30 marca 2012

Chorał gregoriański od wieków jest śpiewem Kościoła katolickiego. Nazwę swoją zawdzięcza papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu, który wniósł ogromny wkład w uporządkowanie muzyki liturgicznej na przełomie VI i VII wieku. Sam chorał gregoriański ukształtował się na początku VIII stulecia, jako wynik utwierdzenia i uporządkowania wcześniejszych tradycji, stąd sięga on niejako samych początków Kościoła.

 

Co czyni chorał gregoriański szczególnie adekwatnym do liturgii? Po pierwsze, jest on przejawem modlitwy. Cała muzyka chorału, któremu nie towarzyszą wszak żadne instrumenty, płynie tylko i wyłącznie z ludzkich ust. Po drugie, jest śpiewem jednogłosowym. W ten sposób wyraża jedność Kościoła Świętego. Bez względu na to, ile osób śpiewa – zawsze brzmi ta sama, jedna melodia. Po trzecie, chorał śpiewa się w języku łacińskim, co stanowi kolejny przejaw jedności: nie tylko w przestrzeni, lecz także w czasie: śpiewając chorał używamy tego samego języka, co nasi przodkowie. Po czwarte, w chorale gregoriańskim słowo dominuje nad melodią, wskutek czego na pierwszym planie jest treść wyrażająca modlitwę. Treścią śpiewu gregoriańskiego są zaś przede wszystkim stałe i zmienne części Mszy Świętej, psalmy i hymny.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czym należy tłumaczyć odejście od chorału gregoriańskiego? Dlaczego ów śpiew został w tak wielu kościołach zupełnie porzucony, a w innych zepchnięty na dalszy plan? Można się spotkać z łumaczeniem tej zmiany koniecznością „unowocześnienia” Kościoła przez wprowadzenie zaleceń Soboru Watykańskiego II. Jednakże sobór ten – w konstytucji Sacrosanctum Concilium – wypowiedział się na temat kościelnej muzyki jasno: Śpiew gregoriański Kościół uznaje za własny śpiew liturgii rzymskiej. Dlatego w czynnościach liturgicznych powinien on zajmować pierwsze miejsce wśród innych równorzędnych rodzajów śpiewu (nr 116). Tak więc praktyka, z jaką obecnie mamy do czynienia w wielu parafiach, nie tylko nie spełnia zaleceń Soboru Watykańskiego II, ale wprost się im przeciwstawia.

 

W miejsce starożytnego śpiewu liturgicznego, pełnego jednocześnie powagi i wdzięku, lekkości i majestatu, a nade wszystko – piękna, wprowadzone zostały banalne melodie z prostymi, powtarzającymi się tekstami, z prymitywnym nierzadko akompaniamentem bębnów i gitary. Nie można tego tłumaczyć potrzebami współczesnego świata. Ludzie bowiem we wszystkich epokach potrzebowali rozrywki – nie próbowano jednak wprowadzać muzyki rozrywkowej do liturgii. Nie należy również mylić uczuć, które rozbudza głośnia i rytmiczna muzyka z przeżyciem religijnym, bo jedno ma z drugim niewiele wspólnego.

 

Muzyka rozrywkowa wybitnie nie nadaje się do oprawy liturgicznej, gdyż wszystkie jej elementy wprost sprzeciwiają się rozumieniu i przeżywaniu liturgii. Głośny akompaniament i silny rytmiczny beat powodują rodzaj transu i sprawiają, że treść staje się de facto nieistotna. Melodia już nie służy zrozumieniu tekstu, lecz przeciwnie – tekst dopasowany jest do melodii, czego najbardziej jaskrawym przykład stanowi zmienianie lub deformowanie tekstów liturgicznych. Hałaśliwy akompaniament połączony ze śpiewem w manierze gwiazd muzyki rozrywkowej nie wyraża ani jedności ani stałości – jest raczej przejawem chaosu i uleganiu zmiennym gustom i upodobaniom.

 

Jak dobra muzyka może człowieka prowadzić do Boga, tak muzyka zła może od Niego odwodzić. Pierwszy symptom tego zagrożenia pojawia się, gdy człowiek zaczyna się skłaniać nie ku modlitwie, lecz ku poszukiwaniu przyjemności estetycznej. A co powiedzieć o ludziach, którzy w liturgii poszukują zabawy? Problem ten nie jest bynajmniej błahostką. Ogromny wpływ, jaki muzyka wywiera na kształtowanie duchowości, dostrzegł już św. Augustyn, a współczesny kryzys muzyki kościelnej został trafnie zanalizował i opisał obecny papież w książce zatytułowanej Duch liturgii.

 

To doprawdy zadziwiające, że mając taki skarb, jakim jest chorał gregoriański – muzyka na wskroś katolicka, uduchowiona, piękna i niezmienna od setek lat – sięgamy po prymitywne piosenki, tandetne melodie i kiczowate aranżacje. Jest w tym przewrotność tak wielka, że trudno się dopatrywać jej źródła wyłącznie w braku dobrego smaku.

 

Filip Maria Muszyński

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram