11 lipca 2017

Dla Boga nie ma nic niemożliwego – czyli o upadku i odbudowie Europy

Obchodzone 11 lipca wspomnienie patrona Europy, świętego Benedykta to okazja do podjęcia głębszej refleksji nad Europą. Tą prawdziwą, stanowiącą syntezę antyku i chrystianizmu, rozumu i Objawienia. Tą rodzącą cuda nauki i sztuki, szanującej tradycję, rodzinę i własność, a w centrum stawiającą Boga. A także nad pseudo­–Europą, nad procesem systematycznego i barbarzyńskiego niszczenia prawdy, dobra i piękna.


Wspomnienie świętego Benedykta nasuwa na myśl tragiczne wydarzenie z końca października 2016 roku. Wówczas zniszczona została bazylika w Nursji. Ze starodawnej budowli wzniesionej nad domem św. Benedykta w Nursji, patrona Europy, pozostała tylko fasada. Symboliki wydarzenia nie sposób przecenić. Czyż upadek tej bazyliki nie symbolizuje upadku Europy? Europy rozdartej „reformacją”, zgilotynowanej Rewolucją Francuską, a obecnie zatruwanej jadem obyczajowej rewolucji?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Takie twierdzenie to nie wymysł nawiedzeńca. Wszak podobną opinię wyraził pod koniec listopada 2016 roku ojciec Leon Knabit. – Jako benedyktyn zwróciłem uwagę na jedną rzecz – mówił w katowickiej katedrze. – Otóż, w czasie wszystkich wcześniejszych klęsk, jakie nawiedziły świat, a zwłaszcza Europę, jedna świątynia cały czas trwała. To bazylika św. Benedykta w Nursji, niedaleko Rzymu. Ten święty jest patronem Europy, życia monastycznego i odrodzenia religijności. Od VI wieku aż po czasy współczesne. A w tym roku bazylika się zawaliła. Została tylko fasada, a za nią tylko kupa gruzu. Ocalała figura św. Benedykta, która stoi na placu w centrum miasta. Niektórzy mówią, że to jakiś znak, że nasza kultura chrześcijańska się wali. Że już się zawaliła – dodał duchowny. 

 

Czym jest Europa ?

Uznawanie wyższości cywilizacji europejskiej, zachodniej, łacińskiej, uchodzi dziś za przejaw szowinizmu czy wręcz ksenofobii. To jednak prawda tylko w odniesieniu do poglądów rozmaitych mniej lub bardziej neopogańskich tożsamościowców. Duch tradycyjnej cywilizacji europejskiej stanowi bowiem całkowite przeciwieństwo nienawiści czy pogardy dla innych ludzi. Ta została wszak, jak zauważa Remi Brague w książce „Europa droga rzymska”, zbudowana dzięki przyswojeniu sobie dziedzictwa Aten i Jerozolimy. Z jednej strony zatem przyjęto kulturę klasyczną z jej filozofią, sztuką, architekturą i literaturą; z drugiej zaś zrodzoną w bliskowschodnim środowisku wiarę.

 

Wywodzący się z barbarzyńskich plemion średniowieczni władcy nie zbudowali Europy własnymi siłami. Przyznajmy otwarcie, Germanie, Słowianie czy inne plemiona byli parweniuszami (choć rozmaici neopoganie, nowoprawicowcy czy rasiści nie chcą o tym pamiętać). Kluczem do sukcesu okazała się pokora i chęć nauki. To właśnie leżało u źródeł przyszłego sukcesu oraz cywilizacyjnego wyprzedzenia wyrafinowanych i oryginalnych, ale zamkniętych w sobie Chin. 

 

Pokorne przyjęcie „obcego” dziedzictwa Aten i Jerozolimy przez barbarzyńskie plemiona pozwoliły na powstanie w średniowiecznych uniwersytetów czy rozwój nauki opartej na badaniach eksperymentalnych. Stało się to, jak zauważa Thomas Woods w książce „Jak Kościół zbudował cywilizację zachodnią” dzięki przyjęciu biblijnej wizji świata. Uznano w nim bowiem dzieło racjonalnego Boga. Jako taki, podlega on rozumnym, stałym prawom, a nie na przykład zmiennym kaprysom Stwórcy (jak to bywa w islamie).

 

Ponadto, w chrześcijaństwie wszechświat jest oddzielony od jego Stwórcy, posiadającego tylko jednego Syna. Uwolnienie kosmosu od sakralności, umożliwiło jego badanie i mądre podporządkowywanie człowiekowi – koronie stworzenia. 

 

Racjonalne podejście do świata, chęć jego badania i przekształcania, wraz z dowartościowaniem pracy fizycznej i wizją człowieka jako jednostki twórczej przyczyniły się do trwającego od średniowiecza wzrostu gospodarczego i zwiększenia liczby ludności. Europa to jednak nie tylko „mędrca szkiełko i oko”, lecz także tajemnicze gotyckie katedry o przebogatej symbolice, niepowtarzalne malowidła czy perły literatury.

 

Co więcej, Zachód oznacza także szczególny szacunek dla każdego konkretnego człowieka, jako stworzonego na obraz Boga. Szacunek nieograniczony tylko do konkretnych kast czy grup etnicznych (jak w hinduizmie czy pewnych nurtach judaizmu) ani do konkretnej płci (jak w islamie).

 

Gdy cywilizacja europejska odchodziła lub zapominała o swej chrześcijańskiej „duszy”, zapominała też o poszanowaniu człowieka. Pojawiało się albo złe traktowanie „ludności kolorowej”, albo kult „klasy robotniczej”, jak u komunistów; „rasy aryjskiej” jak u nazistów czy też mglistej, odkonkretnionej ludzkości, rodem z majaków liberałów. Zawsze jednak pojawiali się ludzie inspirowani ideałami tradycyjnej cywilizacji europejskiej, decydujący się na potępienie zła. Gdy na przykład konkwistadorzy w XVI wieku dopuszczali się nadużyć w Ameryce Łacińskiej, grupa hiszpańskich teologów sprzeciwiła się im. Uczeni ci podkreślili, że także poganie zasługują na „ludzkie” traktowanie. O tego typu refleksji nie było generalnie mowy wśród plemion prekolumbijskich. 

 

Świętość europejskiej cywilizacji

Co więcej, choć mało kto, także w Kościele o tym pamięta, jednak szczególną wartość cywilizacji europejskiej uznało samo Magisterium. Oddajmy głos Leonowi XIII. „Były niegdyś czasy” – pisze ten papież w encyklice Immortale Dei – „kiedy filozofia Ewangelii sterowała państwami, kiedy boża moc chrześcijańskiej mądrości przenikała ustrój prawa, instytucje, obyczaje ludów, wszystkie warstwy i sprawy państwa; kiedy religia przez Chrystusa ustanowiona, należne sobie zajmując w świecie stanowisko, cieszyła się wszędzie przychylnością panujących i władz opieką, kiedy między kapłańską a świecką zwierzchnością kwitła zgoda i przyjazna usług wymiana. W takim stanie rzeczy świecka społeczność błogie nadspodziewanie rodziła plony, których pamięć żyje i żyć będzie, tak licznymi dziejów stwierdzona pomnikami, że ich żadne wymysły przeciwników nie zniszczą, ani przygłuszą”.

 

O jakich to czasach i miejscach pisał Biskup Rzymu? Wyjaśnia to w kolejnym podrozdziale encykliki zatytułowanym „Świętość europejskiej cywilizacji”. Jak zauważa w nim papież „że Europa chrześcijańska barbarzyńskie opanowała ludy i od dzikości do łagodnych obyczajów, od zabobonów do prawdy przywiodła, że muzułmańskie najazdy zwycięsko odparła, że stanęła na czele cywilizacji i we wszystkich zdobyczach kultury była przewodniczką i mistrzynią dla reszty ludzkości, że prawdziwą a wieloraką wolnością obdarzyła ludy, że dla poratowania nędzy najrozmaitsze wskrzesiła instytucje, – to wszystko bez wątpienia zawdzięcza głównie religii, pod której tchnieniem tak wielkie dzieła podjęła i z której pomocą ich dokonała. Trwałoby to wszystko, gdyby między dwiema władzami zgoda przetrwała; i więcej jeszcze godziło się słusznie oczekiwać, gdyby kierownictwu, nauce i radom Kościoła ulegano z większą wiernością i wytrwałością”.

 

Upadek Europy

Upadek Starego Kontynentu, osiągnął obecnie swoje apogeum. Jednak należy w nim widzieć pewien proces. Gdzie umiejscowić jego początek? Odpowiedzi na to pytanie udzielało wielu myślicieli. „Tradycjonaliści integralni” wylewając dziecko z kąpielą dostrzegają go już w VII wieku przed naszą erą. Amerykański konserwatysta Richard Weaver, w swoim dziele „Idee mają konsekwencje” dopatrzył się źródeł upadku w filozoficznym nominalizmie. Monarchiści skupiają się na Rewolucji Francuskiej. Anarchokapitalista Hans Hermann Hoppe wskazuje na I Wojnę Światową i rozpoczęty po niej wzrost etatyzmu.

 

Protestantyzm

Wydaje się jednak, że za kluczowe wydarzenie rozpoczynające proces upadku Europy należy uznać Reformację. Dziś uznaje się nią za wydarzenie pozytywne, nawet w Kościele katolickim. Trudno o większy absurd, choćby z duchowego punktu widzenia. Wszak świadomie i dobrowolnie wyznawana herezja naraża dusze na wieczne potępienie. Czy można świętować utratę sukcesji apostolskiej przez protestanckie wspólnoty? Rezygnację z sakramentalnej spowiedzi? Negację „hiperdulii”, szczególnej czci dla Matki Bożej, wyśpiewującej w Magnificat „odtąd bowiem błogosławić Mnie będą wszystkie pokolenia”?

 

Reformacja wydała zatrute owoce także z cywilizacyjnego punktu widzenia. Dziś podkreśla się wprawdzie zasługi Marcina Lutra dla rozwoju języków narodowych i umiejętności czytania. Przyczynił się do tego jakoby jego przekład Pisma Świętego na niemiecki, a także nacisk na indywidualną lekturę Pisma. Pamiętajmy jednak, że herezjarcha nazwał rozum „diabelską prostytutką”. Preferował ślepą wiarę. Tu, jak się wydaje, tkwi źródło negacji zdolności poznawczych rozumu.

 

Dalekim skutkiem luteranizmu jest degradacja rozumu do roli sługi namiętności i uczuć. Zdaniem współczesnego człowieka zachodu, umysł doskonale się sprawdza w kwestiach technologii czy ekonomii. Jest jednak jakoby bezradny w sprawach etycznych i religijnych.

 

W wielu dyskusjach nad protestantyzmem pojawia się pochwała protestanckiego etosu ciężkiej pracy i oszczędzania. Choć częściowo te argumenty są trafne, to stanowią raczej owoc szczęśliwego zbiegu okoliczności. Kalwini nie dążyli do wzrostu zamożności. W bogactwie i godziwych przyjemnościach widzieli jedynie źródło zepsucia. Nie chcieli wyciągać ludzi z nędzy i głodu, lecz wpędzić ich w kierat pracy. Wobec braku spowiedzi i wierze w predestynację okazało się to bowiem jedynym sposobem na uwolnienie od przerażającego lęku przed piekłem.

 

Z resztą sam Max Weber przyznał, że w swojej „Etyce protestanckiej i duchu kapitalizmu” skupił się jedynie na wycinkach protestanckiej „teologii”. Z kolei zmarły niedawno katolicki myśliciel Michael Novak zauważył, że przykład przez stulecia ubogiej kalwińskiej Szkocji świadczy o tym, że protestancka zamożność nie była bynajmniej niczym oczywistym. Co więcej, liczni znawcy historii gospodarczej uważają, że kapitalizm rozpoczął się renesansowych miastach włoskich. To zatem nie edukację i dobrobyt, lecz wzrost omnipotencji państwa (nacjonalizacja kościołów) i rozbicie europejskiej jedności i związane z nią krwawe wojny (jak Wojna Trzydziestoletnia) należy uznać za kluczowe owoce Reformacji.

 

Rewolucja francuska i obyczajowa

Protestantyzm, zwłaszcza w swej początkowej fazie nadmiernie wzmocnił państwo kosztem wolności Kościoła i ludu. W swej istocie jednak stanowi przejaw buntu: przeciwko papieżowi i wyższej hierarchii kościelnej; a niekiedy nawet przeciwko duchowieństwu jako takiemu. Ten sam duch rewolty podczas Rewolucji Francuskiej wyraził się w sferze doczesnej: w buncie przeciwko królowi i arystokracji. Rzeź Wandei, zdławienie tradycyjnych regionalnych wolności, rozplenienie fanatycznego nacjonalizmu i wojny totalne z I i II Wojną Światową włącznie to mniej lub bardziej odległe skutki Rewolucji Francuskiej.

 

Co najmniej równym złem okazał się wojujący laicyzm. Zwyciężył on w pełni w bolszewickiej Rosji w 1917 roku. Wraz z egalitaryzmem, kolektywizmem i negacją rodziny doprowadził do śmierci milionów ofiar. Na Zachodzie laicyzacja postępowała stopniowo. Zdarzały jej się porażki, takie jak okres Restauracji we Francji.

 

Stopniowo jednak zwolennicy wyrugowania religii z życia publicznego osiągnęli w wielu krajach Europy swoje cele. Ich sukcesy przyspieszyła rewolucja obyczajowa rozpoczęta pod koniec lat 60-tych. Jej pokłosie to często nieformalne ograniczanie wpływu Kościoła, a także legalizacja aborcji, związków partnerskich czy homo-małżeństw w wielu unijnych krajach. Oraz publiczne epatowanie nudyzmem podczas homo-parad czy innych tego typu wydarzeń.

Zdaniem profesora Plinio Corrêa de Oliveiry, proces ten prowadzi do upodobnienia społeczeństw zachodnich do niektórych prymitywnych plemion z ich kolektywizmem, brakiem form grzecznościowych, nudyzmem i mrocznymi, irracjonalnymi rytuałami religijnymi.

 

Tak zwane „twarde jądro” Unii Europejskiej jest zżerane przez konsumpcjonizm, kult wygody i obyczajową degrengoladę. Niestety to samo dotyczy w znacznej mierze Kościołów tych krajów. Na przełomie czerwca i lipca na „twitterowym” koncie francuskiego Episkopatu pojawił się hołd dla…Simone Veil, odpowiedzialnej za legalizację aborcji we Francji. Także Episkopat Niemiec uzależniony od państwowych pieniędzy stoi w awangardzie teologicznego „postępu”.

 

Ratunek dla Europy ?

Czy wobec tego dla Europy istnieje jeszcze jakiś ratunek? Na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się przecząca. Kryzys demograficzny zaszedł zbyt daleko. Często dołącza do niego kryzys finansów publicznych. Unia Europejska stała się instytucją zbiurokratyzowaną i obecnie bardziej dzieli, niż łączy. Pojawiające się oznaki oporu często mają więcej wspólnego z nacjonalizmem czy wręcz neopogaństwem, niż tradycyjną prawicą.

 

Mimo to obserwuje się pewne przebudzenie. Młodzi ludzie szukają prawdziwych autorytetów, nawet jeśli często czynią to po omacku. Wielu z nich odkrywa starodawny ryt Mszy świętej, „uwolniony” przez (nomen omen) Benedykta XVI. Przebudzenie to dokonuje się także w Stanach Zjednoczonych, dziedzicu europejskiej cywilizacji.     

                          

Prezydent tego kraju, podczas swej wizyty w Warszawie 6 lipca 2017 roku w płomienny sposób mówił o wartościach Zachodu: tradycji, rodzinie, wolności i przedsiębiorczości. A także o wierze w Boga, wciąż żywej w Polsce. To dzięki niej nasz kraj stanowi nie tylko „geograficzne serce Europy”, lecz także jej „duszę”. „Wasz naród jest wielki, ponieważ wielki i silny jest wasz duch” – mówił Donald Trump.

 

Ta siła, zdolna do zapoczątkowania odbudowy Starego Kontynentu pochodzi od Stwórcy. Na wątpliwości sceptyków dotyczące odrodzenia się tradycyjnej cywilizacji europejskiej odpowiedzmy więc słowami Pisma Świętego: „Dla Boga (…) nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,35-37)”.

 

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie