21 września 2012

Amerykańscy żołnierze uważają, że ich armia zmierza w złym kierunku

Amerykańscy żołnierze czują się zdradzeni przez swoich dowódców. Alergicznie mają ponoć reagować na prezydenta Baracka Obamę. Uważają także, że armia zmierza w złym kierunku – pisze na łamach „The Washington Times” Wesley Pruden.

 

Pruden zauważa, że wielu żołnierzy czuje się zdradzonych przez wyższych oficerów, w tym także przez naczelnego wodza. Podaje on, że dawne zasady, tradycje, które sprawdzały się w wojsku tak podczas wojny, jak i pokoju, od pewnego czasu są lekceważone, niszczone i zastępowane nowymi zwyczajami, wymagającymi postaw „poprawnie politycznych”. W rezultacie zasady te dotykają prawdziwych mężczyzn. Kneblują im usta. Oficer, nie chcąc sobie zrujnować kariery, wie dobrze, że nie może wyrażać głośno swoich negatywnych opinii na ten temat. 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pruden przytoczył wyniki ostatniego sondażu przeprowadzonego w Fort Leavenworth przez The Army Center for Leadership. Blisko 17 tys. wojskowych zapytano, czy armia zmierza w dobrym kierunku. Sonda ma służyć przygotowaniu nowych wytycznych dla dowódców na najbliższe 10 lat.

 

Tylko 26 procent żołnierzy stwierdziło, że armia jest na dobrej drodze. 38 procent uważa, że zmierza w złym kierunku, a 36 procent stwierdziło, że nie ma zdania na ten temat. Według Prudena, ci ostatni najprawdopodobniej nie chcą ujawniać negatywnej opinii.

 

Pesymiści, którzy zauważyli, że w armii dzieje się źle, wskazują na wprowadzanie nowinek, które kneblują usta żołnierzom i sprzyjają ich „wypaleniu”. 

 

Pruden zastanawia się, dlaczego dowódcy, którym powierzono zarządzanie armią nie protestują przeciwko nowym, nonsensownym zarządzeniom Białego Domu. Ubolewa nad postawą generałów, admirałów i poruczników.

 

Publicysta przypomina, że administracja obecnego prezydenta ciągle wprowadza jakieś absurdalne nowinki. W tym roku sekretarz Leon Panetta zgodził się, by żołnierze, stacjonujący w Kalifornii uczestniczyli w homo-paradzie.

 

Pruden przypomina, że „świętowanie homoseksualnej dumy” nie ma nic wspólnego z prawdziwymi wartościami kultywowanymi od lat w amerykańskiej armii. Nie ma też nic wspólnego z duchem walki. Dodaje, że skoro sekretarzowi zależało na „świętowaniu” i przyczynianiu się do równości, jak to podkreślał, uzasadniając swoją decyzję, to lepiej byłoby na przykład ustanowić święto, upamiętniające osiągnięcia żołnierzy różnych ras.

 

Emerytowany publicysta przypomina, że okazywanie uczuć homoseksualnych w wojsku zawsze było źle przyjmowane pośród żołnierzy. Armia od lat rządziła się surowymi zasadami dotyczącymi osobistego postępowania. Oficerów stawiano przed sądem wojskowym za cudzołóstwo. Przytulanie i pocałunki nie były dobrze widziane na strzelnicy, ani na ulicy, jeżeli żołnierz szedł w mundurze. Dyscyplina, godność i powściągliwość to – zdaniem Prudena – kluczowe zasady, których respektowanie służyło porządkowi i utrzymaniu ładu w armii.

 

Teraz jednak homoseksualni żołnierze są zachęcani do uczestniczenia w paradach pederastów i  trzymania jednocześnie flagi amerykańskiej oraz modeli genitaliów. Generałowie Philip Sheridan, John J. Pershing i George S. Patton z pewnością nie uznawaliby takiej armii – twierdzi dziennikarz. Pruden dodaje, że Barack Obama prawdopodobnie nie myśli zbyt wiele o wojsku. Wyjątkiem jest spotkanie z komandosami z SEAL Team 6, którzy zyskali kredyt zaufania po zamordowaniu Bin Ladena i innych terrorystów w Afganistanie. 

 

We współczesnej Ameryce, dla polityków takich jak Dick Cheney i Bill Clinton – jak pokazali to na własnym przykładzie – służba wojskowa jest ponurym zadaniem, którego należy unikać. Ten ostatni w ciągu ośmiu lat prezydentury jako naczelny wódz nigdy nie nauczył się poprawnie salutować – zyskał przez to obraźliwy przydomek „Bubba”. Zarówno jednak Clinton jak i Obama chętnie fotografowali się z prawdziwymi bohaterami.

 

Pruden kończąc swój felieton zauważył, że żołnierze, którzy niejednokrotnie podtrzymują tradycję rodzinną i wstępują do armii tak jak ich dziadkowie i ojcowie, zasługują na przywództwo z prawdziwego zdarzenia. Nie oczekują przy tym cieplarnianych warunków ani też rozmywania zasad obowiązujących od dawna w armii. Wprowadzane nowinki nie mają bowiem nic wspólnego z prawdziwym przywództwem i krzewieniem ducha walki.

 

Źródło: The Washington Times, AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 655 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram