11 marca 2018

Gadulstwo i niedbałość – siostra zakonna brawurowo piętnuje liturgiczne błędy!

(Źródło: Wikimedia Commons)

Niemal każdy ksiądz, przynajmniej od czasu reformy soborowej, rozwija jakieś własne dziwactwa liturgiczne – napisała siostra Małgorzata Borkowska OSB w książce „Oślica Balaama”, komentując psucie liturgii przez wielu współczesnych celebransów.

 

Siostra zwróciła uwagę, że do największych błędów kapłana, które psują właściwe przeżycie liturgii, należą przede wszystkim przyzwyczajenia. „Prawie (…) nie ma księdza, który by nas nie informował na wstępie, jakie dziś mamy święto, chociaż przecież my już od paru godzin o tym wiemy i długie pacierze odprawiłyśmy o tym święcie. I to nie tylko wtedy, kiedy ta wzmianka jest celebransowi potrzebna do wstępu, ale także i wtedy, kiedy wstępu nie ma. Też już widać nie umiałby bez tego zacząć” – podała przykład zagubionych w rutynie kapłanów siostra Borkowska.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Innym błędem liturgicznym, na który wskazuje siostra, jest „ulepszanie” Mszy Świętej zbędnymi słowami, dodatkami czy improwizacjami. „Ulgą jest dla mnie Msz Święta (…), w której prostota i piękno liturgii nie giną pod tym wszystkim, co celebrans ma do powiedzenia” – czytamy w książce „Oślica Balaama”.

 

Po pierwsze: Chrystus

 

Siostra Borkowska oburzyła się również na niewłaściwe praktyki udzielania Eucharystii. „Inny bardzo często spotykany absurd liturgiczny to podawanie komuś spośród wiernych ułamka hostii kapłańskiej zamiast >zwykłego< komunikanta. Nazywam to absurdem dlatego, że w samo serce najważniejszego znaku liturgicznego wprowadza się dwa znaczenia, na które tam absolutnie nie ma miejsca. Jedno, to sugestia, oczywiście fałszywa, jakoby oprócz Komunii dobrej była także Komunia lepsza, taka dla wybranych; drugie, to nawiązanie między wyróżniającym celebransem a wyróżnianym wiernym jakiegoś osobistego kontaktu właśnie przez to wyróżnienie i właśnie w chwili, kiedy celebrans najbardziej działa w imieniu Chrystusa i powinien za nim całkowicie zniknąć, zamiast dawać jakiś prywatny znak (sympatii, aprobaty, czci czy czegokolwiek innego) komunikującej osobie” – napisała siostra.

 

Autorka „Oślicy Balaama” podkreśliła, jak istotne jest, by w trakcie Mszy Świętej, ksiądz nie opowiadał o sobie, ale o Chrystusie. Tymczasem częste jest, że kapłan mówi przede wszystkim w osobie pierwszej, o tym co myśli lub co uważa. „We Mszy Świętej najważniejsze jest to, co robi Chrystus, a nie to, co robi celebrans; i że celebrans powinien przede wszystkim starać się, żeby Go nie przesłonić. To lepiej rozumieją starsi księża niż młodzi, którzy jeszcze o własną słabość dobrze nosa nie rozbili” – czytamy w książce.

 

Po drugie: niedbałość

 

Inna sprawą, na którą zwróciła uwagę siostra, jest wielka niedbałość księży podczas liturgii, głównie jeśli chodzi o wypowiadane słowa, w tym kluczowe słowa konsekracji. „Dziwactwa stąd płynące bywają czasem skutkiem hiperpoprawności. Najczęściej spotykanym jest odczytywanie słów Bierzcie i jedzcie jako Bierzcie i jedźcie – jakbyśmy mieli dokądś jechać! W ogóle słowa konsekracji są najbardziej narażone na najróżniejsze przekręcenia, bo tam najsilniej działa dążność celebransa do tego, żeby zachować w sobie świeżość >przeżycia< przez oryginalne podejście do tekstu” – napisała siostra Małgorzata.

 

Siostra zwraca uwagę, że bardzo ważne w trakcie czytania Ewangelii czy modlitw z Mszału są pauzy czy akcenty ponieważ „jest to środek nadawania temu zdaniu sensu, środek jego interpretacji”. Co więcej, siostra Małgorzata podkreśliła w książce, iż problemem są nierzadko indywidualne pomysły księdza, by… dodać coś do treści Mszy świętej.

 

„Znam księdza, któremu przyszło do głowy, żeby tuż przed prefacją zachęcać wiernych do uświadomienia sobie, za co też w swoim życiu chcą dzisiaj Panu Bogu podziękować. To taki akcent osobisty, prawda, wprowadzający nas od razu w modlitewne ciepełko… A mnie się wtedy zawsze przypomina ten ksiądz francuski, co to ku wielkiemu zdumieniu polskiego dziennikarza wplótł w kanon dziękczynienie za swój nowy samochód. Różnica jest już tylko w skali. Bo Eucharystia jest dziękczynieniem za Dzieło Zbawienia, a nie za najszczęśliwsze choćby wydarzenia z naszej prywatnej, bieżącej historii, a w każdym razie nie na pierwszym miejscu, nie tam, gdzie przesłania to właściwy sens Ofiary Chrystusa” – napisała siostra.

 

Jaki znak pokoju?

 

Siostra Małgorzata zwraca również uwagę na inny istotny problem, związany z tzw. przekazywaniem pokoju. Jak wiadomo to, co się wówczas dzieje nierzadko przestaje oddawać właściwą dla Mszy Świętej atmosferę, umożliwiającą uwielbianie Boga.

 

„Nieco tu może zawinił przekład polski. W łacińskim wzorze kapłan najpierw mówi do wiernych: Pokój Pański niech zawsze będzie z wami – po czym zachęca ich, żeby to samo życzenie przekazali sobie wzajemnie: Offerte vobis pacem, przekażcie sobie pokój. U nas przetłumaczono: Przekażcie sobie znak pokoju – wyjaśnia siostra Małgorzata. „No i stąd wielu księży wywnioskowało, że co innego pokój, który już przekazali, a co innego znak pokoju, który teraz dopiero razem z wiernymi będą przekazywać. Zmieniają więc tekst na Przekażmy, po czym rozpoczyna się wędrowanie po kaplicy, ściskanie rąk albo wybranym, albo nawet i wszystkim, jak leci, wymiana uśmiechów – słowem, wielkie międzyludzkie zamieszanie akurat w momencie, kiedy cała uwaga powinna być zwrócona na Pana. Oczywiście, że przyjmujemy Go wspólnie i że znak pokoju jest ważny, ale znowu: w proporcji” – czytamy w książce siostry.

 

 

Źródło: ps-po.pl

ged

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram