30 września 2020

Francja pracuje nad zakazem hodowli norek oraz występów zwierząt w cyrkach i pokazów delfinów

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (Marijakes))

Francuskie radio publiczne zajęło się problemem hodowli norek w swoim kraju. Przed mikrofon zaproszono jednego z największych hodowców. Ciekawostką jest, że wystąpił anonimowo i uzasadniał to tym, że ta branża znalazła się na „celowniku” prozwierzęcych organizacji, a hodowle są stale inwigilowane. Podobnie jak w innych krajach, tak i we Francji w internecie pojawiają się często zmanipulowane filmiki o takich hodowlach czy też niesprawdzone informacje ilustrowane zantropomorfizowanymi zdjęciami zwierząt.

 

Hodowca norek stwierdził, że jest „ofiarą rosnącej presji” i dodał, że „szanuje dobrostan zwierząt”. Ograniczył liczbę norek w klatkach, przestrzega bardzo surowych przepisów branżowych. Zauważył jednak coś bardzo ważnego i twierdzi, że hodowla norek to tylko „pierwszy klocek domina, który wyciągają z układanki tzw. organizacje prozwierzęce”. Dodaje, że nie proponują one nigdy żadnych pozytywnych rozwiązań dla poprawy dobrostanu zwierząt, ale po prostu chcą niszczyć hodowle klatkowe. Dotyczy to nie tylko norek, które są łatwym celem, ale też kolejnych branż hodowlanych. Zdaniem francuskiego hodowcy te rewindykacje nie będą miały końca. Po zniszczeniu farm z norkami, zabiorą się za inne sektory produkcji zwierzęcej – dodaje.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Trend europejski

Ciekawa uwaga dotyczy „internacjonalistycznych” aspektów takich akcji. Podobna presja jest wywierana w innych krajach, co wskazywałoby, że w Polsce nie chodziło wcale o jakiś „woluntaryzm” prezesa PiS. W Hiszpanii i Holandii wykorzystano nawet koronawirusa. W tamtejszych stadach norek zdiagnozowano pozytywne wyniki testu na obecność Covid-19 u norek i wybito kilka stad.

 

Holandia zajmowała czwarte miejsce na świecie pod względem hodowli norek, za Chinami, Danią i Polską. Wybito tu 600 tys. zwierząt ze względu na koronawirusa. Holenderscy hodowcy raczej nie uzupełnią klatek, bo z inicjatywy Partii Zwierząt parlament przegłosował zakaz takiej hodowli. Podobna inicjatywa w roku 2012 się nie powiodła. Teraz pomógł Covid-19. Holenderska Partia Zwierząt ma na celowniku nie tylko hodowców norek, ale także lisów i królików.

 

Sprawniejsze przygotowanie zakazu

We Francji pojawiła się petycja przeciw branży futrzarskiej, którą podpisało w sumie ponad 750 000 internautów. Inicjatywę wsparło też 142 parlamentarzystów. W odróżnieniu od Polski, gdzie zabrano się od razu za likwidację branży, negocjacje nad Sekwaną trwały od kwietnia 2019 roku. Francuska minister transformacji ekologicznej ogłosiła jednak we wtorek 29 września nowe zasady chowu dzikich zwierząt, a właściwie zakaz takiej działalności. Nowe przepisy mają poprawić dobrostan, ale wywołują dyskusje. Chodzi o norki, delifanaria i cyrki. Hodowcy mówią, że jest to odpowiedź na „ideologiczne żądania”, które zagrażają wolności przedsiębiorstw. Nie mają wątpliwości, że najłatwiej jest zacząć od ataku na corridę i branżę futrzarską.

 

Mają i argumenty ekonomiczne, chociaż dość ograniczone. Yves Salomon, wiodący francuski producent odzieży futrzarskiej, już teraz grozi przeniesieniem się „do bardziej przyjaznych krajów pod względem poszanowania dziedzictwa i tradycji produkcyjnych”. Jednak we Francji sektor ten osiąga obroty w wysokości 300 milionów euro i zatrudnia około 2500 osób. Gospodarka przełknie to bez bólu. Dodajmy, że minister ekologii Pompili wyznaczyła datę 5 lat okresu przejściowego dla zamknięcia branży futerkowej.

 

Cyrki i delifanaria

Inny aspekt „walki o prawa zwierząt” to cyrki, które mają we Francji 250 lat historii. Tutaj jednak miała być zastosowana zasada krojenia „salami”. Z cyrków miały odejść na początku tylko niektóre zwierzęta, np. hipopotamy. We Francji działa około 300 cyrków i cieszą się one sympatią części społeczeństwa. 29 września rząd zadecydował o wprowadzaniu stopniowego zakazu „prezentacji dzikich zwierząt w wędrownych cyrkach”. Jak informuje ministerstwo „rozwiązania będą znalezione indywidualnie dla każdego cyrku i dla każdego zwierzęcia”.

 

Pozostaje też problem trzech francuskich delfinariów, które minister Barbara Pompili także zamyka. Rząd zakazuje rozmnażania i zakupu nowych orek i delfinów do takich parków atrakcji. Rząd przeznaczy 8 milionów euro na „transformację cyrków i odprawy dla personelu delfinariów”.

 

Decyzje zapadły

Francja zdaje sobie sprawę, że branża futrzarska powoli zamiera. Goszczący w studiu francuskiego radia przedsiębiorca sprzedaje rocznie 10 000 skór i jest jednym z największych hodowców francuskich. Prawie wszystkie futra eksportuje na rynek chiński. Zmniejszył już hodowlę i zatrudnienie o połowę, a we Francji pozostały już tylko cztery farmy, więc sprawa wydaje się przesądzona. Hodowca nie ma jednak wątpliwości, że aktywiści „wege”, którzy atakują równolegle polowania i myśliwych, następny krok skierują na farmy kur czy świń. To bowiem nie tylko sprawa dobrostanu zwierząt, ale ideologii.

 

Przyspieszenie działań francuskiego rządu w tłumieniu branży futrzarskiej i cyrkowej tłumaczy się sukcesem… petycji internetowych. Uwagę zwraca jednak pewna koordynacja takich działań w całej UE. Hodowcy raczej się nie obronią, chociaż kierują jeszcze sprawę do francuskiej Rady Stanu. W przypadku cyrków i ogrodów zoologicznych społeczeństwo jest znacznie bardziej podzielone i rządowe decyzje nie są popularne.

 

„Nowa era relacji ze zwierzętami”

Kiedy minister Barbara Pompili mówi o „otwarciu nowej ery w naszej relacji ze zwierzętami”, „godności społeczeństwa”, nowych „modelach współżycia ze zwierzętami”, to słychać w tym echa ideologii rozmaitych „animalistów”. Stowarzyszenie „równości gatunków” L214 chwali decyzję rządu Francji, ale już postuluje „zakończenie intensywnej hodowli, która oprócz odpowiedzi na imperatyw etyczny, odpowiada również na zagrożenia klimatyczne i zdrowotne”. Chodzi podobno o „wyzwolenie ponad miliarda zwierząt”. Dokąd prowadzi kolejne przesuwanie barier ekoszaleństwa?

 

Oryginalnością Francji w walce przeciw hodowcom jest wspólny front ich przeciwników. Mamy tu ekoterrorystów, polityków promujących się na zwierzętach (Partia Animalistów), opierającą się na bambinizmie Fundację Brigitte Bardot, a nawet… wyznawców islamu, chociaż w aspekcie raczej wąskim. W Lyonie kilku 12-letnich wyrostków-muzułmanów zaatakowało gazem rzeźnika, bo ten sprzedawał… wieprzowinę. Do tej pory ataki na sklepy mięsne były domeną wegan, ale co jeśli połączą siły? Wszak wróg mojego wroga może być czasowo sprzymierzeńcem. Co prawda tylko do następnego święta „ofiarowania”  Id al-Adha, kiedy to pod nóż masowo pójdą barany, ale nad rynkiem wieprzowiny mogą się zebrać naprawdę ciemne chmury. Pytanie, jaka branża stanie się celem po norkach, pozostaje otwarte.

 

 

Bogdan Dobosz

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 131 457 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram