28 września 2012

Don Alfonso Carlos de Borbón – rycerz chrześcijański, król katolicki

(Fot. Wikimedia Commons)

76 lat temu, 28 września 1936 roku rozpędzona ciężarówka wojskowa nie zdążyła wyhamować, gdy na jedną z ulic w Wiedniu wszedł wysoki, starszy człowiek. Potrącony przez samochód mężczyzna zmarł następnego dnia. Zapewne nikt z przypadkowych świadków tego wypadku nie zdawał sobie sprawy, że jego ofiarą był prawowity król wszystkich Hiszpanii oraz Francji i Nawarry – urodzony na wygnaniu i zmarły na wygnaniu.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Alfons Karol Ferdynand Józef Jan Pius (hiszp. Don Alfonso Carlos Fernando José Juan Pío; franc. Alphonse-Charles-Ferdinand-Joseph-Jean-Pie) Burbon urodził się 87 lat wcześniej, 12 września 1849 roku w Londynie, jako drugi syn Jana hr. de Montizón (Don Juan, conde de Montizón) – króla z prawa Hiszpanii Jana III w latach 1861-1868 oraz Francji i Nawarry w latach 1883-1887 – i arcyksiężniczki Marii Beatryczy de Austria-Este, córki księcia Modeny, Franciszka IV. W kołysce otrzymał tytuł księcia (duque) San Jaime. Jego starszym (o rok) bratem był, owiany nieśmiertelną legendą, największy z „królów karlistowskich” – Don Carlos María de los Dolores de Borbón y Austria-Este, duque de Madrid, prawowity król Hiszpanii Karol VII od 1868 oraz (jako Karol XI) Francji i Nawarry od 1887 do 1909 roku. Obaj synowie wychowywani byli przez w Modenie, dokąd prawowita królowa Hiszpanii przeniosła się po separacji z liberalnym mężem (i z tego powodu zmuszonym też przez karlistów do zrzeczenie się praw do korony na rzecz syna) przez matkę oraz babkę obu książąt – drugą żonę Karola V, księżną de Beira, niezłomną legitymistkę, która jako pierwsza wprowadziła (w 1859 roku) do „lematu” karlizmu obronę tradycyjnych przywilejów prowincjonalnych, czyli Fueros (Dios – Patria – Fueros – Rey). 15 czerwca 1857 roku obaj bracia otrzymali sakrament bierzmowania z rąk papieża Piusa IX. Po podbiciu w 1859 roku Księstwa Modeny przez Piemontczyków rodzina królewska przeniosła się do Wenecji, a w 1863 r. – do Wiednia.

 

Lata dojrzewania obu książąt przypadły na okres triumfów masońsko-liberalnego ruchu nacjonalistycznego we Włoszech, zwanego Risorgimento, który grając na ambicjach władców Sardynii/Piemontu z Domu Sabaudzkiego, posłużył się ich armią jako taranem do unicestwienia historycznych państw na Półwyspie Apenińskim i zdetronizowania ich legitymistycznych dynastii, a na ostatek zagroził istnieniu nie tylko Państwa Kościelnego (które prawie w całości zagrabił już w latach 1859-1861), ale i samego Rzymu papieskiego. Kiedy, wykorzystując wycofanie się z Rzymu francuskiego garnizonu z powodu wybuchu wojny francusko-pruskiej, piemoncko-liberalne sępy pod wodzą Garibaldiego i gen. Cadorny rzuciły się również na Wieczne Miasto, 18-letni książę Alfons Karol, wzorem pokoleń swoich przodków i pośród wielu innych europejskich arystokratów, już 29 lipca 1868 roku zaciągnął się jako zwykły żołnierz do papieskich żuawów pod dowództwem generała Kanzlera, aby stanąć do walki o wolność i niezawisłość Ojca Świętego. W październiku otrzymał stopień kaprala, w grudniu – sierżanta, na wiosnę 1869 roku został chorążym, a wreszcie porucznikiem.

 

W decydującym momencie żuawom dane było stoczyć 20 września 1870 roku niestety tylko 20-minutową walkę z napastnikami wokół Porta Pia, bo świątobliwy papież Pius IX, chcąc zapobiec dalszemu przelewowi krwi, nakazał przerwać tę nierówną walkę. Do końca swojego życia ten wielki papież, żywiący doń wyjątkowo serdeczne uczucia, nazywał księcia il mio zuavo.

 

Po upadku Rzymu książę Alfons Karol przedostał się do Tulonu, aby walczyć w obronie Francji przed Prusakami. 26 kwietnia 1871 roku, na zamku Kleinheubach w Bawarii, zawarł związek małżeński z księżniczką Marią de las Nieves z królewskiego rodu portugalskiego Bragançów, córką prawowitego i wygnanego w 1834 roku króla Michała (Dom Miguel) I; małżeństwo to niestety nie doczekało się potomstwa, wyjąwszy dziecię płci męskiej, które zmarło kilka godzin po urodzeniu się.

 

Wkrótce zresztą, bo w grudniu 1872 roku książę stawił się na wezwanie swego starszego brata ponownie do walki zbrojnej, tym razem w obronie jego praw do koron hiszpańskich. W tak zwanej III wojnie karlistowskiej, trwającej do lutego 1876 roku, został mianowany przez Karola VII Kapitanem Generalnym Królewskich Sił Zbrojnych Katalonii, lecz faktycznie – wykazując wybitny talent dowódczy – prowadził operacje militarne w centrum Hiszpanii, organizując ofensywy na Aragonię i Nową Kastylię. Stoczył m.in. zwycięską bitwę pod Alpens (lipiec 1874) i zdobył Cuencę (lipiec 1874). W czasie wojny u jego boku przebywała cały czas żona, która po wielu latach, w 1934 roku, opublikowała bezcenne wspomnienia z kampanii w Katalonii i Kastylii.

 

Po upadku powstania Don Alfonso Carlos zamieszkał w Austrii na zamku w Puchheim (koło Salzburga), będąc również właścicielem posiadłości Ebenzweier (koło Altmünster) i domu w Wiedniu. Przez następne pół wieku pozostawał skromnie w cieniu swojego brata, a po jego śmierci (1909) – bratanka, Don Jaime de Borbón y Borbón-Parma, czyli króla z prawa Jakuba III Hiszpańskiego i Jakuba I Francuskiego. Nie znaczy to jednak, iżby pędził żywot bezczynny. Jako wierny nauce moralnej Kościoła katolik, zaangażował się przede wszystkim w tworzenie ligi – najpierw na obszarze Niemiec, z księciem Löwenstein-Wertheim-Rosenberg jako przewodniczącym, a następnie rozprzestrzenionej na Francję, Austrię, Włochy, Węgry, Belgię i Hiszpanię – zwalczającej plagę pojedynkowania się. Napisał po francusku książkę na ten temat (przetłumaczoną na niemiecki) oraz opublikował szereg artykułów w prasie angielskiej i amerykańskiej.

 

Ciężkie brzemię podtrzymywania sztandaru Świętej Tradycji katolickiej i hiszpańskiej spadło na 82-letniego już księcia San Jaime 2 grudnia 1931 roku, kiedy to bezpotomnie zmarł jego bratanek. Dziedzicząc po nim, wraz z prawami do wszystkich koron, tytuł księcia Andegaweńskiego, Don Alfonso Carlos przybrał – jako król Hiszpanii – imię Alfonsa Karola I, a jako król Francji i Nawarry – Karola XII. Chociaż w żadnym z tych królestw nie było dotąd zwyczaju, aby panujący nosił podwójne imię, Don Alfonso uczynił tak dlatego, aby nie powodować konfuzji ze swoim kuzynem, panującym jeszcze rok wcześniej, lecz już obalonym, „konstytucyjnym” królem Hiszpanii z linii uzurpatorskiej Alfonsem XIII (z którym zresztą dokonał rekoncyliacji osobistej i rodzinnej) i aby nie być mylonym z jego poprzednikiem Alfonsem XII, którym w istocie powinien być, według prawa salickiego, on sam. Imię Karola przybrał natomiast dlatego, aby podkreślić ciągłość z wszystkimi władcami Francji noszącymi to imię (podczas gdy nie było tam dotąd żadnego Alfonsa), oraz przez cześć dla swojego wielkiego brata.

 

Pomimo już tak podeszłego wieku, Alfons Karol I z niezwykłą energią tchnął nowego ducha we Wspólnotę Tradycjonalistyczną (Comunión Tradicionalista), do tego stopnia, że okres jego „panowania” nazywany jest przez historyków „srebrnym wiekiem karlizmu”. Przede wszystkim zakończył trwający od pół wieku rozłam w obozie tradycjonalistycznym na dwa (a od 1919 roku nawet na trzy, z powodu tzw. cisma mellista, atoli założona przez skłóconego z Jakubem III Juana Vazqueza de Mellę, z powodu innej orientacji geopolitycznej w I wojnie światowej, Partia Tradycjonalistyczna powróciła do Wspólnoty już po śmierci założyciela w 1928 roku) odłamy: legitymistycznych karlistów i tzw. integrystów (Partia Katolicko-Narodowa). Nowym szefem-delegatem królewskim Wspólnoty mianował dotychczasowego przywódcę integrystów w Andaluzji, Manuela Fal Conde, co było posunięciem znakomitym, albowiem ten prawnik i polityk oraz ojciec siedmiorga dzieci łączył wybitny talent organizacyjny z żarliwą religijnością w kontrreformacyjnym, „trydenckim” duchu. Dzięki połączonym wysiłkom tego tandemu: króla i jego delegata, karliści u progu wojny domowej zostali ponownie przepojeni do głębi etosem współczesnych krzyżowców, co pozwoliło im przekształcić niejasne na początku pod względem ideowym powstanie wojskowe z 18 lipca 1936 roku w prawdziwą Krucjatę przeciwko bolszewizmowi i masonerii oraz dla zaprowadzenia Społecznego Królestwa Chrystusa, zaś wyszkolone przez gen. José Enrique’a Varelę oddziały (tercios) karlistowskich requetés uratowały na samym początku powstanie przed klęską, wiążąc siły wroga na północy i opanowując Nawarrę.

 

Tragiczny, choć przypadkowy zgon, w drugim miesiącu powstania, króla karlistowskiego, który natychmiast po wybuchu zrywu wydał swoim wiernym poddanym rozkaz podporządkowania się dowództwu sił zbrojnych bez stawiania jakichkolwiek warunków – także odnośnie do obsady tronu, był ogromnym ciosem dla sprawy Santa Tradición, zwłaszcza, że niespodziewanym, bo mimo sędziwego wieku Alfons Karol I był silny i zdrowy jak tur. Był to niestety również zgon bezpotomny i, co gorsza, ostatniego przedstawiciela dynastii karlistowskiej w linii prostej. Świadom trudności (acz nie beznadziejności) kwestii dynastycznej, Alfons Karol I już zawczasu przygotował wyjście z tej sytuacji, ustanawiając dekretem z 26 stycznia 1936 roku Regencję, ze swoim najbliższym męskim krewnym i siostrzeńcem (rodzonym bratem cesarzowej Austrii Zyty) – księciem Ksawerym Parmeńskim (Don Javier de Borbón-Parma y Bragança) jako Regentem Wspólnoty. Z powodu sytuacji politycznej nie dane mu było spocząć nie tylko w Eskurialu, ale również w nekropolii królów karlistowskich w (należącym już do Włoch) Trieście; został zatem pochowany w kaplicy zamkowej w Puchheim, gdzie pięć lat później spoczęła obok niego także zmarła 14 lutego 1941 roku małżonka.

 

Lecz stary król – wygnaniec pozostawił karlistom i wszystkim Hiszpanom jeszcze coś niemniej ważnego od (godnego pod każdym względem) następcy. Pozostawił im nieśmiertelny testament ideowy pod tytułem Fundamenty Prawowitości (Legitimidad) Hiszpańskiej – jako integralną część Dekretu o ustanowieniu Regencji – będący także zwięzłą kwintesencją katolicko-hiszpańskiego tradycjonalizmu. Składa się on z pięciu zasad:

 

1º Religia katolicka, apostolska, rzymska, ze wszystkimi konsekwencjami prawnymi, której tradycyjnie służono i którą kochano w naszych królestwach.

2º Konstytucja naturalna i organiczna stanów (estados) i ciał (cuerpos) społeczeństwa tradycyjnego.

3º Historyczna federacja odrębnych regionów, ich przywilejów i wolności (fueros y liberdades), zintegrowanych w świętej (sagrada) jedności ojczyzny hiszpańskiej.

4º Autentyczna monarchia tradycyjna, prawowita (legítima) z pochodzenia (origen) i wykonywania (ejercicio).

5º Zasady i duch, i o tyle, o ile jest to praktycznie możliwe, ten sam stan prawa i legislacji, który istniał zanim nastało zło nazwane nowym prawem.

 

W świetle tych niedyskutowalnych zasad jest przeto oczywiste, że nie może być prawowitym królem Hiszpanii – el Rey católico! – ten, kto nie dochowuje im wierności, nawet jeśli jego formalny tytuł dynastyczny do tronu byłby nienaganny. Bezsprzecznie, nie jest nim dziś zatem książę liberalny Jan Karol (Don Juan Carlos) Burboński – niewolnik demokracji, partiokracji i plutokracji, który kontrasygnował ateistyczną konstytucję, dzieciobójstwo nienarodzonych i „małżeństwa” sodomitów.

 

 

Jacek Bartyzel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie