5 maja 2012

Hegemonia w wersji 3.0

(Fot. 13dede/sxc)

Niemcy od czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego są zdania, że w Europie powinno się ich słuchać. Jednak trudno to osiągnąć, gdy na mapie kontynentu naliczyć można kilkadziesiąt państw.

 

Od upadku I Rzeszy nasi sąsiedzi zaczynają więc pracować nad odbudową ram, w których możnaby zbudować siłę współmierną do potencjału i marzeń. Druga Rzesza ma ambicje i poprzez militaryzm dąży do ich realizacji, nie licząc się z opinią innych, w tym sojuszników, ale nieskrywana pycha, a również li tylko militarne podejście do problemów międzynarodowych nie pomaga im wygrać pierwszego starcia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przygotowania do rewanżu po przegranej wojnie oparto jednak na tych samych podstawach. Był większy jeszcze nacisk na kwestię militarną plus szowinizm z rasizmem, z nieskrywaną pogardą dla innych narodów. Odtworzona, gwałtownie uzbrojona armia. Dyplomacja pałki znów poszła w ruch. Jednak, pomimo fenomenalnych początkowo wyników kolejnych kampanii, ostatecznym efektem była znowu ruina.

 

Niemcy odkładają kij?…

Kraj zachował ogromny potencjał. Tylko jego zachodnia część stała się krótko po Drugiej Wojnie – i drugiej klęsce – światową potęgą ekonomiczną. Na tej podstawie buduje się za pieniądze podatnika wizerunek nowych, miłych już Niemiec. Jednak na wojskowych mapach do roku 1989 niemiecka pozostaje niemal połowa Polski. Pierwszym zaś etapem, po ugłaskaniu w ramach EWG państw Zachodu, jest odzyskanie środkowej części (NRD) i kontrola ekonomiczna „wschodniej części Niemiec”, czyli… polskich Ziem Odzyskanych.

 

Obecnie nikt w Europie, włącznie z polskim ministrem spraw zagranicznych nie ukrywa, że Niemcy mają potencjał hegemona Europy. Jednak nikt w „głównym nurcie” nie widzi w tym zagrożenia siłowego. Współcześnie tylko Japonia ma porównywalnie niewspółmierny do ekonomicznego potencjał wojskowy. To się jednak zmienia. Japończycy powoli przywracają moc uderzeniową swoim siłom „samoobrony”, jak eufemistycznie nazywają własną armię. Widzą to wszyscy zainteresowani w okolicy.

 

Niemcy tego nie czynią, a wręcz przeciwnie – redukują ilość dywizji lądowych, zmniejszają potencjał marynarki. De facto znoszą pobór rekruta. Czyżby nie wiedzieli, że w czasie negocjacji dyplomatycznych w nadchodzących trudnych latach lepiej trzymać za plecami pałkę?

 

…czy zbroją się „na partyzanta”?       

Ludzie uczą się na błędach, niektórzy wolniej – to prawda – ale jednak uczą się. Po przegranych dwóch wojnach nawet do naszych zachodnich sąsiadów może dotrzeć, że finezja w stosunkach dyplomatycznych może się czasami przydać. Otóż, wszyscy w Europie nauczyli się reagować na niemieckie zbrojenia jak przysłowiowy pies Pawłowa. Może warto by było więc ukryć możliwości Niemiec w tym względzie?

 

W sprawie kamuflowania zbrojeń Niemcy mają, bądź co bądź, trochę wprawy z czasów po Pierwszej Wojnie. Jak to się robi? Po pierwsze, przenosimy część kluczowych prac badawczych i ćwiczymy wdrażanie ich w życie w zaprzyjaźnionych krajach (patrz: lotnictwo). Dwa: liczymy, jak długo bez poboru rekrutów dysponujemy wyszkolonymi rezerwami. Wychodzi rok zniesienia poboru plus piętnaście lat. 2011 + 15 = 2026 rok. Nic nie widać, a w razie czego można w czasie krótszym niż 6 miesięcy powołać duuużą armię. No dobrze, ale zapasy mobilizacyjne się starzeją, poza tym, ich sporą część (tę starszą, oczywiście) Niemcy systematycznie wyprzedają.

 

Otóż, te sprzedawane zapasy są remontowane w niemieckich zakładach zbrojeniowych. Ludzie pracują i wykwalifikowany robotnik zbrojeniowy jest. A co z nowszym sprzętem? Ten produkujemy na eksport (czołgi), a  inną część produkcji kierujemy do siebie w małych seriach (vide: transportery Boxer i bojowe wozy piechoty Puma). Nikogo to nie drażni, a linie produkcyjne i powiązania z poddostawcami mamy.

 

Pozostaje morze. Jak morze i Niemcy, to i u-booty. Gdzie one? Są i one, to znaczy linia produkcyjna, nawiasem mówiąc: „koszerna” bo pracuje, uwaga: ZA DARMO, dla Izraela. A, że niemiecka jest i sprawna, to pracuje już nad kolejną serią. Co ciekawe, nowe u-booty mają możliwość wystrzeliwania rakiet z głowicami, rakiet, których – jak wiadomo powszechnie – Izrael „nie ma”, a Niemcy „nigdy mieć nie będą”. Bo, jak na razie, atomową broń Niemiec obsługują Francuzi. Doszli oni do wniosku, że jak Niemcy utrzymują im rolników od „x” już dziesiątek lat, to można z nimi trzymać… Zwłaszcza, że mogliby kiedyś przestać ich utrzymywać…

 

W ten sposób, unikając typowo niemieckiej prostoty myślenia uzyskujemy siłę, która w kluczowym momencie wyskoczy jak Filip z konopii i porozstawia resztę Europy po kątach.

 

 

Jacek Hoga

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie