26 sierpnia 2016

Francuska lewica zakiwała się w meandrach własnej pseudologiki. Powód? Zakaz kąpieli w burkini

(fot.. REUTERS/Stringer/FORUM)

Zakazy zakładania tzw. burkini, czyli połączenia stroju kąpielowego z ubraniem spełniającym islamskie warunki zachowania skromności kobiety, wprowadziły zamieszanie na francuskiej lewicy.

 

W ostatnich tygodniach merowie kilkunastu miast francuskich zabronili plażowania na nadmorskich plażach i kąpieli w burkini. Wywołało to falę naśladownictwa, która przekroczyła już granice Francji. Okazuje się, że największe kontrowersje spór pomiędzy prawem do swobody wyboru stroju, a nakazem walki z islamizacją przestrzeni publicznej i obroną tzw. laickości wywołuje na lewicy. Dla jednych jest to nareszcie jakaś namacalna i widzialna forma walki z rewindykacjami społecznymi islamu, zwłaszcza po fali terrorystycznych zamachów, dla innych hucpa, medialna histeria i groteska.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tym niemniej, spory w środowisku lewicy są dość charakterystyczne i świadczą o zagubieniu się wyznawców politycznej poprawności. Premier Francja Manuel Valls pośrednio merów poparł, a przynajmniej wyraził zrozumienie dla ich działań. Jednak już MSW Bernard Cazeuneuve od takich posunięć zachowuje dystans. Przeciw zakazowi burek opowiedziały się z kolei wprost minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem i minister zdrowia Marisol Tourain. Jeszcze trochę a w rządzie dojdzie do… rozłamu.

 

Kandydat radykalnej lewicy, związany z komunistami Jean-Luc Melenchon mówi, że zakaz jest „oczywistą prowokacją polityczną”, a noszenie burkini nie ma nic wspólnego z wymogami religii.

 

Burkini podzieliło też francuskie feministki. Stowarzyszenie „Osez le feminism” podkreśla, że narzucanie kobietom zakrywania ciała to archaizm, a burkini to „ubiór seksistowski”. Konstatuje jednak, że taka jest specyfika islamu i opowiada się przeciw zakazowi. Jeszcze gorsze ma być bowiem upokarzanie kobiet przez policję, czego dowodem mają być zdjęcia z interwencji policji na plaży w Cannes, gdzie zmuszano Arabkę w burkini do zdjęcia tego „kostiumu”.

 

Warto jednak zwrócić uwagę na język owych feministek, które przy tej okazji przypomniały, że „wszystkie religie skonstruowane i kierowane przez mężczyzn są odbiciem patriarchatu i wymuszają pewne zachowania na kobietach”. Laura Slimani z socjalistycznej „młodzieżówki” dodała, że „to nie biali mężczyźni powinni dyskutować o kobietach –muzułmankach”, bo jako „spadkobiercy neokolonializmu” takie niewiasty „poniżają”. Z tego powodu „Osez” opowiedziała się przeciw zakazom noszenia burkini. Feministka-muzułmanka Hanane Karimi mówiła z kolei o zakazie jako „rasistowskim patriarchacie i opresji kobiet”. Przeciw zakazowi jest też pomysłodawczyni tych strojów Aheda Zanetti, która dodaje, że kiedy projektowała burkini w 2004 roku, nie myślała o zniewalaniu kobiet, ale o obdarzeniu ich większą porcją wolności, przez umożliwienie im wyjścia na publiczną plażę. Jedna z głównych działaczek Femenu we Francji Ina Szewczenko chociaż uważa, że „burkini jest seksistowskie”, to nie należy go jednak zakazywać prawnie.

 

Są jednak i feministki, które zakaz taki popierają. Stowarzyszenie Kobiety i Wolność twierdzi, że nie można się skupiać na „rasizmie i seksizmie policji”, ale trzeba się też odnieść do sedna problemu burkini, czyli „opresji religii wobec kobiet”, która zmusza je do zakrywania ciała. Ich zdaniem, „burkini to ideologia obskurantyzmu, nie strój, ale stygmatyzujący kobiety habit”. Nakaz jego noszenia ma redukować kobiety tylko do roli obiektu seksualnego, który należy zasłonić. Minister da. Kobiet Laurence Rossignol uważa, że jest to archaizm i tak naprawdę „strój kąpielowy integrystów islamskich” . Jedna z założycieli we Francji Ruchu Wyzwolenia Kobiet i działaczka z 1968 roku, „towarzyszka życiowa” Simone de Beauvoir, Christine Delphi uważa z kolei, że główne postacie współczesnego feminizmu to… „islamofobki”. Po przeciwnej stronie pojawiły się jednak oskarżenia o „infiltrację ruchu kobiecego przez islamo-lewicę”.

 

Zakazy burkini okazują się dla lewej strony sceny politycznej dużym wyzwaniem. Okazuje się, że wyniesiony przez tą formację na piedestał postulat laickości państwa nie jest koherentny z innym jej sztandarowym postulatem, czyli z multikulturalizmem.

 

Przyzwyczajeni do schematów politycy stracili nagle busolę. Jeszcze raz okazuje się, że ideologię lewicy najlepiej weryfikuje po prostu konfrontacja z… rzeczywistością. Szkoda tylko, że te eksperymenty są tak kosztowne dla społeczeństw.

 

 

 

Bogdan Dobosz   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram