętości

(Fot. ANSA/FORUM)

Opublikowana właśnie adhortacja Gaudete et Exsultate ukazuje, jak chrześcijańską świętość postrzega papież Franciszek. W dokumencie zawarte są fragmenty, które szczególnie chętnie akcentują komentatorzy reprezentujący odmienne nurty w Kościele.

 

W mniej niż godzinę po oficjalnym przedstawieniu adhortacji „O powołaniu do świętości w świecie współczesnym” papieża Franciszka w Rzymie w poniedziałek 9 kwietnia, jezuita o. James Martin opublikował następujący tweet: „Niezwykły fragment dokumentu papieża Franciszka Gaudete et Exsultate wycelowany w katolików z obsesją na punkcie prawa, pochłoniętych korzyściami społecznymi i politycznymi [oraz] skrupulatną troską o liturgię, doktrynę i prestiż Kościoła”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Portal liberalnych katolików Cruxnow.com od razu podkreślił, że najnowsza adhortacja daje co najmniej dwie ważne odpowiedzi tym, którzy oburzyli się na ostatnie, przypisywane papieżowi wypowiedzi odnośnie piekła, a także formułują krytykę za wprowadzanie zamieszania poprzez zapisy adhortacji Amoris Laetitia.

 

Adhortacja w odpowiedzi krytykom

Cruxnow.com podkreśla, że nowy dokument odzwierciedla „stałe motywy myślenia i duchowości Franciszka”. Oferuje także pośredni komentarz do dwóch ostatnich, palących pytań: po pierwsze, czy papież naprawdę wierzy w istnienie piekła, życie pozagrobowe i królestwo wieczne, i po drugie, jak należałoby odpowiedzieć krytykom, takim jak kilkaset osób, które zebrały się w sobotę w Rzymie, by zakwestionować jego dokument z 2016 roku – Amoris laetitia.

 

Portal wskazuje, że podczas gdy Franciszek nie zajmuje się piekłem, wyjaśnia, że ​​najwyraźniej wierzy w osobowe istnienie szatana i poważnie traktuje jego złośliwy wpływ, mówiąc, że diabeł nie jest „mitem, wyobrażeniem, symbolem, postacią czy pojęciem”.

 

Jednocześnie obszernie zacytowany został w komentarzu fragment dotyczący subtelnej nowej formy pelagianizmu (notabene, bardzo często przywoływanej przy różnych okazjach przez Franciszka, krytykującego ortodoksyjnych katolików), w którym papież piętnuje „chrześcijan, przywiązujących nadmierną wagę do pewnych zasad, zwyczajów i sposobów działania”, co ma wpływ na „zawężenie” Ewangelii, „pozbawienie jej prostoty, uroku i smaku”.

 

Franciszek zakwestionował również katolicki aktywizm pro-life, który koncentruje się na kwestii walki z tzw. aborcją, z wyłączeniem innych kwestii, takich jak np. imigracja czy pomoc ubogim. Papież nie po raz pierwszy zdaje się tu podążać „z duchem czasu”, wszak w Kościele rodzi się „nowy ruch pro-life”, który kwestię walki z zabijaniem nienarodzonych i karania sprawców tego procederów spycha na dalszy plan, próbując przenieść niejako ciężar tej walki na przywileje socjalne oraz ochronę środowiska. Taki jest też cel globalistów, lansujących program „zrównoważonego rozwoju”, próbujących przekształcić Kościół katolicki w panteistyczną strukturę, jednocześnie wykorzystując dobre cechy katolików i ich zaangażowanie na rzecz propagowania zgubnej ideologii.

 

Widać wyraźny kontrast z papieżem Benedyktem XVI czy Janem Pawłem II, którzy podkreślali z całą mocą zasadnicze znaczenie ochrony życia na każdym jego etapie. W 2006 roku poprzednik Franciszka,  przemawiając do członków Europejskiej Partii Ludowej powiedział, że „jeśli chodzi o Kościół katolicki, głównym celem jego interwencji na arenie publicznej jest ochrona i promocja godności osoby ludzkiej”. Autor tych słów wskazał na kwestie, które „nie podlegają negocjacjom”, to jest: obronę życia na wszystkich jego etapach, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci; uznanie i promocję naturalnej struktury rodziny – jako związku mężczyzny i kobiety – opartej na małżeństwie oraz obronę tego małżeństwa przed innymi „prawnie równoważnymi radykalnie odmiennymi formami związków, które w rzeczywistości szkodzą jej i przyczyniają się do destabilizacji, zaciemniając szczególny charakter i niezastąpioną rolę społeczną; ochronę praw rodziców do edukowania swoich dzieci.

 

Papież Jan Paweł II w podobnym duchu utrzymał swoją adhortację apostolską z 1988 roku – „O powołaniu oraz misji wiernych świeckich w Kościele i świecie” (Christifideles Laici).

„Nietykalność osoby, będąca odzwierciedleniem nietykalności samego Boga, wyraża się przede wszystkim i w sposób zasadniczy w nietykalności ludzkiego życia. Powszechne, skądinąd słuszne, wystąpienia w obronie ludzkich praw, takich jak na przykład prawo do opieki lekarskiej, do dachu nad głową, do pracy, do założenia rodziny i do kultury, są fałszywe i złudne, jeśli nie staje się z największą determinacją w obronie prawa do życia, będącego pierwszym i podstawowym prawem osoby ludzkiej oraz warunkiem wszystkich innych jej praw” – czytamy w dokumencie papieża z Polski.

 

Tradycjonaliści jak pelagianie?

W swojej nowej adhortacji o świętości Franciszek podkreśla, że „świętość jest najpiękniejszym obliczem Kościoła”. Za Soborem Watykańskim II wskazuje, że „wszyscy wierni, wyposażeni w tyle tak wielkich środków zbawienia, we wszystkich sytuacjach życiowych i w każdym stanie powołani są przez Pana, każdy na właściwej sobie drodze, do doskonałej świętości, jak sam Ojciec jest doskonały”.

Dalej Autor wskazuje, że świętość tę osiąga „każdy na swojej drodze”, dlatego „nie można się (…) zniechęcać, podziwiając wzory świętości, które wydają się nieosiągalne”. Franciszek zafascynowany jest „geniuszem kobiecym” i „kobiecymi stylami świętości”.

 

„Aby być świętymi, nie trzeba być biskupami, kapłanami, zakonnikami ani zakonnicami” – przypomina. Każdy wierzący, niezależnie od stanu kapłańskiego, małżeńskiego itp. powinien doskonalić się w swoim powołaniu.

 

„Ta świętość, do której wzywa cię Pan, będzie wzrastała przez małe gesty. Na przykład: pewna kobieta idzie na targ, by zrobić zakupy, spotyka sąsiadkę, zaczyna z nią rozmawiać i dochodzi do krytyki. Wówczas ta kobieta mówi w swoim wnętrzu: Nie, nie będę o nikim mówić źle. To jest krok ku świętości. Następnie w domu jej syn chce z nią porozmawiać o jego fantazjach i chociaż jest zmęczona, siada obok niego i słucha z cierpliwością i miłością. To kolejna ofiara, która uświęca” – tłumaczy papież.

 

Franciszek świętość wiąże z aktywnością, jakby nie do końca doceniając cichą kontemplację osób konsekrowanych. „Nie uświęcisz siebie, nie powierzając siebie z ciałem i duszą, aby z tym zaangażowaniem dać z siebie to, co najlepsze. Nie jest zdrowe miłowanie milczenia i unikanie spotkania z drugim, pragnienie odpoczynku i odrzucanie działalności, szukanie modlitwy i umniejszanie posługi (…). Jesteśmy powołani do życia kontemplacją pośród działania i uświęcamy się w odpowiedzialnym i hojnym wypełnianiu naszej misji” – czytamy w tekście.

 

Papież pisze o specyficznej „duchowości świętości”, którą chce propagować, tak jak naucza o „duchowości misyjnej” w Evangelii gaudium, „duchowości ekologicznej” w Laudato si i „duchowości życia rodzinnego” na kartach Amoris laetitia.

 

Franciszek zastrzega, że „nie pogardza chwilami spokoju, samotności i milczenia przed Bogiem”, niemniej jednak pisze, że „potrzebujemy ducha świętości, który przenika zarówno samotność, jak i posługę, zarówno intymność, jak i zaangażowanie ewangelizacyjne, tak aby każda chwila była wyrazem miłości darowanej pod wejrzeniem Pana. W ten sposób wszystkie chwile będą krokami na naszej drodze uświęcenia”.

 

My wszyscy ochrzczeni mamy się stać „bardziej owocni dla świata” ewangelizując w duchu „nowej ewangelizacji”.

 

Papież przestrzega przed błędami gnostycyzmu i pelagianizmu. „Są to dwie herezje, które powstały w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ale wciąż są alarmująco aktualne” – napisał. Według Franciszka, „także dzisiaj serca wielu chrześcijan, być może nie zdając sobie z tego sprawy, dają się zwieść przez te zwodnicze propozycje. W tych propozycjach wyraża się antropocentryczny immanentyzm przebrany za prawdę katolicką”.

 

„Przyjrzymy się dwóm formom doktrynalnej lub dyscyplinarnej pewności siebie, które powodują narcystyczny i autorytarny elitaryzm, gdzie zamiast ewangelizowania pojawia się analiza i krytyka innych, a zamiast ułatwiania dostępu do łaski – traci się energię na kontrolę. W żadnym z tych przypadków nie ma prawdziwego zainteresowania ani Jezusem Chrystusem, ani też innymi ludźmi” – czytamy w adhortacji.

 

I dalej: „Gnostycy wprowadzają w tej kwestii pewien zamęt i osądzają innych, zaczynając od zweryfikowania, czy te osoby są w stanie zrozumieć głębię pewnych doktryn. Wyobrażają sobie umysł bez wcielenia, niezdolny do dotknięcia cierpiącego ciała Chrystusa w innych, usztywniony w encyklopedii abstrakcji. W końcu, odcieleśniając tajemnicę, wolą oni Boga bez Chrystusa, Chrystusa bez Kościoła, Kościół bez ludu”.

 

„W ostatecznym rozrachunku, mamy do czynienia z zarozumiałą powierzchownością: dużo ruchu na powierzchni umysłu, ale nie porusza się, ani też nie wzrusza głębia myśli. Udaje się jej jednak ujarzmić niektórych zwodniczą fascynacją, ponieważ równowaga gnostyczna jest formalna i we własnym mniemaniu nieskażona. Może przybrać pozory pewnej harmonii lub jakiegoś ładu obejmującego wszystko” – głosi dokument.

 

Zdaniem papieża, „cechą charakterystyczną gnostyków jest bowiem również przekonanie, że dzięki swoim wyjaśnieniom mogą uczynić doskonale zrozumiałą całą wiarę i całą Ewangelię”. Czytamy też: „absolutyzują [oni] swe teorie i zmuszają innych, by podporządkowali się rozumowaniu, którym oni się posługują. Czym innym jest zdrowe i pokorne wykorzystywanie rozumu do refleksji nad nauczaniem teologicznym i moralnym Ewangelii; czym innym natomiast jest próba zredukowania nauczania Jezusa do zimnej i surowej logiki, która dąży do panowania nad wszystkim”.

 

Papież uważa, że „kiedy ktoś ma odpowiedzi na wszystkie pytania, pokazuje, że nie podąża właściwą drogą i możliwe, że jest fałszywym prorokiem, który używa religii dla własnej korzyści, w służbie swoich elukubracji psychologicznych i mentalnych”.

 

„Jeśli pozwalamy się prowadzić bardziej Duchowi niż naszym rozumowaniom, możemy i powinniśmy szukać Pana w każdym ludzkim życiu. Jest to częścią tajemnicy, którą mentalności gnostyckie zazwyczaj odrzucają, ponieważ nie są w stanie jej kontrolować” – czytamy.

 

Różne interpretacje doktryny

Jednocześnie czytamy na kartach adhortacji, że nawet w samym Kościele nie ma jednej Prawdy. Są natomiast „różne interpretacje”. Papież pisze: „Prawdę, którą otrzymujemy od Pana, możemy pojąć jedynie w sposób bardzo niedoskonały. Z jeszcze większą trudnością udaje się nam ją wyrazić.

 

Dlatego nie możemy udawać, że nasz sposób rozumienia upoważnia nas do sprawowania ścisłego nadzoru nad życiem innych. Chcę przypomnieć, że w Kościele współistnieją zgodnie z prawem różne sposoby interpretacji wielu aspektów doktryny i życia chrześcijańskiego, które w swojej różnorodności pomagają lepiej wyrazić niezwykle bogaty skarb Słowa. Oczywiście ​​ludziom tęskniącym za monolityczną doktryną, bronioną bez żadnych wyjątków przez wszystkich, może się to wydawać jakimś niedoskonałym rozpraszaniem. Jak to zwykle bywa, niektóre nurty gnostyckie lekceważyły bardzo konkretną prostotę Ewangelii i usiłowały zastąpić Boga Trójjedynego i wcielonego pewną wyższą Jednością, w której zanikała bogata różnorodność naszej historii”.

 

Dlatego „w istocie doktryna, lub lepiej: nasze jej rozumienie i wyrażanie nie jest systemem zamkniętym, pozbawionym dynamiki zdolnej do rodzenia pytań, wątpliwości, dyskusji, a „pytania naszego ludu, jego zmagania, marzenia, troski mają wartość hermeneutyczną, której nie możemy pomijać, jeśli chcemy poważnie potraktować zasadę wcielenia. Jego pytania pomagają nam zadawać sobie pytania, jego dociekania stają się naszymi dociekaniami”.

 

Papież pisze: „Często mamy do czynienia z niebezpiecznym zamętem: przekonaniem, że ponieważ wiemy coś lub możemy wyjaśnić to za pomocą pewnej logiki, jesteśmy już święci, doskonali, lepsi od „ciemnej masy”. Święty Jan Paweł II ostrzegał tych, którzy w Kościele mają możliwość otrzymania głębszej formacji, przed pokusą rozwijania „swoistego poczucia wyższości wobec innych wiernych”. Jednakże w istocie to, co sądzimy, iż wiemy, zawsze powinno stanowić motywację, by lepiej odpowiedzieć na miłość Boga”.

 

Franciszek wskazał, że gnostycyzm doprowadził do narodzenia się innej herezji pelagianizmu i semipelagianizmu. Papież pisze: „To już nie inteligencja zajmowała miejsce tajemnicy i łaski, ale wola. Zapomniano, że wszystko zależy nie od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego (por. Rz 9, 16), i że On pierwszy nas umiłował (1J 4, 19)”.

 

„Osoby odpowiadające tej mentalności pelagiańskiej lub semipelagiańskiej, choć mówią o Bożej łasce w przesłodzonych wystąpieniach, w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni pewnemu katolickiemu stylowi czasów minionych – konstatuje papież.

 

Franciszek krytykuje „ortodoksyjnych” katolików. „Łaska, właśnie dlatego, że bierze pod uwagę naszą naturę, nie czyni nas od razu nadludźmi. Oczekiwanie tego, byłoby przesadnym zaufaniem do samych siebie. W tym przypadku nasze postawy, kryjąc się za ortodoksją, mogą nie odpowiadać temu, co twierdzimy na temat konieczności łaski i prowadzić do tego, że w ostateczności zbyt mało jej ufamy” – napisał Autor adhortacji.

 

„Łaska działa w konkretnym czasie i zazwyczaj ogarnia nas i przemienia stopniowo. Dlatego, jeśli odrzucimy ten sposób historyczny i stopniowy, możemy w istocie dojść do jego zaprzeczenia i zablokowania nawet, jeśli naszymi słowami sposób ten wychwalamy” – czytamy.

 

Franciszek przypomina „często zapomniane nauczanie Kościoła”, że „nie jesteśmy usprawiedliwieni przez nasze uczynki lub nasze wysiłki, ale przez łaskę Pana, który podejmuje inicjatywę”.

Papież potępił „nowych pelagian”. Według niego, to ci „chrześcijanie, którzy starają się podążać inną drogą: polegającą na usprawiedliwieniu w oparciu o własne siły, na kulcie ludzkiej woli i własnych zdolności. Przekłada się to na egocentryczne i elitarystyczne samozadowolenie, pozbawione prawdziwej miłości. Przejawia się ono w wielu postawach, pozornie różniących się między sobą: obsesji na punkcie prawa, uleganiu urokowi osiągnięć społecznych i politycznych, ostentacyjnej trosce o liturgię, o doktrynę i prestiż Kościoła, próżności związanej z zarządzaniem w praktyce, pociągiem do dynamik samopomocy i realizacji autoreferencyjnej”.

 

Zdaniem papieża, niektórzy chrześcijanie „poświęcają na to swój czas i energię, zamiast pozwolić, by prowadził ich Duch Święty na drodze miłości, zamiast pasjonować się przekazywaniem piękna i radości Ewangelii”.

 

Franciszek uważa, że wszyscy powinniśmy skupić się na nowej ewangelizacji, a nie przykładać zbyt dużej wagi do liturgii, doktryny itp. „Wiele razy, wbrew impulsom Ducha Świętego, życie Kościoła zamienia się w eksponat muzealny lub dostępny dla niewielu. Dzieje się tak, gdy niektóre grupy chrześcijańskie przywiązują nadmierną wagę do zachowywania pewnych własnych norm, zwyczajów lub stylów. W ten sposób często dochodzi do ograniczenia lub tłumienia Ewangelii, poprzez pozbawienie jej właściwej sobie urzekającej prostoty i smaku. Jest to być może subtelna forma pelagianizmu, ponieważ zdaje się podporządkować życie łaski niektórym strukturom ludzkim. Dotyczy to grup, ruchów i wspólnot”.

 

I dalej pisze: „Nie zdając sobie z tego sprawy oraz sądząc, że wszystko zależy od ludzkiego wysiłku ukierunkowanego przez normy i struktury kościelne, komplikujemy Ewangelię i stajemy się niewolnikami schematu, który pozostawia niewiele przestrzeni, w której może działać łaska”.

„Aby tego uniknąć, warto często przypominać, że istnieje hierarchia cnót, która zachęca nas do poszukiwania tego, co najistotniejsze. Prymat należy do cnót teologalnych, których przedmiotem i motywem jest Bóg. W centrum jest miłość”.

 

Troska o biednych na równi z walką o prawo do życia

Franciszek wskazuje, że „w gęstej dżungli przykazań i przepisów, Jezus tworzy wyłom, który pozwala rozróżnić dwa oblicza, ojca i brata”. Dlatego winniśmy szeroko okazywać miłosierdzie. By stać się „dobrym chrześcijaninem”, każdy z nas winien postępować zgodnie z nauką Ośmiu Błogosławieństw. Winniśmy także być aktywni, nie podważając zaangażowania innych chrześcijan.

 

 „Szkodliwy i zideologizowany jest również błąd tych, którzy są podejrzliwi wobec społecznego zaangażowania innych, uważając je za coś powierzchownego, doczesnego, zsekularyzowanego, immanentystycznego, komunistycznego, populistycznego. Także tych, którzy relatywizują je tak, jakby były inne, ważniejsze kwestie do podjęcia, albo jakby godna zainteresowania była tylko pewna etyka lub racja, której bronią” – pisze.

 

Franciszek przekonuje, że równie ważna co obrona życia istoty niewinnej, jeszcze nie narodzonej jest walka o poprawę warunków materialnych ludzi „ubogich, którzy już się urodzili i zmagają się z biedą, opuszczeniem, wykluczeniem”.

 

Pisze Autor: „Nie możemy wyznaczać sobie ideału świętości, który pomijałby niesprawiedliwość tego świata, w którym niektórzy świętują, spędzając swoje życie wesoło i sprowadzając je do coraz to nowej konsumpcji, podczas gdy inni oglądają to jedynie z zewnątrz, a ich życie płynie i kończy się marnie”.

 

Papież przekonuje, że świętość oznacza także poprawę bytu materialnego imigrantów. „Niektórzy katolicy twierdzą, że jest to temat drugorzędny w porównaniu z „poważnymi” zagadnieniami bioetyki. Można rozumieć, że osoba mówiąca takie rzeczy, to polityk troszczący się o swoje sukcesy, ale nie chrześcijanin, któremu wyłącznie przystoi postawić się w roli tego brata, który ryzykuje swe życie, aby zapewnić przyszłość swoim dzieciom” – ocenia.

 

Franciszek wskazuje, że modlitwa i uwielbienie, a także zachowywanie norm etycznych nie są wystarczające do osiągniecia świętości, dlatego, że „kryterium oceny naszego życia stanowi przede wszystkim to, co uczyniliśmy dla innych”.

 

„Modlitwa jest cenna – pisze – jeśli karmi codzienny dar miłości. Nasz kult podoba się Bogu, gdy przedstawiamy Mu postanowienie życia wielkodusznego i kiedy pozwalamy, aby otrzymany w nim dar Boży przejawił się w poświęceniu się braciom”.

 

„Z tego samego powodu najlepszym sposobem na rozeznanie, czy nasza droga modlitwy jest autentyczna, będzie zobaczenie na ile nasze życie przekształca się w świetle miłosierdzia.” To miłosierdzie, będące „pełnią sprawiedliwości i najjaśniejszą manifestacją prawdy Bożej” jest „kluczem do nieba”.

 

Papież przynagla do ograniczenia konsumpcji i zaangażowania w pomoc innym, „których sytuacja jest niedobra”. Także do umiarkowanego korzystania z mediów, by mieć czas na aktywizm ewangelizacyjny.

 

Franciszek zachęca do ćwiczenia pokory, cierpliwości, walki z „przemocą słowną” w mediach, zwłaszcza w internecie i „nawet w mediach katolickich”. Franciszek abstrahując od uczynków miłosierdzia względem duszy pisze, że „święty nie marnuje swoich sił, by narzekać na błędy innych, potrafi zachować milczenie w obliczu wad braci i unika przemocy słownej, która niszczy i poniewiera, ponieważ nie uważa siebie za godnego, by być surowym dla innych, ale postrzega ich jako lepszych od siebie (por. Flp 2, 3). Jego zdaniem, „pouczanie innych” to „subtelna forma przemocy”.

 

„Świętość jest też parezją: jest śmiałością, jest zapałem ewangelizacyjnym pozostawiającym ślad na tym świecie” – czytamy w Gaudete et Exsultate. Franciszek podkreśla, iż „podobnie, jak w przypadku proroka Jonasza, tak i w nas zawsze jest ukryta pokusa ucieczki w miejsce bezpieczne, które może mieć wiele imion: indywidualizm, spirytualizm, zamknięcie w małych światach, uzależnienia, urządzanie się, powtarzanie utrwalonych schematów, dogmatyzm, nostalgia, pesymizm, uciekanie się do zasad”.

 

Trzeba jednak otworzyć się na to co „nowe”. „Bóg jest zawsze nowością, która nieustannie pobudza nas do wyruszania na nowo oraz do zmiany miejsca, aby wyjść poza to, co znane, na peryferie i do granic. Prowadzi nas tam, gdzie jest najbardziej poraniona ludzkość i gdzie ludzie, pomimo pozornych powierzchowności i konformizmu, stale poszukują odpowiedzi na pytanie o sens życia”.

 

„Zwodzi nas przyzwyczajenie i mówi nam, że próby zmieniania czegokolwiek nie mają sensu, że w danej sytuacji nie możemy nic zrobić, że zawsze tak było, i że mimo to przetrwaliśmy. Z przyzwyczajenia nie mierzymy się już ze złem i pozwalamy, aby rzeczy były takimi, jakim są, lub jakimi niektórzy postanowili, aby były. Pozwólmy zatem, aby przyszedł Pan, aby nas obudził, aby wstrząsnął naszym odrętwieniem, wyzwolił nas z bezczynności”.

 

Po raz kolejny papież stwierdził, że „dzisiaj szczególnie potrzebna stała się postawa rozeznawania” jako „narzędzie walki do lepszego podążania za Panem”.

 

 

Źródła: w2.vatican.va., cruxnow.com., lifesitenews.com.,

Agnieszka Stelmach

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 083 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram