23 września 2015

Dlaczego szejkowie nie chcą uchodźców?

(fot.REUTERS/Naseem Zeitoon/FORUM)

Kryzys imigracyjny, którego jesteśmy świadkami, ze zrozumiałych względów budzi wiele emocji. Stawiane jest pytanie o to, dlaczego ociekające petrodolarami monarchie naftowe są głuche na wołania swych braci w wierze?


Celem niniejszego artykułu jest ukazanie przyczyn, dla których jeden z „bogatych krajów arabskich”, Kuwejt, nie przyjmuje i najpewniej nie przyjmie do siebie imigrantów (na potrzeby niniejszego tekstu przyjmuję, że owe „bogate kraje arabskie” to arabskie kraje Zatoki Perskiej zrzeszone w ramach Rady Współpracy Państw Zatoki Perskiej – Gulf Cooperation Council – GCC, czyli: Kuwejt, Katar, Bahrajn, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska). Jedną z przyczyn, dla których ten właśnie kraj jest przedmiotem niniejszego artykułu jest fakt, że odnotowuje się w nim z różnym natężeniem wszystkie te zjawiska, które w innych krajach Zatoki negatywnie rzutują na kwestię ewentualnego przyjęcia imigrantów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na potrzeby niniejszego artykułu zakładam, że przyjęcie imigrantów na własne terytorium lub ich nieprzyjęcie są jedynymi możliwymi sposobami postępowania w obliczu migracyjnego problemu. Nie oznacza to, że ten pogląd podzielam.  

 

Kluczową przyczyną, dla której kraje GCC nie przyjmują imigrantów pochodzących z ogarniętych wojną krajów jest – w opinii szeregu publicystów – lęk państw arabskich przed zwiększeniem ryzyka wystąpienia ataków terrorystycznych na ich terenie. Pogląd, ten, choć nie jest pozbawiony podstaw, to, jak sądzę, nie oddaje istoty problemu. Pamiętać należy, że największym w regionie eksporterem terrorystów-samobójców jest Arabia Saudyjska i to z finansowanych przez nią wahabickich meczetów pochodzi duża część bojowników walczących dziś z niewiernymi na wszystkich frontach. Kuwejt, zrzeszony w ramach GCC jest sygnatariuszem umowy o ruchu bezwizowym z Arabią Saudyjską, w związku z czym narażony jest bez przerwy na podobne ryzyko, czego zresztą doświadczył w czerwcowy piątek miesiąca Ramadan bieżącego roku, kiedy to młody Saudyjczyk powiązany z Państwem Muzułmańskim wysadził się w powietrze w szyickim meczecie Imama Sadiqa. Skądinąd, wydarzenie to ucięło spekulację na temat tego, czy Kuwejt jest krajem zinfiltrowanym przez Państwo Muzułmańskie. Nie ma więc wątpliwości co do tego, że Kuwejt wystawiony jest permanentnie na podwyższone ryzyko ataków terrorystycznych, z którym, jak dotąd, dość sprawnie sobie radzi. Gdzie zatem tkwi źródło obaw Kuwejtczyków przed przyjęciem fali imigrantów?

 

Przede wszystkim, celem naszkicowania tła, pozwolę sobie zaprezentować garść statystyk dotyczących Kuwejtu. Powierzchnia Kuwejtu wynosi bez mała 18 tys. km 2 , czyli w przybliżeniu równa się całkowitej powierzchni województwa podkarpackiego. W chwili obecnej w Kuwejcie mieszka ok. 4 mln. osób, z czego ok. 1,2 mln to osoby posiadające kuwejckie obywatelstwo. W związku z tym, 70% mieszkańców Kuwejtu to przybysze z innych krajów, pozostający w Kuwejcie na podstawie kontraktów pracowniczych. 1,1 mln to pracownicy pochodzący z innych krajów arabskich (głównie z Egiptu i Syrii), 1,6 mln to pracownicy pochodzący z Azji (głównie z Indii, Bangladeszu, Filipin i Pakistanu). Istnieje ponadto liczna grupa tzw. Bidun, czyli zamieszkujących w Kuwejcie bezpaństwowców, którym Kuwejt z różnych względów odmawia obywatelstwa. Ich liczbę szacuje się na 100-150 tys.

 

Jeśli chodzi o kwestię wyznania, to w Kuwejcie żyje ok. 0,75 mln chrześcijan (głównie z filipińskim paszportem, choć jest też mała rdzenna chrześcijańska (anglikańska) społeczność). Szacuje się, że hinduistów jest ok. 0,6 mln, a liczbę buddystów szacuje się na ok. 100 tys., przy czym w oficjalnych statystykach tych wyznań nie bierze się pod uwagę, jako niebędących „wyznaniami księgi”, a wyznawcy tych wierzeń wciągani są w oficjalne statystyki jako muzułmanie. Gdy chodzi o przekrój wyznaniowy wśród samych Kuwejtczyków, to szacuje się, że ok. 70 proc. spośród nich to muzułmanie sunnici, reszta to szyici z nieistotnym procentem innych wyznań. 

 

Jak wynika z powyższych danych, Kuwejt to niewielkie państwo, którego ludność we własnym kraju stanowi mniejszość i to zdecydowaną. Już sam ten fakt może stanowić – i zapewne stanowi – spore wyzwanie dla kuwejckich służb bezpieczeństwa. Zagrożenia dla stabilności politycznej kraju leżą jednak nie tylko po stronie ludności przybywającej do Kuwejtu w celach zarobkowych, czyli tzw. ekspatriantów. Liczne problemy wewnętrzne są także udziałem ludności, którą w Kuwejcie można uznać za rdzenną.

 

Pierwszą rysą na pozornie gładkiej powierzchni kuwejckiej społeczności jest kwestia tzw. Bidun, czyli bezpaństwowców, którym odmawia się przyznania obywatelstwa, choć kuwejcką ziemię zamieszkują praktycznie od początku istnienia państwa. Są to w głównej mierze potomkowie Beduinów, przemierzających pustynie bliskowschodnie, którzy w wyniku ustalenia granic po drugiej wojnie światowej i w latach 60-tych XX w. zachęceni bądź zmuszeni zostali do osiedlenia się w poszczególnych krajach regionu. Z chwilą uznania niepodległości kolejnych państw Zatoki Perskiej przez społeczność międzynarodową, ludność tę odsunięto na margines ostatecznie uniemożliwiając jej nabycie obywatelstwa. W chwili obecnej pozbawieni są oni podstawowych praw, takich jak państwowa opieka medyczna, czy edukacja. Problemem jest dla nich uzyskanie jakichkolwiek oficjalnych dokumentów wydawanych przez państwowe instytucje, jak np. akty zgonu, czy małżeństwa. Problem nabrzmiewa, a Bidun coraz głośniej upominają się o swoje prawa, z narastającym zniecierpliwieniem przełykając kolejne zniewagi ze strony władz centralnych (ostatnia rządowa propozycja rozwiązania problemu Bidun z 2014r. to udzielenie im obywatelstwa … Komorów).

 

Kolejnym możliwym źródłem napięcia wewnętrznego jest kuwejckie wydanie nabrzmiewającego w całym regionie konfliktu szyicko-sunnickiego. Należy zauważyć, że w Kuwejcie jak dotąd, w przeciwieństwie do innych krajów regionu, takich jak Arabia Saudyjska, Bahrajn, czy Jemen, ma ono dość łagodny przebieg. Wyraźną próbą zmiany tego stanu rzeczy był wspominany powyżej atak bombowy przeprowadzony w czerwcu br. W wyniku zamachu zginęło 26 osób, a ponad dwieście odniosło rany. W następstwie ataku, na znak solidarności w meczetach kuwejckich odbyły się wspólne, sunnicko-szyickie modlitwy. Spoistość kuwejckiego społeczeństwa wydaje się w tym przypadku zachowana, ale raz po raz dają znać o sobie oznaki rosnącej nieufności pod adresem szyickiej mniejszości, której zarzuca się kontakty z Iranem i z jej regionalnymi agentami, przez co poddaje się pod wątpliwość lojalność tej mniejszości względem państwa (oskarżenie o agenturalność na rzecz Iranu w Kuwejcie to, jak w Polsce oskarżenie o agenturalność na rzecz Rosji). Przykładem obrazującym to zjawisko był tumult polityczny, do jakiego doszło po czerwcowym spotkaniu jednego z szyickich kuwejckich polityków, Abdul-Hamida Dashti’ego, z przedstawicielami libańskiego Hezbollahu.  

 

Kolejną przeszkodą utrudniającą ewentualną decyzję o przyjęciu uchodźców z Syrii (czy z innych krajów objętych wojną) jest sytuacja gospodarcza Kuwejtu. Faktem jest, że podstawowym dochodem budżetowym Kuwejtu jest dochód z eksportu ropy naftowej. Faktem jest również to, że wpływy z tego tytułu od lat przewyższają wydatki państwowe, a kraj wykazuje nadwyżki budżetowe praktycznie co roku. Kuwejt nie jest jednak pozbawiony kłopotów gospodarczych, z których najgłośniejszy ostatnimi czasy jest kryzys mieszkaniowy. W związku z wysokim przyrostem naturalnym i z niewydolnym sektorem budowlanym (a raczej nieudolną rządową polityką mieszkaniową), w Kuwejcie od lat buduje się zbyt mało mieszkań, co przekłada się na ich ceny przebijające kolejne sufity. Zgodnie z raportem Kuwait Construction Industry August 2015 przygotowanym przez firmę Venture Onsite, w 2015r. na rynku kuwejckim brakuje mieszkań w ilości ponad 110 tys. jednostek (w perspektywie następnych 6 lat przewiduje się stały wzrost popytu na mieszkania osiągający poziom 8 proc. rocznie). Brak mieszkań powoduje kryzys, a ten nakłada się na rekordowe zapotrzebowanie na materiały budowlane w regionie. Naglona wyżem demograficznym i przerażona perspektywą wypączkowania u niej kolejnego odgałęzienia „arabskiej wiosny” Arabia Saudyjska inwestuje na potęgę budując m.in. nowe miasta od podstaw, a najbogatszy w regionie Katar zajęty jest m.in. realizacją projektów związanych z organizacją na swoim terenie mistrzostw świata w piłce nożnej. Wszystko to podbija ceny materiałów budowlanych na lokalnych rynkach do rekordowych poziomów i to w momencie, kiedy ceny ropy naftowej wycierają rynkowe dna. Kryzys mieszkaniowy w Kuwejcie pogłębia się, doprowadzając raz za razem do wystąpień ulicznych zniecierpliwionej młodzieży, której własne „em” subsydiowane przez państwo należy się z mocy prawa.   

      

Kwestie kruchej stabilizacji lokalnej sytuacji politycznej w Kuwejcie to nie jedyna przyczyna, dla której społeczność kuwejcka z nieufnością patrzy na napływową ludność. Przyczyną dla takiego stanu rzeczy są też fatalne doświadczenia, jakie były ich udziałem podczas najazdu irackiego na Kuwejt w latach 1990-1991. Przed ową inwazją w Kuwejcie schronienie znalazło ok. czterystu tysięcy Palestyńczyków wyrzuconych z własnej ziemi w wyniku założenia i w toku kolejnych ekspansji państwa Izrael. Z uwagi na wysokie kwalifikacje i dobrą renomę w regionie, obejmowali oni stanowiska cieszące się wysokim prestiżem i odpowiednimi zarobkami (lekarze, architekci, inżynierowie budowlani, menedżerowie). Niestety, w trakcie samej inwazji najważniejsza wówczas organizacja palestyńska, Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP) ustami swojego zwierzchnika, Jasira Arafata, wyraziła swoje poparcie dla odbywającej się agresji. Chodziło o wsparcie Saddama Husajna, jako lokalnego lidera prowadzącego antyamerykańską, a więc antyizraelską politykę. Lokalnie działanie to odczytane zostało względem diaspory palestyńskiej jako akt nielojalności wobec zdruzgotanych kuwejckich gospodarzy. Wynikiem tego, już po oswobodzeniu, było wyrzucenie z Kuwejtu większości Palestyńczyków zamieszkujących dotychczas ten kraj i stosowanie bardziej selektywnej polityki w doborze potencjalnych imigrantów z regionu bliskowschodniego. Inną możliwą przyczyną dla podjęcia tak radykalnych kroków było wykorzystanie nadarzającej się okazji do pozbycia się z kraju mniejszości, która na początku lat 90-tych zaczęła liczebnie dorównywać rdzennym mieszkańcom Kuwejtu. Bez względu na fakt, czy Kuwejtczycy mają podstawy, by czuć się zdradzonymi przez wyhodowaną u siebie mniejszość, czy nie, to postawa taka jest faktem i musi być brana pod uwagę w zaistniałej w tych dniach sytuacji.

Obok naszkicowanych powyżej względów, dla których państwa leżące nad Zatoką Perską z niechęcią patrzą na możliwość przyjęcia imigrantów, jest jeszcze jedna kwestia, której nie sposób tu pominąć.  Kwestią tą są preferencje samych potencjalnych imigrantów co do wyboru przyszłego miejsca osiedlenia. Potencjalni imigranci mają pełną świadomość tego, że w nowym kraju osiedlenia, jeśli za taki obiorą sobie któryś z krajów Zatoki Perskiej, nigdy nie będą pełnoprawnymi członkami lokalnych społeczeństw, na zawsze pozostaną mieszkańcami drugiej, czy trzeciej kategorii. Bramy uniwersytetów i politechnik nie będą stały przed nimi otworem, a szanse na założenie rodziny odwlec trzeba będzie w przyszłość, kiedy sfinansowanie małżeństwa będzie dla potencjalnego imigranta w zasięgu ręki, a lokalne władze nie będą w tym widziały zagrożenia. To wszystko tylko w sytuacji, jeśli lokalne władze uznają, że imigranci napływający do danego kraju będą dla lokalnego rynku pracy przydatni. W Zatoce Perskiej instytucja dotowania, czy subsydiowania imigrantów, czy uchodźców na własnym terenie nie istnieje. Choć dystans w linii prostej pomiędzy Damaszkiem a Kuwait City jest zbliżony do dystansu w linii prostej dzielącego Damaszek od Aten, to z perspektywy potencjalnego emigranta wybór między Kuwejtem czy Arabią Saudyjską, a którymkolwiek z państw UE to żaden wybór.

Kuwejt jest więc krajem o niezwykle kruchych podstawach stabilności społecznej. Zagrożeniami dla stabilności państwa są niezadowolenie samych Kuwejtczyków wywołane pogarszającymi się warunkami bytowymi, a w szczególności niemożnością zapewnienia młodemu pokoleniu mieszkań. Kolejnym zagrożeniem jest niepewna sytuacja Bidun i ich ewentualne roszczenia polityczne. Kruche kuwejckie status quo może lec w gruzach pod wpływem ludności napływowej stanowiącej zdecydowaną większość mieszkańców kraju. Wszystko to w atmosferze nieufności wobec mniejszości napływowych wynikającej z konkretnych wydarzeń historycznych.

Względy zaprezentowane powyżej dotyczą w dużej mierze także pozostałych krajów GCC, w szczególności tych o mniejszym potencjale ludnościowym. Arabia Saudyjska dodatkowo ma zapewne świadomość tego, że wprowadzenie na teren GCC setek tysięcy imigrantów to faktyczny koniec tej organizacji i zaprzepaszczenie kilku dekad politycznego wysiłku elit tego kraju nad zbudowaniem saudyjskiego przewodnictwa w regionie.

Kuwejt, jak i inne państwa regionu, jest socjologiczną mieszanką wybuchową. Ilość i skala narosłych przez lata konfliktów wewnętrznych jest na tyle duża, że o zaburzenie panującego wciąż jeszcze kruchego status quo jest bardziej niż łatwo. Którekolwiek spomiędzy światowych mocarstw zechce na poważnie podpalić ten region, prawdopodobnie osiągnie cel. Polisą ubezpieczeniową regionu są jego baza surowcowa i nieprzewidywalne dla światowej gospodarki skutki pogrążenia się Zatoki w otchłani chaosu.

Władze Kuwejtu, jakkolwiek nieudolne i nieprzezorne przy innych okazjach, z tego, co może nieść ze sobą nagła zmiana struktury społecznej muszą świetnie zdawać sobie sprawę. Dlatego, w mojej ocenie, państwo Kuwejt nie zliberalizuje swojej polityki imigracyjnej. Przeciwne działanie byłoby dla niego samobójstwem. Jeśli ktoś inny na samobójstwo się decyduje, to jest to jego prywatna tragedia, ale trudno z oburzeniem oczekiwać w samobójstwie solidarności.

Ksawery Jankowski



 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie