26 lutego 2019

Dr Ewa Kurek: w stosunkach z Żydami sami sobie zgotowaliśmy ten los

(Fot. Adam Chelstowski / FORUM )

Jeśli rząd Polski z naszych podatkowych pieniędzy finansuje „badania” m. in. pani Engelking (ostatnio minister Gowin dał jej pół miliona złotych), która szkaluje Polskę wypisywaniem bezpodstawnych bzdur o tym, że Polacy zamordowali ponad 200 tysięcy Żydów, to jak ma być dobrze? Przepraszam, ale poza Polską nie znam innego kraju, który płaciłby ogromne pieniądze ludziom, którzy narażają na szwank dobre imię państwa płatnika i zwyczajnie kłamią – mówi w rozmowie z Pch24.pl dr Ewa Kurek.

 

Po podpisaniu w czerwcu ubiegłego roku przez premiera Netanjahu i premiera Morawieckiego wspólnej deklaracji poświęconej relacjom polsko-izraelskim przez kilka miesięcy mieliśmy względny spokój, jeśli chodzi o powtarzanie antypolskich oszczerstw dotyczących naszego współudziału w Holocauście. Co takiego stało się w lutym bieżącego roku, że sytuacja zmieniła się o 180 stopnia? Skąd te skandaliczne i antypolskie wypowiedzi premiera Netanjahu i p. o. szefa MSZ Izraela – Israela Katza?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie jestem specjalnie zdziwiona takim obrotem spraw. Tego typu sytuacje powtarzają się od wielu lat, tylko dopiero teraz, pewnie w związku z konferencją warszawską, rząd zwrócił na nie uwagę.

 

Poprzez wypowiedzi Netanjahu, izraelskiego ministra i innych osób, oskarżenia wobec Polski płynące ze strony Żydów nabrały międzynarodowego charakteru. Myślę jednak, że to dobre dla Polski. Mam bowiem nadzieję, że sytuacja ta obudziła polskich polityków z błogiego letargu i udawania, że nic się nie stało, oraz pokazała im, jakie są efekty ciągłego ulegania we wszystkim Żydom. Politycy polscy nie mogą już dłużej zamiatać sprawy pod dywan. NIE! Muszą popracować nad sobą, zrozumieć współczesny Izrael i zachowywać się zgodnie z wymogami polskiej racji stanu.

 

Co ma Pani na myśli, mówiąc że polscy politycy muszą zrozumieć współczesny Izrael?

Jest to kwestia fundamentalna. Państwo Izrael budowali polscy Żydzi. Mogliśmy się z nimi lubić lub kłócić, ale mówiąc szczerze, rozumieliśmy się, bo nadawaliśmy na jednej fali, ponieważ pochodziliśmy z tego samego kręgu kulturowego. Tamtego Izraela już nie ma. Pokolenie polskich Żydów odeszło na zawsze. W Izraelu nie słychać już polskiego języka, za to drugim językiem, obok hebrajskiego, na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat stał się język rosyjski.

 

Zmarły przed dwudziestu laty Ojciec Daniel Rufaisen, Żyd i Polak, karmelita z Hajfy, podczas ostatniej przed śmiercią rozmowy ze mną powiedział, że boi się, czy Izrael w ogóle przetrwa jako państwo, bo Rosjanie, którzy za 300 dolarów kupowali żydowskie metryki, i rosyjscy Żydzi, zwani przez polskich Żydów Litwakami, którzy około roku 1990 najechali masowo jego mały kraj, zachowują się tak, jak gdyby dysponowali przestrzenią od Władywostoku do Bugu, a tymczasem kraj Żydów to mały kraj i nie wytrzyma zbyt długo takiej polityki. Nie rozumiałam wówczas jego obaw. Zrozumiałam dopiero teraz. Ojciec Daniel miał rację.

 

Dziś Izraelem rządzą Żydzi, którzy mentalnie wyrośli w cywilizacji rosyjskiej. Wiktor Jerofiejew, współczesny rosyjski pisarz twierdzi, że Rosjanie nie znoszą dobrego traktowania, że od dobrego traktowania „psują się jak kiełbasa na słońcu”. A rząd polski starał się przez lata traktować  współczesnych izraelskich Żydów o rosyjskiej mentalności dobrze. I popsuli się jak kiełbasa na słońcu, czyli uznali, że wobec Polaków wolno im już wszystko. To właśnie Litwacy, tacy jak ambasador Izraela w Polsce Anna Azari, odpowiadają dziś za politykę Izraela. Trzeba ich traktować zatem tak, jak należy traktować Rosjan. Twardo i bez zbędnej kurtuazji. Innego języka nigdy nie zrozumieją.

 

Druga sprawa – obserwując rozwój sytuacji w stosunkach polsko-żydowskich, coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że Polska rzeczywiście jest szykowana do roli państwa, które czy tego chce czy nie, będzie płacić Izraelowi haracz za niemieckie ludobójstwo, co potwierdza przyjęta w ubiegłym roku przez Kongres USA i podpisana przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Trumpa ustawa 447.

 

Jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań, jeśli nie zasypiemy świata faktami opartymi na wynikach rzetelnie przeprowadzonych badań historycznych, jeśli pozwolimy, aby świat nadal karmił się kłamstwami Jana Tomasza Grossa, Engelking , Libionki i Grabowskiego, to nasze dzieci i wnuki przez następne dziesięciolecia będą pracowały na Żydów.

 

Czy widzi Pani jednak jakiekolwiek szanse na podjęcie takich działań?

Niestety. Sytuacja w badaniach historycznych jest w Polsce od roku 1989 dramatyczna. Wszystkie bowiem rządy, łącznie z obecną władzą, robiły i robią wszystko, aby dać argumenty drugiej stronie.

 

Jeśli rząd Polski z naszych podatkowych pieniędzy finansuje „badania” m. in. pani Engelking (ostatnio minister Gowin dał jej pół miliona złotych), która szkaluje Polskę wypisywaniem bezpodstawnych bzdur o tym, że Polacy zamordowali ponad 200 tysięcy Żydów, to jak ma być dobrze? Przepraszam, ale poza Polską nie znam innego kraju, który płaciłby ogromne pieniądze ludziom, którzy narażają na szwank dobre imię państwa płatnika i zwyczajnie kłamią.

 

A co do amerykańskiej ustawy 447, to jest ona dla nas groźna tylko wtedy, jeśli uda się przesunąć Polskę z kategorii ofiary II wojny światowej w kategorię sprawcy.

 

Czy z taką operacją mamy obecnie do czynienia?

Tak, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że władze Polski zdają się nie rozumieć, że propaganda szerzona po świecie przez wyżej wymienionych pseudohistoryków zmierza właśnie do tego, aby Polska stała się symbolem sprawców, krajem nazistów, którzy odpowiadają za śmierć zamordowanych przez Niemców Żydów. Właśnie dlatego, moim zdaniem, bardzo dobrze, że Netanjahu i Katz otwarcie powiedzieli, co wiedzieli.

 

Nasze władze potrzebowały takiego przysłowiowego kubła zimnej wody. Rok temu, gdy Netanjahu chlapnął podobne słowa wobec Polski, podczas wywiadu w TVP Info poradziłam premierowi Izraela, aby, zanim cokolwiek powie, przeczytał znajdujące się w izraelskim Kibutzu Bohaterów Getta rękopisy Ichaka Kacenelsna. Politycy PiS oburzyli się wówczas nie na Netanjahu, ale na moje rzekomo obraźliwe słowa, a stacja TVP Info, w ramach dbałości o dobre samopoczucie izraelskiego premiera, zamknęła na zawsze dla mnie swoje wrota. Od tej pory nie mam prawa głosu w tej stacji i w żadnych innych publicznych stacjach telewizyjnych i radiowych.

 

Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie mam parcia na szkło, więc to dla mnie mała strata. Chodzi o zasadę. Władze Polski bez trudu przełknęły obraźliwe słowa wobec Polski – nie strawiły jednak rzeczowego kontrargumentu polskiego historyka. W tym roku, po zmasowanym ataku Netanjahu i jego ludzi na Polskę, wydaje się, że rządzący trochę zaczynają trzeźwieć. Czy pójdą za tym konkretne działania? Czas pokaże.

 

Co Pani zdaniem polski rząd powinien zrobić w obecnej sytuacji?

Działać należało już w roku 2018, gdy Litwaczka, ambasador Azari wypowiedziała w Oświęcimiu aroganckie wobec Polski oświadczenie. Rok temu powinna być natychmiast odesłana do Izraela z bezterminowym zakazem wjazdu do Polski. To był idealny moment, aby pokazać władzom Izraela granicę, której wobec Polski i Polaków nikomu przekraczać nie wolno. Tego jednak rząd polski nie zrobił i wiele wskazuje na to, że nigdy nie zrobi.

 

Dlaczego?

Dlatego, że rząd PiS wbił sobie do głowy, że musi się godzić na wszelkie formy żydowskich oskarżeń wobec Polski i Polaków, że musi trzymać na smyczy polskich historyków i nie godzić się na rzetelne badania historyczne (np. Jedwabne) lub publikację wyników badań (np. film dokumentalny i książka o ratowaniu żydowskich dzieci przez polskie zakonnice), że musi godzić się na szkalowanie Polski i Polaków, bo nie chce denerwować Żydów, ponieważ to od Żydów zależy, czy w Polsce będą stacjonować amerykańskie wojska.

 

Ręce opadają na takie myślenie. Pokazuje to, że rządzący Polską politycy PiS nie mają pojęcia o świecie. Jeśli politycy PiS uważają, że dla prezydenta Stanów Zjednoczonych ekshumacja w Jedwabnem jest równie ważna jak rozwinięcie na szeroką skalę sprzedaży do Europy amerykańskiego skroplonego gazu, a pokazanie filmu „Kto ratuje jedno życie…”, w którym dzieci żydowskie opowiadają o wojnie, policji żydowskiej i ratowaniu, jest równie ważne, jak rozmieszczenie amerykańskich wojsk i zabezpieczenie naszej cywilizacji od strony imperialnych Rosji i Chin, to zaczynam bać się o Polskę. Bo to znaczy, że polityka historyczna obecnych rządów PiS nie różni się niczym od polityki poprzednich rządów. To znaczy, ze nadal serwowana jest nam, Polakom, pedagogika wstydu, abyśmy tym chętniej zapłacili Żydom ewentualne odszkodowania, a światu serwowane są płynące również z Polski historyczne kłamstwa na temat strasznej roli Polski i Polaków w zagładzie Żydów, aby świat jak najszybciej uznał nas za sprawców II wojny światowej.

 

Jak wytłumaczyć taką postawę „prawicowej” władzy? Przecież miało być inaczej, Polska i Polacy mieli wstać z kolan…

Nie posądzam polityków PiS o złą wolę. Przynajmniej na razie ich o to nie posądzam… Myślę tylko, że za mało czytają książek, że są zbyt kiepsko wykształceni i zupełnie nie rozumieją świata.

 

Pozwolę sobie w tym miejscu przywołać prognozy dla Polski zmarłego niedawno amerykańskiego politologa, znawcy Rosji i Europy Środowo-Wschodniej, prof. Richarda Pipes’a, który dwadzieścia lat temu przewidział dla Polski międzymorze, przewidział, że Polska – przy prowadzeniu dobrej polityki zagranicznej – wyrośnie na największego partnera strategicznego USA i przewidział niemal wszystko to, czego jesteśmy obecnie świadkami. Ten wielki światowej sławy uczony, warszawski Żyd, nie przewidział jedynie tego, że Polsce i Polakom w XXI wieku przyjdzie nagle do głowy klękanie przed przedstawicielami jego narodu, amerykańskimi i izraelskimi Żydami, oraz szkalowanie za własne pieniądze dobrego imienia własnej Ojczyzny.

 

Czy uda się powstrzymać to niebezpieczne polskie szaleństwo? Tak, ale nie wystarczy oburzenie wygłaszane przez polityków. Co nam przyjdzie z tego, że znowu sobie pogadają? Dlaczego nie podejmą konkretnych działań i nie odblokują, nie uwolnią w Polsce badań historycznych? Właśnie przez taką politykę historyczną obecne stosunki polsko-żydowskie są gorsze niż w PRL. Parafrazując motto „Medalionów”: w stosunkach z Żydami „sami sobie zgotowaliśmy ten los”.

 

Czy nie jest jednak za późno na „przebudzenie”? Czy sprawy nie zaszły już za daleko?

Jeśli rząd w końcu się obudzi i zacznie konkretnie działać, a nie tylko gadać i ostentacyjnie „rozdzierać szaty”, to mamy szansę odpracować błędy i ugrać swoje. Ale działać trzeba już, teraz, natychmiast. Jutro może być za późno.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie