15 marca 2017

Fundacja Życia i Rodziny pyta, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego „odpowiada”

Jakiś czas temu w tygodniku „Newsweek” pojawił się tekst opisujący ogromny strach wielu przedstawicieli środowiska wykładowców akademickich. Strach sprokurowany pytaniami Fundacji Życia i Rodziny skierowanymi do rektorów polskich uczelni, na których wykładany jest kierunek gender studies. Jedno z nich brzmi: jakie zagadnienia są tam poruszane. Kolejne: kto konkretnie prowadzi zajęcia?

 

Atmosfera grozy, która wylewała się ze stron zatroskanego o los biednych wykładowców tygodnika Tomasza Lisa aż biła po oczach. „To początek nagonki. Każde prześladowania zaczynają się tak samo: najpierw lista podejrzanych, potem wyodrębnienie i napiętnowanie, na koniec eksterminacja, która w tym przypadku może się przeobrazić w żądanie zamknięcia określonych kierunków studiów lub zwolnienia pracowników naukowych zajmujących się kwestią gender, choćby jako metodą badawczą” – stwierdziła wówczas zacytowana za „Gazetą Wyborczą” prof. Ewa Graczyk z wydziału filologicznego gdańskiej uczelni.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zainteresowany tematem z niecierpliwością czekałem na dalszy rozwój wypadków. Dziś trafiłem na tekst Fundacji Życia i Rodziny autorstwa pani Katarzyny Malcharczyk. Autorka pozwoliła sobie zacytować fragmenty odpowiedzi, jakiej na pytania fundacji udzielił prof. dr hab. Artur Jezierski, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że będzie ona na aż takim „poziomie”.

 

„Wzywam do sprecyzowania zapytania poprzez jednoznaczne wyjaśnienie terminów „gender studies” – jakiej dziedziny naukowej w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (…) dotyczy zapytanie” – napisał prof. Jezierski.

 

„Powyższą odpowiedzią rektor Uniwersytetu Wrocławskiego naraża się na śmieszność, pośrednio przyznając, że to, czego uczy, jest niezdefiniowanym bełkotem. Jeżeli rektor nie potrafi zdefiniować pojęcia, które na jego uczelni potrzebuje osobnej jednostki organizacyjnej, to należy zadać pytanie, na jakiej podstawie i po co utworzono na Instytucie Filologii Angielskiej coś takiego, jak Center for Gender Studies? Idąc dalej, kto ma znać odpowiedź na pytanie o to, co to jest gender, jeśli nie naukowcy kierujący uczelnią, która w ofercie ma zajęcia o takiej nazwie?” – komentuje pani Katarzyna.

 

Jestem tego samego zdania. Tego typu „odpowiedź” to po prostu GROTESKA! Czy człowiekowi z tytułem „profesor” przed nazwiskiem wypada robić tak dziwne uniki i „grać na czas”?

 

Kolejny fragment „odpowiedzi” prof. Jezierskiego jest jeszcze „lepszy”: „Wytworzenie takiej informacji wymaga podjęcia dodatkowych działań o znacznym nakładzie pracy i czasochłonnych”. Że co proszę? Przecież to jakieś żarty! Gdybym ja w odpowiedzi na jakiekolwiek pismo urzędowe powołał się na zbyt duży nakład pracy związany z odpowiedzią na nie zostałbym pociągnięty do odpowiedniej odpowiedzialności.

 

Pozwolę sobie więc zadać to samo pytanie, co pani Malcharczyk: na co idą nasze pieniądze?

 

 

Tomasz z Bełchatowa

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie