We Francji ma miejsce sytuacja niemal insurekcji. Ponad 70 proc. społeczeństwa popiera protesty „żółtych kamizelek” i nie zadawala się już nawet spełnieniem postulatów ekonomicznych, żądając zmian systemowych. Twierdzi się, że takiego kryzysu nie widziano nad Sekwaną od 1968 roku…
Tymczasem „obrońcy systemu” nijak nie chcą zmienić swojego nastawienia i zrozumieć coraz większej przepaści jaka dzieli ich od zwykłych ludzi. Dobrym przykładem jest tu sytuacja w Beziers, gdzie rządzi prawicowy polityk Robert Menard.
Wesprzyj nas już teraz!
Wzorem poprzednich lat ustawił on z okazji zbliżających się świat Bożego Narodzenia w swoim merostwie tradycyjna szopkę. I wzorem poprzednich lat… ma kłopoty.
Prefektura zażądała natychmiastowej likwidacji instalacji, która ma łamać ustawę o rozdziale religii i państwa z 1905 roku. Merowi zagrożono postawieniem go przed trybunałem administracyjnym w Montpellier. Sam Menard tymczasem pochwalił się otwarciem szopki bożonarodzeniowej i umieści z tej okazji wpis: „niech żyją nasze korzenie!”
Przepychanki mera Beziers z prefekturą „broniącą laickości” państwa w sprawie szopki trwają już od 2014 roku. Jak widać struktury Republiki są we Francji niemal niereformowalne…
Franciszek L. Ćwik