8 maja 2015

Dziejowe znaczenie męczeństwa świętego Stanisława

„Czyn to był wielkiej wagi, dotąd w Polsce nie widziany; monarcha polski, z owych czasów w swoim stosunku do poddanych i Kościoła, niewiele się różnił od późniejszych carów moskiewskich” – napisał ks. Walerian Kalinka o nieugiętej postawie, jaką św. Stanisław wykazał się w walce o zachowanie moralności publicznej. Ponad 100 lat temu przed obchodami uroczystości św. Stanisława krakowski konserwatysta przypomniał o dziejowej roli tego wielkiego Biskupa i Męczennika.

 

Myśląc o wielkich postaciach naszej historii i ich dziejowym znaczeniu warto pamiętać o okolicznościach historycznych, w jakich żyli i działali. Zapominanie  o nich jest błędem, na którym ufundowana została lwia część krytyki Kościoła, kierowanej ze środowisk promujących rewolucję obyczajową. Potępia się Świętą Inkwizycję, przemilczając fakt, iż dysponowała ona najsprawiedliwszym w tamtych czasach wymiarem sprawiedliwości, do której odwoływali się sami przestępcy, by uniknąć sądzenia przez władze świeckie. Potępia się również – i to do dnia dzisiejszego – św. Stanisława ze Szczepanowa za jego rzekomą zdradę stanu…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Stosy rozpraw poświęcono słynnym dwóm słowom traditor (zdrajca) i traditio (zdrada), których wobec św. Stanisława użył Anonimowy Benedyktyn, zwany Gallem. Zapominając przy tym, że słowo to funkcjonowało wówczas w kilkunastu różnych znaczeniach, a sam kronikarz użył go tyleż razy, w różnych kontekstach. Zapominając również o tym, że Gallus – jak sam twierdził – nie chciał „darmo jeść polskiego chleba”, jaki otrzymywał na dworze królewskim, gdzie kontynuowana była przecież anty-stanisławowska tradycja, usprawiedliwiająca niecny czyn Bolesława Szczodrego.

 

Traditorem był każdy, co się władzy monarszej sprzeciwiał” – napisał w swej rozprawie Męczeństwo św. Stanisława i jego znaczenie dla narodu ks. Walerian Kalinka, historyk ze znakomitego grona krakowskich konserwatystów, opisując stosunki w młodym państwie Piastów, a zarazem biorąc w cudzysłów wiarygodność samego autora pierwszej polskiej kroniki, który dla wychwalania królestwa udzielającego mu chleba nie zawahał się wypisywać niestworzonych historii na temat rzekomych bogactw i przepychu, jakie w nim panowały. Kalinka zwrócił również uwagę, iż stosunek wrogich wobec biskupa Stanisława historyków był skażony bólem z powodu utraty niepodległości, podobnie jak ich sąd historyczny – „zgorzkniały boleścią”.

 

Ludność rzadka i dzika, jak lasy, wśród których zamieszkuje…

 

Trudno byłoby zrozumieć, jak ogromna jest rola św. Stanisława dla dogłębnego zaprowadzenia na polskich ziemiach panowania cywilizacji łacińskiej, gdybyśmy nie mieli świadomości, w jakim kraju działał, z jaką mentalnością i z jakimi stosunkami społecznymi stykał się święty Męczennik. W dwóch słowach można by najogólniej opisać ówczesne warunki: rozszczepienie i despotia. Ludność bowiem była rozsiana zarówno terytorialnie, jak i w kwestii braku jakiejkolwiek idei narodowej, która dawałaby jej jedność. Monarchowie zaś, którym spinać ten rozproszony żywioł w jeden organizm państwowy siłą rzeczy – i siłą charakteru ówczesnych ludów – musieli rządzić niepodzielnie, silną ręką i bez litości dla wszelkich objawów nieposłuszeństwa.

 

Władcy przyjęli wprawdzie chrześcijaństwo, ale nierzadko nie docierało ono głębiej do ich dusz – stąd tak wielki nacisk na jego wyraz zewnętrzny, co w połączeniu z okrutnym charakterem na pół dzikich plemion wydawało prawa w rodzaju tego, które karało wybiciem wszystkich zębów osoby spożywające mięso w dniach postnych. O tych plemionach pisał Kalinka: „Ludność rzadka i dzika, jak lasy, wśród których zamieszkuje, w głębi duszy pogańska, nie tylko nic wspólnego między sobą nie mająca, ale owszem plemiennym antagonizmem podzielona, o tem że jest polską niewiedząca zgoła”.

 

Takie ziemie objeżdżali władcy ówcześni, żelazną dłonią dzierżąc władzę na tyle absolutną, na ile przy pomocy ślepo posłusznych ludzi dworu udało ją się w tym, czy innym miejscu zaprowadzić, pamiętając jednocześnie, aby często owych „dworskich” często przenosić w różne miejsca, by zasiedziawszy się i zasmakowawszy władzy, nie poczuli się zbyt pewnie i nie wszczęli buntu przeciwko władcy. Na dowód takiego stanu rzeczy podaje historyk choćby fakt, że pierwsi kronikarze opiewali wyłącznie życie samych monarchów, nie skupiając się na żadnych innych zasłużonych mężach.

 

Najlepiej ówczesny rozkład stosunków społecznych wyraża jedno zdanie Kalinki: „U góry potężny władca, u dołu drobny, sypki piasek, w pośrodku nic; a wszystkie ziarneczka tego piasku tak do siebie podobne i tylko żelazna dłoń monarchy trzyma je razem i przeszkadza, by się znowu nie rozstrzeliły”. Władca taki przyzwyczajony był, iż musi być twardy, aby zaprowadzić posłuch, tym bardziej, że poszanowanie autorytetu pochodzącej od Boga władzy – jako imperatyw nowej religii – nie było jeszcze zakorzenione.

 

Dwie wizje polskiej potęgi

 

Kalinka nakreśla dwie wizje polskiej potęgi. Jedna – zrodzona z domysłu, jak mogłaby wyglądać Polska, gdyby po Bolesławie Wielkim, zwanym Chrobrym, nastało kilku podobnych jemu monarchów – stałaby się potęgą, przewodnią dla wszystkich plemion słowiańskich, rozciągniętą pomiędzy trzema morzami. Tylko – jak zauważa krakowski konserwatysta – „byłby to jakiś carat wschodni, wszechsłowiański, nieledwie azjatycki, żelazem skuty i rządzony berłem” – byłaby to Polska, w której Kościół katolicki pełniłby jedynie rolę służebną wobec wszechmocnej woli samowładcy.

 

Taką Polskę zostawił po sobie Bolesław Wielki. Pomimo starań monarchy, aby jego kraj przejął się duchem zachodnim – co stanowiło jedyne wybawienie od niemieckiej dominacji – państwo Piastów dalekie było od cywilizacji, a ludność – niczym Żydzi odlewający złotego cielca przy chwilowej nieobecności Mojżesza – skwapliwie korzystała z każdej okazji, by powracać do pielęgnowania pogańskich wierzeń i obyczajów.

 

Druga wersja polskiej potęgi, to ta, która faktycznie przyszła jej w udziale – potęga ucywilizowana przez walor moralny, potęga, która przeszła koleje słabości, rozbicia, ale znalazła swą rację w realizacji chrześcijańskiego ideału państwa. Za ojca tej idei potężnej Polski uznaje Kalinka właśnie świętego biskupa Stanisława.

 

Sanguis martyrum, semen christianorum

 

Pomimo rozlicznych ataków na biskupa krakowskiego Stanisława, jakie podejmowali niektórzy galicyjscy historycy, Walerian Kalinka z dużym naciskiem akcentował katolicką historiozofię w rozumieniu wydarzeń, które nastąpiły po śmierci brutalnie zamordowanego sługi Bożego. Wprawdzie jako historyk przyznaje on, iż nie sposób wywieść z dokumentów, iż utrata korony przez Piastów i złożenie na długie lata insygniów Bolesława Wielkiego w skarbcu spowodowane zostało wydarzeniami na Skałce, niemniej jednak sam przekonany jest, iż sprawiedliwość Boża dopuściła tę karę na rozwijający się naród, aby – po odbyciu pokuty – miłosiernie przywrócić wielce pomnożoną świetność polskiej korony.

 

Tak na gruncie naszej historii spełniło się słynne starożytne powiedzenie sanguis martyrum, semen christianorum (krew męczenników posiewem chrześcijaństwa). „Ale Bóg kiedy karze narody, tą samą karą uzdrawia je” – pisał Kalinka – „Krew Stanisława ścigała potomstwo piastowe, lecz krew ta wsiąkła w ziemię, użyźniła ją, wydała krzewy przedziwnej piękności”, między którymi jest kwiat duchowieństwa zasilający Kościół w Polsce przez sto lat od śmierci Stanisława i ich wpływ wielki na życie Kościoła Powszechnego. Historyk zwrócił uwagę na zbawienny wpływ „dominacji” katolickiego duchowieństwa, na którą tak utyskują zwolennicy „laickości” państwa. Z tego ducha zrodził się synod w Łęczycy roku 1179 – w stulecie męczeństwa św. Stanisława – na którym król razem z duchowieństwem i panami zatwierdzał sprawiedliwe prawa dotyczące własności prywatnej.

 

Kalinka akcentował, iż na głowie św. Stanisława „skruszyło się despotyczne berło królów piastowskich”, co stanowi nieocenioną interwencję Bożej Opatrzności, dzięki której nie pozostaliśmy ludem dzikim i jedynie zewnętrznie katolickim, ale dzięki wzmożonemu wpływowi znakomitego duchowieństwa udało się prawdziwie przeorać duszę przyszłych Polaków pługiem ewangelicznego apostolatu. Krew Stanisława wzbudziła także plony innego ziarna – ziarna chrześcijańskiej godności, dzięki której, choć byliśmy w rozbiciu, to nie poddaliśmy się Mongołom, jak nasi sąsiedzi Rusini.

 

Największa zasługa św. Stanisława

 

Polska od wieków czci św. Stanisława jako swego głównego patrona. Nabożeństwo do krakowskiego biskupa cechowało naszych wodzów, a jego orędownictwo – jak wierzymy – nieraz wyprowadzało nas z różnych dziejowych zawieruch. Warto jednak pamiętać o najważniejszej zasłudze, jaką położył on dla rozwoju naszego narodu – a jest nią spełniona przez opatrznościowa misja spełniona przez Stanisława ze Szczepanowa, który – jak twierdził ks. Walerian Kalinka – „kosztem swojej krwi otworzył drogę do prawdziwej cywilizacji, który do życia publicznego wprowadził sumienie, i w duszach jeszcze barbarzyńskich zaszczepił poczucie godności i zacności człowieka”.

 

Nieoceniona to rola i niemożliwa do spełnienia przez człowieka, bez nadzwyczajnej Boskiej interwencji, ponieważ bez działania Bożej mocy niemożliwością byłoby nawrócenie nawet jednego człowieka, a co dopiero ożywienie procesu szczerego przejęcia się duchem chrześcijańskim przez całą społeczność. Dlatego też, podsumowuje Kalinka, iż to on jest „naszej cywilizacji założycielem: jemu naród winien, że jest społecznością zachodnią, katolicką; przez wieki tę zasługę wyznawał; za nią go wielbił, za nią dziękował”.

 

Dlatego szczególnie w dzisiejszych czasach – kiedy piekło wzmaga swe siły i pobudza niezliczone zastępy pretorianów światowej rewolucji, docierających nawet do wnętrza naszej Matki, Kościoła Świętego – św. Stanisław, Biskup i Męczennik, staje się patronem wyjątkowo aktualnym. Patronem naszej walki o zachowanie prawdziwie katolickiego charakteru naszego narodu i przywrócenia katolickiego charakteru państwa polskiego, które nigdy nie powróci do dawnej potęgi, jeżeli nie przypomni sobie, kto i dlaczego jest jego głównym niebieskim opiekunem.

 

Filip Obara

 

Walerian Kalinka (1826-1886): z wykształcenia filozof i prawnik, brał udział w powstaniu 1846 r., wskutek nawrócenia przyjął konserwatywny światopogląd, wyrażony zarówno w działalności naukowo-publicystycznej, jak i politycznej; członek PAU, współtwórca krakowskiej szkoły historycznej; jako współpracownik Hotelu Lambert redagował monarchistyczne, katolickie i konserwatywne pismo Wiadomości Polskie; w trakcie powstania styczniowego był kierownikiem jednej z placówek dyplomatycznych Hotelu Lambert; przyjął święcenia kapłańskie i zaszczepił w kraju zgromadzenie ojców zmartwychwstańców.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie