2 marca 2021

Equality Act i promocja ideologii gender główną osią dyplomacji Bidena

(Fotograf: RS/MPIArchiwum: Capital pictures/FORUM)

Projekt ustawy o równości, który wielokrotnie już trafiał do Kongresu i był nawet przyjęty przez Izbę Reprezentantów w 2019 r., na nowo rozpalił amerykańską opinię publiczną. Ponownie wprowadzony na początku tego roku, a przyjęty pod koniec lutego przez niższą izbę głosami 224 kongresmenów przeciwko 206, stał się przyczyną nowej odsłony wojny kulturowej. Zawarte w nim rozwiązania administracja Biden-Harris zamierza promować pośród innych państw na świecie.

 

Projekt H.R.5 – Equality Act, jeśli zostanie przyjęty, zmieni ustawę o prawach obywatelskich z 1964 r., zakazując dyskryminacji ze względu na płeć, „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” w zatrudnieniu, mieszkalnictwie, w budynkach użyteczności publicznej, edukacji publicznej, w dostępie do funduszy federalnych, w systemach bankowych i w zakresie zasiadania w ławach przysięgłych. Jej inicjatorzy podkreślali, że słynne orzeczenie Sądu Najwyższego z czerwca 2020 r. w sprawie Bostock przeciwko hrabstwu Clayton w stanie Georgia chroni osoby „homoseksualne i transpłciowe” jedynie w kwestii zatrudnienia, ale nie w innych aspektach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Projekt wniesiony w Izbie Reprezentantów 18 lutego 2021 r. w szczególności określa i włącza płeć, „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” do zakazanych kategorii dyskryminacji lub segregacji. Ustawa rozszerza m.in. definicję publicznych miejsc o przestrzenie lub obiekty zapewniające (1) wystawy, rekreację, ćwiczenia, rozrywkę, spotkania lub pokazy; (2) towary, usługi lub programy; oraz (3) usługi transportowe. Zezwala ona Departamentowi Sprawiedliwości na interweniowanie w celu zwalczania dyskryminacji z uwzględnieniem nowych kategorii „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej”. Eguality Act zabrania odmowy dostępu do takich toalet, szatni, garderob, schronisk itp. jakie sobie wybiorą różnorakie mniejszości seksualne (wybór „zgodnie z identyfikacją płci osoby”).

 

Już na samym początku projektu można przeczytać, że: „Dyskryminacja może wystąpić ze względu na płeć, orientację seksualną, tożsamość płciową, ciążę, poród lub podobny stan zdrowia jednostki, a także ze względu na stereotypy związane z płcią. Każdy z tych czynników sam może służyć jako podstawa do dyskryminacji, a każdy z nich jest formą dyskryminacji ze względu na płeć”. Dodano, że pojedynczy przypadek dyskryminacji może mieć więcej niż jedną podstawę. I tak, dyskryminacja tzw. małżeństw osób tej samej płci „może opierać się na stereotypie płci, zgodnie z którym małżeństwo powinno być zawierane wyłącznie między parami heteroseksualnymi, jak i orientacji seksualnej dwóch osób w parze”. Dyskryminacja ciężarnej lesbijki może np. – wg projektodawców ustawy – wynikać z jej płci, „orientacji seksualnej”, ciąży lub wielu czynników.

 

W ustawie czytamy, że „lesbijki, geje, osoby biseksualne, transpłciowe i queer (określane jako »LGBTQ«) często doświadczają dyskryminacji przy zabezpieczaniu dostępu do lokali publicznych – w tym restauracji, ośrodków dla seniorów, sklepów, miejsc lub placówek zapewniających rozrywkę, opiekę zdrowotną, schronisk, urzędów, dostawców usług dla młodzieży, w tym opiekunów adopcyjnych i zastępczych oraz transportu. Formy dyskryminacji obejmują wykluczenie i odmowę wejścia, nierówne lub niesprawiedliwe traktowanie, nękanie i przemoc. Ta dyskryminacja uniemożliwia pełne uczestnictwo osób LGBTQ w społeczeństwie i zakłóca swobodny handel”. Autorzy projektu zauważają, że kobiety mogą być dyskryminowane w wielu placówkach, takich jak sklepy i restauracje oraz w miejscach lub placówkach oferujących inne towary lub usługi, takie jak rozrywka lub transport, w tym mogą być molestowane seksualnie, doświadczać zróżnicowanych cen za zasadniczo podobne produkty i usługi oraz może odmawiać im się świadczeń z tytułu ciąży lub karmienia piersią.

 

Inicjatorzy projektu zwracają uwagę, że „regularna i ciągła dyskryminacja osób LGBTQ, a także kobiet, przyczynia się do negatywnych skutków społecznych i ekonomicznych”. Ustawa zakazuje m.in. „terapii konwersyjnej”, uznając ją za formę dyskryminacji, która szkodzi „osobom LGBTQ” podważając poczucie własnej wartości, zwiększając myśli samobójcze i nadużywanie substancji, zaostrzając konflikty rodzinne i przyczyniając się do nadania im statusu obywateli drugiej kategorii. Co istotne, jako uzasadnienie do niedyskryminacji ze względu na „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” powołano się na Czternastą Poprawkę do Konstytucji USA dotyczącą praw obywatelskich i równej ochrony na mocy prawa, która jest rozsadnikiem obecnego systemu praw i wolności obywatelskich w Stanach Zjednoczonych. Jest ona jedną z najbardziej spornych części Konstytucji i została już wykorzystana m.in. w celu legalizacji aborcji w 1973 r. przez Sąd Najwyższy, czy legalizacji tzw. małżeństw jednopłciowych w 2015 r. (orzeczenie SN Obergefell przeciw Hodges). Ogranicza ona działania urzędników stanowych.

 

Projekt ustawy równościowej sugeruje, że z powodu „uporczywej, powszechnej i wszechobecnej dyskryminacji” ze względu na „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” – zarówno ze strony podmiotów prywatnych, jak i rządowych – przyjęcie niniejszej ustawy jest konieczne. Dyskryminacja naruszać ma również inne prawa konstytucyjne, takie jak prawo do wolności i prywatności, zgodnie z klauzulą dotyczącą należytego procesu zawartą w Czternastej Poprawce. Osoby LGBTQ, w tym osoby niebinarne płciowo, mają również często doświadczać dyskryminacji ze względu na stereotypy płciowe, a wiele osób ma być dyskryminowanych ze względu na sposób postrzegania lub przekonania innych dotyczące ich orientacji seksualnej. Nawet jeśli te spostrzeżenia są błędne, tożsamość przypisywana stanowić ma podstawę dyskryminacji, tak przynajmniej wskazuje Equality Act, otwierając tym drogę do licznych absurdów i nieporozumień. Pomijając fakt zaprzeczania biologicznej definicji płci, skąd dana osoba – zwracając się do innej – ma wiedzieć, za kogo tamta się uważa?

 

W ustawie przywołano orzeczenie SN w sprawie Bostock przeciwko Clayton County z 2020 r., stanowiące, że zakaz dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na płeć na mocy tytułu VII ustawy o prawach obywatelskich z 1964 r. nieodłącznie obejmuje dyskryminację ze względu na „orientację seksualną lub status transpłciowy”. Wyjaśniono też, że termin „orientacja seksualna oznacza homoseksualizm, heteroseksualizm lub biseksualność”. Demokraci, którzy zaproponowali projekt, argumentowali, że od 2020 r. 29 stanów nie zakazało dyskryminacji „osób LGBT”, a członkowie tej społeczności mają zapewnioną niewielką ochronę na szczeblu krajowym. Dwie trzecie Amerykanów należących do „społeczności LGBT” twierdzi, że styka się lub doświadczyło dyskryminacji w życiu osobistym. Z tego powodu ustawa o równości ma zaradzić brakowi ich ochrony.

 

Przeciwko projektowi są nie tylko konserwatyści, ale także część feministek i organizacje zajmujące się prawami kobiet, które obawiają się, że nowa definicja płci obejmująca „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” zaszkodzi prawom kobiet takim, jak prawa do ich własnych sportów, przestrzeni jednopłciowych w więzieniach, szatniach, schroniskach itp. Episkopat USA i różne organizacje religijne wskazują, że gdyby została przyjęta ustawa równościowa, to naruszałaby jedną z podstawowych wolności: wolność wyznania. Od lat 70. ub. wieku amerykańscy kongresmeni próbowali wielokrotnie „przepychać” podobne projekty. W 2019 r. w ponadpartyjnym głosowaniu 236 kongresmenów w Izbie Reprezentantów opowiedziało się za przyjęciem obecnie procedowanej ustawy równościowej, ale Senat kompletnie ją zignorował.

 

18 lutego br. Equality Act zaaprobowało 224 kongresmenów w niższej Izbie przy sprzeciwie 206 (tym razem poparło ją jedynie trzech Republikanów). Ustawa trafiła już do Senatu, w którym Demokraci mają minimalną większość (50 plus decydujący głos wiceprezydent), ale potrzebują pozyskać poparcie jeszcze dziewięciu republikańskich senatorów, by projekt mógł zostać przyjęty.

 

Ustawa uderza w kobiety, lekarzy, pracowników i pracodawców, organizacje charytatywne

 

Gdyby jakimś cudem projekt udałoby się przegłosować, to uderzyłby on przede wszystkim w pięć grup – sugeruje Heritage Foundation. Ustawa zmusiłaby pracodawców i pracowników do dostosowania się do nowych norm seksualnych, w przeciwnym razie straciliby interesy i pracę. Swoją drogą, takie batalie sądowe już toczą się w postępowaniach na szczeblu krajowym i lokalnym. Najbardziej znanym przykładem jest walka cukiernika z Kolorado, Jacka Phillipsa, którego sprawa trafiła do SN po tym, jak Komisja Praw Obywatelskich stanu Kolorado oskarżyła go o dyskryminację ze względu na „orientację seksualną”, gdy odmówił stworzenia niestandardowego ciasta dla pary tej samej płci.

 

Podobne spory prowadzone są przez kwiaciarzy, cukierników, fotografów, właścicieli lokali weselnych, kamerzystów, projektantów stron internetowych, kaligrafów i urzędników, którzy pozostają wierni biologicznej definicji płci. W przypadku, gdyby ustawa równościowa przeszła, federalne prawo dotyczące „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej” wykluczałoby jakiekolwiek kompromisy w razie nieporozumień dotyczących osób odmawiających świadczenia pewnych usług wobec par jednopłciowych. Obecnie często spory te kończą się ugodami.

 

Spory takie jak z Peterem Vlamingiem, nauczycielem francuskiego z liceum, który został zwolniony z powodu polityki antydyskryminacyjnej szkoły po tym, jak odmówił wykonania poleceń administratorów dotyczących używania zaimków męskich preferowanych przez uczennice, miałyby miejsce o wiele częściej. Ustawa uderzyłaby także w pracowników medycznych. Szpitale i ubezpieczyciele musieliby zapewnić usługi i środki na tzw. operacje zmiany płci, terapie hormonalne, nawet jeśli ich doświadczenie medyczne i posiadana wiedza oraz dowody wskazują, że jest to szkodliwe dla pacjentów. Katolickie szpitale w Kalifornii i New Jersey zostały pozwane za odmowę wykonania histerektomii u zdrowych kobiet, które chciały zostać mężczyznami. Jeden ze szpitali katolickich w Waszyngtonie został pozwany przez ACLU, ponieważ nie zgodził się na wykonanie podwójnej mastektomii u szesnastoletniej dziewczynki z zaburzeniami tożsamości płciowej.

 

Tego typu przypadki mnożyłyby się wskutek upolitycznienia medycyny, zmuszając lekarzy i pielęgniarki do oferowania drastycznych procedur na mocy ideologicznej ustawy. Wreszcie uderzyłaby ona w rodziców i dzieci, normalizując drastyczne interwencje hormonalne i chirurgiczne w przypadku dzieci z zaburzeniami tożsamości płciowej, a także ideologiczną „edukację” w szkołach i innych miejscach publicznych. Szacuje się, że w przypadku od 80 do 95 proc. dzieci z zaburzeniami tożsamości płciowej, zaburzenia te ustępują po okresie dojrzewania. Tymczasem program polityczny ideologów gender przewiduje, by demoralizować dzieci już w wieku 4 lat, podawać im leki blokujące dojrzewanie w wieku 9 lat, a hormony płciowe w wieku 14 lat i dokonywać tzw. operacji zmiany płci w wieku 18 lat, a niekiedy nawet wcześniej. „American Journal of Bioethics” postuluje nawet, by państwo pozbawiło praw rodziców dzieci przeżywających zaburzenia tożsamości płciowej, którzy nie zgadzają się na ich okaleczenie, na podawanie leków blokujących dojrzewanie itp. Rodzice w Ohio stracili opiekę nad swoją siedemnastoletnią córką, ponieważ nie zgodzili się, by przyjmowała suplementy testosteronu. Ustawa równościowa przyczyniłaby się do mnożenia takich dramatycznych przypadków i do skrajnej indoktrynacji ideologicznej w szkołach, powszechnego naruszania praw rodziców do podejmowania decyzji dotyczących leczenia i edukacji swoich dzieci.

 

Co jednak istotne, ustawa mówiąca o walce z dyskryminacją ze względu na płeć de facto sankcjonowałaby dyskryminację kobiet i dziewcząt, likwidując obiekty związane z płcią, sporty i inne przestrzenie przeznaczone wyłącznie dla kobiet, otwierając jednocześnie pole do większego molestowania seksualnego. Equality Act otwiera drogę do powszechnego molestowania i faworyzuje „drapieżników seksualnych”, uniemożliwiając placówkom publicznym i organom ścigania skuteczne przeciwstawienie się tego typu praktykom. Organy ścigania będą mniej skłonne do angażowania się z obawy przed oskarżeniami o dyskryminację. Ustawa ta rażąco dyskryminuje kobiety, stawiając je w niekorzystnej sytuacji w uprawianiu sportów specyficznych dla płci i innych czynnościach. Selina Soule, biegaczka przegrała wyścig z udziałem dwóch mężczyzn, którzy twierdzili, że czują się kobietami i straciła szansę na stypendium.

 

Equalty Act uderza w organizacje pozarządowe o charakterze religijnym. Konieczne okazałoby się zamknięcie licznych agencji adopcyjnych i placówek opiekuńczych w całym kraju, utrudniając dostęp do tego typu usług. Federalne prawo mogłoby zmusić każdą organizację charytatywną do otwarcia swoich obiektów – w tym łazienek, pryszniców i schronisk dostosowanych do płci – dla członków płci przeciwnej. Projekt, który obecnie jest w Senacie, faktycznie pogłębia nierówności, szczególnie w przypadku kobiet i dziewcząt, poprzez karanie każdego, kto nie zgadza się z jednym punktem widzenia na małżeństwo i płeć biologiczną.

 

Co istotne, federalne prawo umożliwiłoby rządowi daleko posuniętą ingerencję w sposób, w jaki zwykli Amerykanie myślą, mówią i zachowują się w domu, w szkole, w pracy i podczas zabawy. Ta ustawa stanowi zagrożenie dla podstawowych wolności jednostek. Wspiera ją m.in.: American Psychological Association, American Medical Association, American Counseling Association, American Federation of Teachers, American Bar Association i American Academy of Pediatrics, a także ponad 180 amerykańskich firm, w tym: Apple, Google, Microsoft, Amazon, eBay, IBM, Facebook, Airbnb, Twitter, Intel i Netflix, Visa, Mastercard, Abercrombie & Fitch, Alaska Airlines i American Airlines, liczni celebryci, w tym jezuita o. James Martin.

 

Memorandum Bidena i promocja ideologii gender w kraju i za granicą

 

Prezydent Biden i wiceprezydent Harris są głośnymi obrońcami ustawy o równości. Wydali specjalne oświadczenie, domagając się jej jak najszybszego przyjęcia. Napisali, że „Każdą osobę należy traktować z godnością i szacunkiem, a ta ustawa stanowi kluczowy krok w kierunku zapewnienia, aby Ameryka przestrzegała naszych fundamentalnych wartości równości i wolności dla wszystkich”. 28 lutego kongresmen z Utah Chris Stewart zaproponował przyjęcie Ustawy „Sprawiedliwość dla wszystkich” jako przeciwwagi dla ustawy o równości, by zapewnić należytą ochroną także osobom mającym inne przekonania. Ustawa o sprawiedliwości dla wszystkich obiecuje, że będzie opierać się na ochronie osób LGBT + w prawie federalnym, stanowym i lokalnym, jednocześnie zapewniając prawo do wolności religijnej wynikające z Pierwszej Poprawki. Oznacza to, że właściciele małych firm i organizacje charytatywne oparte na wierze, takie jak schroniska i agencje opieki zastępczej, mogłyby odmawiać „osobom LGBT +” swoich usług, jeśli byłoby to „sprzeczne z ich sumieniem i przekonaniami”.

 

Ideologia gender polaryzuje Amerykanów, co objawia się przyjmowaniem przez stany odrębnych regulacji, zakazujących np. „transom” dostępu do sportów kobiecych, szatni itp. Takie regulacje posiada co najmniej 25 stanów. Na poziomie samorządowym aktywiści ze środowiska mniejszości seksualnych forsują sprzyjające im uchwały. Nasila się wojna jak ze świata orwellowskiego. Nowomowa i fikcyjny język państwa zmierzającego w kierunku totalitarnym chce ograniczać zdolność jednostki do myślenia, a stosowanie zdeformowanego języka służy do opisywania kłamstwa jako prawdy. Celem jest „dekonstrukcja” rzeczywistości, by nic nie było takie, jakim jest. Jak to słusznie skomentowała Emilie Kao z Heritage Foundation, ustawa zmienia prawa obywatelskie „z tarczy chroniącej ludzi przed niesprawiedliwą dyskryminacją… w miecz, który ma ich karać, jeśli nie zgadzają się z rządem. Na początku lutego prezydent Joe Biden wydał historyczne memorandum zobowiązujące Stany Zjednoczone do promowania uroszczeń lobby LGBTQ na arenie międzynarodowej. „Memorandum w sprawie promowania praw człowieka lesbijek, gejów, biseksualistów, osób transpłciowych, queer i interseksualistów na całym świecie” zobowiązuje amerykańskie agencje działające za granicą i ambasady do forsowania w kontaktach dyplomatycznych ideologii gender, a także do uzależniania pomocy zagranicznej od realizacji postulatów uroszczeń mniejszości seksualnych („prawa człowieka osób LGBTQI +”). „Wzywa agencje do zwalczania kryminalizacji tożsamości lub zachowań LGBTQ, ochrony uchodźców LGBTQ i osób ubiegających się o azyl, zajmowania się łamaniem praw człowieka osób LGBTQ oraz współpracy z podobnie myślącymi narodami i organizacjami międzynarodowymi w celu zwalczania dyskryminacji” – czytamy.

 

Barack Obama wydał pierwsze memorandum prezydenckie nakazujące agencjom amerykańskim za granicą promowanie „praw osób LGBTQ” na całym świecie w 2011 roku. Biden stwierdził, że jego memorandum „opiera się na tym historycznym dziedzictwie”. „Na całym świecie, w tym w domu, odważne lesbijki, geje, osoby biseksualne, transpłciowe, queerowe i interseksualne (LGBTQI +) walczą o równą ochronę na mocy prawa, wolność od przemocy i uznanie ich podstawowych praw człowieka. (…) Polityką Stanów Zjednoczonych będzie dążenie do położenia kresu przemocy i dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, tożsamość płciową, ekspresję lub cechy płciowe oraz przewodzenie siłą naszego przykładu na rzecz wspierania praw człowieka osób LGBTQI + na całym świecie” – obiecał Biden. Ta kwestia ma być główną osią polityki zagranicznej i „ożywić przywództwo USA” na arenie międzynarodowej. Memorandum nakazało uchylić wszelkie decyzje administracji Trumpa, które byłyby niezgodne z najnowszymi wytycznymi obecnej ekipy rządzącej.

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(16)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie