24 sierpnia 2017

Królowo moja, jestem, pamiętam, czuwam. Polska

(By Robert Drózd (Own work) [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons)

Jubileusz trzechsetlecia koronacji cudownego wizerunku Matki Bożej na Jasnej Górze można potraktować jako jeszcze jeden przykurzony klejnot ze skarbca naszej wielkiej acz minionej przeszłości, godny wzniosłej celebry, a można też dostrzec w nim naukę na przyszłość, i to wieczną.

 

Papieska koronacja cudownego obrazu Jasnogórskiej Pani była pierwszym tego typu wydarzeniem dokonanym poza Rzymem. Czy to nie zdumiewające? Czyżby brakło starszych w chrześcijaństwie i bardziej zasłużonych dla Kościoła królestw? Czyżby brakło katolickiej monarchii Hiszpanii? Czyżby brakło arcychrześcijańskiego królestwa Francji? Czyżby brakło świętego cesarstwa rzymskiego? Zwłaszcza, że – jak to dowodnie pokazuje historia – niejeden raz owe kraje i narody, choćby z racji większej bliskości, zarówno geograficznej, jak i kulturowej, prześcigały Polaków w wyścigu o rozmaite płynące z Rzymu zaszczyty czy przywileje. W tej kwestii jednak odległa Rzeczpospolita stanęła na pierwszym miejscu. Czym to wytłumaczyć, jeśli nie życzeniem samej Najświętszej Panienki?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Bo nie ma przypadków – są tylko znaki. I papieska koronacja cudownego wizerunku jasnogórskiego była niczym innym jak właśnie znakiem. Była dzwonkiem alarmowym dla państwa, które z wolna toczyło się ku skrajowi przepaści. Sam rok 1717 przyniósł sejm niemy – pierwszy zwiastun utraty suwerenności Rzeczypospolitej – a w latach następnych czarne orły z iście sępią zaciekłością zaczną krążyć nad nią, stopniowo ją osaczając i zrazu niepostrzeżenie acz nader skutecznie ubezwłasnowolniając. Czasy saskie pogrążą polskie społeczeństwo w marazmie i otępieniu, z którego na krótko przed zgonem państwa zdoła się wyrwać, niestety wprost w ramiona fałszywej alternatywy. Oto bowiem ten sam rok 1717 przyniósł w odległej Anglii narodziny wolnomularstwa, które wkrótce samozwańczo zawłaszczy sobie monopol na patronowanie i wspieranie wszelkiej „wolności” i niestety zdoła skutecznie omamić liczne rzesze polskich „patriotów” (a nierzadko również całkiem szczerych patriotów, bez cudzysłowu).

 

Maryja chciała ostrzec Polaków, obudzić ich i otrzeźwić. I to zawczasu – aby zdążyli przed nadchodzącą dziejową zawieruchą. Był czas się ocknąć i rozejrzeć wokół, by dostrzec symptomy niedomagania i czyhającą groźbę zanim się okaże, iż „smacznyś, słaby i w lesie” – jak napisze książę poetów. Cóż z tego skoro Polacy w błogim samoukontentowaniu woleli – wedle określenia Jacka Kaczmarskiego – „piastować myśli niedzisiejsze”. I na dnie duszy hołubić święte przekonanie, że od wieków na wieki są narodem wybranym. I świętym sui generis.

 

Za co nas kochasz, Matko?!

„Cóż Ci się Najświętsza i Najjaśniejsza Panno i Pani nasza w nas niegodnych, a często niewdzięcznych, upodobało Polakach? Coś w nas albo u nas osobliwego znalazła, co by do Twego ukontentowania przypadło? Wiemy, że similer simili gaudet – podobnemu podoba się podobnie, ale czy jestże co u nas, w Polsce podobnego do Ciebie? Cóżby to był za tak drogi i nieoszacowany klejnot?” – pytał ojciec Dominik Paprocki OSPPE w kazaniu wygłoszonym podczas uroczystości koronacyjnych 13 września 1717 roku. Zaprawdę niepodobna odpowiedzieć na to pytanie żadnym konkretem, bo faktycznie cóż w nas takiego, czego by innym narodom tak doszczętnie brakowało? Ale miłość matczyna jest bezwarunkowa, a Maryja choć z ustanowienia Pana naszego jest Matką całej ludzkości, to jednak do narodu naszego wydaje się płonąć szczególnym afektem. „Jestem Matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi” – czyż nie tak powiedziała z górą wiek wcześniej Juliuszowi Mancinellemu?

 

Ta, która nakazała włoskiemu jezuicie w dalekim Neapolu: „Nazywaj mnie Królową Polski”, wkrótce pokaże, iż – jak wyjaśniał w kazaniu wygłoszonym 15 września 1717 roku ojciec Dionizy Chełstowski OSPPE – „z koroną na głowę swoją wzięła z afektem swoim (…) obligację, że w każdej toni, w każdym złym razie i potrzebie królewską da pomoc, da radę i protekcję”. Czyż nie uratowała Polaków od szwedzkiego potopu i szykowanego wraz z nim rozbioru między Szwecję, Brandenburgię, Siedmiogród oraz wydarte z ciała Rzeczypospolitej Ukrainę i Litwę, a wszystko pod patronatem Anglii?

 

Czyż nie obudziła nas wówczas i nie natchnęła duchem Jasnogórska Pani, u której – jak przypomniał w kazaniu wygłoszonym 8 września 1717 królewski kaznodzieja Atanazy Kiersznicki SI – „zawsze szukały głównej rady, tak w boju, jak i w pokoju, sarmackie korony”? Nie tylko zresztą korony, bo cały lud polski od początków swego istnienia do Bogurodzicy się uciekał, Jej pomocy przyzywał, Ją o przyczynę prosił, pewny, że – jak zaręczał w kazaniu na nieszporach inaugurujących uroczystości koronacyjne jasnogórskiego wizerunku ksiądz Jan Kasznicki, kanonik katedry chełmskiej – „Najjaśniejsza Nieba i Ziemi Królowa, która na rękach swoich piastuje Lumen ad revelationem gentium, czyli Światło na oświecenie pogan, nie opuści ufających w protekcji swojej.”

 

Wróćmy do rzymskich korzeni!

Pozwalając zwieńczyć swe skronie papieską koroną w jasnogórskim sanktuarium nasza Pani chciała nam przypomnieć, że z Rzymu nasz ród. Ciało mamy słowiańskie, ale duszę – rzymską. Czyż wszak nie rzymskie chrześcijaństwo ukształtowało nasz narodowy charakter, czy nie ono uformowało nas cywilizacyjnie? Cała nasza zachodniość nie skądinąd jak właśnie z Rzymu się wywodzi. Przeto tron Królestwa Polskiego ostoi się wyłącznie w nierozerwanym sojuszu z Tronem Piotrowym.

 

Nawiasem mówiąc, początek XVIII stulecia niósł ciężkie chwile również dla papiestwa – już osiemdziesiąt lat później Stolica Apostolska znajdzie się w poważnych opałach i nie będzie mocarstwa, które stanęłoby w jej obronie. Może i to leżało w planach Królowej Polski, aby potężna Rzeczpospolita – pogromczyni Osmanów, filar Ligi Świętej – uratowała Namiestnika Jej Syna przed niewolą, a Europę przed francuską chorobą. Skoro dało się ocalić Wiedeń przed Turkiem, dałoby się ocalić Rzym przed Napoleonem…

 

Cóż tu jednak fantazjować wobec istotnej podówczas w naszym narodzie nadreprezentacji „głów pychą nadętych” (Łk 1, 51). Cóż dumać o wielkości, o ratunku dla świata, skoro ten naród wolał z dumą obwieszczać całemu światu, że „nierządem Polska stoi”. Prostytucja elit – znamy ją doskonale z naszych czasów – to pierwszy stopień do upadku państwa. „Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje” – tę ministerialną konstatację również znamy. Naród polski w XVIII wielu był stumaniały, ducha obywatelskiego pozbawiony, nieczuły na dobro wspólne, lecz za partykularną korzyścią goniący, przeżarty korupcją, ogłupiony swawolą – to też dziś doskonale znamy.

 

A nasza Pani tyle od nas oczekuje. „Umiłowałam to królestwo i do wielkich rzeczy je przeznaczyłam” – wyznała swemu neapolitańskiemu powiernikowi. Polacy, Królowa Wszechświata nas do wielkich rzeczy przeznaczyła, a my, jak nasi przodkowie za króla Sasa, jemy, pijemy i popuszczamy wodze wyuzdania. Warto się nad tym zastanowić i mocno się w piersi uderzyć. Zwłaszcza w obecnym roku, który być może kończy stulecie szatana rozpoczęte socjalistyczną rewolucją.

 

Niech nie ustaje Twoje panowanie!

Maryjo, Królowo Polski, jesteśmy przy Tobie, pamiętamy, czuwamy. Ty spraw, żeby nas było jak najwięcej. Uproś swojego Syna, aby Rzeczpospolita nasza, którejś koronę ochotnie przyjęła, rosła w siłę mocą wiary w Trójjedynego Boga, „chwałę przynosząc Imieniowi Jego, a syny swe wiodąc ku szczęśliwości”.

 

Niechaj więc Twoja stolica w naszej ojczyźnie – Jasna Góra, z której Twój ukoronowany wizerunek rozlewa wokół blask chwały, po wiek wieków będzie dla narodu polskiego nadzieją i kotwicą, sterem i busolą, twierdzą i ucieczką. Niech się stanie tak, jak wieszczył Florian Straszyński OP w kazaniu wygłoszonym 10 września 1717 roku. „Sit Mons iste Mons Sinai – niech Góra ta równa się Górze Synaj, która z hebrajskiego tłumaczy się: obronna (…), ażeby tu każdy uciekający się w ciężkościach swoich przeciw widomym i niewidomym, dusznym i cielesnym nieprzyjaciołom swoim znajdował mocną Obronicielkę Maryję. Sit Mons iste Mons Carmeli – niech Góra ta równa się Górze Karmelu, co się tłumaczy: pocieszenie albo wesołość (…), ażeby tu każdy w utrapieniach swoich pożądaną otrzymywał konsolację. Sit Mons iste Mons Syon – niech Góra ta równa się Górom Syjońskim, które tłumaczą się: zgromadzeniem dobra (…), ażeby tak każdy na to garnący się miejsce, zgromadził sobie Boskie i doczesne, i wieczne błogosławieństwa.

 

Sit Mons iste Mons Thabor – niech Góra ta równa się Górze Tabor, która tłumaczy się oczyszczenie albo wybranie (…), ażeby wszyscy grzesznicy oczyszczeni przez pokutę świętą, godnymi się stali uczestnictwa wybranych Pańskich. Sit Mons iste, Mons Hermon – niech Góra ta będzie równa Górze Hermon, co się tłumaczy wygubienie bądź zniszczenie (…), ażeby mocą w majestacie obrazu tego królującej Maryi wszystkie herezje, wszystkie odszczepieństwa, wszyscy in uniwersum nieprzyjaciele miejsca tego świętego wygubieni zostali. Sit Mons iste, Mons Pinguis – niech Góra ta będzie Górą pomieszkania Boskiego z nami, ażeby z nieskończonego miłosierdzia swego On raczył być Bogiem naszym protegendo, gubernando, salvando, a my Jego wiernym poddaństwem (…) Niech będzie pochwalony na wieki najwyższy Majestat, który honorować raczył wsławieniem obrazu świętego Przeczystej Panny miejsce to, na którym panowanie Maryi niech nie ustaje na wieki wieków i dalej.”

 

Jerzy Wolak





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie