11 września 2019

Dymisja „za talibów”, czyli co poróżniło Mike’a Pompeo i Johna Boltona?

(JONATHAN ERNST/ Reuters/Forum)

Sekretarz Stanu Mike Pompeo podkreślił na konferencji prasowej po dymisji doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA, Johna Boltona, że nie zgadzał się z nim w wielu kwestiach. Prezydent Donald Trump od pewnego czasu konsultuje się z poprzednikiem Boltona, gen. McMasterem.

 

Na konferencji prasowej z udziałem Sekretarza Stanu Mike’a Pompeo i Sekretarza Skarbu Stevena Mnuchina we wtorek dziennikarze pytali, czy Bolton został zwolniony, czy też odszedł sam i czy odszedł, ponieważ nie zgadzał się z szefem dyplomacji amerykańskiej w sprawie negocjacji z talibami. Pompeo odparł: Zostawiam to prezydentowi, by opowiedział o powodach, dla których podjął taką decyzję. Dodał, że prezydent ma prawo dobierać personel jaki chce w dowolnym momencie. Personel, któremu może ufać, którego wysiłki i sądy są korzystne dla realizacji amerykańskiej polityki zagranicznej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Reporter poprosił Pompeo, aby opisał relacje robocze z Boltonem i czy jego odejście ułatwi pracę Sekretarza Stanu. – Wszyscy wyrażamy nasze szczere opinie. Wielokrotnie nie zgadzaliśmy się z ambasadorem Boltonem. To pewne, ale dotyczy to wielu ludzi, z którymi mam kontakt – tłumaczył szef amerykańskiej dyplomacji. Dodał, że stara się, by polityka zagraniczna była spójna, by wszystkie zespoły współpracowały ze sobą. – Zdecydowanie były kwestie, w których ambasador Bolton i ja różniliśmy się odnośnie do tego, jak powinniśmy postępować – zaznaczył Sekretarz Stanu. Pompeo ucinał spekulacje co do ewentualnej zmiany polityki zagranicznej USA. 

 

Sekretarz Skarbu z kolei włączył się w wymianę zdań, sugerując, że różnice między Trumpem a Boltonem dotyczyły np. wojny w Iraku. Amerykański prezydent miał też odmienny od Boltona pogląd na negocjacje z talibami. Trump był coraz bardziej sfrustrowany faktem, iż Bolton publicznie zaprzeczał mu i podważał negocjacje.

Dzień przed dymisją doszło do ostrego sporu prezydenta ze swoim doradcą w związku z planami Trumpa , by przyjąć przywódców talibów w Camp David trzy dni przed rocznicą ataku na World Trade Center.

 

Amerykański prezydent o swojej decyzji zdymisjonowania Boltona tradycyjnie poinformował za pośrednictwem Tweetera. Podkreślił, że jego usługi nie są już potrzebne w Białym Domu i zdecydowanie nie zgadzał się z wieloma jego sugestiami, podobnie jak inni członkowie administracji. Dlatego poprosił doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego o rezygnację, którą otrzymał we wtorek rano. Zaledwie kilka minut po tweecie Trumpa, Bolton szybko przesłał SMS-a do wszystkich reporterów z jego listy kontaktowej, sugerując, że to on sam zaproponował swoją rezygnację, a prezydent zalecił, by poczekać z tym do następnego dnia.

 

Bolton od wielu miesięcy miał kłócić się z prezydentem Trumpem i tak naprawdę jego rychłe odejście było spodziewane. Pod koniec lipca na przykład, przedstawiciel Boltona zmusił szefa personelu Białego Domu Micka Mulvaneya do zaprzeczenia, iż ​​Trump rozważał opcje zastąpienia Boltona i że sam Mulvaney był przychylny odejściu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Bolton miał też zwyczaj ujawniać informacje dot. negocjacji z talibami. Torpedował rozmowy. Sytuacja stała się tak zła, że ​​specjalny wysłannik Trumpa, Zalmay Khalilzad, podobno nie zezwolił Boltonowi opuścić gabinetu z kopią rodzącej się umowy. Po tej decyzji nastąpił lawinowy wyciek sprzyjający Boltonowi i relacje w prasie dotyczące przeciwdziałania porozumieniu w Afganistanie.

 

Trump i Bolton o dłuższego czasu spierali się w sprawie Korei Północnej, Iranu i Wenezueli. Trump lubił żartować, że Bolton miał nadzieję, że gdzieś wybuchnie kolejna wojna. Sprawa negocjacji z talibami przelała czarę goryczy. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego sprzeciwiał się także bezpośrednim rozmowom  Trumpa z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem. Poparł nieudany zamach stanu w Wenezueli, by odsunąć od władzy Nicolása Maduro i promował agresywne podejście wobec Iranu. Parł do wojny z Islamską Republiką.

 

Bolton był trzecim doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Donalda Trumpa, zaraz po gen. Michaelu Flynnie i gen. H.R. McMasterze. To „jastrząb” z czasów Busha, który opowiadał się za zmianą reżimu w Iraku, Syrii, Libii, Jemenie, Kubie, Wenezueli, Korei Północnej i Iranie. Był kluczowym architektem wojny w Iraku, która wybuchła w 2003 r. Zarówno Pomepo, jak Mnuchin na wtorkowej konferencji podkreślili, że dymisja Boltona  nie oznacza rezygnacji z kampanii „maksymalnego nacisku” na Iran i sankcji przeciwko Islamskiej Republice ani innych organizacji terrorystycznych. Będą one kontynuowane.

 

Według analityków, Bolton gardził tradycyjnymi amerykańskimi sojusznikami wojskowymi i był wyjątkowo wrogo nastawiony do rywali. Z punktu widzenia chińskich obserwatorów, odejście Boltona może mieć od razu odczuwalny wpływ w odniesieniu do stanowiska USA wobec Korei Północnej i Iranu, ponieważ były doradca stanowczo sprzeciwiał się negocjacjom z obu państwami.

 

Pekin zachowuje ostrożność, wskazując, że na razie jest za wcześnie, aby powiedzieć dokładnie, co oznacza dymisja Boltona dla polityki zagranicznej Trumpa wobec Chin, dopóki nie wyznaczy on nowego doradcy.

 

W przypadku Rosji i Chin wpływ będzie bardziej subtelny, a rozwój wydarzeń może zająć trochę czasu. Można to jednak postrzegać jako sygnał, że administracja Trumpa chce iść w kierunku bardziej ugodowym, zwłaszcza z Rosją – ocenia Pekin. Kwestie z Moskwą, bardziej niż z Chinami, dotyczą amerykańskiej sfery bezpieczeństwa narodowego, i to właśnie tam będzie widoczny wpływ dymisji Boltona.  Chińczycy, którzy wskazują, że dla wielu poglądy Johna Boltona były po prostu zbyt ekstremalne, czasem graniczące z paranoją, zastanawiają się, czy wiadomość o dymisji sygnalizuje zmianę ogólnej strategii Trumpa w kwestiach handlowych.

 

Boltona obwinia się za wiele „złych” decyzji, takich, jak: naciskanie na prezydenta Trumpa, by wycofał się z porozumienia irańskiego JCPOA, by porzucił „pozytywny krok w kierunku pokoju z Koreą Północną w Hanoi,” walczył z Chinami i dyskutował o rozmieszczeniu większej liczby żołnierzy w pobliżu granicy z Rosją. Miał też zaprzepaścić szansę na wycofanie amerykańskich żołnierzy z Afganistanu.

 

Jeszcze w lutym tego roku prezydent Korei Południowej Moon Jae-in otwarcie sugerował, że Trump może dostać Pokojową Nagrodę Nobla za postępy, jakie zrobi w relacjach z Koreą Północną. Zamiast tego, Bolton „sprowadził Trumpa ze ścieżki pokoju.” Przekonywał go, by starał się osiągnąć na szczycie w Hanoi coś wielkiego, a nie realistyczne korzyści. Ostatecznie amerykański prezydent opuścił Wietnam bez podpisania wspólnej deklaracji z północnokoreańskim liderem.

 

Stosunki między Waszyngtonem a Pjongjangiem są obecnie na najniższym poziomie od stycznia 2018 r. Niewiele dyskusji toczy się między tymi dwoma krajami, a szanse na pokój są prawie żadne – sugerują krytycy Boltona. Krótkoterminowa denuklearyzacja nigdy nie była w ogóle w grze, ale dziś jest jeszcze mniej prawdopodobna – dodają. Bolton torpedował wszelkie rozmowy z Iranem i parł do wojny. Zarzuca mu się, że przyczynił się do wzrostu znacznego ryzyka wybuchu konfliktów w różnych miejscach, narażając Amerykanów na niepotrzebne straty w walce. Potęga USA spadła z powodu nadmiernego rozciągnięcia polityki interwencjonistycznej. Zamiast kończyć niepotrzebne wojny, Bolton doradził prezydentowi, aby je kontynuował. Zdymisjonowany doradca był przeciwnikiem konstruktywnej dyplomacji. Nie wykazał ani skłonności, ani umiejętności budowania czegokolwiek, negocjowania nowych umów.

 

W miarę narastania napięć w Białym Domu, prezydent Donald Trump podobno zaczął dzwonić do swojego drugiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, gen. Por. H.R. McMastera. NBC News poinformowało, że Trump powiedział również McMasterowi, że „za nim tęskni”. Generał broni H.R. McMaster został nagle odsunięty w marcu 2018 r. Zastąpił go John Bolton. Jednak gdy Trump zaczął tracić zaufanie do Boltona, zaczął dzwonić do McMastera i prosić o radę w kwestiach bezpieczeństwa narodowego. Na przykład konsultował się z nim w sprawie nominacji na szefa Pentagonu – donosi NBC News.

 

McMaster i inni urzędnicy administracji, tacy jak ówczesny sekretarz obrony gen. Jim Mattis i ówczesny sekretarz stanu Rex Tillerson, często kłócili się z ludźmi byłego głównego stratega Trumpa, Steve’a Bannona. Wszyscy trzej oficjele kojarzeni ze starym „establishmentem” zostali później usunięci.

 

W ostatnich miesiącach prezydent USA miął być coraz bardziej sfrustrowany tym, że Bolton naciskał na zmianę reżimu i wojnę z Iranem, co było sprzeczne z obietnicami wyborczymi. Desygnowanie Boltona na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego było także postrzegane jako wywiązanie się przez prezydenta ze zobowiązań wobec żydowskich wyborców, w szczególności wobec miliardera Sheldona Adelsona. Najsilniejszy „jastrząb” antyirański w Waszyngtonie po śmierci Johna McCaina, miał zapewnić utrzymanie maksymalnej presji wobec Teheranu i skłonić prezydenta do wojny z Iranem popieranej przez Arabię Saudyjską, Izrael i ZEA.

 

Źródło:  state.gov, theamericanconservative.com, businessinsider.com, usatoday.com, china.briefing.com, businessinsider.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram