24 maja 2017

Dudo, musisz! Druga kadencja nie dla „Adriana”

(fot. Adam Chelstowski / FORUM)

Jeśli Andrzej Duda chce być w polskim życiu politycznym kimś więcej niż tylko Panem Adrianem z serialu „Ucho Prezesa”, to musi zostać liderem Polski katolickiej. W dwa lata po jego zwycięstwie nad Bronisławem Komorowskim w II turze wyborów prezydenckich widać wyraźnie, że innej drogi nie ma.

 

Prezydent Andrzej Duda coraz wyraźniej wykazuje zainteresowanie zmianą panującej o nim krzywdzącej opinii – zgodnie z nią jest politykiem całkowicie powolnym kierownictwu PiS, niemającym własnego zdania i jakiejkolwiek inicjatywy. Słowem – marionetka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W miniserialu „Ucho Prezesa” polscy kabareciarze z Robertem Górskim na czele, w przerysowany sposób pokazali pozycję Andrzeja Dudy w naszym życiu politycznym. Mimo nieodłącznych w żartach skrajności oraz hiperbolizacji cech, wizerunek prezydenta jest w produkcji fatalny, a głowę państwa pokazano wręcz w sposób brutalny.

 

Serialowy odpowiednik Andrzeja Dudy jest postacią bez jakiegokolwiek znaczenia. To polityk marginalny do tego stopnia, że przez całą serię siedzi w korytarzu przed wejściem do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego. I wejść nie może, mimo, że udało się to niemal wszystkim, od premier Szydło i ministrów, przez ojca Tadeusza Rydzyka, po składających liderowi PiS imieninowe życzenia Polaków, kibica, a nawet… żony prezydenta.

 

W „Uchu Prezesa” Duda jest osobą tak przypadkową, że jego imienia nie pamięta nawet sekretarka Kaczyńskiego i zwraca się do głowy państwa nie dość, że bez szacunku, to wręcz nałogowo wymieniając polskie imiona na literę „A”, pomijając imię… Andrzej.

 

Taki serialowy wizerunek zupełnie nie przypadł do gustu Andrzejowi Dudzie. Widać było to po jego reakcji na pierwsze odcinki „Ucha Prezesa”. Bronił się wtedy przed sugestiami, że to on jeździ do Jarosława Kaczyńskiego, a nie odwrotnie. Niezadowolenie z takiego ukazania prezydenta przez kabareciarzy musi być niezwykle silne, gdyż Duda dał się dotąd poznać jako człowiek z poczuciem humoru, a nawet dystansem do siebie. Tym razem poruszono, jak widać, delikatny temat.

 

Być może miniserial Roberta Górskiego zainspirował Andrzeja Dudę do politycznej ofensywy, mającej na celu przełamanie stereotypu o prezydencie podpisującym wszystko, włącznie – jak mówią złośliwi – z kotem Jarosława Kaczyńskiego.

 

Najwyraźniejszym jak dotąd sygnałem, że prezydent chce wykazać się inicjatywą i zmyć umocniony przez kabaretową produkcję wizerunek, było przemówienie wygłoszone 3 maja. Andrzej Duda zapowiedział w nim zorganizowanie w roku 2018, w setną rocznicę odzyskania niepodległości, referendum dotyczącego ustrojowej przyszłości Polski.

 

Swoją propozycją Duda niewątpliwie zaskoczył. Wprowadził zamieszanie nie tylko w szeregach opozycji, ale także własnego – chociaż może w coraz mniejszym stopniu – zaplecza politycznego. Politycy PiS chwilami nie wiedzieli jak zareagować na prezydencki pomysł referendalny. Na ich szczęście sprawa szybko ucichła. Teraz od Andrzeja Dudy zależy, czy temat powróci na czołówki gazet i portali, czy nie.

 

Gra na referendum i ewentualną zmianę ustrojową nie musi jednak zakończyć się dla prezydenta sukcesem. Nawet jeśli pomysł Andrzeja Dudy zostanie poparty przez PiS, to formacja może prędko przedstawić tę inicjatywę jako własną. Już słychać było głosy ze strony polityków partii rządzącej, że zmiana konstytucji to sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości z kampanii wyborczej. W takim wypadku prezydent zostanie skompromitowany i swoją akcją tylko umocni stereotyp, z którym chce walczyć.

 

Również centrowanie politycznego przekazu i ukłony w stronę liberalnego elektoratu nie muszą przynieść Andrzejowi Dudzie sukcesu zarówno w materii wyzwalania się z dominacji prezesa Kaczyńskiego, jak i w ewentualnym starciu wyborczym z Donaldem Tuskiem. Wszak czego by obecny prezydent nie robił, to i tak środowiska postępowe, lewicowo-liberalny salon wpatrzony w „Gazetę Wyborczą” i czerpiący „wiedzę” o świecie z „Newsweeka” nie zagłosują na niego. Tym bardziej, gdyby przyszło Dudzie mierzyć się z jeszcze bardziej lewicowym Petru, a nawet Biedroniem.

 

Zresztą miałkość, maniakalne dialogowanie i centrowanie przekazu nie musi wcale do Andrzeja Dudy zachęcać. Wręcz przeciwnie – może zrazić. Bo kto chce, by głową Państwa Polskiego był polityk pytający wszystkich o zdanie? Szczególnie, że prezydentowi właśnie teraz zależy na przekonaniu nas, że jest samodzielny.

 

A podczas najbliższych wyborów prezydenckich nie będzie można, tak jak w roku 2015, opierać kampanii na krytyce poprzedników i liczyć, że społeczeństwo tym razem, inaczej niż przy pierwszej kadencji, nie zechce zmiany. Wtedy trzeba będzie prezentować już własny dorobek, własne dziedzictwo, osiągnięcia. Czym pochwali się Andrzej Duda?

 

Przed wybranym 24 maja roku 2015 prezydentem cały czas stoją drzwi, które wystarczy otworzyć i próg, którzy należy przekroczyć. To brama do Polski katolickiej. To leżący niemal na ziemi sztandar czekający, by wznieść go wysoko. To sztandar manifestacyjnie odrzucony przez prezesa PiS i jego partię podczas II czytania obywatelskiego projektu ustawy „Stop Aborcji”.

 

Jeśli prezydent chce pokazać, że jest politykiem samodzielnym i ideowym, ma możliwość składania szeregu projektów ustaw w pełni odpowiadających katolickiej nauce społecznej. Począwszy od kwestii mordowania nienarodzonych dzieci, po genderowe pozostałości rządów PO-PSL. Można to połączyć z kwestią konstytucji. Wtedy prezydent zapisze się w naszej historii jako prawdziwy mąż stanu, lider, polityk wart oddania na niego katolickiego głosu w wyborach. Nowa ustawa zasadnicza, to przecież najlepsza z możliwych okazja, by wprowadzić w Polsce ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci oraz jednoznacznie i bez żadnych wątpliwości potwierdzić, że małżeństwo jest związkiem jednej kobiety i jednego mężczyzny. Warto też przy tej okazji zagwarantować rodzicom prawo do wychowania dzieci w zgodzie z nauką katolicką, a więc bez tolerancjonistycznego bełkotu. W przeciwnym razie prezydent Duda pozostanie tylko czekającym w korytarzu Kaczyńskiego panem Adrianem.

 

Michał Wałach




 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie